Chłopak
napisał do mnie od razu, kiedy zjawiłam się na lotnisku. Byłam zaskoczona jego
doskonałą pamięcią na temat wszystkiego, co robiłam. Znaczy… To miłe, kiedy nie
musi się powtarzać czegoś dziesięć razy, aby zostać usłyszanym. Właśnie dlatego
uśmiechnęłam się, kiedy zaczęłam odpowiadać na wiadomość.
Moon: Nie. Na lotnisku. Czekamy na kawę. Samolot ma opóźnienia.
-Z kim
piszesz? – zapytał Logan, uważnie mi się przyglądając.
-Z Peterem –
odparłam beztrosko, odkładając telefon na stolik.
Kelnerka
zjawiła się, aby podać nam kawę. Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam. Mimo
że ostatni okres był dla mnie raczej stresujący i nieprzyjemny, tego dnia
radość przychodziła mi z łatwością. Były święta… Może to działało na mnie rozluźniająco.
-Znowu? –
jęknął, sięgając po swoją kawę.
-Mówiłeś, że
nie masz nic przeciwko – przypomniałam mu.
-Ale piszesz z
tym kolesiem non stop. Zaczyna mnie to irytować. Ciągle przychodzą wiadomości,
ciągle sprawdzasz telefon – powiedział i jak na zawołanie moja komórka
zawibrowała, dając znać o powiadomieniu z messengera.
-Wiesz… może
rzadziej bym się z tobą spotykała, gdybym miała przyjaciół w realu. Tak
przynajmniej masz mnie, która od czasu do czasu zerka na komórkę, ale
przynajmniej jest – odparłam, uważając, że Logan niesłusznie mnie oskarżał.
Zrobiłam dwa
łyki kawy. Była idealnie ciepła, więc mój język uchronił się przed sparzeniem.
Potem znów sięgnęłam po komórkę, aby odczytać wiadomość.
-Poza tym,
przez następne osiem godzin jestem cała twoja – dodałam.
Tylko
westchnął i pokręcił głową, ale nic już nie dodał.
Peter: Myślałaś o zarobkach na you tube?
Dawno o tym
nie gadaliśmy. Ostatnio tydzień temu, kiedy Peter miał dzień uświadamiania mi,
jak wiele popełniłam błędów w życiu. Nie był przy tym bezczelny, ani niemiły.
Szczerze, czułam jakby naprawdę chciał mi pomóc. Najbardziej jednak uparł się
na temat zarabiania na kanale. Ciągle przypominał mi, że mogłabym za to pójść
na studia. Nic dziwnego, nagrałam oddzielny filmik o tym, jak to jest musieć
zrezygnować z czegoś, co planowało się w swoim życiu od dziecka. Gdzieś w
środku filmiku powiedziałam, że studia okazały się dla mnie odległym marzeniem,
ale generalnie opowiadałam o swoich uczuciach i jak sobie z nimi radziłam. Albo
radzę.
Moon: Szczerze, nie. Martwiło mnie coś innego, przepraszam.
Peter: Okej, przecież wiem. Ciągle wspominasz, że coś cię martwi. Może mi w
końcu powiesz? I włączysz zarobki, żeby pójść na studia? Masz marzenie na
wyciągnięcie ręki.
Moon: To nic takiego. Po prostu nadto się przejmuję. A co do zarobków… Dalej
nie wiem. Boję się, jak odbiorą to widzowie. Tyle czasu się przed tym broniłam
i teraz miałabym po prostu włączyć reklamy?
Peter: Za ciężką pracę ci się należy zysk. Wiele robisz dla widzów, a
właściwie nie masz za to wynagrodzenia.
-Co właściwie
robisz w tym Internecie, że ten koleś cię kojarzy? – zapytał w końcu.
Szczerze?
Kiedy tego dnia, w którym zdradziłam mu, że piszę ze swoim „fanem”, nie spytał,
czym się zajmuję, myślałam, że już tego nie zrobi. Wtedy nie miałam gotowej
odpowiedzi. Zamierzałam mu chyba po prostu skłamać, że prowadzę jakiegoś bloga,
ale teraz… Byliśmy ze sobą już w sumie jakieś trzy miesiące. Relacja, jaka nas
łączyła, była naprawdę poważna i kłamanie to ostatnia rzecz, na jaką miałam
ochotę. Aczkolwiek prawda też nie przechodziła mi przez gardło. Nie lubiłam
mówić o swoich filmikach.
Zrobiłam kilka
łyków kawy i przeczesałam nerwowo włosy. Co miałam powiedzieć?
