Howard
wyjechał po nas na lotnisko, ale po drodze złapał gumę, dlatego sami musieliśmy
załatwić sobie transport do domu. Do Hazlet był jednak kawałek drogi, więc
wątpiłam, aby jakaś taksówka chciała nas tam zabrać. Zwłaszcza, że była
wigilia. Zasugerowałam autobus, ale Internet szybko pokazał mi, że nie mieliśmy
na co liczyć.
W końcu
zdecydowaliśmy się z Loganem poszukać taksówki. Trochę trwało zanim jakaś
zgodziła się nas zawieźć do celu, ale udało się.
Droga ciągnęła
się w nieskończoność. Do Hazlet była godzina drogi, a dodając do tego mega duży
ruch uliczny oraz zaśnieżone ulice… Mogliśmy jechać bez końca. Było to dla mnie
naprawdę nie lada wyzwaniem, kiedy musiałam ten czas spędzić w ciszy.
Wiedziałam, że Logan nie zechce rozmawiać ze mną przy obcym człowieku.
Generalnie był wygadany, ale bardzo zamykał się, kiedy do naszej dwój dołączał
ktoś jeszcze. Oczywiście jeśli nie był to jego znajomy.
Chciałam
złapać Petera na fb, ale nie był dostępny. Nic dziwnego, u niego pewnie była
osiemnasta, więc prawdopodobnie siedział z rodziną przy kolacji albo wymieniali
się prezentami.
Jakoś w
połowie drogi zadzwoniła do mnie Maya. Natychmiast odebrałam telefon.
-Heeej –
przywitała się przeciągle.
-No hej, co
tam? – zapytałam.
-Jak daleko
jesteście? Bo twoja mama nie wie, czy już zacząć robić obiad – powiedziała.
-W połowie
drogi. Straszne korki i śnieg – odparłam. – Będziemy za 40 minut, jeśli nie
lepiej.
-A czym
jedziecie?
-Taksówką. Z
trudem udało nam się coś złapać – rzekłam.
-Wujek mówi,
że strasznie przeprasza i że opłaci waszą podróż – powiedziała.
-Nic nie
szkodzi, nie musi za nas płacić – odparłam.
-I tak go
pewnie nie przekonasz – stwierdziła. – Boże, jakbym chciała, żebyś już
dojechała. Nie widziałyśmy się od września i strasznie się stęskniłam.
-Tak, ja też –
przyznałam.
-Przygotowałam
już dla ciebie miejsce w moim pokoju – powiedziałam.
-Jak to? Co? A
co z Loganem? – zapytałam i kątem oka dostrzegłam, jak chłopak nagle ożywił
się, kiedy usłyszał swoje imię.
-Będzie w
pokoju gościnnym – odparła.
-Mama mówiła,
że to domek czteropokojowy – zauważyłam. – Salon, sypialnia mamy, twój pokój
i…?
-Ach… Czyli
mama ci nie powiedziała? – słyszałam, jak jej głos nagle stał się niepewny.
-Czego mi nie
powiedziała? – dociekałam.
-No nieważne.
Dowiesz się, jak przyjedziesz – odparła.
-Maya –
naciskałam.
-To nic
takiego – oznajmiła. – Koniec tematu. Nic ci teraz nie powiem. Myślę, że twoja
mama powinna to zrobić.
-Nienawidzę
jak tak robisz – oświadczyłam.
-Jak?
-Mówisz mi coś
częściowo, a potem nie chcesz zdradzić reszty. To irytujące – oświadczyłam.
-Nie
powiedziałabym ci, ale nie wiedziałam, że nie wiesz. Nie ważne, do zobaczenia –
i rozłączyła się, nie dając mi możliwości dodania czegoś jeszcze.
-Boże, jeszcze
jej nie poznałem, a już jej nie znoszę – wyrzucił z siebie Logan.
-Kogo?
-Tej całej
Mayi. Zapominając o tej historii sprzed roku, już teraz knuje coś za twoimi
plecami – powiedział.
-O czym ty
mówisz? – zdziwiłam się.
-Że ta
dziewczyna jest na Maksa irytująca. Co tylko coś mi o niej wspominasz, zawsze
robi w tych historiach coś, co jest absurdalne i głupie – powiedział. – Nawet
teraz zauważyłem, że się tak zachowuje. Powiedziała ci o czymś, ale nie do
końca. Kto tak robi? Dlatego na początku nie chciałem z tobą jechać.
