wtorek, 22 marca 2016

02. Chapter 18

      Howard wyjechał po nas na lotnisko, ale po drodze złapał gumę, dlatego sami musieliśmy załatwić sobie transport do domu. Do Hazlet był jednak kawałek drogi, więc wątpiłam, aby jakaś taksówka chciała nas tam zabrać. Zwłaszcza, że była wigilia. Zasugerowałam autobus, ale Internet szybko pokazał mi, że nie mieliśmy na co liczyć.
W końcu zdecydowaliśmy się z Loganem poszukać taksówki. Trochę trwało zanim jakaś zgodziła się nas zawieźć do celu, ale udało się.
Droga ciągnęła się w nieskończoność. Do Hazlet była godzina drogi, a dodając do tego mega duży ruch uliczny oraz zaśnieżone ulice… Mogliśmy jechać bez końca. Było to dla mnie naprawdę nie lada wyzwaniem, kiedy musiałam ten czas spędzić w ciszy. Wiedziałam, że Logan nie zechce rozmawiać ze mną przy obcym człowieku. Generalnie był wygadany, ale bardzo zamykał się, kiedy do naszej dwój dołączał ktoś jeszcze. Oczywiście jeśli nie był to jego znajomy.
       Chciałam złapać Petera na fb, ale nie był dostępny. Nic dziwnego, u niego pewnie była osiemnasta, więc prawdopodobnie siedział z rodziną przy kolacji albo wymieniali się prezentami.
Jakoś w połowie drogi zadzwoniła do mnie Maya. Natychmiast odebrałam telefon.
-Heeej – przywitała się przeciągle.
-No hej, co tam? – zapytałam.
-Jak daleko jesteście? Bo twoja mama nie wie, czy już zacząć robić obiad – powiedziała.
-W połowie drogi. Straszne korki i śnieg – odparłam. – Będziemy za 40 minut, jeśli nie lepiej.
-A czym jedziecie?
-Taksówką. Z trudem udało nam się coś złapać – rzekłam.
-Wujek mówi, że strasznie przeprasza i że opłaci waszą podróż – powiedziała.
-Nic nie szkodzi, nie musi za nas płacić – odparłam.
-I tak go pewnie nie przekonasz – stwierdziła. – Boże, jakbym chciała, żebyś już dojechała. Nie widziałyśmy się od września i strasznie się stęskniłam.
-Tak, ja też – przyznałam.
-Przygotowałam już dla ciebie miejsce w moim pokoju – powiedziałam.
-Jak to? Co? A co z Loganem? – zapytałam i kątem oka dostrzegłam, jak chłopak nagle ożywił się, kiedy usłyszał swoje imię.
-Będzie w pokoju gościnnym – odparła.
-Mama mówiła, że to domek czteropokojowy – zauważyłam. – Salon, sypialnia mamy, twój pokój i…?
-Ach… Czyli mama ci nie powiedziała? – słyszałam, jak jej głos nagle stał się niepewny.
-Czego mi nie powiedziała? – dociekałam.
-No nieważne. Dowiesz się, jak przyjedziesz – odparła.
-Maya – naciskałam.
-To nic takiego – oznajmiła. – Koniec tematu. Nic ci teraz nie powiem. Myślę, że twoja mama powinna to zrobić.
-Nienawidzę jak tak robisz – oświadczyłam.
-Jak?
-Mówisz mi coś częściowo, a potem nie chcesz zdradzić reszty. To irytujące – oświadczyłam.
-Nie powiedziałabym ci, ale nie wiedziałam, że nie wiesz. Nie ważne, do zobaczenia – i rozłączyła się, nie dając mi możliwości dodania czegoś jeszcze.
-Boże, jeszcze jej nie poznałem, a już jej nie znoszę – wyrzucił z siebie Logan.
-Kogo?
-Tej całej Mayi. Zapominając o tej historii sprzed roku, już teraz knuje coś za twoimi plecami – powiedział.
-O czym ty mówisz? – zdziwiłam się.
-Że ta dziewczyna jest na Maksa irytująca. Co tylko coś mi o niej wspominasz, zawsze robi w tych historiach coś, co jest absurdalne i głupie – powiedział. – Nawet teraz zauważyłem, że się tak zachowuje. Powiedziała ci o czymś, ale nie do końca. Kto tak robi? Dlatego na początku nie chciałem z tobą jechać.
-Nie znasz Mayi – stanęłam w obronie przyjaciółki. – Nie jest taka zła, jak się prezentuje.
-Więc co zrobiła dobrego w waszej przyjaźni? – zapytał, a jego głos wyrażał niedowierzanie.
-Wiem, że jestem dla niej ważna – powiedziałam.
-To nie jest odpowiedź – stwierdził.
-Chciała dobrze. Myślała, że mi pomoże wtedy, rok temu – odparłam. – Ona tylko nie zdawała sobie sprawy, że to głupie.
-Nie tłumacz jej. Darujmy sobie temat. Masz rację, nie znam jej – powiedział i znów zamilkł.
Resztę drogi spędziliśmy w kompletnej ciszy, bo żadne z nas nie wypowiedziało ani słowa.