-Em… To dosyć
rozległa działalność – przyznałam szczerze. – Ale sporo osób mnie kojarzy.
Kiedyś, jak byłam w Londynie z Louisem, zaatakowały mnie „fanki” i cóż… Louis
był w niemałym szoku – miałam nadzieję, że moja wymijająca odpowiedź powoli mu
zapomnieć o pytaniu.
-Więc?
-Co? – grałam
na zwłokę. Nie chciałam się przyznać.
-Nie
odpowiedziałaś na pytanie. Co takiego robisz? – dociekał, nie dając za wygraną.
-Um…
-No, dawaj.
Założę się, że to jakiś bunt przeciwko obecnym normom społecznym – nabijał się,
nawiązując do pseudonimu, którym kiedyś mnie nazywał. Teraz zdarzało mu się
stopniowo coraz rzadziej.
-Można tak
powiedzieć. Nagrywam… filmiki, gdzie wypowiadam się na różne tematy, robię a la
poradniki podparte własnymi doświadczeniami, vlogi z wycieczek i tym podobne.
Nic wielkiego – odparłam na jednym wdechu, a potem przycisnęłam do ust szklankę
z kawą, mając nadzieję, że to uratuje mnie przed dalszymi pytaniami.
Mój telefon
kolejny raz zawibrował. Sięgnęłam po niego, unikając spojrzenia Logana.
-Poradniki? Na
przykład? Co zrobić, żeby lakier na paznokciach zasychał szybciej? – nabijał
się ze mnie.
Wiem, że to
był żart, ale zabolało mnie, że ocenił mnie na tak płytką kategorię. Nie chodzi
o to, że modowe vlogerki są głupie. Absolutnie nie – z kilkoma nawet
współpracowałam. Chodzi o sposób, w jaki to powiedział. Wiem, że miał takie
dziewczyny za kompletne pustaki i właśnie na taką mnie wycenił, a ta myśl była
już bolesna. Znał mnie już tyle czasu. I nawet jeśli vlogi modowe nie były
niczym złym w moim mniemaniu, to powinien się domyślić, że robiłam coś…
głębszego. Zwłaszcza, że nigdy nie wykazywałam większego zainteresowania modą.
-Wal się –
burknęłam. – Mogłam ci nie mówić.
Odblokowałam
telefon i otworzyłam wiadomość. Oczywiście była od Petera.
Peter: Poszłaś do samolotu?
Moon: Nie, przepraszam. Po prostu powiedziałam Loganowi o kanale. Zachował
się jak dupek </3
-Weź przestań,
nie zamierzałem cię urazić. To tylko żart – nie chciał, żebym się na niego
gniewała, jednak jego głos nie wyrażał skruchy.
-Jasne –
mruknęłam pod nosem.
Peter: Może nim jest?
Zirytował mnie
tą wiadomością. Nie znał Logana, nie posiadał prawa, aby go oceniać. Ale… miał
trochę racji. Logan przecież był dupkiem. Mimo wszystko czułam potrzebę
obronienia go przed resztą świata.
Moon: Nie.
Peter: Okej, okej. Przepraszam. Co powiedział?
-Lilly, no
proszę, chyba nie będziesz się obrażała teraz, kiedy właściwie utknęliśmy na
kilka godzin razem w samolocie – zabrzmiało to trochę błagalnie, ale dalej nie
przypominało szczerych przeprosin.
Schowałam
telefon do kieszeni.
-Powiedziałam
ci o czymś ważnym dla mnie, a twoją pierwszą reakcja była kpina – przypomniałam
mu. – Trochę boli, że oceniłeś mnie tak nisko.
-Okej,
przepraszam – powtórzył, a ja zdecydowałam odpuścić. – Więc co z tymi
filmikami? Jakie poradniki?
-Radzenie
sobie z problemami. Cięcie, co o tym myślę i w ogóle – powiedziałam.
-Cięłaś się
kiedyś? Mówiłaś, że poradniki podparte na doświadczeniu – wydawał się naprawdę
przestraszony.
-Nie –
odparłam, wyrzucając z głowy obraz, kiedy tak naprawdę to zrobiłam. Ale to było
tylko kilkanaście razy i nie miałam ochoty tego wspominać. – Ale miałam dużo
problemów, jak byłam młodsza.
-Wyliczając
tatę, co jeszcze?
-Nękanie w
szkole na przykład – odparłam. – Ale nie gadajmy teraz o problemach.