-Nie znasz
Mayi – stanęłam w obronie przyjaciółki. – Nie jest taka zła, jak się
prezentuje.
-Więc co
zrobiła dobrego w waszej przyjaźni? – zapytał, a jego głos wyrażał
niedowierzanie.
-Wiem, że
jestem dla niej ważna – powiedziałam.
-To nie jest
odpowiedź – stwierdził.
-Chciała
dobrze. Myślała, że mi pomoże wtedy, rok temu – odparłam. – Ona tylko nie
zdawała sobie sprawy, że to głupie.
-Nie tłumacz
jej. Darujmy sobie temat. Masz rację, nie znam jej – powiedział i znów zamilkł.
Resztę drogi
spędziliśmy w kompletnej ciszy, bo żadne z nas nie wypowiedziało ani słowa.
Wysiadłam z
auta i dosłownie rzuciłam się ramiona Mayi, która stała na werandzie domu bez
kurtki. Natychmiast odwzajemniła mój uścisk. Zaraz obok pojawiła się mama i
Howard. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie i powiedział ciche „cześć”, po czym
podszedł do taksówki. Myślałam, że pomoże Loganowi, ale on naprawdę poszedł
zapłacić. Nie mogłam go jednak powstrzymać. Przed sobą miałam mamę i koniecznie
musiałam się z nią przywitać. Kiedy tylko skończyłam się tulić z Mayą, rzuciłam
się w ramiona rodzicielki. Logan dołączył do nas po chwili, ciągnąc za sobą
dwie walizki.
-Dzień dobry –
powiedział tylko.
Mama odsunęła
mnie ode siebie, a następnie podeszła do Logana.
-Jestem mamą
Lilly – przestawiła się, wyciągając do niego rękę.
-Logan –
odparł nieśmiało i uścisnął jej dłoń.
Chwilę potem
Howard również mu się przedstawił. Maya
została na sam koniec. Podeszła do niego, a on od razu zmierzył ją
nieprzyjaznym wzrokiem.
-Jestem Maya –
powiedziała i podała mu rękę, ale on nie wyciągnął do niej swojej.
-Logan –
rzucił tylko, po czym chwycił walizki i pokierował się do wejścia, totalnie ją
ignorując.
Zmierzyłam
Logana naprawdę groźnym spojrzeniem, ale on nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
Howard zabrał od niego jedną walizkę, a następnie obaj weszli do środka. Za
nimi podążyła mama. Ja i Maya zostałyśmy jeszcze chwilę na dworze. Przyjaciółka
mierzyła mnie zaskoczonym spojrzeniem.
-Co go
ugryzło? – zapytała.
-Um… To trochę
moja wina. Jest sceptycznie do ciebie nastawiony… Zna historię sprzed roku –
wyjaśniłam. – Ale się przekona. Po prostu czasem jest mega uparty. Jak ty.
-Czemu mu o
tym powiedziałaś? – naskoczyła na mnie.
-To był handel
wymienny. On opowiedział mi coś o sobie, a ja… po prostu ta historia przyszła
mi do głowy, zwłaszcza, że to było w Londynie, gdzie chłopacy mieszkają. To
nieistotne. Cały czas przekonuję go, że nie chciałaś źle. W końcu odpuści –
powiedziałam, po czym obie weszłyśmy do domu.
Słyszałam jak
Maya wzdycha, ale nie powiedziała nic więcej. Wnętrze domu wyglądało
zwyczajnie. Ściany w korytarzu wyłożone był panelami. Na wprost wejścia
znajdowały się schody. Po lewej było wejście do kuchni, po prawej do salonu.
Kawałek dalej bliżej schodów znajdowały się jeszcze jedne drzwi. Domyślałam
się, że to sypialnia mamy i Howarda.
-Gdzie jest łazienka?
– zapytałam.
-Na górze. Tam
jest też mój pokój i pokój… i jeszcze jedna sypialnia – powiedziała,
poprawiając się w ostatniej chwili.
-Boże, Maya,
mama będzie miała dziecko? – zapytałam, bo to jedyne, co przychodziło mi do
głowy.
-Nie. Nie,
skąd. Przynajmniej mnie nic o tym nie wiadomo – powiedziała, po czym obie
ruszyłyśmy na górę.
Maya wskazała
mi łazienkę. Odetchnęłam z ulgą, bo mocz wstrzymywałam już od godziny.