Wysiadłam z auta i dosłownie rzuciłam się ramiona Mayi, która stała na werandzie domu bez kurtki. Natychmiast odwzajemniła mój uścisk. Zaraz obok pojawiła się mama i Howard. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie i powiedział ciche „cześć”, po czym podszedł do taksówki. Myślałam, że pomoże Loganowi, ale on naprawdę poszedł zapłacić. Nie mogłam go jednak powstrzymać. Przed sobą miałam mamę i koniecznie musiałam się z nią przywitać. Kiedy tylko skończyłam się tulić z Mayą, rzuciłam się w ramiona rodzicielki. Logan dołączył do nas po chwili, ciągnąc za sobą dwie walizki.
-Dzień dobry – powiedział tylko.
Mama odsunęła mnie ode siebie, a następnie podeszła do Logana.
-Jestem mamą Lilly – przestawiła się, wyciągając do niego rękę.
-Logan – odparł nieśmiało i uścisnął jej dłoń.
Chwilę potem Howard również mu się przedstawił.  Maya została na sam koniec. Podeszła do niego, a on od razu zmierzył ją nieprzyjaznym wzrokiem.
-Jestem Maya – powiedziała i podała mu rękę, ale on nie wyciągnął do niej swojej.
-Logan – rzucił tylko, po czym chwycił walizki i pokierował się do wejścia, totalnie ją ignorując.
Zmierzyłam Logana naprawdę groźnym spojrzeniem, ale on nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Howard zabrał od niego jedną walizkę, a następnie obaj weszli do środka. Za nimi podążyła mama. Ja i Maya zostałyśmy jeszcze chwilę na dworze. Przyjaciółka mierzyła mnie zaskoczonym spojrzeniem.
-Co go ugryzło? – zapytała.
-Um… To trochę moja wina. Jest sceptycznie do ciebie nastawiony… Zna historię sprzed roku – wyjaśniłam. – Ale się przekona. Po prostu czasem jest mega uparty. Jak ty.
-Czemu mu o tym powiedziałaś? – naskoczyła na mnie.
-To był handel wymienny. On opowiedział mi coś o sobie, a ja… po prostu ta historia przyszła mi do głowy, zwłaszcza, że to było w Londynie, gdzie chłopacy mieszkają. To nieistotne. Cały czas przekonuję go, że nie chciałaś źle. W końcu odpuści – powiedziałam, po czym obie weszłyśmy do domu.
Słyszałam jak Maya wzdycha, ale nie powiedziała nic więcej. Wnętrze domu wyglądało zwyczajnie. Ściany w korytarzu wyłożone był panelami. Na wprost wejścia znajdowały się schody. Po lewej było wejście do kuchni, po prawej do salonu. Kawałek dalej bliżej schodów znajdowały się jeszcze jedne drzwi. Domyślałam się, że to sypialnia mamy i Howarda.
-Gdzie jest łazienka? – zapytałam.
-Na górze. Tam jest też mój pokój i pokój… i jeszcze jedna sypialnia – powiedziała, poprawiając się w ostatniej chwili.
-Boże, Maya, mama będzie miała dziecko? – zapytałam, bo to jedyne, co przychodziło mi do głowy.
-Nie. Nie, skąd. Przynajmniej mnie nic o tym nie wiadomo – powiedziała, po czym obie ruszyłyśmy na górę.
Maya wskazała mi łazienkę. Odetchnęłam z ulgą, bo mocz wstrzymywałam już od godziny.

