środa, 16 września 2015

Chapter 16

[Harry]

Rzuciła mi tym prosto w twarz. Dlaczego? Do cholery, dlaczego? Bo chciałem ją pocałować? Przecież widziałem, że ona również tego pragnie. Dlaczego, zamiast docisnąć swoje usta do moich, zrzuciła na mnie to gówno? Przecież nie miałbym jej za złe, gdyby mnie pocałowała. Tak uporczywie tego pragnąłem od momentu, kiedy na ognisku zobaczyłem te jej smutne oczy.
Jednak ta historia nie jest taka bajkowa. Nie jest jedną w stylu tych, gdzie chłopak poznaje dziewczynę, od razu się w sobie zakochują i boom, mamy miłość. Nie. Lilly miała rację od samego początku. Pierwsza w oko wpadła mi Maya, ale miała chłopaka. To śmieszne, że zauważyłem, jak piękna jest, kiedy przyszła na ognisko ramię w ramię z tym swoim chłoptasiem. Chciałem od razu startować, ale hamował mnie fakt, że była zajęta. Już raz próbowałem z dziewczyną, a raczej kobietą, w związku i skończyło się to dla mnie wydaleniem ze studiów. Nie chciałem być drugi raz podobnie potraktowany, poza tym… od czasu wykładowczyni zmądrzałem. Sam nigdy nie chciałbym być zdradzony, dlatego nie mogłem zrobić tego samego komuś innemu. Nie ponownie.
     Poszedłem się napić, aby ugasić w jakiś metaforyczny sposób swoje pragnienie Mayi. I wtedy zobaczyłem Lilly. Wyglądała pięknie, jednak moje myśli zajmowała już inna dziewczyna. Dopiero, kiedy spojrzałem w jej oczy, zaintrygowała mnie. Przestałem myśleć na moment o jej ślicznej przyjaciółce i skupiłem się tylko na niej, i na każdym słowie, które była w stanie mi podarować.
Lilly była wolna, więc zaproponowałem to spotkanie. Te cholerne latte, które okazało się dla nas kością niezgody. Byłem zły, kiedy mnie wystawiła. Cholernie. Pomyślałem, że nic z tego nie będzie, że ona mnie nie chce. A potem przyszła, żeby przeprosić, jednak byłem jeszcze zbyt wściekły, aby po prostu zamknąć ten temat w cywilizowany sposób. Tego samego dnia, wieczorem, doszedłem do wniosku, że dobrze się stało, że nic z tego nie wyszło. Uznałem, że Lilly byłaby zbyt trudna dla mnie. Że nie umiałbym jej rozgryźć. No, bo nie może być przecież proste dostać się do wnętrza samotnej duszy. A Lilly nią zdecydowanie była, o czym świadczył fakt, że zapomniała, że w harmonogramie może mieć spotkanie z inną osobą niż Maya.
Chciałem jednak zamaskować fakt, jak bardzo mnie to bolało, więc zdecydowałem grać wściekłego. I wtedy Maya zerwała z Mattem. Poczułem się jak w siódmym niebie. Wykorzystałem sytuację, aby związać się z moją pierwotną wybranką. Nie wiedziałem jednak, jak szybko tego pożałuję. Kiedy tylko pierwszy raz spotkałem Lilly po zejściu się z Mayą… czułem tak pochłaniający mnie od środka ogień. Nie chciałem trzymać z daleka od niej rąk, jednak musiałem, bo teraz mogły być blisko tylko Mayi.
Moje uczucie względem Lilly słabło zawsze, gdy się oddalała i znów zaczynałem się czuć dobrze z Mayą, jednak po każdym spotkaniu z jej przyjaciółką, to Maya robiła się mniej ważna. Im częściej zdarzało się, iż obie dziewczyny były dostępne na facebooku w jednym momencie, tym częściej czułem potrzebę, aby napisać do Lilly, a nie do Mayi. Nigdy jednak tego nie robiłem.
Z dnia na dzień słabła też moja wiara w blondynkę, z którą chodziłem. Kiedy zobaczyłem, jak płaci Louisowi, prawie kompletnie zgasła, chociaż przecież wiedziałem, że „wynajęła” mojego przyjaciela. Ostatni raz czułem coś do Mayi tego dnia, kiedy zobaczyłem Lilly przed jej domem. Była taka zła i smutna jednocześnie. A jej przyjaciółka kłamała jej prosto w oczy. Wtedy straciłem tę szczególną sympatię do Mayi. Dalej ją lubiłem, ale już nie w taki sposób. Za to z każdym dniem coraz bardziej tonąłem w otchłani oczu Lilly, które ciągle odkopywałem w pamięci. Gdy tylko zaczęły się zacierać w mojej głowie, wymyśliłem, co zrobić, aby mieć pretekst by ja spotkać.
