niedziela, 29 listopada 2015

02. Chapter 3

Szybko przebrałam się znów w kostium kąpielowy. Nie było to zbyt przyjemne, ponieważ ja byłam sucha, a moje bikini niestety nie. Nie narzekałam jednak. Od tego zależało, czy dostanę tę pracę, czy nie, a miałam szczerą nadzieję, że jednak mi się uda. Byłam trochę wyczerpana, ale nie na tyle, aby na starcie zrezygnować.
Kiedy wyszłam w końcu na basen, dostrzegłam go po przeciwnej stronie basenu. Był ubrany tylko szorty. Pozbył się czerwonej koszulki, którą miał na sobie wcześniej. Jego klatka piersiowa. Nie mogłam oderwać wzroku.
To dupek, Lilly, uspokój się, upomniałam się w swojej głowie. Nie mogłam się jednak to końca opamiętać. Zwłaszcza, że to był pierwszy chłopak, który spodobał mi się od czasów Harry’ego.
     Podeszłam do niego pewnym siebie krokiem. Zeskanował mnie wzrokiem, ale nie skomentował mojego wyglądu ani słowem. Nie wiem, czy spodobało mu się to, co zobaczył. Był pierwszym chłopakiem, który tak dosadnie zlustrował mnie wzrokiem i to w tak skąpym ubraniu.
-To jest Smith – przedstawił mi mężczyznę, stojącego obok. – Będzie liczył nasze baseny i powie sprawiedliwie, kto dopłynął pierwszy.
-Okej. Ile płyniemy? – zapytałam.
-Dziesięć. Chcę cię tylko sprawdzić, nie zamęczyć – powiedział.
Prychnęłam tylko. Uśmiechnął się, ale szybko ukrył ten uśmiech. Chyba mu się podobało to, że rzuciłam mu wyzwanie.
-Przejdźmy do konkretów. Jeśli wygrasz, dostajesz pracę, a jeśli ja wygram?
-Nie musimy omawiać tej kwestii, nie wygrasz – oświadczyłam, a on ponownie się uśmiechnął. Próbował się pohamować, ale mu nie wyszło. Może jednak nie jest taki dupkowaty, za jakiego go wzięłam?
-Okej. Skoro tak chcesz. Omówimy to, jak już przegrasz – powiedział, a potem poszedł, aby wyprosić ludzi z dwóch torów.
Chwilę później już staliśmy na murku, gotowi do skoku. Czekaliśmy tylko na słowo „start”, wypowiedziane z ust Smitha. Widziałam, jak chłopak kątem oka lustruje mnie wzrokiem. Wyceniał mnie. Zastanawiał się, czy dam radę. Nie byłam specjalnie umięśniona. Właściwie na pierwszy rzut oka wydawałam się po prostu koścista. Nie to co on. Widziałam go raz, a już wiedziałam, że będzie ciężką konkurencją. Umięśniony i z ciałem lekkoatlety.
W końcu Smith krzyknął „start” i ja wskoczyłam pierwsza. Chłopakowi chwilę zajęło zorientowanie się w sytuacji. Za bardzo skupił się na ocenianiu mnie, przez co miał lekkie opóźnienie. Szybko jednak je nadrobił.
Płynęliśmy łeb w łeb, chociaż ja stopniowo zwalniałam. Byłam wykończona. Jednak za każdym razem, kiedy widziałam go w przedzie, zdobywam determinację. Nie mogłam mu przecież pozwolić wygrać!
Już płynęłam ostatni basen i byłam co najmniej dwa metry w przodzie, kiedy nagle złapał mnie silny skurcz w nodze. Za dużo pływania. Musiałam się zatrzymać, a wtedy chłopak bez problemu mnie wyprzedził i dotarł do celu. Wiedząc, że jestem przegrana, dopłynęłam spokojnie do murku, gdzie zaczynaliśmy.
