piątek, 1 kwietnia 2016

02. Chapter 21

      -Co tak rozkminiasz? – Logan zapytał mnie, kiedy wszedł do kuchni, gdzie zastał mnie siedzącą na szezlongu przy ognie. Bezmyślnie wpatrywałam się w zaśnieżone ulice za oknem.
-Tak sobie myślę – skłamałam, nie chcąc się przyznać, że tak naprawdę rozmyślałam o naszym związku.
Cały czas w głowie kołatało mi się określenie „zbyt idealny”, co natomiast przypominało mi, że perfekcyjne rzeczy zazwyczaj nie są prawdziwe. Tak samo było w przypadku Louisa. Ale do Logana zbliżyłam się bardziej, niż do mojego byłego. Poza tym… Już analizowałam kiedyś znaczenie miłości. Wtedy uznałam, że kocham Logana, więc dlaczego teraz miałam wątpliwości?
-Jakiś konkretny temat? – dociekał.
-Nie – odparłam, bawiąc się końcówką rękawa mojej tuniki.
   -Potrzebujesz laptopa? – zapytał. – Miałaś montować materiał – przypomniał mi.
-Tak, jasne, ale po kolacji – powiedziałam.
-Okeeej. Czemu nie siedzisz z Mayą? Pokłóciłyście się?
-Nie, przeciwnie, jest bardzo dobrze, po prostu potrzebowałam chwili, aby odsapnąć od ludzi. Wiesz, w domu jest pełno wszystkich, nie ma chwili spokoju – usprawiedliwiłam się.
-Ja też przeszkadzam?
Tak.
-Nie, nie przeszkadzasz. Chyba starczy mi ciszy – odparłam i posłałam chłopakowi uśmiech, mając nadzieję, że to go uspokoi, bo zdecydowanie wyglądał na zaniepokojonego.

