-Która
godzina? – zapytałam, a raczej wyjęczałam. Chciałam, aby poranek jeszcze nie
nadchodził.
-Dziesiąta –
odparł, a ja jęknęłam jeszcze głośniej, bo wiedziałam, że faktycznie czas się
podnieść.
Otworzyłam
oczy i od razu tego pożałowałam. Na wieczór nie wyjęłam soczewek, więc
przykleiły mi się do wewnętrznej strony powiek. Musiałam mrugnąć kilkakrotnie,
aby nawilżyć oczy i jednocześnie zmniejszyć ból spowodowany suchymi kontaktami.
Zazwyczaj były dobrym rozwiązaniem, ale czasami faktycznie sprawiały problem.
Kiedy niespodziewanie zostawałam u Mayi na noc, zawsze miałam z nimi kłopot. W
końcu kupiłam nowe pudełko do soczewek i płyn specjalnie do domu przyjaciółki.
W sprawie Logana miałam zamiar postąpić tak samo.
-Czemu tak
mrugasz? – zapytał, śmiejąc się ze mnie.
-Oczy mnie
bolą. Nie zdjęłam kontaktów – odparłam, przeciągając się.
-Masz
soczewki? – chyba go zaskoczyłam.
-Nie
zauważyłeś przezroczystych obwódek wokół tęczówki? – teraz to ja śmiałam się z
niego. Tyle razy patrzył mi w oczy i nigdy tego nie zauważył? Aczkolwiek
koleżanki ze szkoły też często tego nie dostrzegały, więc może nie powinno było
mnie to tak dziwić.
-Jak sama
zauważyłaś, są przezroczyste – powiedział tylko, doprowadzając tym nas oboje do
cichego chichotu.
-Powinieneś
mnie obudzić zapachem ciepłego śniadania – stwierdziłam półżartem, kiedy nasze
chichoty dobiegły końca.
-Czemu nie na
odwrót? – zapytał.
-Co ty? Filmów
nie oglądasz? – zaśmiałam się.
-Ale życie to
nie film, więc lepiej skocz do kuchni i zaserwuj tosty czy coś – zripostował.
-Możesz
pomarzyć – powiedziałam tylko, a on jakby z rezygnacją sięgnął po telefon
leżący na stoliku nocnym obok łóżka.
-Co powiesz na
pizzę na śniadanie? – zasugerował. – Będzie prawie do łóżka.
-Jasne, może
być – zgodziłam się i lekko zaśmiałam.
Powrót do domu
to była dla mnie prawdziwa tortura. Siedziałam jak na szpilkach, gdyż mój
telefon został na noc w samochodzie Logana. Skutkowało to dwoma nieodebranymi
połączeniami od mamy, trzeba od babci, jednym od dziadka i czterema od Mayi. To
naprawdę masa połączeń.
Do mamy
wysłałam sms’a, informując, abyśmy spotkały się na skype około 14. Do babci
zadzwoniłam i powiedziałam, że wracam już do domu. Wydawała się lekko spięta,
co totalnie mnie zaskoczyło, bo spodziewałam się, że mnie ochrzani za to, że
nie wróciłam do domu na noc, nie informując jej o tym. Ona jednak zachowała
pełen spokój i kazała mi po prostu wrócić do domu. A Mayi napisałam na
messengerze, że będę gadać z mamą i jeśli chce, może do nas dołączyć.
Odczytała, ale nie odpowiedziała. Uznałam to za zgodę.
-Wyluzuj, masz
osiemnaście lat, prawie dziewiętnaście, nie będą ci chyba robić kazań jak
dziecku – chciał mnie uspokoić, ale nie w tym leżał problem.
Zastanawiałam
się, dlaczego babcia była taka spięta. I czemu Maya dzwoniła tyle razy, skoro
zazwyczaj kontaktowała się ze mną przez fajsa przez wzgląd na drogie połączenia
międzynarodowe.
-Tak, wiem, po
prostu nie chcę, żeby się niepotrzebnie martwili. Nie są już najmłodsi – nagięłam
prawdę, nie chcąc Loganowi tłumaczyć prawdziwego powodu mojego rozdrażnienia.
Wiedziałam, że powiedziałby, że przesadzam.
-Będzie
dobrze, o dwunastej będziesz w domu. Moim zdaniem lepsze to, niż włóczenie się
o czwartej nad ranem – powiedział.
-Była pierwsza,
kiedy wyszliśmy z klubu – poprawiłam go.
-Ale planowo
było inaczej. Poza tym, pierwsza jest jeszcze niebezpieczniejsza od czwartej –
stwierdził. Nie byłam pewna, czy chciał po prostu postawić na swoim, czy po
prostu coś o tym wiedział po latach mieszkania w Londynie.
Dalszą część
trasy przebyliśmy w milczeniu. Logan zatrzymał się na moim podjeździe i zgasił
auto.
-Odprowadzić
cię do drzwi? – zapytał. Wiedział, że nie chciałam go teraz w środku. Jeśli
czekała mnie reprymenda od dziadków to lepiej, żebym jej nie przeciągała, bo to
mogłoby ją tylko nasilić.
-Nie, dam
sobie radę. Dzięki za podwózkę – powiedziałam i nachyliłam się nad skrzynią
biegów, aby uraczyć chłopaka pocałunkiem na pożegnanie.
-Do zobaczenia
w poniedziałek w pracy – rzekł, a potem zabrałam swoja torebkę z tyłu siedzeń i
wyszłam.
Pierwsze, co
rzuciło mi się w oczy, to nieznajomy samochód na podjeździe. Kiedy byłam w
aucie Logana, nie zwróciłam na to uwagi. Czarny samochód na podjeździe to
zawsze samochód dziadków. Dopiero z bliska dostrzegłam, że marka się różni. To
znaczyło, że mieliśmy jakiegoś gościa.
Weszłam do
środka, używając kluczy, które dziadek dorobił mi miesiąc temu w swoim
zakładzie. No, w byłym zakładzie. Od jakiegoś czasu już tam nie pracował, ale
czasem wpadał, żeby pogadać ze starymi kumplami.
Od razu
usłyszałam na korytarzu babcię. Jej głos dobiegał z kuchni. Ewidentnie
rozmawiała z kimś i to nie przez telefon. Kiedy używała komórki, strasznie
krzyczała, teraz jej głos był stonowany. Musiała rozmawiać z bezpośrednim słuchaczem,
a skoro mój samochód był w garażu, obcy na podjeździe to znaczyło, że dziadek
gdzieś pojechał.
Zdjęłam
najpierw buty, a potem zawiesiłam swoją kurtkę na wieszaku. Sukienka, którą
miałam na sobie była wygnieciona i nagle zaczęła mnie strasznie uwierać.
Pomyślałam, że może najpierw się przebiorę, kiedy dobiegł mnie jego głos.
Ojciec.
Natychmiast
ruszyłam do kuchni. Kiedyś zabrakłoby mi odwagi, ale wiele się zmieniło od
rozwodu. Myślałam, że zniknął z mojego życia na zawsze, a teraz nagle się
pojawił. Naruszał moją przestrzeń osobistą, chociaż wyraźnie dałam mu do
zrozumienia, że tego nie chcę.
Wparowałam do
kuchni, ale zatrzymałam się w progu, kiedy dostrzegłam go usadzonego na krześle
naprzeciwko babci. Dostrzegł mnie od razu i zamilkł, a wtedy babcia, która
siedziała do mnie tyłem, odwróciła się i zobaczyła mnie. Uśmiechnęła się, ale
uśmiech przepełniony był niezręcznością. Nie było w nim szczerości, którą
zwykłam widywać na jej twarzy.
-Co tu robisz?
– to pierwsze pytanie, które przecięło cisze, odkąd pojawiłam się w kuchni.
-Dostałem
trochę urlopu i pomyślałem, że odwiedzę rodziców i córkę, i zobaczę, jak sobie
radzisz – powiedział.
Już chciałam
go poprawić, nakazać, żeby nie nazywał mnie córką, ale powstrzymałam się przez
wzgląd na babcię siedzącą przy stole w kuchni. Nie spodobałoby jej się to. To w
końcu jej syn. Musiałam zachować ostrożność w doborze słów, nie chciałam
przecież stracić dachu nad głową, ani miłości, jaką mnie darzyła.
-Dopiero
teraz? – zapytałam tylko.
-Mieszkasz tu
od dwóch miesięcy – chciał się wyłgać, ale nie zamierzałam mu odpuścić.
-Wiesz, że nie
o tym mówię – odparłam szorstko.
-Lillian, mam
dużo pracy. Wiesz o tym. Ale teraz wziąłem miesiąc wolnego. Będę z wami aż do
świąt – powiedział, jakby miało mnie to w jakiś sposób pocieszyć. Ale tylko
rozdrażniło.
-To
przepisowe? – zapytałam, mając na myśli urlop. Wydawało mi się, że nie można
brać tyle dni na raz. Chciałam go rozzłościć, tak jak on rozzłościł mnie swoim
przybyciem.
-To bezpłatny
urlop, więc tak, to przepisowe – odparł, a ja zmierzyłam go wkurzonym
spojrzeniem. Byłam na przegranej pozycji.
Zeskanowałam
ojca wzrokiem i z trudem zaakceptowałam, że nie siedział tutaj w pogniecionej
koszuli i źle zaciśniętym krawacie. Ubrany był w zwykłe jeansy i prostą
koszulkę w granatowo-szare pasy. Włosy miał czyste, obcięte na krótko tak, żeby
nie musiał z nimi nic robić rano, kiedy wstanie.
-Próbowałam do
ciebie zadzwonić, ale nie odbierałaś telefonu – odezwała się nagle babcia,
przerywając mi złowieszcze wpatrywanie się w ojca. Skupiłam całą swoją uwagę na
niej.
-Został w
samochodzie… - odparłam. – Logana – dodałam po chwili namysłu.
Jedna rzecz,
jaka zawsze wkurzała ojca? Kiedy spędzałam czas z chłopakami. Niejednokrotnie
nazywał mnie wtedy „dziwką”. Właśnie dlatego to powiedziałam. Chciałam go
zdenerwować.
-Logana? Kim
jest Logan? – zapytał mój tata, a jego mina wyrażała konsternację.
-To chłopak
Lilly – powiedziała babcia za mnie.
-Sypiasz w
domu jakiegoś chłopaka? – wybałuszył na mnie oczy.
-Jakiś
problem? – zapytałam niby niewinnie. – Mam osiemnaście lat.
-Co nie
sprawia, że możesz sypiać z chłopakiem, którego zapewne ledwo znasz! – podniósł
na mnie głos.
Zaczyna się, pomyślałam. Byłam dumna z
siebie, że udało mi się go wyprowadzić z równowagi.
-To moja
sprawa – odparłam.
-Logan, uspokój
się – poprosiła go babcia.
-I ty jej na
to pozwalasz?! Żeby zachowywała się jak dziwka?! – wrzasnął na babcię. Musiałam
zareagować, nie chciałam, żeby to jej się oberwało.
-Trzeba było
zostać cztery lata temu i wychować mnie tak, żebym dziwką nie była –
powiedziałam, a potem bez słowa wyszłam, kierując się na swoje piętro.
-Lillian!
Wracaj tu, do cholery! – usłyszałam jego wrzask za swoimi plecami, ale nie
zamierzałam zareagować.
Wdrapałam się
po schodach na piętro najszybciej jak mogłam. Zabrałam jakieś ciuchy i poszłam
się przebrać do łazienki, gdzie gniew ojca nie mógł mnie dosięgnąć.
Przebierałam się niespiesznie, nadmiernie przyglądając się swojej twarzy w
lusterku. Przez cienkie ściany w łazience słyszałam ojca rozmawiającego z
babcią.