-Co się stało? Świetnie ci szło – zmartwił się Smith.
-Złapał mnie skurcz. Zanim zaczęliśmy, przepłynęłam już sześćdziesiąt basenów – wyjaśniłam.
-Cóż, obawiam się tylko, że nie mogę dać ci tej pracy. Co, gdyby skurcz złapał cię w połowie drogi do kogoś, kto będzie potrzebował pomocy? – zapytał jakby z lekką kpiną. Sama nie umiałam do końca zdefiniować, co to jest.
-Logan – Smith odezwał się w mojej obronie, ale chłopak tylko zbył go gestem.
Smith wywrócił oczami, a potem zostawił nas samych sobie
Logan… To imię. Imię mojego ojca. Krew skrzepła mi w żyłach, kiedy usłyszałam, jak mężczyzna zwraca się do chłopaka. Jakim imieniem.
-Masz tę pracę – powiedział nagle Logan, przerywając cisze i jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia.
-Serio?! – zapytałam, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. – Przecież przegrałam.
-Tak, ale jesteś świetna. Wygrałabyś, gdyby nie ten skurcz – odparł. – Ciężko mi to przyznać, ale jesteś lepsza ode mnie. No, i będzie na co popatrzeć, jak będziesz w tym kostiumie przez cały czas – rzucił i bez ogródek spojrzał na moje piersi.
Zasłoniłam się szybko i chlapnęłam w niego wodą.
On tylko zarechotał, ale mi w sumie nie było do śmiechu. Fajnie, że zwrócił na mnie uwagę, ale nie podobało mi się, że w ten sposób. Zachował się trochę bezczelnie i nie zabrzmiało to zbyt fajnie.
-Wyluzuj, buntowniczko. Tylko żartowałem – powiedział. – Logan – przedstawił się i wyciągnął do mnie dłoń.
Westchnęłam, ale zdecydowałam się odwzajemnić jego gest. Musiałam być miła. W końcu od dziś pracowaliśmy razem, a on w dodatku był moim kierownikiem.
-Lilly – odparłam.
-Lilly to imię, które nie pasuje do buntowniczki – zaśmiał się.
-Za to Logan to świetne imię dla dupka – odbiłam piłeczkę, a on tylko uśmiechnął się złowieszczo, po czym chlapnął mnie wodą.
-Dobra, koniec pływania za darmo, buntowniczko. Za każdą kolejną minutę w wodzie potracę ci z pensji – oświadczył.
-Dupek! – powiedziałam, a potem wyskoczyłam z basenu, obawiając się, że chłopak może nie żartować.
Wróciłam do przebieralni, aby znów się ubrać i ponownie wysuszyć włosy. Kiedy skończyłam, Logan już czekał na mnie przy recepcji. Nałożył na swoje mokre ciało koszulkę, a jego włosy przez cały czas pozostawały mokre. Wyglądał naprawdę dobrze i naprawdę seksownie, ale musiałam obyć się smakiem. Był moim kierownikiem. I dupkiem.
-To co? Idziemy podpisać dokumenty, Buntowniczko? – zapytał, kiedy mnie dostrzegł.
Uśmiechnęłam się i entuzjastycznie pokiwałam głową.
-Nie ciesz się tak, zamierzam ci uprzykrzać życie na każdej zmianie – oświadczył, a mi serce podskoczyło na myśl, że będziemy się często spotykać.
Ruszyliśmy korytarzem w kierunku drzwi umieszczonych na samym końcu. Kiedy do nich dotarliśmy, Logan nie zaprosił mnie pierwszej do środka. Sam wparował najpierw i nawet nie przytrzymał mi drzwi. Tak, tego będzie mi brakować po tym, jak Louis i Harry przyzwyczaili mnie do innego postępowania.
Logan zajął miejsce przy biurku i zaczął grzebać w papierach. Chwilę trwało, zanim zdecydowałam się usiąść naprzeciwko niego. W końcu znalazł odpowiednie papiery i podsunął mi je pod nos. Zaczęłam czytać wszystkie warunki umowy.