Kilka minut
później wszyscy siedzieliśmy przy stole. Panowała niezręczna cisza. Logan
siedział koło mnie i nerwowo ściskał moje udo. Na szczecie przy moim drugim
boku miejsce zajęła Maya, a na wprost siedziała mama i Howard.
-Logan… Um,
Lilly niewiele o tobie mówiła – zaczęła mama. – Studiujesz? Pracujesz?
-Z Lilly na
basenie – powiedział najkrócej, jak było to możliwe. Wiem, że starał się być
jednocześnie miły i kulturalny, jednak to jego cicha natura zwyciężała.
-Rozumiem.
Długo już tam pracujesz? – dociekała.
-Trzy lata –
odparł.
-Mamo, to nie
przesłuchanie – powiedziałam, mając nadzieję, że odpuści Loganowi, który coraz
mocniej ściskał pod stołem moje udo.
-Lilly,
przecież tylko pytam – oświadczyła.
-Ale pogadajmy
o czymś innym. Jak ci idzie praca tutaj? – zapytałam, mając nadzieję, że uda mi
się zmienić temat.
-Bardzo
dobrze. Jak wiesz, teraz jestem kucharką w niewielkiej restauracji. Trzeba tam
pracować trochę więcej niż w mojej poprzedniej pracy, ale dobrze się tam czuję
– powiedziała, uśmiechając się do mnie.
-Ciociu… -
zaczęła Maya, ale natychmiast jej przerwałam.
-Ciociu? –
zdziwiłam się.
-Um, tak…
Wiesz, teraz twoja mama jest moją ciocią. Nie masz chyba nic przeciwko temu, że
tak mówię? – zapytała.
-Nie, skąd –
odparłam, aczkolwiek chyba nie do końca szczerze. – Po prostu się zdziwiłam.
Kontynuuj.
Logan ścisnął
moje udo dwukrotnie, więc na niego spojrzałam. Pokiwał ledwo widocznie głową z
dezaprobatą, a potem wywrócił oczami. Wiem, że był to komentarz na zachowanie
Mayi. Wzniosłam oczy ku górze, dając mu do zrozumienia, że nie podoba mi się
jego negatywne nastawienie. Potem znów spojrzałam na mamę i Mayę. Kobiety o
czymś rozmawiały, ale zwróciłam na nie uwagę dopiero, kiedy mama zawołała mnie po imieniu.
-Lilly, jak
wiesz, dziś wieczorem przyjadą rodzice Mayi. Będzie też Mike, syn Howarda –
powiedziała. – Tak więc… Trochę ludzi będzie. Zastanawialiśmy się, jak was
ulokować, żeby nikt nie musiał spać na podłodze. Pokój Mike’a… - w tym momencie
jej przerwałam.
-Pokój Mike’a?
On tu mieszka, czy co?
-Nie, ale…
jest w Ameryce, dlatego przydzieliliśmy mu pokój. Ty też miałaś mieć, ale
wiesz… Maya się pojawiła i po prostu zajęła go – powiedziała, a ja nie
wytrzymałam. Dziwne uczucia kołatały się wewnątrz mnie, a ja nie potrafiłam ich
nazwać.
-Czeeeekaj.
Czyli co? Maya ma mój pokój?
-Pomyślałam,
że nie będziesz miała nic przeciwko. Przyjaźnicie się przecież – zauważyła.
-Tak,
przyjaźnimy, ale Maya to rodzina Howarda, więc dlaczego zajęła mój pokój, a nie
pokój Mike’a? Są przecież rodziną – burknęłam. Zazdrość. To ona we mnie
buzowała. Miałam wrażenie, że Maya sprytnie wdrapuje się na moje miejsce. Na
posadę córki Melanie, która została w Anglii.
-Mike
przyjeżdża tu częściej… - wyjaśniła.
-Co z tego?
Mógłby wtedy siedzieć u mnie. Albo Maya by się na ten czas przenosiła do mojego
pokoju. Czy gdybym przyjechała tu z tobą, dzieliłabym pokój z Mayą, żeby pokój
Mike’a był pusty? – wiem, że przesadzałam, ale tu uczucie wręcz drapało moją
klatkę piersiową. Nie potrafiłam się opamiętać.
-No nie, ale
jesteś w Anglii…
-Lilly –
szepnął do mnie Logan. Chciał mnie uspokoić, ale to nie działało.
