Szybko
przebrałam się znów w kostium kąpielowy. Nie było to zbyt przyjemne, ponieważ
ja byłam sucha, a moje bikini niestety nie. Nie narzekałam jednak. Od tego
zależało, czy dostanę tę pracę, czy nie, a miałam szczerą nadzieję, że jednak
mi się uda. Byłam trochę wyczerpana, ale nie na tyle, aby na starcie
zrezygnować.
Kiedy wyszłam
w końcu na basen, dostrzegłam go po przeciwnej stronie basenu. Był ubrany tylko szorty. Pozbył się czerwonej koszulki, którą miał na sobie wcześniej.
Jego klatka piersiowa. Nie mogłam oderwać wzroku.
To dupek, Lilly, uspokój się, upomniałam
się w swojej głowie. Nie mogłam się jednak to końca opamiętać. Zwłaszcza, że to
był pierwszy chłopak, który spodobał mi się od czasów Harry’ego.
Podeszłam do
niego pewnym siebie krokiem. Zeskanował mnie wzrokiem, ale nie skomentował
mojego wyglądu ani słowem. Nie wiem, czy spodobało mu się to, co zobaczył. Był
pierwszym chłopakiem, który tak dosadnie zlustrował mnie wzrokiem i to w tak
skąpym ubraniu.
-To jest Smith
– przedstawił mi mężczyznę, stojącego obok. – Będzie liczył nasze baseny i
powie sprawiedliwie, kto dopłynął pierwszy.
-Okej. Ile
płyniemy? – zapytałam.
-Dziesięć.
Chcę cię tylko sprawdzić, nie zamęczyć – powiedział.
Prychnęłam
tylko. Uśmiechnął się, ale szybko ukrył ten uśmiech. Chyba mu się podobało to,
że rzuciłam mu wyzwanie.
-Przejdźmy do
konkretów. Jeśli wygrasz, dostajesz pracę, a jeśli ja wygram?
-Nie musimy
omawiać tej kwestii, nie wygrasz – oświadczyłam, a on ponownie się uśmiechnął.
Próbował się pohamować, ale mu nie wyszło. Może jednak nie jest taki dupkowaty,
za jakiego go wzięłam?
-Okej. Skoro
tak chcesz. Omówimy to, jak już przegrasz – powiedział, a potem poszedł, aby
wyprosić ludzi z dwóch torów.
Chwilę później
już staliśmy na murku, gotowi do skoku. Czekaliśmy tylko na słowo „start”,
wypowiedziane z ust Smitha. Widziałam, jak chłopak kątem oka lustruje mnie
wzrokiem. Wyceniał mnie. Zastanawiał się, czy dam radę. Nie byłam specjalnie
umięśniona. Właściwie na pierwszy rzut oka wydawałam się po prostu koścista.
Nie to co on. Widziałam go raz, a już wiedziałam, że będzie ciężką konkurencją.
Umięśniony i z ciałem lekkoatlety.
W końcu Smith
krzyknął „start” i ja wskoczyłam pierwsza. Chłopakowi chwilę zajęło
zorientowanie się w sytuacji. Za bardzo skupił się na ocenianiu mnie, przez co
miał lekkie opóźnienie. Szybko jednak je nadrobił.
Płynęliśmy łeb
w łeb, chociaż ja stopniowo zwalniałam. Byłam wykończona. Jednak za każdym
razem, kiedy widziałam go w przedzie, zdobywam determinację. Nie mogłam mu
przecież pozwolić wygrać!
Już płynęłam
ostatni basen i byłam co najmniej dwa metry w przodzie, kiedy nagle złapał mnie
silny skurcz w nodze. Za dużo pływania. Musiałam się zatrzymać, a wtedy chłopak
bez problemu mnie wyprzedził i dotarł do celu. Wiedząc, że jestem przegrana,
dopłynęłam spokojnie do murku, gdzie zaczynaliśmy.
-Co się stało?
Świetnie ci szło – zmartwił się Smith.
