poniedziałek, 7 września 2015

Chapter 15

      -Lilly, obudź się – usłyszałam jego szepczący głos.
Zerwałam się jak oparzona, mając w głowie jeszcze świeży sen, jak dzieliłam z Harrym jedno łóżko, jak zasypialiśmy i budziliśmy się obok siebie. Spaliśmy ze sobą w ten najbardziej dosłowny sposób. Dlatego, kiedy jego głos wyrwał mnie ze snu, przez chwilę pomyślałam, że zrobiłam coś bardzo głupiego, jednak kiedy otworzyłam oczy, siedziałam w samochodzie, a pas bezpieczeństwa mocno przyciskał mnie do fotela, co tłumaczyło wrażenie realnego uścisku chłopaka o kręconych włosach w sennym marzeniu.
-Spokojnie – powiedział, lekko śmiejąc się z mojej gwałtownej reakcji.
-Gdzie Louis? – i nagle tym jednym pytaniem zmyłam uśmiech z jego twarzy.
-Musiał coś załatwić, powiedział, że mam cię za półtorej godziny podwieźć do galerii – odparł.
      -A ty? Nie masz planów?
-Nic, czego nie mógłbym przełożyć, zwłaszcza biorąc pod uwagę powód, dla którego on musiał iść – odparł.
-Czyli? – zapytałam.
-To raczej jego sprawa rodzinna, nie mogę o tym mówić – wyjaśnił, a ja już nie zapytałam. Nawet mnie to za bardzo nie obchodziło. Wiem, że to wredne z mojej strony, bo Lou był dla mnie przyjacielem, więc ja powinnam być dla niego, ale jakoś… Jakoś nie potrafiłam się tym należycie zainteresować. Może dlatego, że informowała mnie o tym osoba trzecia, a nie sam główny bohater?
-Czyli co robimy? – zapytałam, ziewając.
-Właściwie to jesteśmy u mnie – oznajmił nagle, wskazując głową w kierunku pobliskiego bloku.
Wysiadłam z samochodu, przeciągając się jednocześnie. Niespecjalnie się wyspałam, ale przynajmniej nie bolały mnie plecy, ani tyłek, jak to by było po przejażdżce moim samochodem.
Harry zatrzasnął za mną drzwi samochodu, a następnie zamknął automatycznie wszystkie pary przy pomocy pilota. Ruszyliśmy spokojnym krokiem w kierunku drapacza chmur, który mieliśmy przed sobą. Harry kulturalnie otworzył przede mną drzwi klatki, a następnie zmierzyliśmy do windy. Chłopak mieszkał na 7 piętrze, więc wdrapanie się na górę okazałoby się sporym wyzwaniem, gdybym się go podjęła.
Podeszliśmy pod drewniane, niemal czarne drzwi, na których naklejone były połyskujące cyferki układające się w liczbę 73.
-Oto moje królestwo – zażartował i otworzył przede mną drzwi.
Miałam się zaśmiać na jego słowa, jednak zabrakło mi tchu, kiedy zobaczyłam wnętrze. Mieszkanie może i było małe, ale naprawdę wyglądało jak królestwo. Założę się, że było więcej warte niż to, w którym mieszkałam z mamą, i to łącznie ze wszystkimi gratami!
Na wstępie przywitała mnie niewielka kuchnia, udekorowana biało brązowymi szafkami, lodówką i kuchenką – wszystko idealnie do siebie dopasowane, zgadzało się każde zbędne zdobienie. Ściany miały śnieżnobiały kolor, a z sufitu zwisał piękny żyrandol z pięknymi, błyszczącymi brylancikami,  ślicznie połyskującymi w białym świetle.