-Maya jest
teraz nowym członkiem rodziny? – zapytałam, wstając od stołu.
-Lilly –
powtórzył mój chłopak, ale nie słuchałam go.
-Jakimś
cholernym zastępstwem na mnie? Nową córeczką? – zazdrość przemawiała moim
głosem. Zwróciła się do Mayi. – Może powinnaś ją nazywać „mamą”? Przecież
byłabyś idealną córeczką! Już widzę, jak idealnie do siebie pasujecie. Sąsiedzi
pewnie nawet nie wiedzą, że jesteś przybłędą i właściwie nie masz tu nikogo
zbyt bliskiego!
Po tym, jak
wykrzyczałam te bolesne słowa, wycofałam się. Nie znałam okolicy, a więc
zdecydowałam pójść na górę. Nie miałam do jakiego pokoju wejść, więc ruszyłam
do łazienki. Spektakularnie trzasnęłam drzwiami, po czym przekręciłam zamek,
aby nikt nie mógł dostać się do środka. Usiadłam na podłodze obok drzwi i
ukryłam twarz w dłoniach.
Chwilę potem
rozległo się pukanie, ale nie zamierzałam otwierać. To na pewno była Maya albo
mama. Nie miałam ochoty na rozmowę z żadną z nich.
-Lilly –
usłyszałam głos Logana.
-Idź sobie –
burknęłam.
-Wpuść mnie.
Nie musisz ze mną gadać, ale wpuść mnie – poprosił.
-Nie –
odparłam, zaczynając płakać.
-Proszę.
Ale nie
odpowiedziałam. Po chwili drzwi jednak się otworzyły. Przeklęte łazienkowe
zamki!
Logan zamknął
za sobą drzwi, a następnie usiadł obok mnie. Milczał. Po chwili poruszył się pierwszy
raz, odkąd zajął miejsce obok. Przyciągnął mnie do siebie, opierając
jednocześnie moją głowę na jego klatce piersiowej. Zaczęłam histerycznie
płakać. Logan pocałował mnie w skroń, jakby ten pocałunek miał uspokoić moje
kołatające się serce, jakby miał zatrzymać łzy.
-Co się stało?
– zapytał po kilku minutach.
-Ja… Nie wiem.
Po postu byłam taka… zazdrosna – powiedziałam. – Wiem, że Maya byłaby lepszą
córką… Lepiej się uczy, studiuje medycynę, pomaga w domu, umie gotować… A mnie
tu nawet nie ma. Nie ma mnie tu, gdzie powinnam być. Przy jej boku. Boję się, że
przestanę się liczyć…
-Po pierwsze,
to nie twoja wina, że nie studiujesz… – powiedział, a ja natychmiast mu
przerwałam.
-Nawet, gdybym
studiowała, nie byłaby to medycyna tylko aktorstwo, czyli wielkie nic. A do
Ameryki na pewno by mnie nie przyjęli – osądziłam.
-Tego nie
wiesz, poza tym… Robisz coś wielkiego. Chodzi mi o ten kanał. Mówisz tam
zapewne mądre rzeczy, jesteś tak wielka, że wielu ludzi cię kojarzy. To też
powód do dumy – stwierdził. – Ale wracając, po drugie, nie musisz być przy
niej. Jesteś jej córką i to się nigdy nie zmieni. Maya to straszna suka, jeśli
spróbuje wgryźć się na twoje miejsce. Poza tym… Nawet jeśli studiuje medycynę,
wierzę, że ty zrobisz więcej. Nawet bez studiów.
-Tak bardzo
zawsze chciałam studiować – przyznałam, a w głowie zahuczały mi słowa Petera,
że mogłabym to robić, gdybym tylko wcisnęła jeden przycisk. Mogłabym zacząć
nawet od następnego semestru…
-Jeszcze
będziesz studiować. Załatwię ci podwyżkę i jakoś to będzie – obiecał i ponownie
pocałował mnie w skroń.
-To
niesamowite, że zawsze dokładnie wiesz, co mi powiedzieć – wymruczałam.
-Nie mam
bladego pojęcia, co powiedzieć – odparł, lekko się śmiejąc. – Gadam, co mi
ślina na język przyniesie. Nawet nad tym nie myślę.
-Więc musisz
być wyjątkowo mądry. Nie wiem, co robisz z tak głupią dziewczyną jak ja –
powiedziałam.
