środa, 27 stycznia 2016

02. Chapter 14

      -Już późno, powinnaś wstać – wyszeptał mi wprost do ucha.
-Która godzina? – zapytałam, a raczej wyjęczałam. Chciałam, aby poranek jeszcze nie nadchodził.
-Dziesiąta – odparł, a ja jęknęłam jeszcze głośniej, bo wiedziałam, że faktycznie czas się podnieść.
Otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam. Na wieczór nie wyjęłam soczewek, więc przykleiły mi się do wewnętrznej strony powiek. Musiałam mrugnąć kilkakrotnie, aby nawilżyć oczy i jednocześnie zmniejszyć ból spowodowany suchymi kontaktami. Zazwyczaj były dobrym rozwiązaniem, ale czasami faktycznie sprawiały problem. Kiedy niespodziewanie zostawałam u Mayi na noc, zawsze miałam z nimi kłopot. W końcu kupiłam nowe pudełko do soczewek i płyn specjalnie do domu przyjaciółki. W sprawie Logana miałam zamiar postąpić tak samo.
-Czemu tak mrugasz? – zapytał, śmiejąc się ze mnie.
-Oczy mnie bolą. Nie zdjęłam kontaktów – odparłam, przeciągając się.
-Masz soczewki? – chyba go zaskoczyłam.
-Nie zauważyłeś przezroczystych obwódek wokół tęczówki? – teraz to ja śmiałam się z niego. Tyle razy patrzył mi w oczy i nigdy tego nie zauważył? Aczkolwiek koleżanki ze szkoły też często tego nie dostrzegały, więc może nie powinno było mnie to tak dziwić.
-Jak sama zauważyłaś, są przezroczyste – powiedział tylko, doprowadzając tym nas oboje do cichego chichotu.
-Powinieneś mnie obudzić zapachem ciepłego śniadania – stwierdziłam półżartem, kiedy nasze chichoty dobiegły końca.
-Czemu nie na odwrót? – zapytał.
-Co ty? Filmów nie oglądasz? – zaśmiałam się.
-Ale życie to nie film, więc lepiej skocz do kuchni i zaserwuj tosty czy coś – zripostował.
-Możesz pomarzyć – powiedziałam tylko, a on jakby z rezygnacją sięgnął po telefon leżący na stoliku nocnym obok łóżka.
-Co powiesz na pizzę na śniadanie? – zasugerował. – Będzie prawie do łóżka.
-Jasne, może być – zgodziłam się i lekko zaśmiałam.