-Buntowniczka, a jednak czyta umowę – zaśmiał się, ale nie skomentowałam tego. Byłam zbyt pochłonięta uważnym czytaniem.
Wkrótce, nie zauważając nic podejrzanego w umowie, złożyłam podpis na papierze. Od tego dnia pracowałam 5 dni w tygodniu (czasami w weekendy też) i zarabiałam całkiem pokaźną sumkę. Muszę przyznać, że byłam zadowolona.
-Od dziś mam na ciebie mówić „szefie”? – zapytałam.
-Jestem tylko kierownikiem. Wyręczam mojego szefa, bo nie zna się na pływaniu, więc nie, nie musisz – odparł, uśmiechając się lekko pogardliwie, jakbym właśnie powiedziała coś nieodpowiedniego. – Zaczynasz od przyszłego tygodnia – oświadczył.
-Okej, dzięki – odparłam i podniosłam się z krzesła, poprawiając jednocześnie włosy, które spadły mi na oko.
-Nie ma za co– powiedział. – Wyglądałaś seksownie.
Poczułam ciepło na policzkach, a jednocześnie byłam zażenowana. Otwarcie ze mną flirtował. Albo ze mnie kpił. Po przeżyciach z ostatniego roku byłam przygotowana na wszystko. Przynajmniej jeżeli chodzi o mężczyzn.
-Logan – odezwałam się, ale nie wiedziałam, co powiedzieć jeszcze. W głowie roiło mi się od słów, których nie potrafiłam zebrać w logiczną całość.
-Buntowniczka – przedrzeźniał mnie, zmieniając jednocześnie moje imię na przezwisko, które sam wymyślił.
-To trochę… niestosowne, nie sądzisz? – zapytałam delikatnie.
-Może, ale ja nauczyłem się brać od życia wszystko, czego zapragnę. A ty właśnie znalazłaś się na liście – powiedział i mrugnął do mnie.
Byłam pewna, że w całości zalałam się krwistym rumieńcem. Szybko jednak ukryłam twarz we włosach, a potem uciekłam, mamrocząc tylko cichutko, że już czas na mnie.

***
-NIE. PIERDOL – burknął na mnie Niall. Rzadko się irytował, ale teraz go naprawdę „wkurwiłem”. Musiało tak być, bo bluzgał tylko w skrajnych sytuacjach.
-Przysięgam, była tam – powiedziałem zagubiony, przeczesując palcami swoje włosy, jakby to miało mnie uspokoić.
Miałem paranoję. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie mogła tam być. Widziałem ją tam średnio trzy razy w tygodniu i za żadnym razem w rzeczywistości nie była to ona. Czasami dziewczyna, z którą ją myliłem, nie była nawet podobna. Po prostu za dużo o niej myślałem i popadałem w histerię. Nie widziałem jej już tyle czasu, że tęsknota zaczęła mi zbyt mocno doskwierać.
Nie pisałem, nie dzwoniłem. Myślałem, że mi przejdzie, ale nie. Już rok, a ja dalej jestem w ciemnej… Chyba uczucie, które do niej żywiłem było większe, niż początkowo myślałem. Wydaje się, że wpadłem po uszy. Zakochałem się w dziewczynie, którą ledwo znałem. Żałosne.
Liam podszedł do mnie i z miejsca zdzielił mnie w twarz.
Nie. Zakochanie nie było żałosne. Żałosne było to, że gdy mnie uderzył przypomniało mi się, kiedy ona to zrobiła. I zatęskniłem jeszcze bardziej!
-Cholera, Liam! – wrzasnął na niego Niall. Ja byłem zbyt otumaniony, aby sam to zrobić. Wciąż myślałem o niej.