Kilka minut później wszyscy siedzieliśmy przy stole. Panowała niezręczna cisza. Logan siedział koło mnie i nerwowo ściskał moje udo. Na szczecie przy moim drugim boku miejsce zajęła Maya, a na wprost siedziała mama i Howard.
-Logan… Um, Lilly niewiele o tobie mówiła – zaczęła mama. – Studiujesz? Pracujesz?
-Z Lilly na basenie – powiedział najkrócej, jak było to możliwe. Wiem, że starał się być jednocześnie miły i kulturalny, jednak to jego cicha natura zwyciężała.
-Rozumiem. Długo już tam pracujesz? – dociekała.
-Trzy lata – odparł.
-Mamo, to nie przesłuchanie – powiedziałam, mając nadzieję, że odpuści Loganowi, który coraz mocniej ściskał pod stołem moje udo.
-Lilly, przecież tylko pytam – oświadczyła.
-Ale pogadajmy o czymś innym. Jak ci idzie praca tutaj? – zapytałam, mając nadzieję, że uda mi się zmienić temat.
-Bardzo dobrze. Jak wiesz, teraz jestem kucharką w niewielkiej restauracji. Trzeba tam pracować trochę więcej niż w mojej poprzedniej pracy, ale dobrze się tam czuję – powiedziała, uśmiechając się do mnie.
-Ciociu… - zaczęła Maya, ale natychmiast jej przerwałam.
-Ciociu? – zdziwiłam się.
-Um, tak… Wiesz, teraz twoja mama jest moją ciocią. Nie masz chyba nic przeciwko temu, że tak mówię? – zapytała.
-Nie, skąd – odparłam, aczkolwiek chyba nie do końca szczerze. – Po prostu się zdziwiłam. Kontynuuj.
Logan ścisnął moje udo dwukrotnie, więc na niego spojrzałam. Pokiwał ledwo widocznie głową z dezaprobatą, a potem wywrócił oczami. Wiem, że był to komentarz na zachowanie Mayi. Wzniosłam oczy ku górze, dając mu do zrozumienia, że nie podoba mi się jego negatywne nastawienie. Potem znów spojrzałam na mamę i Mayę. Kobiety o czymś rozmawiały, ale zwróciłam na nie uwagę dopiero, kiedy mama zawołała mnie po imieniu.
-Lilly, jak wiesz, dziś wieczorem przyjadą rodzice Mayi. Będzie też Mike, syn Howarda – powiedziała. – Tak więc… Trochę ludzi będzie. Zastanawialiśmy się, jak was ulokować, żeby nikt nie musiał spać na podłodze. Pokój Mike’a… - w tym momencie jej przerwałam.
-Pokój Mike’a? On tu mieszka, czy co?
-Nie, ale… jest w Ameryce, dlatego przydzieliliśmy mu pokój. Ty też miałaś mieć, ale wiesz… Maya się pojawiła i po prostu zajęła go – powiedziała, a ja nie wytrzymałam. Dziwne uczucia kołatały się wewnątrz mnie, a ja nie potrafiłam ich nazwać.
-Czeeeekaj. Czyli co? Maya ma mój pokój?
-Pomyślałam, że nie będziesz miała nic przeciwko. Przyjaźnicie się przecież – zauważyła.
-Tak, przyjaźnimy, ale Maya to rodzina Howarda, więc dlaczego zajęła mój pokój, a nie pokój Mike’a? Są przecież rodziną – burknęłam. Zazdrość. To ona we mnie buzowała. Miałam wrażenie, że Maya sprytnie wdrapuje się na moje miejsce. Na posadę córki Melanie, która została w Anglii.
-Mike przyjeżdża tu częściej… - wyjaśniła.
-Co z tego? Mógłby wtedy siedzieć u mnie. Albo Maya by się na ten czas przenosiła do mojego pokoju. Czy gdybym przyjechała tu z tobą, dzieliłabym pokój z Mayą, żeby pokój Mike’a był pusty? – wiem, że przesadzałam, ale tu uczucie wręcz drapało moją klatkę piersiową. Nie potrafiłam się opamiętać.
-No nie, ale jesteś w Anglii…
-Lilly – szepnął do mnie Logan. Chciał mnie uspokoić, ale to nie działało.
-Maya jest teraz nowym członkiem rodziny? – zapytałam, wstając od stołu.
-Lilly – powtórzył mój chłopak, ale nie słuchałam go.
-Jakimś cholernym zastępstwem na mnie? Nową córeczką? – zazdrość przemawiała moim głosem. Zwróciła się do Mayi. – Może powinnaś ją nazywać „mamą”? Przecież byłabyś idealną córeczką! Już widzę, jak idealnie do siebie pasujecie. Sąsiedzi pewnie nawet nie wiedzą, że jesteś przybłędą i właściwie nie masz tu nikogo zbyt bliskiego!
Po tym, jak wykrzyczałam te bolesne słowa, wycofałam się. Nie znałam okolicy, a więc zdecydowałam pójść na górę. Nie miałam do jakiego pokoju wejść, więc ruszyłam do łazienki. Spektakularnie trzasnęłam drzwiami, po czym przekręciłam zamek, aby nikt nie mógł dostać się do środka. Usiadłam na podłodze obok drzwi i ukryłam twarz w dłoniach.
Chwilę potem rozległo się pukanie, ale nie zamierzałam otwierać. To na pewno była Maya albo mama. Nie miałam ochoty na rozmowę z żadną z nich.