Gdybym tylko zerwał z Mayą, może dziś by mnie pocałowała. Nie byłoby tego telefonu, nie wygłosiłaby przyjaciółce kazania na temat lojalności przy mnie i wtedy… wtedy istnieje nikła szansa, że by to zrobiła, zamiast rzucać mi moimi prywatnymi sprawami w twarz. Bo wiem, że zrobiła to właśnie z tego powodu. Nie miałem jej tego za złe. Jednak zabolało, więc odruchowo zareagowałem według jej oczekiwań. Powinienem ją był wtedy pocałować, to zatkałoby jej usta i powstrzymało od dalszego mówienia tego typu głupot.
Ale tego nie zrobiłem.
Tak więc moja historia… jest przepełniona błędami. Miałem jednak nadzieję, że świat mi je wybaczy. Że Maya mi wybaczy, że jej nie kocham. Że Lilly mi wybaczy, że właśnie zaczynam ją kochać.
Gdybym tylko mógł cofnąć czas, wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie miałem niestety takiej mocy, więc musiałem się zmierzyć ze swoimi błędami i nauczyć się je naprawiać. Przyczyniłem się do tego, żeby ta sytuacja wyglądała tak gównianie, więc moją rolą było teraz zmienić dalszy ciąg tej historii.
Wtedy postanowiłem wrócić do pokoju. Lilly siedziała na kanapie, nogi miała przyciśnięte do klatki piersiowej, a twarz ukryła w kolanach. Cichy pomruk świadczył o tym, iż płakała. Podszedłem do niej bezgłośnie i ukląkłem przy łóżku. Wpatrywałem się w nią chwilę, aż w końcu zdecydowałem się położyć dłoń na jej łydce i delikatnie ja pogłaskać, jakby miało ja tu uspokoić. Nawet się nie wzdrygnęła i nie spojrzała na mnie. Nic sobie nie robiła z mojej obecności, po prostu dalej cichutko płakała.
-Przepraszam – odezwałem się szeptem. – Nie powinienem był krzyczeć. Przepraszam.
Nie odpowiedziała ani słowem. Jej pozycja oraz zachowanie pozostało niezmienione. Nie wiedziałem, co mógłbym jeszcze powiedzieć, ale musiałem próbować. Nie mogłem znieść patrzenia na nią jak płacze. I to przeze mnie. Przynajmniej częściowo, bo nie miałem stuprocentowej pewności, czy to nie przypadkiem dlatego, że powiedziała mi to, co powiedziała, aby zachować wierność przyjaciółce. Chciałem się łudzić, że to dlatego, bo to by znaczyło, że tak naprawdę chciała tego pocałunku, tylko po prostu liczyło się dla niej bardziej bycie fair niż jej szczęście.
-Lilly, przepraszam – powtórzyłem. – Nie płacz. Proszę.
Dalej nic.
-I to nie jest tak… jak myślisz. Wiem, że gazety mnie obsmarowały, ale nie znaleziono na to żadnych dowodów, dlatego dzisiaj tu jestem – chciałem jej wyjaśnić sytuację z wykładowczynią. Musiałem. Jeśli znała tę historię z Internetu to nie dziwne, że miała mnie za najgorsze. Wyszedłem na jakiegoś napalonego gwałciciela. A co jeśli ta sytuacja faktycznie była powodem, dla którego mnie odrzuciła? – Nie znaleźli dowodów, bo nie było czego udowadniać. Nie dobierałem się do tamtej kobiety. Mieliśmy romans, ale ona była moją profesorką, więc to od samego początku było spisane na straty. Obsmarowała mnie, bo nie potrafiłem się do końca pogodzić z tym, że mnie rzuciła dla męża. Ale nigdy nie zrobiłem nic wbrew jej woli. Przysięgam.
Przestała płakać. Poznałem to po tym, że jej ciało przestało się trząść niespokojnie. Teraz tylko siedziała z głową ukrytą w kolanach, a moja dłoń w dalszym ciągu spoczywała na jej łydce.
-Lilly? Wierzysz mi? – zapytałem. – Proszę. Nigdy nie skrzywdziłbym żadnej kobiety w taki sposób. Uwierz mi.