O dwudziestej byliśmy z Loganem już padnięci. Wstaliśmy o czwartej, więc wcześnie. Zresztą, na nasz czas była już pierwsza w nocy, więc czas spania. Mimo to nie poddawaliśmy się. Chcieliśmy dotrwać chociaż do dwudziestej drugiej, żeby następnego dnia wstać zgodnie z czasem panującym w tym kraju.
Mama namawiała nas na sen, ale wytrwale jej odmawialiśmy, aż w końcu przestała nas ku temu skłaniać. Byłam jej za to wdzięczna, bo nie wiedziałam, jak długo jeszcze uda mi się zwalczać pokusę, jaką było łóżko i mięciutka poduszka.
Wiedziałam, że rodzice Mayi też byli zmęczeni, ale również starali się nie dać tego po sobie poznać. Zwłaszcza, że pokój, w którym „ucztowaliśmy”, to także pokój, w którym oni spali. Ewidentnie nie chcieli psuć wszystkim zabawy. W końcu mieliśmy święta.
Podczas gdy oni ciągle gadali o różnicy w gospodarce tutaj i w Anglii, ja wróciłam do swoich rozmyśleń. Nie miałam nic ciekawego do powiedzenia w temacie, którego się podjęli, więc mogłam spokojnie odpłynąć.
Cały czas zadawałam sobie w głowie pytanie: „Kim byłabym bez Logana?”. Ciężko mi było sobie wyobrazić, jak to by było bez niego. To trudne zadanie. Przewijał się w wielu aspektach mojego życia. Spotykałam go chociażby w pracy. Wiedział o mojej chorobie… Ciężko było mi teraz nagle wymazać jego osobę z mojego życia.
Gdyby się nie pojawił… Po prostu by się nie pojawił. Nie byłoby go, nie miałabym świadomości, że coś tracę, ale to za proste. Nie o to chodziło Mayi w tym pytaniu. Gdyby Logan się nigdy nie pojawił, byłabym starą sobą, ciągle oczekującą kogoś wyjątkowego. Nie wiedziałabym o HIV, bo zapewne nie pracowałabym na basenie i byłoby po prostu… zwyczajnie.
Prawidłowe pytanie powinno brzmieć „Kim byłabym, gdyby Logan teraz ze mną zerwał?”. Jak uporałabym się z życiem? Czy długo bym rozpaczała? Czy trwałoby to całe życie? Chyba nie. Nie wiedziałam też do końca, czy można za kimś tęsknić już zawsze, jeśli wie się, że ta osoba nie tęskni za tobą. Wtedy chyba łatwiej się pozbierać, aczkolwiek… To by znaczyło, że Logan musiałby umrzeć, abym wiedziała w pełni, co to znaczy stracić miłość. To bez sensu. Przecież zdarzały się nieszczęśliwe miłości.
-Odpływasz – usłyszałam obok siebie głos Logana. Odezwał się pierwszy raz, odkąd usiedliśmy przy stole, dlatego jego głos od razu wyrwał mnie z zamyślenia.
-Tak, przepraszam. To zmęczenie – skłamałam.
-Idź się połóż – zasugerował. – Mogę iść z tobą, jeśli chcesz.
-Nie, posiedźmy jeszcze – wiedziałam, że Logan nie pozwoli mi więcej myśleć, jeśli pójdziemy do łóżka. Jego usta nie dawałyby mi szansy nad niczym się zastanowić, a potem stałabym się na to zbyt zmęczona.
-Okej – odparł i znów zwrócił uwagę na obcych mu ludzi, siedzących przy stole. Widziałam, że starał się ich słuchać, ale mimo wszystko powoli przysypiał. Nie chciałam go torturować, ale potrzebowałam jeszcze tylko kilku minut na swoje przemyślenia.
Ze wszystkich sił starałam się sobie wyobrazić, jak to by było bez Logana. Wyobraziłam sobie najbrutalniejsze rozstanie z możliwych, a mianowicie zdradę. Wyobraziłam sobie, że spotkałam go tutaj w domu, całującego się z Mayą. Oczami wyobraźni dostrzegłam nasze zerwanie, to jak uderzam go w twarz i mówię, że jest skończonym dupkiem. A potem byłam ja. Pusta ja i wszystko to, co dzieje się potem. Już chciałam sobie wizualizować mój stan po zerwaniu, kiedy krzesło obok mnie odsunęło się w akompaniamencie ostrego szurania.
Zerknęłam do góry i zobaczyłam Logana.
-Przepraszam, ale jestem już zmęczony – powiedział do wszystkich i pokierował się w kierunku schodów.
Westchnęłam i również się pożegnałam, a potem ruszyłam za chłopakiem. Nie mogłam go przecież zostawić samego. Był gościem wśród obcych ludzi. Musiałam mu dotrzymywać towarzystwa.
Wbiegłam po schodach i wkroczyłam do pokoju, gdzie spędzaliśmy noce. Logan siedział na łóżku i był kompletnie wypruty z sił. Dochodziła dwudziesta pierwsza, a więc był na nogach od 17 godzin. To całkiem sporo jak na kogoś, kto ma za sobą siedmiogodzinną podróż i tylko jeden sen. Do tego musiał słuchać tego ględzenia, które zdecydowanie potrafiło uśpić niejednego amatora pogawędek.
-Wybacz, zasypiałem na stole – powiedział, przecierając dłońmi oczy.
-Spoko, mogłeś mówić, przyszłabym tu z tobą – odparłam.
Pokiwał głową, a potem zebrał swoje rzeczy i poszedł do łazienki. W tym czasie posłałam nasze łóżko i sama przebrałam się w piżamę. Uznałam, że kąpiel wezmę rano dla orzeźwienia. Do łazienki musiałam iść tylko po to, żeby umyć zęby, zmyć makijaż i zdjąć soczewki. Praca na jakieś pięć minut.
Logan w końcu wrócił do pokoju, więc przyszedł czas na moją wizytę w łazience. Tak jak przewidziałam, wszystko zajęło mi tylko kilka chwil. Kiedy wróciłam do pokoju, Logan już spał, o czym świadczyło ciche pochrapywanie. Maya siedziała na swoim łóżku i wpatrywała się w swoje stopy.
-Co tu robisz? – zapytałam.
-Przyszłam pogadać – powiedziała. – Teraz, póki ty nie śpisz, a Logan tak.
-Stało się coś?
-Właściwie to tak – odparła, a mnie natychmiast przypomniały się wizje, które niedawno sama tworzyłam w swojej głowie. Ona i Logan… Jeśli to byłaby prawda… Nie wybaczyłabym jej tego. Nie po tym, co zrobiła rok temu.