Wtedy w
głośnikach rozległ się kobiecy głos, który informował, że pasażerowie nasze
lotu proszeni są na pokład statku. Oboje duszkiem dopiliśmy kawę, a Logan
zapłacił kelnerce, nie czekając na resztę. Chwyciliśmy swoje bagaże i
pobiegliśmy w kierunku naszego samolotu. Kilkanaście minut później siedzieliśmy
w samolotowych fotelach, ja od okna, a Logan pomiędzy mną i jakąś kobietą mniej
więcej w wieku trzydziestu pięciu lat.
Sięgnęłam po
komórkę, którą miałam w kieszeni i zobaczyłam aż trzy wiadomości od Petera.
Peter: Halo?
Peter: Gniewasz się?
Peter: Lilly?
Postanowiłam
odpisać jak najprędzej w obawie, że Peter przestanie się do mnie odzywać, kiedy
tak po prostu go zignoruję. Od wylotu dzieliło mnie jeszcze kilka minut, miałam
czas, aby wytłumaczyć się i pożegnać na czas kilkugodzinnej podróży.
Moon: Nie, przepraszam. Wywołali nas do samolotu. Z Loganem już ok.
Powiedział coś, co nie zabrzmiało najprzyjemniej, ale to miał być żart.
Nieważne. Jakieś prezenty już?
Peter: Okej… Chmm, nie. W mojej rodzinie robimy to dopiero wieczorem przed
snem, a jak u Ciebie?
Moon: Dwa od dziadków i jeden od ojca, ale jeszcze nie otwierałam. Zrobię to
w Ameryce.
Peter: Mam nadzieję, że to coś fajnego ^^
Moon: Ja mam nadzieję, że u ciebie będzie podobnie :p Muszę już wyłączyć
telefon. Pogadamy pewnie jutro. Paaa
Peter: Jasne. Przyjemnego lotu, pa :*
I zakończyłam
rozmowę. Logan przez cały ten czas przypatrywał się z uwagą moim reakcjom. Nie
wiem, czego się spodziewał. Rumieńców? Rozchichotania? Nie miał jednak szansy
zobaczyć czegoś takiego, ponieważ podczas rozmowy z Peterem moja twarz miała
kamienny wyraz.
Wyłączyłam
komórkę i wrzuciłam ją do swojej torebki.
-Teraz jestem
cała twoja – oświadczyłam beznamiętnie. Mimo wszystko te słowa wywołały na
ustach Logana olbrzymi uśmiech.
Pospieszajcie mnie, jak długo nic nie dodaję, bo rozdziałów mam dużo XD
Super rozdział :) Zastanawiałam się ,kiedy się wreszcie pojawi. I proszę, oto jest. Trochę krótki, mam nadzieję, że następny będzie dłuższy ;)
OdpowiedzUsuńPrzykro jest, gdy ludzie wyśmiewają się z czegoś, co jest dla nas ważne. Często robią to niespecjalnie, ale i tak to boli. Szczególnie, gdy robi to osoba nam bliska. Rozumiem Lilly.
Oby święta minęły im cudownie <3
Pozdrawiam Tris *.*
Strasznie się stęskniłam <3 Już zaczęłam się martwić, że następnego nie będzie... Ciekawa jestem co się będzie działo w Ameryce :)
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na następny <3
O Boże laska już się martwiłam że coś ci się stało ♥ kamień z serca. Rozdział jak zawsze świetny. Nie mam czasu żeby się rozpisac bo mam mnóstwo nauki zbhistorii i niemieckiego ale wiedz że jestem i czytam. Kocham ♥
OdpowiedzUsuńha! wiedziałam, że moje upomnienie nie pójdzie na marne, ale nie wiedziałam, że dodasz rozdział tak szybko, lol
OdpowiedzUsuńLOGAN>>>>> HARRY AKA PETER <<<<<<
Wiem, że trochę mi to zajęło, ale... lepiej późno, niż wcale?
OdpowiedzUsuńChętnie bym sobie przeczytała już następne rozdziały, ale jak sama mówiłaś- nie będę ryzykować, że się wciągnę.
Chociaż jestem ciekawa czy potem Logan też będzie taki dupkowaty. Zgadam się z Lilly, to niby miał być żart, ale on powinnien wiedzieć, że to dla niej ważne i że od czasu do czasu warto zamknąć jadaczkę.
Nie napiszę, że czekam na Next, bo on już jest, więc...
CIESZ SIĘ TYM WYCZEKANYM KOMENTARZEM <3 <3 <3