-Wierzę ci – odezwała się w końcu, jednak dalej nie pokazała swojej twarzy. – Ale to niczego nie zmienia. Jest za późno na nas, Harry – oznajmiła, podnosząc w końcu głowę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, kiedy tylko na mnie spojrzała. – Pomyśl o tym inaczej. Byłbyś w stanie zrobić to Louisowi?
I wtedy tak bardzo chciałem jej powiedzieć, ale nie mogłem. Choć słowa wręcz wyrywały mi się z ust, nie mogłem pozwolić im się wydostać. Nie mogłem wyjawić Lilly, jakim chujem jest jej chłopak. Powinienem, ale… Chodzi o lojalność. Lilly nie chciała, żebym jej pocałował przez wzgląd na lojalność względem przyjaciółki i prosiła mnie, żebym zachował się tak samo wobec Louisa. I właściwie to robiłem. Tylko nie do końca w taki sposób, jaki mógłby ją zadowolić.
-Nie – odparłem tylko, po czym wstałem i przeszedłem się po pokoju. Wszystko było nazbyt skomplikowane.
W mojej głowie zrobił się niezły bałagan. Co znaczyły słowa, które mówiła? Czy, jeśli odrzuciła mnie dla Mayi, to znaczy, że tak naprawdę jednak coś do mnie czuła? Musiałem wiedzieć. Musiałem spytać, chociaż wiedziałem, jak bardzo nie na miejscu będzie to pytanie.
-Nie czujesz nic do mnie? – wydusiłem z siebie.
-Nie – powtórzyła raz jeszcze.
Westchnąłem, nie odwracając się do dziewczyny. Nie mógłbym na nią teraz na nią spojrzeć i nie rozpaść się jednocześnie. Nie czuła nic, a jednak wybrała bardzo niestosowny sposób, aby mnie od siebie odsunąć, dlaczego? I czemu nie potrafiłem tego po prostu odpuścić?
Zacząłem analizować w głowie. Powiedziała to, bo chciała mi dać do zrozumienia, że nie jest we mnie zakochana, żebym nie próbował. To był najlepszy sposób, aby dać mi kosza raz na zawsze. Wiedziała to, więc musiała właśnie dlatego użyć takich słów. Zraniła mnie, ale mogła myśleć, że to jedyny sposób. A więc nie czuła do mnie nic. Z chwilą, kiedy uświadomiłem sobie, że to jest najbardziej prawdopodobna wersja, poczułem jak coś wewnątrz mnie jakby… umiera, rozpada się. Nie wiem. Nigdy nie byłem zbyt dobry w wyrażaniu uczuć.
-To ulżyło mi – znów zacząłem tę swoją stałą fasadę kłamstw, ale przecież nie mogłem dać się zdemaskować. Mogłaby powiedzieć Mayi, a ja nie chciałem narazić jej na przykrości przez swoje lekkomyślne zachowanie. – Bo ja też nie. Poniosło mnie, a nie chciałbym przypadkiem zranić, ani ciebie, ani Mayi.
Odwróciłem się przodem, aby móc widzieć jej twarz i może zobaczyć uczucia, jakie wymalowały się na jej twarzy lub w oczach. Nie dostrzegłem jednak nic. Wyraz jej twarzy nie wskazywał na żadne negatywne czy też pozytywne emocje. Oczy były puste, lecz lekko zamglone, jakby znajdowała się gdzieś daleko myślami.
-W porządku – odparła po prostu, osuszając dłońmi mokre policzki.
Jakby tego było mało, ponownie zadzwoniła moja komórka. Wyciągnąłem ją z kieszeni i dostrzegłem na wyświetlaczu imię przyjaciela. Wziąłem głęboki oddech i odebrałem. Bałem się, że Louis się domyśli, jakby miał zdolność czytania w myślach, czy coś takiego, dlatego obawiałem się odezwać, jednak w końcu to zrobiłem.
-Tak?
-Jestem już galerii, podwieź Lilly – poprosił.
-Jasne, zaraz będziemy – odparłem tylko, po czym się rozłączyłem i zwróciłem do dziewczyny, siedzącej na mojej kanapie. – Zbieraj się, Louis czeka.
Gdzieś w głębi miałem przeczucie, że to już nasze ostatnie spotkanie. Czułem, że jeśli oddam ją Louisowi, to już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu. I nigdy nie wyswobodzę się z tego uczucia, które kołatało się w mojej klatce piersiowej, a którego zidentyfikować po prostu nie potrafiłem.