-Harry, musisz się ogarnąć. Jest z tobą coraz gorzej. Nie ma jej, rozumiesz?! Nawet tu nie mieszka – przypomniał mi.
-Wiem. Po prostu nie potrafię o niej zapomnieć – wyjęczałem żałośnie.
-Zaraz gramy kolejną piosenkę. Nie nawal jak ostatnim razem – błagał mnie. Ta… ostatnim razem. Podejrzewam, że to właśnie dlatego dziś mnie zdzielił.
Trzy dni temu graliśmy w klubie. Nie w tym, ale w sumie miał podobne klimaty. Niall grał sobie na gitarze, Liam objął keyboard, a ja miałem wokal. Właśnie przyszedł czas na moje solo, kiedy dziewczyna z widowni uśmiechnęła się do mnie. Przysięgam, że miała uśmiech dokładnie jak Lilly! Zamiast zaśpiewać, podbiegłem do dziewczyny i zacząłem ją ściskać i dziękować, że wróciła. Dziewczyna trochę się speszyła i odsunęła mnie od siebie. Dopiero wtedy dostrzegłem, że to nie Lilly. Na moje nieszczęście przyszedł jej chłopak i zlałby mnie jak nic, gdyby nie Liam i Niall. Miałem farta, ale wiedziałem, że następnym razem po prostu pozwolą jakiemuś zazdrosnemu chłopakowi dać upust swojej złości i to się dla mnie źle skończy.
-Tak, wiem, sorry – westchnąłem przegrany.
I wróciliśmy na scenę. Liam zaczął tę piosenkę, więc przynajmniej wiedziałem, że nie nawalę na samym początku i chociaż część widowni poświęci nam uwagę. Gdybym zaczął ja, spieprzyłbym od razu i przynajmniej połowa osób uznałaby, że jesteśmy słabi i po prostu przestałaby słuchać.
Chwilę potem jednak nadeszła kolej na moje solo i o dziwo wszedłem na czas.
- Rozdarty na pół, i wiem, że nie powinienem ci mówić
Ale po prostu nie potrafię przestać o tobie myśleć
Gdziekolwiek jesteś, gdziekolwiek jesteś
Każdej nocy prawie do ciebie dzwonię aby tylko ci powiedzieć,
że to zawsze będziesz ty, gdziekolwiek jesteś – słowa płyną bezwiednie. Wydają się być idealnie dopasowane do tego, jak się czuję. Zanim zdążę się opanować, kradnę solo Nialla, który reaguje tylko lekkim zdziwieniem, ale nie wpieprza się. - Mogę przelecieć nad tysiącami oceanów,
Ale nic nie równa się z tym
co mieliśmy, więc będę chodził sam
Chciałbym nie musieć odchodzić
Może ty już ruszyłaś dalej
Ale prawda jest taka, że nie chcę tego wiedzieć.
Chłopacy pozwalają mi dokończyć całą piosenkę i jestem im za to naprawdę wdzięczny, ponieważ pozwala mi ona w jakiś sposób zapanować nad swoimi uczuciami. Sprawia, że czuję się lepiej. Jakby trochę wyzwolony, chociaż wiem, że tak naprawdę dalej tkwię w tej pułapce utkanej z uczuć.
Och, jestem taki żałosny!

5 komentarzy

  1. Ha! Logan nie przepuścił jej w drzwiach! Czyli jednak nie jest taki super.
    Ale tak serio to świetnie ci idzie kreowanie jego postaci. Można się zakochać...
    Ale ja i tak jestem #TeamHaruśś <3 Moje biedactwo!
    Oni muszą się spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie się spotkają <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Wątek z Loganem jest bezbłędny. Mam nadzieję że trochę się między nimi zadzieje ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej kochanie. Kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem że pisanie rozdziału nie jest łatwe ale my tu usychamy z tęsknoty i niewiedzy. Odezwij się chociaż że żyjesz ♥ ♡ ♥

    OdpowiedzUsuń