Wchodząc dalej, znalazłam się w salonie. Przy lewej ścianie w rogu pod oknem znajdowała się szara, zamszowa kanapa, a na wprost niej, jakiś metr dalej, ustawiony został telewizor plazmowy. Puchowy dywanik pomiędzy tymi dwoma rzeczami idealnie się wpasowywał. Centralnie naprzeciwko kanapy przy drugiej ścianie postawiono biblioteczkę na prawię całą ścianę, w całości pokrytą książkami. Obok znajdowały się drzwi do innego pomieszczenia. W salonie można było zobaczyć jeszcze kilka obrazów, które wydawały się samodzielnie zrobione, a w kącie przy wejściu ustawiony był fikus. Ale najfajniejsze w tym pomieszczeniu były okna. A właściwie oszklona ściana na wprost mnie, z której widać było w idealny sposób miasto. Big Ben i London Eye wynurzający się gdzieś w oddali i Tamiza. To było wprost piękne. Nie, nie piękne, cudowne. Idealne. Fantastyczne. Lepsze niż przejażdżka London Eye. Zazdrościłam Harry’emu, że może to mieć na co dzień.
-Jak w bajce – oznajmiłam.
-Idzie się przyzwyczaić. Najgorsze jest właśnie to, że kiedy pierwszy raz tu wszedłem, miałem minę dokładnie jak ty, a teraz… to piękno stało się dla mnie codziennością, rutyną. Po prostu przestało znaczyć tyle, co powinno – odparł.
-Ja bym się nie przyzwyczaiła – zaoponowałam.
-Trzy lata temu też tak mówiłem – powiedział.
-A książki? – zapytałam. – Przeczytałeś wszystkie?
-Prawie. Zawsze miałem zamiłowanie do literatury, więc biorąc pod uwagę, ile lat czytam, książek nie jest tak dużo – odparł, wzruszając ramionami.
Podeszłam do półki i zaczęłam przeglądać tytuły, w poszukiwaniu czegoś znajomego. Dużo tu było medycyny, ale można było również zobaczyć typową literaturę angielską, jak również nowinki wydawnicze. Przeważnie kojarzyłam nowsze tytuły, ale rzuciły mi się też w oczy książki typu „Duma i Uprzedzenie”, które przerabiałam w szkole.
-Chcesz coś do picia? Mam sok jabłkowy, colę i wodę. Chyba, że masz ochotę na kawę lub herbatę – zaproponował.
-Wystarczy sok – mruknęłam, wpatrując się przez cały czas w olbrzymi zbiór książek.
-Jak coś ci się spodoba, możesz pożyczyć – powiedział na odchodne, wrócił jednak chwilę później z dwoma szklankami, jedną z sokiem, drugą z colą.
Wzięłam szklane naczynie i znów popatrzyłam za okno, aby zapamiętać ten piękny widok. Harry natomiast usiadł na kapanie, aby włączyć telewizor i zacząć skakać po kanałach.
-Oglądasz coś?
-Zaraz będzie leciała powtórka „głowy rodziny” – odparł, ziewając. – Pomyślałem, że popatrzę, póki nie przestaniesz się gapić za okno – zażartował.
-Ha. Ha. Zabawne – skwitowałam.
-Oglądasz ze mną? – zapytał.
-Skoro nie mam nic innego do roboty – mruknęłam przekornie i usiadłam na kanapie obok chłopaka, jednocześnie zachowując rozsądną odległość.
Kiedy Harry włączył w końcu odpowiedni kanał, odcinek już leciał, ale ewidentnie dopiero się zaczął, ponieważ akcja jeszcze nie rozwinęła się w pełni. Powinnam była patrzeć na telewizor, zwłaszcza, że nie miałam pojęcia, kiedy następnym razem zobaczę plazmę, jednak zamiast tego, co chwilę zerkałam na chłopaka. Widziałam, jak jego oczy zaczynają mu ciążyć. Robił się senny, o czym świadczyło też ziewanie. W pewnym momencie po prostu zasnął, co potwierdziło cichutkie pochrapywanie. Śpiąc był tak samo uroczy jak w moim śnie. Nie mogłam się oprzeć i wpatrywałam się w niego bez przerwy. W końcu wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, aby móc uścisnąć jego. Trochę się wahałam, bo obawiałam się, że Harry może się obudzić, jednak, kiedy na niego zerknęłam, cały czas spał. Ścisnęłam delikatnie jego dłoń, a potem splotłam nasze palce. Miał dużą dłoń i miękką, ciepła skórę, co raczej nie było typowe dla chłopaków. Przynajmniej tak głosiły książki.