Powrót do domu to była dla mnie prawdziwa tortura. Siedziałam jak na szpilkach, gdyż mój telefon został na noc w samochodzie Logana. Skutkowało to dwoma nieodebranymi połączeniami od mamy, trzeba od babci, jednym od dziadka i czterema od Mayi. To naprawdę masa połączeń.
Do mamy wysłałam sms’a, informując, abyśmy spotkały się na skype około 14. Do babci zadzwoniłam i powiedziałam, że wracam już do domu. Wydawała się lekko spięta, co totalnie mnie zaskoczyło, bo spodziewałam się, że mnie ochrzani za to, że nie wróciłam do domu na noc, nie informując jej o tym. Ona jednak zachowała pełen spokój i kazała mi po prostu wrócić do domu. A Mayi napisałam na messengerze, że będę gadać z mamą i jeśli chce, może do nas dołączyć. Odczytała, ale nie odpowiedziała. Uznałam to za zgodę.
-Wyluzuj, masz osiemnaście lat, prawie dziewiętnaście, nie będą ci chyba robić kazań jak dziecku – chciał mnie uspokoić, ale nie w tym leżał problem.
Zastanawiałam się, dlaczego babcia była taka spięta. I czemu Maya dzwoniła tyle razy, skoro zazwyczaj kontaktowała się ze mną przez fajsa przez wzgląd na drogie połączenia międzynarodowe.
-Tak, wiem, po prostu nie chcę, żeby się niepotrzebnie martwili. Nie są już najmłodsi – nagięłam prawdę, nie chcąc Loganowi tłumaczyć prawdziwego powodu mojego rozdrażnienia. Wiedziałam, że powiedziałby, że przesadzam.
-Będzie dobrze, o dwunastej będziesz w domu. Moim zdaniem lepsze to, niż włóczenie się o czwartej nad ranem – powiedział.
-Była pierwsza, kiedy wyszliśmy z klubu – poprawiłam go.
-Ale planowo było inaczej. Poza tym, pierwsza jest jeszcze niebezpieczniejsza od czwartej – stwierdził. Nie byłam pewna, czy chciał po prostu postawić na swoim, czy po prostu coś o tym wiedział po latach mieszkania w Londynie.
Dalszą część trasy przebyliśmy w milczeniu. Logan zatrzymał się na moim podjeździe i zgasił auto.
-Odprowadzić cię do drzwi? – zapytał. Wiedział, że nie chciałam go teraz w środku. Jeśli czekała mnie reprymenda od dziadków to lepiej, żebym jej nie przeciągała, bo to mogłoby ją tylko nasilić.
-Nie, dam sobie radę. Dzięki za podwózkę – powiedziałam i nachyliłam się nad skrzynią biegów, aby uraczyć chłopaka pocałunkiem na pożegnanie.
-Do zobaczenia w poniedziałek w pracy – rzekł, a potem zabrałam swoja torebkę z tyłu siedzeń i wyszłam.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to nieznajomy samochód na podjeździe. Kiedy byłam w aucie Logana, nie zwróciłam na to uwagi. Czarny samochód na podjeździe to zawsze samochód dziadków. Dopiero z bliska dostrzegłam, że marka się różni. To znaczyło, że mieliśmy jakiegoś gościa.
Weszłam do środka, używając kluczy, które dziadek dorobił mi miesiąc temu w swoim zakładzie. No, w byłym zakładzie. Od jakiegoś czasu już tam nie pracował, ale czasem wpadał, żeby pogadać ze starymi kumplami.
Od razu usłyszałam na korytarzu babcię. Jej głos dobiegał z kuchni. Ewidentnie rozmawiała z kimś i to nie przez telefon. Kiedy używała komórki, strasznie krzyczała, teraz jej głos był stonowany. Musiała rozmawiać z bezpośrednim słuchaczem, a skoro mój samochód był w garażu, obcy na podjeździe to znaczyło, że dziadek gdzieś pojechał.
Zdjęłam najpierw buty, a potem zawiesiłam swoją kurtkę na wieszaku. Sukienka, którą miałam na sobie była wygnieciona i nagle zaczęła mnie strasznie uwierać. Pomyślałam, że może najpierw się przebiorę, kiedy dobiegł mnie jego głos.
Ojciec.
Natychmiast ruszyłam do kuchni. Kiedyś zabrakłoby mi odwagi, ale wiele się zmieniło od rozwodu. Myślałam, że zniknął z mojego życia na zawsze, a teraz nagle się pojawił. Naruszał moją przestrzeń osobistą, chociaż wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że tego nie chcę.
Wparowałam do kuchni, ale zatrzymałam się w progu, kiedy dostrzegłam go usadzonego na krześle naprzeciwko babci. Dostrzegł mnie od razu i zamilkł, a wtedy babcia, która siedziała do mnie tyłem, odwróciła się i zobaczyła mnie. Uśmiechnęła się, ale uśmiech przepełniony był niezręcznością. Nie było w nim szczerości, którą zwykłam widywać na jej twarzy.
-Co tu robisz? – to pierwsze pytanie, które przecięło cisze, odkąd pojawiłam się w kuchni.
-Dostałem trochę urlopu i pomyślałem, że odwiedzę rodziców i córkę, i zobaczę, jak sobie radzisz – powiedział.
Już chciałam go poprawić, nakazać, żeby nie nazywał mnie córką, ale powstrzymałam się przez wzgląd na babcię siedzącą przy stole w kuchni. Nie spodobałoby jej się to. To w końcu jej syn. Musiałam zachować ostrożność w doborze słów, nie chciałam przecież stracić dachu nad głową, ani miłości, jaką mnie darzyła.
-Dopiero teraz? – zapytałam tylko.
-Mieszkasz tu od dwóch miesięcy – chciał się wyłgać, ale nie zamierzałam mu odpuścić.
-Wiesz, że nie o tym mówię – odparłam szorstko.
-Lillian, mam dużo pracy. Wiesz o tym. Ale teraz wziąłem miesiąc wolnego. Będę z wami aż do świąt – powiedział, jakby miało mnie to w jakiś sposób pocieszyć. Ale tylko rozdrażniło.
-To przepisowe? – zapytałam, mając na myśli urlop. Wydawało mi się, że nie można brać tyle dni na raz. Chciałam go rozzłościć, tak jak on rozzłościł mnie swoim przybyciem.
-To bezpłatny urlop, więc tak, to przepisowe – odparł, a ja zmierzyłam go wkurzonym spojrzeniem. Byłam na przegranej pozycji.
Zeskanowałam ojca wzrokiem i z trudem zaakceptowałam, że nie siedział tutaj w pogniecionej koszuli i źle zaciśniętym krawacie. Ubrany był w zwykłe jeansy i prostą koszulkę w granatowo-szare pasy. Włosy miał czyste, obcięte na krótko tak, żeby nie musiał z nimi nic robić rano, kiedy wstanie.
-Próbowałam do ciebie zadzwonić, ale nie odbierałaś telefonu – odezwała się nagle babcia, przerywając mi złowieszcze wpatrywanie się w ojca. Skupiłam całą swoją uwagę na niej.
-Został w samochodzie… - odparłam. – Logana – dodałam po chwili namysłu.
Jedna rzecz, jaka zawsze wkurzała ojca? Kiedy spędzałam czas z chłopakami. Niejednokrotnie nazywał mnie wtedy „dziwką”. Właśnie dlatego to powiedziałam. Chciałam go zdenerwować.
-Logana? Kim jest Logan? – zapytał mój tata, a jego mina wyrażała konsternację.
-To chłopak Lilly – powiedziała babcia za mnie.
-Sypiasz w domu jakiegoś chłopaka? – wybałuszył na mnie oczy.
-Jakiś problem? – zapytałam niby niewinnie. – Mam osiemnaście lat.
-Co nie sprawia, że możesz sypiać z chłopakiem, którego zapewne ledwo znasz! – podniósł na mnie głos.
Zaczyna się, pomyślałam. Byłam dumna z siebie, że udało mi się go wyprowadzić z równowagi.
-To moja sprawa – odparłam.
-Logan, uspokój się – poprosiła go babcia.
-I ty jej na to pozwalasz?! Żeby zachowywała się jak dziwka?! – wrzasnął na babcię. Musiałam zareagować, nie chciałam, żeby to jej się oberwało.
-Trzeba było zostać cztery lata temu i wychować mnie tak, żebym dziwką nie była – powiedziałam, a potem bez słowa wyszłam, kierując się na swoje piętro.
-Lillian! Wracaj tu, do cholery! – usłyszałam jego wrzask za swoimi plecami, ale nie zamierzałam zareagować.
Wdrapałam się po schodach na piętro najszybciej jak mogłam. Zabrałam jakieś ciuchy i poszłam się przebrać do łazienki, gdzie gniew ojca nie mógł mnie dosięgnąć. Przebierałam się niespiesznie, nadmiernie przyglądając się swojej twarzy w lusterku. Przez cienkie ściany w łazience słyszałam ojca rozmawiającego z babcią.
-Często tak znika na noc? Jak długo go zna? – pytał.
-Chyba odkąd tu przyjechała, nie wiem, czy znali się wcześniej. Wczoraj poszli do jakiegoś klubu na imprezę. Wyszli pewnie późno, dlatego tam została. To pierwszy raz – powiedziała.
-Sądzisz ze z nim sypia? – zadał kolejne pytanie.
Babcia nie wiedziała o mojej potencjalnej chorobie, więc nie mogła też mieć żadnych prawdziwych podejrzeń odnośnie mojego życia seksualnego.
-Nie wiem, Logan. U nas nigdy ich nie złapałam, ale jeździ czasem do niego. Z tego co wiem, mieszka sam. Nie wiem więc co robią u niego – powiedziała babcia, a jej głos wydawał się zmęczony pytaniami ojca. To znaczyło tylko tyle, że w tym przypadku stała po mojej stronie. Czyli, że moje intymne sprawy nie powinny ojca interesować, zwłaszcza, że przecież odszedł w momencie, w którym powinno mi się zacząć tłumaczyć, kiedy z chłopcami można zacząć robić coś więcej niż całowanie.
-Ma na imię tak jak ja – powiedział nagle.
-Tak, i z charakteru jest całkiem do ciebie podobny. Zadziorny i taki trochę typ niegrzecznego chłopca. Widać, że ona i Melanie mają podobne upodobanie, jeżeli chodzi o mężczyzn – powiedziała.
I wtedy zwymiotowałam.
To porównanie przeszło mnie na wskroś. Logan nie był podobny do taty. To nie prawda. Nie mógł być. Nie mogłabym się z nim związać, gdyby był. Nie cierpiałam ojca, nie mogłam się nigdy z nim dogadać, więc jak miałabym to zrobić z jego miniaturową wersją? Poza tym… tata na pewno rzuciłby od razu mamę, gdyby dowiedział się, że ma HIV. Na pewno.