-Nie jesteś
głupia, tylko zagubiona – oświadczył. – Gdybyś się w końcu odnalazła, gdybyś
stanęła na własnych nogach, zawojowałabyś światem.
Przytulił mnie
do siebie jeszcze mocniej, a ja wsłuchiwałam się w rytm bicia jego serca. Ciche
stukanie mnie uspakajało, a ciepło jego ciała dawało poczucie bezpieczeństwa.
Łzy nie płynęły już tak natarczywie po moich policzkach, a szloch przestał rwać
moje gardło.
-Kocham cię –
wyszeptałam.
-Ja ciebie też
kocham – rzekł i podniósł dłonią mój podbródek do góry, aby nasze usta mogły
się spotkać.
-Zacznę
studia. Jak tylko zacznie się semestr wiosenny, będę chodziła na uniwersytet –
powiedziałam.
-To chyba
trochę za wcześnie – wiem, że nie chciał mi rzucić prawdą w twarz, czyli że nie
zdobędę tyle pieniędzy. Jednak on nie wiedział, że dzięki kanałowi, mogłabym
zacząć już w przyszłym miesiącu.
-Logan, ja…
Mam 4 miliony subskrybentów na you tube, ale nigdy nie włączyłam opcji
„zarabiaj” – przyznałam. – Gdybym… Gdybym to zrobiła kilka miesięcy temu….
Teraz, nie dość, że mogłabym studiować, byłabym po prostu bogata. Stać by mnie
było na wynajem mieszkania i na wszystkie zachcianki. Zarabiałabym więcej niż
mama i Howard razem wzięci.
-Wow, cooo?
Więc dlaczego nigdy tego nie zrobiłaś? – zdziwił się i popatrzył mi w oczy.
-Wiesz… Chyba
bałam się, że w pieniądzach zatracę siebie i sens tego, co zawsze chciałam w
Internecie robić… ale ktoś kiedyś mi powiedział, że sens życia polega na tym,
żeby robić to, co się kocha i mieć za to zysk, i… i chyba miał rację –
powiedziałam.
-Zdecydowanie
– zgodził się i wstał.
-Gdzie
idziesz? – zapytałam.
-Idziemy
dorwać twojego laptopa i zrobić to, co powinnaś była zrobić dawno – powiedział.
-Nie teraz.
Zrobimy to wieczorem, a teraz… teraz chyba muszę wszystkich przeprosić –
osądziłam.
-Taaa… Może
masz rację – odparł i podał mi rękę, aby pomóc mi wstać.
Cudowny rozdział! I super, że tak szybko się pojawił!
OdpowiedzUsuńMaya mnie wnerwia. Nie powinna naskakiwać na Lilly, że ta powiedziała, o tym co zaszło rok temu Loganowi. W końcu to chłopak Lilly, ma prawo wiedzieć, a Maya zachowuje się jakby to był temat tabu i to ona była pokrzywdzona. To, że chciała dobrze rok temu, jakoś nie specjalnie ją usprawiedliwia. Jak się mówi, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Logan jest wspaniałym chłopakiem. <3 Kocham go <3 Więc mi tylko niech Harry nie wściubia swojego nosa!
Czekam na nexta ;)
Pozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com/
Wow laska widzę że nardrabiasz szybko :D rozdział super. Oby tak dalej ♥
OdpowiedzUsuńLOGAN TO PIEPRZONY IDEAŁ
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) I jakoś wcale się nie dziwię Lilly, że tak naskoczyła na Mayę. A z kolei Maya nie miała prawa naskakiwać na Lilly! Czekam na next! <3
OdpowiedzUsuńLogan ma rację- MAYA TO SUKA!! Moim zdaniem Lilly też trochę przesadziła nazywając ją "przybłędą', chociaż trudno jej się dziwić, że poczuła się zazdrosna. Ale jakim prawem Maya się złości za to, że Lilly powiedziała Loganowi o tym co się stało rok temu? Myśli, że będzie okłamywać chłopaka, bo ona czuję się pokrzywdzona? Znowu robi z siebie ofiarę? Boże.. ta dziewczyna jest taka irytująca.
OdpowiedzUsuńWiem, że będziesz zaskoczona (sama jestem) tym co powiem, ale... Logan w tym rozdziale >>>>>>>>>>>>>
To co kolejny rozdział czytam po egzaminach?