-Lilly – usłyszałam głos Logana.
-Idź sobie – burknęłam.
-Wpuść mnie. Nie musisz ze mną gadać, ale wpuść mnie – poprosił.
-Nie – odparłam, zaczynając płakać.
-Proszę.
Ale nie odpowiedziałam. Po chwili drzwi jednak się otworzyły. Przeklęte łazienkowe zamki!
Logan zamknął za sobą drzwi, a następnie usiadł obok mnie. Milczał. Po chwili poruszył się pierwszy raz, odkąd zajął miejsce obok. Przyciągnął mnie do siebie, opierając jednocześnie moją głowę na jego klatce piersiowej. Zaczęłam histerycznie płakać. Logan pocałował mnie w skroń, jakby ten pocałunek miał uspokoić moje kołatające się serce, jakby miał zatrzymać łzy.
-Co się stało? – zapytał po kilku minutach.
-Ja… Nie wiem. Po postu byłam taka… zazdrosna – powiedziałam. – Wiem, że Maya byłaby lepszą córką… Lepiej się uczy, studiuje medycynę, pomaga w domu, umie gotować… A mnie tu nawet nie ma. Nie ma mnie tu, gdzie powinnam być. Przy jej boku. Boję się, że przestanę się liczyć…
-Po pierwsze, to nie twoja wina, że nie studiujesz… – powiedział, a ja natychmiast mu przerwałam.
-Nawet, gdybym studiowała, nie byłaby to medycyna tylko aktorstwo, czyli wielkie nic. A do Ameryki na pewno by mnie nie przyjęli – osądziłam.
-Tego nie wiesz, poza tym… Robisz coś wielkiego. Chodzi mi o ten kanał. Mówisz tam zapewne mądre rzeczy, jesteś tak wielka, że wielu ludzi cię kojarzy. To też powód do dumy – stwierdził. – Ale wracając, po drugie, nie musisz być przy niej. Jesteś jej córką i to się nigdy nie zmieni. Maya to straszna suka, jeśli spróbuje wgryźć się na twoje miejsce. Poza tym… Nawet jeśli studiuje medycynę, wierzę, że ty zrobisz więcej. Nawet bez studiów.
-Tak bardzo zawsze chciałam studiować – przyznałam, a w głowie zahuczały mi słowa Petera, że mogłabym to robić, gdybym tylko wcisnęła jeden przycisk. Mogłabym zacząć nawet od następnego semestru…
-Jeszcze będziesz studiować. Załatwię ci podwyżkę i jakoś to będzie – obiecał i ponownie pocałował mnie w skroń.
-To niesamowite, że zawsze dokładnie wiesz, co mi powiedzieć – wymruczałam.
-Nie mam bladego pojęcia, co powiedzieć – odparł, lekko się śmiejąc. – Gadam, co mi ślina na język przyniesie. Nawet nad tym nie myślę.
-Więc musisz być wyjątkowo mądry. Nie wiem, co robisz z tak głupią dziewczyną jak ja – powiedziałam.
-Nie jesteś głupia, tylko zagubiona – oświadczył. – Gdybyś się w końcu odnalazła, gdybyś stanęła na własnych nogach, zawojowałabyś światem.
Przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej, a ja wsłuchiwałam się w rytm bicia jego serca. Ciche stukanie mnie uspakajało, a ciepło jego ciała dawało poczucie bezpieczeństwa. Łzy nie płynęły już tak natarczywie po moich policzkach, a szloch przestał rwać moje gardło.
-Kocham cię – wyszeptałam.
-Ja ciebie też kocham – rzekł i podniósł dłonią mój podbródek do góry, aby nasze usta mogły się spotkać.
-Zacznę studia. Jak tylko zacznie się semestr wiosenny, będę chodziła na uniwersytet – powiedziałam.
-To chyba trochę za wcześnie – wiem, że nie chciał mi rzucić prawdą w twarz, czyli że nie zdobędę tyle pieniędzy. Jednak on nie wiedział, że dzięki kanałowi, mogłabym zacząć już w przyszłym miesiącu.
-Logan, ja… Mam 4 miliony subskrybentów na you tube, ale nigdy nie włączyłam opcji „zarabiaj” – przyznałam. – Gdybym… Gdybym to zrobiła kilka miesięcy temu…. Teraz, nie dość, że mogłabym studiować, byłabym po prostu bogata. Stać by mnie było na wynajem mieszkania i na wszystkie zachcianki. Zarabiałabym więcej niż mama i Howard razem wzięci.
-Wow, cooo? Więc dlaczego nigdy tego nie zrobiłaś? – zdziwił się i popatrzył mi w oczy.
-Wiesz… Chyba bałam się, że w pieniądzach zatracę siebie i sens tego, co zawsze chciałam w Internecie robić… ale ktoś kiedyś mi powiedział, że sens życia polega na tym, żeby robić to, co się kocha i mieć za to zysk, i… i chyba miał rację – powiedziałam.
-Zdecydowanie – zgodził się i wstał.
-Gdzie idziesz? – zapytałam.
-Idziemy dorwać twojego laptopa i zrobić to, co powinnaś była zrobić dawno – powiedział.
-Nie teraz. Zrobimy to wieczorem, a teraz… teraz chyba muszę wszystkich przeprosić – osądziłam.
-Taaa… Może masz rację – odparł i podał mi rękę, aby pomóc mi wstać.

