poniedziałek, 21 marca 2016

02. Chapter 17

      Peter: Już w samolocie?
Chłopak napisał do mnie od razu, kiedy zjawiłam się na lotnisku. Byłam zaskoczona jego doskonałą pamięcią na temat wszystkiego, co robiłam. Znaczy… To miłe, kiedy nie musi się powtarzać czegoś dziesięć razy, aby zostać usłyszanym. Właśnie dlatego uśmiechnęłam się, kiedy zaczęłam odpowiadać na wiadomość.
Moon: Nie. Na lotnisku. Czekamy na kawę. Samolot ma opóźnienia.
-Z kim piszesz? – zapytał Logan, uważnie mi się przyglądając.
-Z Peterem – odparłam beztrosko, odkładając telefon na stolik.
Kelnerka zjawiła się, aby podać nam kawę. Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam. Mimo że ostatni okres był dla mnie raczej stresujący i nieprzyjemny, tego dnia radość przychodziła mi z łatwością. Były święta… Może to działało na mnie rozluźniająco.
      -Znowu? – jęknął, sięgając po swoją kawę.
-Mówiłeś, że nie masz nic przeciwko – przypomniałam mu.
-Ale piszesz z tym kolesiem non stop. Zaczyna mnie to irytować. Ciągle przychodzą wiadomości, ciągle sprawdzasz telefon – powiedział i jak na zawołanie moja komórka zawibrowała, dając znać o powiadomieniu z messengera.
-Wiesz… może rzadziej bym się z tobą spotykała, gdybym miała przyjaciół w realu. Tak przynajmniej masz mnie, która od czasu do czasu zerka na komórkę, ale przynajmniej jest – odparłam, uważając, że Logan niesłusznie mnie oskarżał.
Zrobiłam dwa łyki kawy. Była idealnie ciepła, więc mój język uchronił się przed sparzeniem. Potem znów sięgnęłam po komórkę, aby odczytać wiadomość.
-Poza tym, przez następne osiem godzin jestem cała twoja – dodałam.
Tylko westchnął i pokręcił głową, ale nic już nie dodał.
Peter: Myślałaś o zarobkach na you tube?
Dawno o tym nie gadaliśmy. Ostatnio tydzień temu, kiedy Peter miał dzień uświadamiania mi, jak wiele popełniłam błędów w życiu. Nie był przy tym bezczelny, ani niemiły. Szczerze, czułam jakby naprawdę chciał mi pomóc. Najbardziej jednak uparł się na temat zarabiania na kanale. Ciągle przypominał mi, że mogłabym za to pójść na studia. Nic dziwnego, nagrałam oddzielny filmik o tym, jak to jest musieć zrezygnować z czegoś, co planowało się w swoim życiu od dziecka. Gdzieś w środku filmiku powiedziałam, że studia okazały się dla mnie odległym marzeniem, ale generalnie opowiadałam o swoich uczuciach i jak sobie z nimi radziłam. Albo radzę.
Moon: Szczerze, nie. Martwiło mnie coś innego, przepraszam.
Peter: Okej, przecież wiem. Ciągle wspominasz, że coś cię martwi. Może mi w końcu powiesz? I włączysz zarobki, żeby pójść na studia? Masz marzenie na wyciągnięcie ręki.
Moon: To nic takiego. Po prostu nadto się przejmuję. A co do zarobków… Dalej nie wiem. Boję się, jak odbiorą to widzowie. Tyle czasu się przed tym broniłam i teraz miałabym po prostu włączyć reklamy?
Peter: Za ciężką pracę ci się należy zysk. Wiele robisz dla widzów, a właściwie nie masz za to wynagrodzenia.
-Co właściwie robisz w tym Internecie, że ten koleś cię kojarzy? – zapytał w końcu.
Szczerze? Kiedy tego dnia, w którym zdradziłam mu, że piszę ze swoim „fanem”, nie spytał, czym się zajmuję, myślałam, że już tego nie zrobi. Wtedy nie miałam gotowej odpowiedzi. Zamierzałam mu chyba po prostu skłamać, że prowadzę jakiegoś bloga, ale teraz… Byliśmy ze sobą już w sumie jakieś trzy miesiące. Relacja, jaka nas łączyła, była naprawdę poważna i kłamanie to ostatnia rzecz, na jaką miałam ochotę. Aczkolwiek prawda też nie przechodziła mi przez gardło. Nie lubiłam mówić o swoich filmikach.
Zrobiłam kilka łyków kawy i przeczesałam nerwowo włosy. Co miałam powiedzieć?
-Em… To dosyć rozległa działalność – przyznałam szczerze. – Ale sporo osób mnie kojarzy. Kiedyś, jak byłam w Londynie z Louisem, zaatakowały mnie „fanki” i cóż… Louis był w niemałym szoku – miałam nadzieję, że moja wymijająca odpowiedź powoli mu zapomnieć o pytaniu.
-Więc?
-Co? – grałam na zwłokę. Nie chciałam się przyznać.
-Nie odpowiedziałaś na pytanie. Co takiego robisz? – dociekał, nie dając za wygraną.
-Um…
-No, dawaj. Założę się, że to jakiś bunt przeciwko obecnym normom społecznym – nabijał się, nawiązując do pseudonimu, którym kiedyś mnie nazywał. Teraz zdarzało mu się stopniowo coraz rzadziej.
-Można tak powiedzieć. Nagrywam… filmiki, gdzie wypowiadam się na różne tematy, robię a la poradniki podparte własnymi doświadczeniami, vlogi z wycieczek i tym podobne. Nic wielkiego – odparłam na jednym wdechu, a potem przycisnęłam do ust szklankę z kawą, mając nadzieję, że to uratuje mnie przed dalszymi pytaniami.