Harry lekko poruszył się na kanapie, więc w przestrachu natychmiast zabrałam swoją rękę, ale chłopak nie zbudził się. Przechylił się jedynie na bok, co dało mi do zrozumienia, że zaraz się położy i to na mnie. Nie sprawiło to jednak, że zdecydowałam wstać, żeby chłopak miał miejsce. Dalej siedziałam i z niecierpliwością oczekiwałam, aż jego głowa z burzą loków spocznie na moich udach.
Los jednak nie zamierzał pozwolić na takie zajście. Zadzwoniła komórka chłopaka, więc Harry prawie natychmiast się zbudził i sięgnął po telefon do kieszeni. Wyciągnął go i przycisnął do ucha, po czym odezwał się zaspanym głosem do odbiorcy:
-Maya?
Zacisnąłem pięści, jednak szybko poluźniłam uścisk. Harry nie mógł zauważyć mojego zachowania. Ja sama nie mogłam przecież się złościć. Harry nic dla mnie nie znaczył. Louis był dla mnie kimś wyjątkowym. Louis.
-Nie, nie spałem – odparł. – Jestem z… Louisem.
No i wtedy wybuchałam. Po prostu sięgnęłam po telefon chłopaka i wyrwałam mu go z dłoni. Był na tyle zaspany, że nie zdążył odpowiednio zareagować. Mój umysł natomiast przeszyty był złością i zazdrością, a zdrowy rozsądek nie zdążył się przebić przez te powłokę, aby powstrzymać moje dziecinne zachowanie.
-Witaj, Maya. Chciałam cie poinformować, że Harry jest ze mną, a nie z Louisem – burknęłam do słuchawki.
-Lilly? – usłyszałam jej delikatny głos po drugiej stronie.
Boże, nie myślałam, że jedno słowo wypowiedziane z jej ust będzie jak ostrze wycelowane prosto w moje serce. Brakowało mi jej, to pewne. Tęskniłam za nią, dlatego tak bardzo cierpiałam z powodu tego jednego głupiego słowa. Już się prawie uporałam z bólem po utracie jej, a teraz… teraz, kiedy znów ją usłyszałam, byłam pewna, że będę musiała zaczynać wszystko od początku.
-Widzę, że już nauczyłaś swojego chłopaka kłamać tak samo przebiegle jak ty – warknęłam. – Tylko uważaj, żeby uczeń nie przerósł mistrza.
Wtedy zerknęłam na Harry’ego. Myślałam, że będzie próbował zabrać mi swoją komórkę, ale on po prostu patrzył się na mnie. W jego zielonych oczach widać było tyle bólu. Zraniłam go, wiem, ale sama też czułam się okropnie, kiedy nie przyznał się, że jest ze mną, więc zasłużył. Tak musiałam sobie powtarzać. Nie mogłam dopuścić wyrzutów sumienia, które jednak już zaczynały kołatać się w okruszkach mojego serca.
-Ja nie kłamię! – wrzasnęła po drugiej stronie linii. – Poza tym, pilnuj swojego nosa i swojego chłopaka, nas zostaw w spokoju.
-Nie wierzę w to, co właśnie zasugerowałaś – burknęłam. – Harry jest dobry i wspaniały, nie zasłużyłaś na niego. I na mnie też, skoro twierdzisz, że mimo to wszystko mogłabym ci to zrobić. Może ty przestałaś być moją przyjaciółką, ale ja nigdy nie skończyłam nią być dla ciebie.
-Lilly… - zaczęła, jednak nie pozwoliłam jej dokończyć. Po prostu się rozłączyłam i podałam Harry’emu komórkę.
-To co powiedziałaś…
-To prawda, Harry. Maya posądziła mnie, że próbuję czegoś z tobą, ale ja bym nie mogła. Zamierzam być lojalna wobec niej, nawet jeśli nie jesteśmy już przyjaciółkami. Nie mogłabym nigdy z tobą być, nawet jeśli wy byście się rozstali, a my nigdy nie pogodziły – oznajmiłam. – Zamierzam traktować ludzi tak, jak sama chciałabym być traktowana, nawet jeśli oni nie spełnią moich oczekiwań.