Posłusznie odwiozłem ją do galerii. Na pożegnanie posłała mi tylko blady uśmiech, a potem bez słowa wyszła z samochodu. Wydawała się taka smutna, jakby… złamana. Tak, to jest to słowo. Dokładnie tak, jakby przeze mnie coś w niej się ukruszyło. Aż tak bardzo kochała Mayę, że tak się tym przejmowała? Bo w to, że jednak może coś do mnie czuła, przestawałem już powoli wierzyć.
Chciałem wysiąść z samochodu i za nią pobiec. Powiedzieć jej, że cały czas kłamałem, jeżeli chodzi o uczucia względem niej, że po prostu boję się być odrzucony tak… bezpośrednio. Ale nie ruszyłem się z auta. Siedziałem i patrzyłem, jak powolnym krokiem zmierza ku wejściu, nie oglądając się ani razu.
Wtedy ponownie zadzwoniła moja komórka. To była Maya. Westchnąłem, jednak odebrałem. Wiedziałem, że, jak tylko wrócę, będę musiał tę dziewczynę mocno rozczarować. Maya nie zasługiwała na kogoś tak beznadziejnego jak ja. Nie mogłem jej ranić. Gdyby nie dzisiejsza rozmowa z Lilly, pewnie ciągnąłbym ten związek dalej. Jednak ta szatynka zainspirowała mnie w pewien sposób. Była taka dobra i mówiła takie wspaniałe rzeczy, że zapragnąłem wziąć z niej przykład. Sam nie chciałbym być na miejscu Mayi, więc musiałem się w końcu ogarnąć i odpowiednio zachować.
Tylko jak ja jej to powiem?
-Haloo, Harry?! Słyszysz mnie?! – wykrzyczała do słuchawki. Zamyśliłem się i przestałem jej słuchać.
-Tak, jestem, przepraszam – odparłem. – Na chwilę odpłynąłem.
-Co to za akcja z Lilly? – zapytała. Czułem, że jest zła, jednak smutek tłumił agresywność w jej głosie, przez co brzmiała na zmęczoną. Zraniłem ją.
-Przepraszam. Do niczego nie doszło, przysięgam. Lilly jest wspaniałą przyjaciółką, nie zrobiłaby ci tego – zacząłem tłumaczyć właściwie bardziej dziewczynę, niżeli siebie.
-Ale co ona u ciebie robiła?
-Louis miał coś do załatwienia z ojcem i musiał na chwilę iść, więc wziąłem ją do siebie – odparłem zgodnie z prawdą.
-Nie mogłeś mi tego od razu powiedzieć? – zapytała, jakby oddychając z ulgą.
-Bałem się, że się wkurzysz – wyjaśniłem. – Wiem, że wasza relacja nie jest najlepsza.
-Nie jest – potwierdziła. – Harry… Co ja mam zrobić?
-Nie rozumiem – odparłem, chociaż właściwie się domyślałem, co ma na myśli.
-Z Lilly. To, co powiedziała… Aż zrobiło mi się przykro. Nie mam pojęcia, co zrobić – wydusiła z siebie, a jej głos był naprawdę rozżalony.
Maya pierwszy raz była tak dobitnie szczera. Do tej pory ani razu nie przyznała mi się, że boli ją cała ta sytuacja z Lilly. Wiedziałem, że jej zależy, bo inaczej nie płaciła by dalej Louisowi. Nie jest to najlepszy sposób na pokazanie, że tak jest, ale taka była prawda – robiła to dla niej, wierząc, że w ten sposób czyni dla Lilly coś dobrego, nie miała złych intencji.
-Właśnie, że wiesz, co powinnaś zrobić – odparłem. – Wiesz, że pierwszym krokiem jest zerwanie umowy z Louisem.
-Nie mogę. Będzie załamana – zauważyła, a jej głos stawał się coraz bardziej płaczliwy.
-Jest szansa, że się przynajmniej nie dowie, że maczałaś w tym palce. Znaczy… uważam, że powinna wiedzieć, ale… Jeśli myślisz, że już rozumiesz, jaki popełniłaś błąd, to nie należy Cię za to karać – wyraziłem swoje zdanie.
-Dobrze.
-Co „dobrze”? – zapytałem.
-Z Louisem koniec – oznajmiła.
Kiedy te słowa padły… Początkowo poczułem, że może w końcu wszystko będzie na swoim miejscu, że może to wszystko ma jeszcze szansę dobrze się potoczyć. Dopiero po czasie zrozumiałem, że Maya miała trochę racji. Nawet jeśli Lilly nie kocha Louisa, to złamie jej serce, jeśli tak po prostu przestanie się nią interesować.
Tylko co mogłem zrobić? Przecież oszukiwanie jej dalej, również nie było dobrym pomysłem.
Cóż, chyba po prostu musiałem czekać na dalszy obrót wydarzeń. Nie zamierzałem powstrzymywać Mayi, bo Lilly nie zasługiwała na dalsze życie w kłamstwie. Prawda była lepsza, nawet jeśli bolesna.
_____________________________________________________
Przepraszam za małe opóźnienia, w weekend nie miałam czasu i nie udało mi się dokończyć rozdziału, a teraz zwaliło się na mnie parę zajęć, dlatego rozdział jest dopiero dzisiaj. Mam nadzieję, że się podoba i czekam na komentarze :)