5 komentarzy

  1. Cudowny rozdział! I super, że tak szybko się pojawił!
    Maya mnie wnerwia. Nie powinna naskakiwać na Lilly, że ta powiedziała, o tym co zaszło rok temu Loganowi. W końcu to chłopak Lilly, ma prawo wiedzieć, a Maya zachowuje się jakby to był temat tabu i to ona była pokrzywdzona. To, że chciała dobrze rok temu, jakoś nie specjalnie ją usprawiedliwia. Jak się mówi, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
    Logan jest wspaniałym chłopakiem. <3 Kocham go <3 Więc mi tylko niech Harry nie wściubia swojego nosa!
    Czekam na nexta ;)
    Pozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow laska widzę że nardrabiasz szybko :D rozdział super. Oby tak dalej ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. LOGAN TO PIEPRZONY IDEAŁ

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :) I jakoś wcale się nie dziwię Lilly, że tak naskoczyła na Mayę. A z kolei Maya nie miała prawa naskakiwać na Lilly! Czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Logan ma rację- MAYA TO SUKA!! Moim zdaniem Lilly też trochę przesadziła nazywając ją "przybłędą', chociaż trudno jej się dziwić, że poczuła się zazdrosna. Ale jakim prawem Maya się złości za to, że Lilly powiedziała Loganowi o tym co się stało rok temu? Myśli, że będzie okłamywać chłopaka, bo ona czuję się pokrzywdzona? Znowu robi z siebie ofiarę? Boże.. ta dziewczyna jest taka irytująca.
    Wiem, że będziesz zaskoczona (sama jestem) tym co powiem, ale... Logan w tym rozdziale >>>>>>>>>>>>>

    To co kolejny rozdział czytam po egzaminach?

    OdpowiedzUsuń