-Złapał mnie
skurcz. Zanim zaczęliśmy, przepłynęłam już sześćdziesiąt basenów – wyjaśniłam.
-Cóż, obawiam
się tylko, że nie mogę dać ci tej pracy. Co, gdyby skurcz złapał cię w połowie
drogi do kogoś, kto będzie potrzebował pomocy? – zapytał jakby z lekką kpiną.
Sama nie umiałam do końca zdefiniować, co to jest.
-Logan – Smith
odezwał się w mojej obronie, ale chłopak tylko zbył go gestem.
Smith wywrócił
oczami, a potem zostawił nas samych sobie
Logan… To
imię. Imię mojego ojca. Krew skrzepła mi w żyłach, kiedy usłyszałam, jak
mężczyzna zwraca się do chłopaka. Jakim imieniem.
-Masz tę pracę
– powiedział nagle Logan, przerywając cisze i jednocześnie wyrywając mnie z
zamyślenia.
-Serio?! –
zapytałam, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. – Przecież przegrałam.
-Tak, ale
jesteś świetna. Wygrałabyś, gdyby nie ten skurcz – odparł. – Ciężko mi to
przyznać, ale jesteś lepsza ode mnie. No, i będzie na co popatrzeć, jak
będziesz w tym kostiumie przez cały czas – rzucił i bez ogródek spojrzał na
moje piersi.
Zasłoniłam się
szybko i chlapnęłam w niego wodą.
On tylko
zarechotał, ale mi w sumie nie było do śmiechu. Fajnie, że zwrócił na mnie
uwagę, ale nie podobało mi się, że w ten sposób. Zachował się trochę bezczelnie
i nie zabrzmiało to zbyt fajnie.
-Wyluzuj,
buntowniczko. Tylko żartowałem – powiedział. – Logan – przedstawił się i
wyciągnął do mnie dłoń.
Westchnęłam,
ale zdecydowałam się odwzajemnić jego gest. Musiałam być miła. W końcu od dziś
pracowaliśmy razem, a on w dodatku był moim kierownikiem.
-Lilly –
odparłam.
-Lilly to
imię, które nie pasuje do buntowniczki – zaśmiał się.
-Za to Logan
to świetne imię dla dupka – odbiłam piłeczkę, a on tylko uśmiechnął się
złowieszczo, po czym chlapnął mnie wodą.
-Dobra, koniec
pływania za darmo, buntowniczko. Za każdą kolejną minutę w wodzie potracę ci z
pensji – oświadczył.
-Dupek! –
powiedziałam, a potem wyskoczyłam z basenu, obawiając się, że chłopak może nie
żartować.
Wróciłam do
przebieralni, aby znów się ubrać i ponownie wysuszyć włosy. Kiedy skończyłam,
Logan już czekał na mnie przy recepcji. Nałożył na swoje mokre ciało koszulkę,
a jego włosy przez cały czas pozostawały mokre. Wyglądał naprawdę dobrze i
naprawdę seksownie, ale musiałam obyć się smakiem. Był moim kierownikiem. I
dupkiem.
-To co?
Idziemy podpisać dokumenty, Buntowniczko? – zapytał, kiedy mnie dostrzegł.
Uśmiechnęłam
się i entuzjastycznie pokiwałam głową.
-Nie ciesz się
tak, zamierzam ci uprzykrzać życie na każdej zmianie – oświadczył, a mi serce
podskoczyło na myśl, że będziemy się często spotykać.
Ruszyliśmy
korytarzem w kierunku drzwi umieszczonych na samym końcu. Kiedy do nich
dotarliśmy, Logan nie zaprosił mnie pierwszej do środka. Sam wparował najpierw i nawet nie przytrzymał mi drzwi. Tak, tego będzie mi brakować po tym, jak
Louis i Harry przyzwyczaili mnie do innego postępowania.
Logan zajął
miejsce przy biurku i zaczął grzebać w papierach. Chwilę trwało, zanim
zdecydowałam się usiąść naprzeciwko niego. W końcu znalazł odpowiednie papiery
i podsunął mi je pod nos. Zaczęłam czytać wszystkie warunki umowy.