6 komentarzy

  1. Jest! Nie mogłam się doczekać! Jak zwykle super, wciągające i cudowne. Chyba przez przypadek poprzekręcałaś parę wyrazów, np. "cichy" chyba chodziło Ci o "ciuchy". Ale to drobnostki przy tym jak cudownie piszesz.
    Mocna ta końcówka. Porównanie jej chłopaka z ojcem jest okropne. Logan jest przecież kochany <3
    Wiem, że jeszcze na pewno pojawi się Harry i już się boję kiedy to nastąpi.
    Czekam z niecierpliwością na dalsze przygody Lilly.
    Pozdrawiam *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się z koleżanką u góry we wszystkim
      LOGAN>>>>>>
      HARRY<<<<<<

      Usuń
  2. To przypadek, że chłopak i ojciec Lilly mają tak samo na imię? Coś mi się wydaje, że nie. Jeszcze będę z tego problemy! (załączył mi się tryb "Chore teorie spisowe).

    Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale będzie Harry <3

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG Nie wiedziałam, że jej ojciec też ma na imię Logan...

    I to porównanie ich dwóch na końcu :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam wszystkie rozdziały w ciągu kilku godzin. Bardzo wciągające, nie mogłam się oderwać. Z niecierpliwością czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mocny rozdział nie ma co. Pozostaje nam tylko czekać na wyniki Lily. No i pewnie pojawienie się Harrego ale to jeszcze może zaczekać jak dla mnie :). Mam wrażenie że jej ojciec nie wytrzyma z nią całego miesiąca i szybko się zwinie jak zresztą ma to w zwyczaju. Logan z Lily tworzą taką ładną parę że czasami zazdroszczę. Oczekuje kolejnego rozdziału jeszcze lepszego niż ten bo wiem że to jeszcze nie kres twoich możliwości. ♥

    OdpowiedzUsuń