Mój telefon kolejny raz zawibrował. Sięgnęłam po niego, unikając spojrzenia Logana.
-Poradniki? Na przykład? Co zrobić, żeby lakier na paznokciach zasychał szybciej? – nabijał się ze mnie.
Wiem, że to był żart, ale zabolało mnie, że ocenił mnie na tak płytką kategorię. Nie chodzi o to, że modowe vlogerki są głupie. Absolutnie nie – z kilkoma nawet współpracowałam. Chodzi o sposób, w jaki to powiedział. Wiem, że miał takie dziewczyny za kompletne pustaki i właśnie na taką mnie wycenił, a ta myśl była już bolesna. Znał mnie już tyle czasu. I nawet jeśli vlogi modowe nie były niczym złym w moim mniemaniu, to powinien się domyślić, że robiłam coś… głębszego. Zwłaszcza, że nigdy nie wykazywałam większego zainteresowania modą.
-Wal się – burknęłam. – Mogłam ci nie mówić.
Odblokowałam telefon i otworzyłam wiadomość. Oczywiście była od Petera.
Peter: Poszłaś do samolotu?
Moon: Nie, przepraszam. Po prostu powiedziałam Loganowi o kanale. Zachował się jak dupek </3
-Weź przestań, nie zamierzałem cię urazić. To tylko żart – nie chciał, żebym się na niego gniewała, jednak jego głos nie wyrażał skruchy.
-Jasne – mruknęłam pod nosem.
Peter: Może nim jest?
Zirytował mnie tą wiadomością. Nie znał Logana, nie posiadał prawa, aby go oceniać. Ale… miał trochę racji. Logan przecież był dupkiem. Mimo wszystko czułam potrzebę obronienia go przed resztą świata.
Moon: Nie.
Peter: Okej, okej. Przepraszam. Co powiedział?
-Lilly, no proszę, chyba nie będziesz się obrażała teraz, kiedy właściwie utknęliśmy na kilka godzin razem w samolocie – zabrzmiało to trochę błagalnie, ale dalej nie przypominało szczerych przeprosin.
Schowałam telefon do kieszeni.
-Powiedziałam ci o czymś ważnym dla mnie, a twoją pierwszą reakcja była kpina – przypomniałam mu. – Trochę boli, że oceniłeś mnie tak nisko.
-Okej, przepraszam – powtórzył, a ja zdecydowałam odpuścić. – Więc co z tymi filmikami? Jakie poradniki?
-Radzenie sobie z problemami. Cięcie, co o tym myślę i w ogóle – powiedziałam.
-Cięłaś się kiedyś? Mówiłaś, że poradniki podparte na doświadczeniu – wydawał się naprawdę przestraszony.
-Nie – odparłam, wyrzucając z głowy obraz, kiedy tak naprawdę to zrobiłam. Ale to było tylko kilkanaście razy i nie miałam ochoty tego wspominać. – Ale miałam dużo problemów, jak byłam młodsza.
-Wyliczając tatę, co jeszcze?
-Nękanie w szkole na przykład – odparłam. – Ale nie gadajmy teraz o problemach.
Wtedy w głośnikach rozległ się kobiecy głos, który informował, że pasażerowie nasze lotu proszeni są na pokład statku. Oboje duszkiem dopiliśmy kawę, a Logan zapłacił kelnerce, nie czekając na resztę. Chwyciliśmy swoje bagaże i pobiegliśmy w kierunku naszego samolotu. Kilkanaście minut później siedzieliśmy w samolotowych fotelach, ja od okna, a Logan pomiędzy mną i jakąś kobietą mniej więcej w wieku trzydziestu pięciu lat.
Sięgnęłam po komórkę, którą miałam w kieszeni i zobaczyłam aż trzy wiadomości od Petera.
Peter: Halo?
Peter: Gniewasz się?
Peter: Lilly?
Postanowiłam odpisać jak najprędzej w obawie, że Peter przestanie się do mnie odzywać, kiedy tak po prostu go zignoruję. Od wylotu dzieliło mnie jeszcze kilka minut, miałam czas, aby wytłumaczyć się i pożegnać na czas kilkugodzinnej podróży.
Moon: Nie, przepraszam. Wywołali nas do samolotu. Z Loganem już ok. Powiedział coś, co nie zabrzmiało najprzyjemniej, ale to miał być żart. Nieważne. Jakieś prezenty już?
Peter: Okej… Chmm, nie. W mojej rodzinie robimy to dopiero wieczorem przed snem, a jak u Ciebie?
Moon: Dwa od dziadków i jeden od ojca, ale jeszcze nie otwierałam. Zrobię to w Ameryce.
Peter: Mam nadzieję, że to coś fajnego ^^
Moon: Ja mam nadzieję, że u ciebie będzie podobnie :p Muszę już wyłączyć telefon. Pogadamy pewnie jutro. Paaa
Peter: Jasne. Przyjemnego lotu, pa :*
I zakończyłam rozmowę. Logan przez cały ten czas przypatrywał się z uwagą moim reakcjom. Nie wiem, czego się spodziewał. Rumieńców? Rozchichotania? Nie miał jednak szansy zobaczyć czegoś takiego, ponieważ podczas rozmowy z Peterem moja twarz miała kamienny wyraz.
Wyłączyłam komórkę i wrzuciłam ją do swojej torebki.
-Teraz jestem cała twoja – oświadczyłam beznamiętnie. Mimo wszystko te słowa wywołały na ustach Logana olbrzymi uśmiech.