-Buntowniczka,
a jednak czyta umowę – zaśmiał się, ale nie skomentowałam tego. Byłam zbyt
pochłonięta uważnym czytaniem.
Wkrótce, nie
zauważając nic podejrzanego w umowie, złożyłam podpis na papierze. Od tego dnia
pracowałam 5 dni w tygodniu (czasami w weekendy też) i zarabiałam całkiem
pokaźną sumkę. Muszę przyznać, że byłam zadowolona.
-Od dziś mam
na ciebie mówić „szefie”? – zapytałam.
-Jestem tylko
kierownikiem. Wyręczam mojego szefa, bo nie zna się na pływaniu, więc nie, nie
musisz – odparł, uśmiechając się lekko pogardliwie, jakbym właśnie powiedziała
coś nieodpowiedniego. – Zaczynasz od przyszłego tygodnia – oświadczył.
-Okej, dzięki
– odparłam i podniosłam się z krzesła, poprawiając jednocześnie włosy, które
spadły mi na oko.
-Nie ma za co– powiedział. – Wyglądałaś seksownie.
Poczułam
ciepło na policzkach, a jednocześnie byłam zażenowana. Otwarcie ze mną
flirtował. Albo ze mnie kpił. Po przeżyciach z ostatniego roku byłam
przygotowana na wszystko. Przynajmniej jeżeli chodzi o mężczyzn.
-Logan –
odezwałam się, ale nie wiedziałam, co powiedzieć jeszcze. W głowie roiło mi się
od słów, których nie potrafiłam zebrać w logiczną całość.
-Buntowniczka
– przedrzeźniał mnie, zmieniając jednocześnie moje imię na przezwisko, które
sam wymyślił.
-To trochę…
niestosowne, nie sądzisz? – zapytałam delikatnie.
-Może, ale ja
nauczyłem się brać od życia wszystko, czego zapragnę. A ty właśnie znalazłaś
się na liście – powiedział i mrugnął do mnie.
Byłam pewna,
że w całości zalałam się krwistym rumieńcem. Szybko jednak ukryłam twarz we
włosach, a potem uciekłam, mamrocząc tylko cichutko, że już czas na mnie.
***
-NIE. PIERDOL
– burknął na mnie Niall. Rzadko się irytował, ale teraz go naprawdę
„wkurwiłem”. Musiało tak być, bo bluzgał tylko w skrajnych sytuacjach.
-Przysięgam,
była tam – powiedziałem zagubiony, przeczesując palcami swoje włosy, jakby to
miało mnie uspokoić.
Miałem
paranoję. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie mogła tam być. Widziałem ją tam
średnio trzy razy w tygodniu i za żadnym razem w rzeczywistości nie była to
ona. Czasami dziewczyna, z którą ją myliłem, nie była nawet podobna. Po prostu
za dużo o niej myślałem i popadałem w histerię. Nie widziałem jej już tyle
czasu, że tęsknota zaczęła mi zbyt mocno doskwierać.
Nie pisałem,
nie dzwoniłem. Myślałem, że mi przejdzie, ale nie. Już rok, a ja dalej jestem w
ciemnej… Chyba uczucie, które do niej żywiłem było większe, niż początkowo
myślałem. Wydaje się, że wpadłem po uszy. Zakochałem się w dziewczynie, którą
ledwo znałem. Żałosne.
Liam podszedł
do mnie i z miejsca zdzielił mnie w twarz.
Nie.
Zakochanie nie było żałosne. Żałosne było to, że gdy mnie uderzył przypomniało
mi się, kiedy ona to zrobiła. I zatęskniłem jeszcze bardziej!
-Cholera,
Liam! – wrzasnął na niego Niall. Ja byłem zbyt otumaniony, aby sam to zrobić.
Wciąż myślałem o niej.
-Harry, musisz
się ogarnąć. Jest z tobą coraz gorzej. Nie ma jej, rozumiesz?! Nawet tu nie
mieszka – przypomniał mi.