4 komentarze

  1. Głupi Harry! Czy on nie może być z nią po prostu szczery? To by wszystkim ułatwiło życie :) A ta cała Maya to niech idzie w cholerę :P Rozdział z opóźnieniem, ale warto było czekać :) Ciekawa jestem co dalej wymyślisz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. "Tak więc moja historia... jest przepełniona błędami. Miałem jednak nadzieję, że świat mi je wybaczy. Że Maya mi wybaczy, że jej nie kocham. Że Lilly mi wybaczy, że właśnie zaczynam ją kochać." <3

    Dobra, miałaś rację. Rozdział jest mega, ale to dla mnie żadna nowość...
    Za to mam wielką ochotę ich po prostu trzasnąć! Niech oni się wreszcie ogarną i powiedzą sobie co do siebie czują, a nie bawią się w teatrzyk, chociaż aktorzy z nich nieźli.
    Chociaz chyba niepotrzebnie się rozpisuje, skoro znając ciebie trochę czasu minie zanim coś sobie powiedzą.. Już miałam nadzieję, że Harry powie Lilly prawdę, ale przynajmniej namówi do tego Mayę.

    Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej, bo wiesz... Wkurze się i cię znajdę xD

    OdpowiedzUsuń
  3. ucieszyłam się jak zobaczyłam ten rozdział :) ten blog jest inny, takie trochę love story, ale jednak zawsze nie mogę się doczekać aż coś się na nim pojawi.
    Co do rozdziału... Harry nieźle narozrabiał. Dzisiaj zrozumiałam mniej więcej, że: Harry i Maya coś tam, Louis i Maya coś tam, Maya i Lilly coś tam, a Harry tak naprawdę kocha Lilly XD Mózg rozjebany XD
    A tak bardziej poważnie to... Harry jest słodki <3 A Louis? Będzie mi go brakowało jako przyjaciela Lilki:( a może on się w niej serio zakochał? Ale by była beka! Mój mózg by tego nie ogarnął. No, bo heloł. taki bad Lou? haha
    Złożę petycję o więcej rozdziałów pisanych perspektywą Hazzy (mówi ta, która cały blog napisała w perspektywie chłopaka) XD
    Następnego rozdziału domagam się w niedziele i KONIEC, KROPKA!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział mega! Nię mogę pojąć tego jak Maya może robić to Lilly. Bo jak się domyślam z tego wszystkiego, to płaci Louisowi za to, żeby spotykał się z Liilly? Haha, no. Niby przyjaciółka, a tak głupio i lekkomyślnie postępuje. Co do Harrego, to... No kurcze, niech się gościu weźmie w garść i wyjawi swoje uczucia. Szkoda mi Lilly, nie dość, że jest zagubiona we wszystkim to jeszcze ją Harry męczy. Mam nadzieję, że niedługo powie jej co do niej czuje. Gdyby tak się stało to byłoby cudownie. Maya, moim zdaniem, może nawet już nie istnieć na tym blogu xd Wcale mi tu nie jest potrzebna do szczęścia. Niech się tylko wyjaśni wątek z nią i Louisem, i można ją usunąć, haha xd No nie wiem co tu dalej napisać. Świetnie piszesz i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się w tym tygodniu :)

    OdpowiedzUsuń