Pospieszajcie mnie, jak długo nic nie dodaję, bo rozdziałów mam dużo XD

5 komentarzy

  1. Super rozdział :) Zastanawiałam się ,kiedy się wreszcie pojawi. I proszę, oto jest. Trochę krótki, mam nadzieję, że następny będzie dłuższy ;)
    Przykro jest, gdy ludzie wyśmiewają się z czegoś, co jest dla nas ważne. Często robią to niespecjalnie, ale i tak to boli. Szczególnie, gdy robi to osoba nam bliska. Rozumiem Lilly.
    Oby święta minęły im cudownie <3
    Pozdrawiam Tris *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie się stęskniłam <3 Już zaczęłam się martwić, że następnego nie będzie... Ciekawa jestem co się będzie działo w Ameryce :)

    Niecierpliwie czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże laska już się martwiłam że coś ci się stało ♥ kamień z serca. Rozdział jak zawsze świetny. Nie mam czasu żeby się rozpisac bo mam mnóstwo nauki zbhistorii i niemieckiego ale wiedz że jestem i czytam. Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. ha! wiedziałam, że moje upomnienie nie pójdzie na marne, ale nie wiedziałam, że dodasz rozdział tak szybko, lol
    LOGAN>>>>> HARRY AKA PETER <<<<<<

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że trochę mi to zajęło, ale... lepiej późno, niż wcale?
    Chętnie bym sobie przeczytała już następne rozdziały, ale jak sama mówiłaś- nie będę ryzykować, że się wciągnę.
    Chociaż jestem ciekawa czy potem Logan też będzie taki dupkowaty. Zgadam się z Lilly, to niby miał być żart, ale on powinnien wiedzieć, że to dla niej ważne i że od czasu do czasu warto zamknąć jadaczkę.

    Nie napiszę, że czekam na Next, bo on już jest, więc...
    CIESZ SIĘ TYM WYCZEKANYM KOMENTARZEM <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń