Jazda była
długa i krępująca. Harry starał się mnie zagadywać, ale go ignorowałam. W mojej
głowie zakiełkowały zupełnie nowe myśli. Wszystkie krążyły wokół Logana.
Zastanawiałam się, czy byłby zły, gdyby się dowiedział, że to Harry odwiózł
mnie do domu. Myślałam też o tym, jak to będzie między nami w pracy po tej
aferze. Oboje nie zachowaliśmy się w porządku, ale z nas dwojga to on
przypakował osobie trzeciej. A ja go
obraziłam przy wszystkich… syknęła w głowie moja podświadomość. Chyba
jednak nie można powiedzieć, że któreś z nas było gorsze. Logan miał swoją
rację, wściekając się na mnie, ale ja również miałam ją pod pewnym aspektem. To
właśnie czyniło ten konflikt jednym z trudniejszych, jaki mieliśmy do
rozwiązania. Kiedy dwoje ludzi ma rację w jednej kłótni, to ciężko zdecydować, kto powinien przeprosić pierwszy.
Tylko czy
miałam rację?
Im dłużej o
tym myślałam, tym bardziej zachowanie Logana wydawało mi się sensowne. Nie
chciał nikogo zranić. Właściwie uprzedził mnie, jak się zachowa. Nawrzeszczałam
na niego w obronie Harry’ego, który właściwie również zachował się
nieracjonalnie. Logan zareagował impulsywnie, ale działał w mojej obronie. I
trochę w obronie swojego ego, ale nie to jest istotne.
Wściekłam się
na niego. Obwiniłam za całą sytuację, ale chyba nie miałam do końca racji. W
ostatnim czasie zbyt często popełniałam błędy…
Dlaczego tak
się zezłościłam na Logana? Nie chciał nic złego. Ale nawet przez myśl mi nie
przeszło, że nie miał złych zamiarów. Już zapomniałam jak wiele zawdzięczałam
temu chłopakowi. Dał mi możliwość życia z kimś, a nie samotnie, chociaż byłam
nieuleczalnie chora, zakaźnie. Dlaczego zachowywałam się względem niego jak
egoistka, skoro on tylko próbował dać mi to, czego zawsze chciałam? Ciepło,
oparcie, a nawet miłość.
-Lilly, musisz
mi w końcu powiedzieć, dokąd mam jechać. Pytam cię już trzeci raz – Harry’emu w
końcu udało się zwrócić moją uwagę.
Podjęłam
właściwie spontaniczną decyzję, ale nie zamierzałam się z niej wycofać. Babcia
i tak nie spodziewała się mnie za wcześnie w domu, więc powrót poranną porą nie
powinien jej zrobić różnicy. Czwarta a ósma to przecież tylko kilka kliknięć
zegara…
Podałam
Harry’emu adres, a ten od razu zawrócił auto, aby pokierować się w odpowiednim
kierunku. Cisza panowała aż podjechaliśmy pod blokowiska na obrzeżach Londynu.
Okolica, w której mieszkał Logan rzeczywiście nie prezentowała się najlepiej,
ale on sam całkiem nieźle się ustawił. Jego mieszkanie prezentowało się bardzo
dobrze. No, może nie aż tak bardzo, ale było mniej więcej na poziomie tego, w
którym mieszkałam ja w Watford. Żaden szczyt elegancji, ale komfort i swoboda
zapewniony. Logan opowiadał mi też, jak to pomieszkiwał w różnych prowincjach
dopóki nie wynajął tego mieszkania. Na kupno stać go nie było, ale zapewniał
mnie, że do tego zmierza.
Harry
zatrzymał się na pobliskim parkingu i wysiadł z auta. Prawdopodobnie chciał mi
otworzyć drzwi, ale wysunęłam się sama zanim zdążył do nich podejść.
-Odprowadzę
cię – powiedział.
-Trafię sama,
dzięki – odparłam lekko sucho, ale spieszyło mi się już aby dotrzeć do Logana.
-To żaden
problem. Poza tym… ta okolica… nie prezentuje się dobrze. Nie chciałbym, aby
coś ci się stało – wyjaśnił, jednak ja nie mogłam przystać na jego propozycje.
Logan mógłby nas zobaczyć, a atmosfera między nami i tak już zapowiadała burzę.
-Pa, Harry –
powtórzyłam i ruszyłam w kierunku bloku, który mnie interesował, nie zważając
na chłopaka.
Nie poszedł za
mną, choć kątem oka widziałam, że walczy ze sobą, że zastanawia się, czy nie pobiec za mną. W końcu jedna odpalił auto i odjechał tak szybko, że widziałam jego samochód tylko przez chwilę. Miał szczęście, bo prawdopodobnie bym go zdzieliła, gdybym nie domyślała
się, że to on. Możliwe, że zrobiłabym to nawet, gdybym wiedziała.
Weszłam do klatki bez problemu, ponieważ od jakichś dwóch
tygodniu domofon był zepsuty. To na pewno była sprawka jakichś typów spod
ciemnej gwiazdy. Może dlatego nikt tego jeszcze nie zgłosił. Aczkolwiek również
dzięki temu udało mi się dostać do środka.
Wdrapałam się
na pierwsze piętro i podeszłam do odpowiednich drzwi. Najpierw łagodnie
zapukałam, ale kiedy nie otworzył, zaczęłam uderzać mocniej. Logan nie miał
wizjera, nie mógł wiedzieć, że to ja, więc dlaczego drzwi się nie uchylały? Przecież na pewno nie spał.
I wtedy drzwi
się otworzyły, ale nie te, do których pukałam. Odwróciłam się i dostrzegłam
sąsiada Logana, był nieco starszy ode mnie, ale nie sądziłam, że mógł mieć
więcej niż trzydzieści lat. Wydawał się typowym kolesiem spod ciemnej gwiazdy, potrafiącym nawet zepsuć domofon,
ale starałam się nie ocenić go przez pryzmat łysej głowy i muskularnej
sylwetki.
-Logana nie
ma, nie wrócił jeszcze – powiedział po prostu. Jego głos był spokojny,
przyjazny. Nie wyglądało na to, żeby sąsiad Logana chciał mi coś zrobić.
-Skąd… skąd
wie… pan wie? – jąkałam się. Byłam trochę przestraszona, adrenalina we mnie
jeszcze nie zdążyła spaść.
-Spoko, nie
musisz wyskakiwać z tym „panem”. Nie
słyszałem, żeby wracał. Wychodził dziś co klubu – odparł. – A kim ty właściwie
jesteś? Wiesz… zazwyczaj jak jakaś laska szuka Logana o drugiej w nocy to on
stara się być w domu…
-Ja… - mowę mi
odjęło. Doskonale wiedziałam, o co chodziło temu kolesiowi. O drugiej w nocy do
Logana przychodziły tylko służbowe dziewczyny. Chyba jednak nie miał mnie za
jedną z nich. Inaczej by nie pytał. – Jestem dziewczyną Logana – oświadczyłam w
końcu.
-Nie mieliście
iść do klubu razem? – pytanie wyleciało z jego ust tak szybko, że miałam wrażenie, że lekko się przestraszył.
-Rozdzieliliśmy
się – odparłam bez zdradzania żadnych szczegółów.
-Kłótnia? –
dociekał.
Nie chciałam
mu odpowiadać. Kim w ogóle był, aby o to pytać? To była sprawa moja i Logana, a
temu kolesiowi nic do tego. Bardzo mnie zirytowało, że w ogóle o to spytał.
Właśnie dlatego zdecydowałam się kompletnie zignorować jego pytanie. On chyba
jednak wziął moją odpowiedź za potaknięcie i tylko westchnął.
Sąsiad schował
się na chwilę w swoim mieszkaniu, nie zamykając za sobą drzwi, czym zwiastował
szybki powrót. Po chwili rzeczywiście się pojawił. Rzucił we mnie jakimiś
kluczami, ale nie złapałam ich, bo nie wiedziałam, do czego niby miałby mi
służyć.
-To do
mieszkania Logana. Przyjaźnimy się – powiedział. – Wejdź do środka i poczekaj
tam. Tu nie jest zbyt bezpiecznie. Ja go zaraz przyprowadzę. Lepiej dla ciebie,
żebyś czekała na niego naga. Wróci wkurwiony jak baba z okresem odseparowana od
słodyczy.
Nie
wiedziałam, jak to skomentować. Patrzyłam tylko, jak sąsiad zabiera swoją
kurtkę wiszącą przy drzwiach, potem zamyka drzwi i zbiega po schodach. Kiedy
usłyszałam na dole trzask drzwi, zdecydowałam się wejść do mieszkania Logana i
tam poczekać zgodnie ze wskazówkami tego człowieka. Tak chyba było
bezpieczniej. Ta okolica rzeczywiście nie była zbyt… przyjazna.
Weszłam do
środka i od razu pokierowałam się do salonu. Nie zamierzałam węszyć po
mieszkaniu Logana pod jego nieobecność. Wiedziałam, że nie spodobałoby mu się
to. Zamiast tego po prostu usiadłam na kanapie, mając szczerą nadzieję, że
przyjaciel chłopaka rzeczywiście szybko go przyprowadzi do domu. Na ławie
przede mną położyłam klucze od mieszkania i zaczęły się moje oczekiwania.
Mijały kolejne
minuty, a Logan dalej się nie pojawiał. Zegar na ścianie wskazywał, że
znajdowałam się w mieszkaniu chłopaka już od 30 minut.
W końcu usłyszałam
drzwi. Przez cały czas siedziałam spokojnie i teraz nagle zrobiłam się…
niespokojna. Podniosłam się i zobaczyłam Logana przy drzwiach. Stał bez ruchu i
wpatrywał się we mnie wściekłym spojrzeniem. Ruszyłam powolnie do niego.
Chciałam go przytulić, ale cofnął się, kiedy tylko wyciągnęłam ręce w jego
kierunku. Jego odrzucenie zabolało, ale wiedziałam, że zachowuje się słusznie.
-Miałeś rację
– powiedziałam. – Przepraszam.
-W kwestii
czego? – zapytał ostrożnie, jakby nie był pewien, co powinien teraz zrobić.
-Wszystkiego.
Niepotrzebnie się wkurzyłam o to, że rzuciłeś się na Harry’ego. Miałeś rację.
Harry raczej nie rzucił się w moim kierunku, żeby powiedzieć mi zwykłe „cześć”
– odparłam, mając w pamięci słowa Harry’ego wskazujące na to, że chciałby,
abyśmy znów spróbowali. – I źle cię potraktowałam. To jedno, że czasem obrażam
cię, kiedy jestem zła, a drugie, kiedy robię to publicznie. Zachowałam się jak
typowa pusta lala, przepraszam.
Widziałam, jak
złość powoli gasła w jego oczach. Ten ostry płomień po prostu wydawał się
znikać, a na jego miejscu pojawiała się… ulga? Chyba można tak powiedzieć.
Oboje zapewne spodziewaliśmy się kłótni. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy
przeżyliśmy ich całkiem sporo, biorąc pod uwagę jak krótko jesteśmy ze sobą w
jakiejkolwiek relacji. Logan był wybuchowy, ja bywałam nierozsądna i to
prowadziło nas właśnie do częstych konfliktów. Czasami w takich momentach
zastanawiałam się, czy to ma jakiś sens. Czy skoro tyle się kłócimy, czy nie
szkoda na to nerwów. Szybko jednak uświadamiałam sobie, ile Logan dla mnie
znaczył. No i jeszcze dochodziła kwestia choroby… Walczyłam o Logana, bo
wiedziałam, że drugiej szansy na miłość mogę nie dostać. To nie tak, że
chciałam z nim być tylko przez to, że miałam HIV, a jemu to nie przeszkadzało.
Zależało mi na nim. Ale możliwe, że zależałoby mniej, gdyby nie choroba.
-Kocham cię –
dodałam po chwili, kiedy Logan dalej milczał, prawdopodobnie zastanawiając się
nad reakcją.
Myślałam, że
odpowie, że on mnie też. Nie wiem, czy to kwestia nagłego braku odwagi, czy
może uznał, że nie potrzeba nam słów, bo zamiast wypowiedzenia trzech słów „Ja
ciebie też.” Po prostu podszedł i przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.
Objęłam go rękoma w talii, podczas gdy on otulał moje ramiona. I chyba
faktycznie nie potrzeba było nam słów. Ja czułam jego ciepło, słyszałam bicie
jego serca, a on czuł moją obecność, wierzył moim słowom. I było naprawdę
dobrze. Nie miałam pojęcia, jak szybko „dobrze” potrafi się zepsuć.
Chwilę
tuliliśmy się do siebie, aż w końcu Logan zapytał, czy chcę zostać na noc. Ja
tylko skinęłam głową, a on poszedł po jakiś ręcznik dla mnie oraz koszulkę, w
której mogłabym spać. Wzięłam szybki prysznic i przygotowałam się do snu.
Pozwoliłam sobie umyć zęby szczoteczką Logana, a on, kiedy wszedł do łazienki
tylko się zaśmiał i powiedział, że muszę przynieść do niego parę rzeczy na
właśnie takie sytuacje. Kiedy skończyłam, Logan zajął się swoją higieną, a
ja w tym czasie ułożyłam się już w łóżku w sypialni. Zastanawiałam się, czy
Logan przyjdzie do mnie, czy wybierze kanapę w salonie. Po chwili jednak zjawił się ubrany tylko w
bokserki i koszulkę. Nie wiedzieć czemu, zawstydziło mnie to. To było bez sensu,
bo sama prezentowałam się w podobnym wydaniu, a Logana przecież już nie raz
widziałam w samych majtkach, kiedy przebierał się przed pracą na basenie. Może
to przez to miejsce? Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim wydaniu w sypialni,
gdzie ludzie robią różne rzeczy. Ale nie my. Zdawałam sobie z tego sprawę.
Byłam chora. Gdy tylko sobie to przypomniałam, moje zażenowanie trochę spadło.
-Mogę spać z
tobą? Kanapa jest średniej klasy, jeżeli chodzi o wygodę – powiedział.
-Jasne –
odparłam, uśmiechając się do niego delikatnie.
Podszedł do
łóżka i wsunął się pod kołdrę. Już po chwili leżał obok mnie. Jego ciepło
sprawiło, że poczułam się bezpiecznie i spokojnie. Wiedziałam, że szykuje się
dobra noc. Noc bez koszmarów. A odkąd dowiedziałam się o chorobie rzadko takie
mi się zdarzały. Logan leżał obok nie odzywając się ani słowem. Tylko
przyciągnął mnie do siebie, abym objęła go ramieniem.
-Co jeśli to
nie wypali? – zapytał, a ja z trudem zaakceptowałam fakt, że rzeczywiście o to
zapytał.
Czyli nie
tylko ja się wahałam. Nie tylko ja się zastanawiałam. Wiem, że nie powinno mnie
to boleć, bo to w końcu on był w trudniejszej sytuacji, ale i tak zabolało.
-Wtedy się
rozejdziemy. Każde w swoja stronę – odparłam najspokojniej jak umiałam.
-Zeszłabyś się
z nim?
-Z kim? –
zapytałam, tylko udając, że nie rozumiem. Po prostu nie wierzyłam, że
faktycznie mnie o to zapytał.
-Z tym całym
Harrym – wyjaśnił. Był spokojny, więc wiedziałam, że nie pytał złośliwie.
Wzięłam oddech i zdecydowałam się na równie spokojną odpowiedź.
-Nie, nie
sądzę. Jest skreślony. Spał z moją przyjaciółką, a potem ją zostawił –
odparłam, mając nadzieję, że taki argument mu wystarczy. Tak naprawdę sprawa
była bardziej skomplikowana przez to wszystko, co działo się w mojej głowie. I
przez HIV, o którym nie dało się zapomnieć.
-Okej… -
powiedział tylko. Wiedziałam, że ma jeszcze jakieś pytania, ale nie zamierzałam
go ciągnąć za język. Logan działał w taki sposób, że mówił tylko wtedy, kiedy
się go o to nie prosiło. Lubił robić na przekór. To typowy złośnik.
-Miałeś kiedyś
jakąś dziewczynę na dłużej? Jak ja? – zapytałam.
-W Australii.
Tutaj nie – powiedział.
-Jak miała na
imię? Opowiesz mi o niej? – dociekałam.
-Po co? To
przeszłość – odparł, będąc lekko poirytowany. Nie byłam pewna, czy był zły na
mnie, bo pytałam, czy na tę historię, o której przypadkiem mu przypomniałam.
-Z ciekawości.
Po prostu pytam – oświadczyłam. – Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz – ostatnie
zdanie powiedziałam w ramach gry. Jak już wspomniałam, Logan mówił tylko wtedy,
kiedy się go do tego nie zmuszało.
-Miała na imię
Eva – zaczął, a ja w duchu sobie przyklasnęłam, zadowolona, że mój chwyt
zadziałał. – Chodziliśmy razem do szkoły, ale zauważyłem ją dopiero na
imprezie. Jako jedyna wyglądała tak jak ja. Przyszła w totalnych łachach, przez
co nikt nie zwracał na nią uwagi. Na mnie zresztą też nie, bo kto chciałby
zadawać się z obdarciuchem? Podszedłem do niej, kiedy zauważyłem, że jest
bliska płaczku. Zapytałem po prostu „co tam?”, a ona powiedziała, że
„nie najlepiej”. I zaczęliśmy gadać. Na początku o pierdołach, a potem
dowiedziałem się, że matka ją zostawiła, a ojciec ją czasem bije. Nigdy nic z
tym nie zrobiłem i jestem o to trochę na siebie zły. Widziałem jej siniaki, ale
tylko patrzyłem na tę sytuację. Wspierałem ją duchowo, ale to że nic z tym nie
robiłem… chyba ją załamywało. Liczyła, że rozprawię się z jej tatą, jak jakiś
książę, ale ja miałem swoje problemy. I na tym się skupiałem. Nie łączyła nas
chyba żadna zbyt głęboka relacja. Byliśmy po prostu przyjaciółmi, którzy się
całują. Któregoś razu po prostu zniknęła. Napisała mi list, że jej tata dostał
pracę w Ameryce i się wynosi. Napisała, że pożegnanie byłoby dla niej zbyt
bolesne. Poszedłem do jej domu, ale już jej tam nie było. Po prostu zniknęła.
-Nie rozegrała
tego najlepiej – stwierdziłam, nie wiedząc za bardzo jak inaczej tę sytuację
skomentować.
-Nie, ale nie
bolało mnie to tak bardzo, jak zapewne powinno. Szybko się z tym pogodziłem.
Miałem wtedy większe zmartwienie, czyli matkę alkoholiczkę – powiedział. – Nie
w głowie mi były miłostki.
Logan mówił
coś jeszcze, ale zmęczenie wzięło górę nad moim organizmem i w końcu zasnęłam.
Wtulona w jego ramiona spałam tak dobrze, jak jeszcze nigdy. A śniłam o zielonych oczach, od których nie sposób oderwać wzrok...
Angie, to była tak piękna kłótnia. Nie mogłaś dać mi się nią cieszyć jeszcze trochę? Musieli się pogodzić?
OdpowiedzUsuńNiepokojący jest fakt, że Lily chciała, żeby Harry przywiózł ją do Logana. On pomyślał, że to ona tam mieszka, więc gdy się tak zjawi może być nieciekawie. Mam nadzieję, że śliczna buźka Hazzy znowu nie ucierpi.
eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej
OdpowiedzUsuńczyje te zielone oczy?
błagam, powiedz , że Logan ma zielone inaczej cię pacne!
Niestety oczy Logana są niebieskie :)
UsuńTrzymam kciuki za Logana i Lily!! Zachowanie Harrego przypomina mi nieco zachowanie Rona Wesleya, który mnie strasznie wkurza i mam ogromną nadzieję, że zielonooki przegra tę wojnę! :D (przepraszam, że anonim, ale jestem na Tel i nie chce mi się logować :)
UsuńSuper! Super! Kocham! Kocham! To cudownie, że się pogodzili :) Jestem dumna z Lilly za to jak umiejętnie uniknęła kolejnej kłótni z Loganem. Brawo dla niej! :) Tylko o co chodzi z tymi zielonymi oczami? Harry ma zielone oczy z tego co pamiętam. A Logan ma niebieskie oczęta <3 Co ty kombinujesz? I jak to się dalej potoczy? Jestem tego bardzo ciekawa, a z drugiej strony boje się co ty wymyślisz ;)
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam *.*
Tris z http://hopebravestory.blogspot.com/
( bardzo proszę o komentarze, to dla mnie bardzo ważne )
Zastanawia mnie... Jakie służbowe dziewczyny? I gdzie był Logan? Co takiego zrobił?
OdpowiedzUsuńA Harrego w tym momencie nie cierpie i jej znów też nie. Brawo że się nie klocila, ale co ona wyprawia?! Rozumiem sen coś tak Harry ale nie sen "o oczach od których nie sposób oderwać wzrok"