-Możemy przejść na chwilę do pokoju Mike’a? Na wszelki wypadek, gdyby Logan się przebudził. Nie chciałabym, żeby usłyszał – oznajmiła, a ja podniosłam się z łóżka i ruszyłyśmy razem to drugiego pomieszczenia.
Zajęłyśmy miejsce na kanapie tak jak w południe i czekałam, aż przemówi. Nie wiem, co chciała mi powiedzieć, ale musiało to być coś poważnego, skoro Logan nie mógł tego usłyszeć.
-Logan robi straszny syf – powiedziała.
-Wiem, przepraszam – odparłam natychmiast.
-Nie, nie o to chodzi – zaoponowała natychmiast. – Po prostu… Przyszłam do pokoju i chciałam się dostać do szafy. Przypadkiem przewróciłam jego walizkę i wszystkie rzeczy się wysypały. Chciałam to zgarnąć i znalazłam coś…
-Co? – zapytałam.
-Bilet na lot do Anglii – powiedziała.
-I?
-Z jutrzejszą datą. Myślałam, że może oboje chcecie wylecieć wcześniej i… przeszukałam jego rzeczy. Chciałam znaleźć drugi, ale… nie było go. Zdziwiłam się, no wiesz… Po prostu chciałam się dowiedzieć, czy coś o tym wiesz – dokończyła historię.
Krew zastygła w moich żyłach. Nie miałam pojęcia, że Logan chce wcześniej wylecieć do domu. Nic mi nie mówił. Dlaczego? Czy to przez Mayę? Aż tak jej nie lubił? A może chodziło o mnie? Może nie mógł mnie znieść przez tyle czasu bez przerwy? A może istniał inny powód?
-Nie miałam pojęcia – przyznałam.
-Tak myślałam… przecież być mi powiedziała – odparła.
-O której ma lot? – dopytałam.
-Chyba o dziesiątej – odrzekła. – Nie patrzyłam dokładnie. Co zamierzasz zrobić?
-Nie wiem… Chyba z nim po prostu pogadam – oznajmiłam.
-Chyba nie sądzisz, że wyjechałby bez słowa? – zadała pytanie.
-Nie wiem. I tak bym się zorientowała. To byłby koniec, gdyby mi nie powiedział. Teraz… kiedy wiem, nie mam pojęcia, ale na pewno musimy pogadać – odparłam.
-Może mu nie mów? Sprawdź, czy sam zdecyduje się cię poinformować – zasugerowała.
-Nie, nie chcę go sprawdzać. Pogadam z nim z samego rana i… Po prostu zobaczymy – oświadczyłam.
I tak nasza rozmowa dobiegła końca. Ja poszłam się położyć, a Maya myć. Próbowałam zasnąć, ale te bilety cały czas nie dawały mi spokoju. Miałam nadzieję, że moja przyjaciółka kłamała, bo jeśli nie… nie wiedziałam, co stanie się, kiedy powiem mu, że wiem o jego wylocie. Wtedy możliwe, że przekonam się, kim byłabym bez Logana…
Nie mogłam wytrzymać i w końcu wstałam. Na początku zmierzałam w kierunku walizki chłopaka bardzo opornie, ale w końcu zdecydowałam się nie robić scen. Miałam prawo wiedzieć. Wiem, że przegrzebywanie jego rzeczy nie było najlepszym pomysłem, ale naprawdę nie chciałam nic złego.
Chwile trwało, zanim odnalazłam bilet. Miałam nadzieje, że może Maya pomyliła daty, ale kiedy podświetliłam napisy telefonem, leżącym tuż obok… Liczby nie kłamały. Wylot miał jutro o dziesiątej trzydzieści.
Najpierw poczułam smutek, ale szybko zastąpił go gniew i… zanim się obejrzałam w dłoni nie trzymałam jednego papierowego prostokąta, a jedynie jego strzępki. Wrzuciłam je z powrotem do bagażu Logana, a potem podbiegłam do biurka Mayi. Znalazłam w szufladzie białe kartki i nożyczki. Ledwo cokolwiek widziałam przy słabej księżycowej poświacie, ale jakoś udało mi się wyciąć krzywy prostokąt mniej więcej rozmiarów biletu. Sięgnęłam po długopis leżący na biurku, a potem poszłam po telefon, aby podświetlić sobie papier. Dużymi, drukowanymi literami napisałam „DUPEK”. Potem włożyłam kartkę do walizki chłopaka, w miejscu gdzie wcześniej znajdował się bilet, a teraz tylko jego strzępki.
Potem położyłam się i modliłam, aby sen nadszedł szybko. Niestety, los nie zamierzał mi na to pozwolić. Chwilę potem usłyszałam, jak Maya wróciła do pokoju.
-Sprawdziłaś? – zapytała szeptem. Wiedziałam, że się domyśli.
-Tak – odparłam. – Spotka go jutro niemiła niespodzianka.
-Co zrobiłaś? – dopytała.
-To, co powinnam – powiedziałam. – Nie chcę o tym gadać. Dobranoc.
I tak ten dzień dobiegł końca. Na całe szczęście, bo to był gówniany dzień.

7 komentarzy

  1. Coś czułam że już było za kolorowo. Masakra. Maja znowu się wtrąca. Ale pomimo małych zgrzytów między Loganem i Lily rozdział super ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG już jestem ciekawa co się będzie działo w następnym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :) Zostałaś nominowana do bloga miesiąca. Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://spis1d.blogspot.com/
    Pozdrawiamy, S1D :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział fajny :)
    Z biletem głupio wyszło, ale wierzę, że Logan miał powód by go kupić. Chcę, żeby wszystko się ułożyło i Lily dalej była z Loganem ;)
    A Maya nie powinna się wtrącać.
    Pozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczyna się robić ciekawie... Nie cierpię tej Mayi :/, ale też znów nie lubię głównej bohaterki znowu zwariowała, nie próbuje nawet zrozumiec Logana. Jeśli mają się rozstać to z jej winy.

    OdpowiedzUsuń
  6. #PoEgzaminowyMaratonZEmpty
    Mam nadzieję, że Logan ma bardzo dobre usprawiedliwienie. Jestem ciekawa jego reakcji na "niespodziankę" od Lilly xD

    OdpowiedzUsuń