-Często tak znika
na noc? Jak długo go zna? – pytał.
-Chyba odkąd
tu przyjechała, nie wiem, czy znali się wcześniej. Wczoraj poszli do jakiegoś
klubu na imprezę. Wyszli pewnie późno, dlatego tam została. To pierwszy raz –
powiedziała.
-Sądzisz ze z
nim sypia? – zadał kolejne pytanie.
Babcia nie
wiedziała o mojej potencjalnej chorobie, więc nie mogła też mieć żadnych
prawdziwych podejrzeń odnośnie mojego życia seksualnego.
-Nie wiem,
Logan. U nas nigdy ich nie złapałam, ale jeździ czasem do niego. Z tego co
wiem, mieszka sam. Nie wiem więc co robią u niego – powiedziała babcia, a jej
głos wydawał się zmęczony pytaniami ojca. To znaczyło tylko tyle, że w tym
przypadku stała po mojej stronie. Czyli, że moje intymne sprawy nie powinny
ojca interesować, zwłaszcza, że przecież odszedł w momencie, w którym powinno
mi się zacząć tłumaczyć, kiedy z chłopcami można zacząć robić coś więcej niż
całowanie.
-Ma na imię
tak jak ja – powiedział nagle.
-Tak, i z
charakteru jest całkiem do ciebie podobny. Zadziorny i taki trochę typ niegrzecznego
chłopca. Widać, że ona i Melanie mają podobne upodobanie, jeżeli chodzi o
mężczyzn – powiedziała.
I wtedy
zwymiotowałam.
To porównanie
przeszło mnie na wskroś. Logan nie był podobny do taty. To nie prawda. Nie mógł
być. Nie mogłabym się z nim związać, gdyby był. Nie cierpiałam ojca, nie mogłam
się nigdy z nim dogadać, więc jak miałabym to zrobić z jego miniaturową wersją?
Poza tym… tata na pewno rzuciłby od razu mamę, gdyby dowiedział się, że ma HIV.
Na pewno.
Jest! Nie mogłam się doczekać! Jak zwykle super, wciągające i cudowne. Chyba przez przypadek poprzekręcałaś parę wyrazów, np. "cichy" chyba chodziło Ci o "ciuchy". Ale to drobnostki przy tym jak cudownie piszesz.
OdpowiedzUsuńMocna ta końcówka. Porównanie jej chłopaka z ojcem jest okropne. Logan jest przecież kochany <3
Wiem, że jeszcze na pewno pojawi się Harry i już się boję kiedy to nastąpi.
Czekam z niecierpliwością na dalsze przygody Lilly.
Pozdrawiam *.*
zgadzam się z koleżanką u góry we wszystkim
UsuńLOGAN>>>>>>
HARRY<<<<<<
To przypadek, że chłopak i ojciec Lilly mają tak samo na imię? Coś mi się wydaje, że nie. Jeszcze będę z tego problemy! (załączył mi się tryb "Chore teorie spisowe).
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w kolejnym rozdziale będzie Harry <3
OMG Nie wiedziałam, że jej ojciec też ma na imię Logan...
OdpowiedzUsuńI to porównanie ich dwóch na końcu :-)
Przeczytałam wszystkie rozdziały w ciągu kilku godzin. Bardzo wciągające, nie mogłam się oderwać. Z niecierpliwością czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńMocny rozdział nie ma co. Pozostaje nam tylko czekać na wyniki Lily. No i pewnie pojawienie się Harrego ale to jeszcze może zaczekać jak dla mnie :). Mam wrażenie że jej ojciec nie wytrzyma z nią całego miesiąca i szybko się zwinie jak zresztą ma to w zwyczaju. Logan z Lily tworzą taką ładną parę że czasami zazdroszczę. Oczekuje kolejnego rozdziału jeszcze lepszego niż ten bo wiem że to jeszcze nie kres twoich możliwości. ♥
OdpowiedzUsuń