-Wiem. Po
prostu nie potrafię o niej zapomnieć – wyjęczałem żałośnie.
-Zaraz gramy
kolejną piosenkę. Nie nawal jak ostatnim razem – błagał mnie. Ta… ostatnim
razem. Podejrzewam, że to właśnie dlatego dziś mnie zdzielił.
Trzy dni temu
graliśmy w klubie. Nie w tym, ale w sumie miał podobne klimaty. Niall grał
sobie na gitarze, Liam objął keyboard, a ja miałem wokal. Właśnie przyszedł
czas na moje solo, kiedy dziewczyna z widowni uśmiechnęła się do mnie.
Przysięgam, że miała uśmiech dokładnie jak Lilly! Zamiast zaśpiewać, podbiegłem
do dziewczyny i zacząłem ją ściskać i dziękować, że wróciła. Dziewczyna trochę
się speszyła i odsunęła mnie od siebie. Dopiero wtedy dostrzegłem, że to nie
Lilly. Na moje nieszczęście przyszedł jej chłopak i zlałby mnie jak nic, gdyby
nie Liam i Niall. Miałem farta, ale wiedziałem, że następnym razem po prostu
pozwolą jakiemuś zazdrosnemu chłopakowi dać upust swojej złości i to się dla
mnie źle skończy.
-Tak, wiem,
sorry – westchnąłem przegrany.
I wróciliśmy
na scenę. Liam zaczął tę piosenkę, więc przynajmniej wiedziałem, że nie nawalę
na samym początku i chociaż część widowni poświęci nam uwagę. Gdybym zaczął ja,
spieprzyłbym od razu i przynajmniej połowa osób uznałaby, że jesteśmy słabi
i po prostu przestałaby słuchać.
Chwilę potem
jednak nadeszła kolej na moje solo i o dziwo wszedłem na czas.
- Rozdarty na
pół, i wiem, że nie powinienem ci mówić
Ale po prostu nie potrafię
przestać o tobie myśleć
Gdziekolwiek jesteś, gdziekolwiek
jesteś
Każdej nocy prawie do ciebie
dzwonię aby tylko ci powiedzieć,
że to zawsze będziesz ty,
gdziekolwiek jesteś – słowa płyną bezwiednie. Wydają się być idealnie
dopasowane do tego, jak się czuję. Zanim zdążę się opanować, kradnę solo
Nialla, który reaguje tylko lekkim zdziwieniem, ale nie wpieprza się. - Mogę
przelecieć nad tysiącami oceanów,
Ale nic nie równa się z tym
co mieliśmy, więc będę chodził
sam
Chciałbym nie musieć odchodzić
Może ty już ruszyłaś dalej
Ale prawda jest taka, że nie chcę
tego wiedzieć.
Chłopacy
pozwalają mi dokończyć całą piosenkę i jestem im za to naprawdę wdzięczny,
ponieważ pozwala mi ona w jakiś sposób zapanować nad swoimi uczuciami. Sprawia,
że czuję się lepiej. Jakby trochę wyzwolony, chociaż wiem, że tak naprawdę
dalej tkwię w tej pułapce utkanej z uczuć.
Och, jestem
taki żałosny!
Ha! Logan nie przepuścił jej w drzwiach! Czyli jednak nie jest taki super.
OdpowiedzUsuńAle tak serio to świetnie ci idzie kreowanie jego postaci. Można się zakochać...
Ale ja i tak jestem #TeamHaruśś <3 Moje biedactwo!
Oni muszą się spotkać.
Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie się spotkają <3
OdpowiedzUsuńWow. Wątek z Loganem jest bezbłędny. Mam nadzieję że trochę się między nimi zadzieje ♥♡♥
OdpowiedzUsuńHej kochanie. Kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału?
OdpowiedzUsuńWiem że pisanie rozdziału nie jest łatwe ale my tu usychamy z tęsknoty i niewiedzy. Odezwij się chociaż że żyjesz ♥ ♡ ♥
OdpowiedzUsuń