-Jesteś wspaniałą osobą – oświadczył.
-Nie bardzo to czuję – odparłam, wzdychając. – Do tej pory spotykają mnie same złe rzeczy.
-To właśnie jest w tobie najpiękniejsze. Mimo tego, że wszystko wokół ciebie pali się i wali, i powinnaś być zajebiście wściekła, dalej jesteś dobrą osobą, dalej starasz się otaczać ludzi miłością, na jaką nie zasłużyli, a jaką ty powinnaś dostać – powiedział.
Próbowałam się do niego uśmiechnąć, ale nie bardzo mi wyszło, więc po prostu spuściłam wzrok.
-Przepraszam za to, co powiedziałam Mayi o tobie – wydusiłam z siebie. – Nie chciałam, poniosło mnie.
-Jest okej. Zasługiwała na prawdę, dobrze postąpiłaś – odparł, wzdychając. – To ja przepraszam, że usiłowałem zatuszować twoją obecność. Po prostu… ty najlepiej wiesz, jaka jest. Bałem się, że sobie wyobrazi nie wiadomo co.
-Jeszcze 10 minut temu powiedziałabym ci, że jestem pewna, że nie posądziłaby mnie o startowanie do ciebie, ale teraz… po tej rozmowie już niczego nie jestem pewna…
Zapadła chwila milczenia, po której usłyszałam pytanie, jakiego nigdy w życiu bym się nie spodziewała. W każdym razie nie wypowiedzianego z jego ust.
-Lilly? Czy ty kochasz Louisa? – zapytał nagle.
-Co? – zbił mnie nagle z pantałyku. – Dlaczego o to w ogóle pytasz?
-Po prostu odpowiedz, tak albo nie, proszę, to ważne – tylko jego błagające oczy były w stanie przekonać mnie do wyznania prawdy.
-Niee… nie wiem, nie sądzę. Znamy się krótko – przyznałam, a mój głos załamał się kilkakrotnie podczas tej wypowiedzi. - Ale chyba zaczyna mi zależeć - zrehabilitowałam się.
-Nie chcę, żeby świat znów potraktował cie jak gówno, więc po prostu się w nim nie zakochuj, dobrze?
-O czym ty mówisz?
-Zaufaj mi, proszę.
-Harry… - nalegałam, jednak chłopak pokiwał tylko przecząco głową.
I wtedy zrobiło się tak dziwacznie. Znaleźliśmy się tak blisko siebie i chciałam go pocałować, wręcz czułam piekące mrowienie pod skórą, które namawiało mnie, aby to zrobić. Jednak nie mogłam. A już na pewno nie po tej pięknej przemowie, jaką niedawno zaserwowałam Mayi.
-Dlaczego czuję palącą potrzebę, aby cię pocałować? – zapytał nagle szeptem. Miałam wrażenie, jakby czytał mi w myślach.
Po tym wyznaniu, nie wiedziałam, co zrobić. Czułam, że od środka wariuję i musiałam coś z tym zrobić. Musiałam powiedzieć coś, co zepsuje tę chwilę. Coś co sprawi, że to on pierwszy się odsunie, bo ja nie potrafiłam. Zaczęłam gorączkowo myśleć nad słowami, które miałyby na celu zranienie go i nagle wymyśliłam. Najgorsze z możliwych.
-Pamiętaj tylko, że ja nie jestem czterdziestoletnią wykładowczynią – powiedziałam.
Zadziałało. Osiągnęłam zamierzony efekt. Harry natychmiast się odsunął, po czym wstał, a atmosfera kompletnie zmieniła barwę. Poczułam nadciągającą burzę, dlatego natychmiast pożałowałam swoich słów. Mogłam wymyślić cokolwiek innego, jednak powiedziałam właśnie to. Byłam taka głupia.
-Skąd o tym wiesz?! – wydarł się na mnie. – Louis ci powiedział, prawda?!
-Nie – musiałam zaprzeczyć, nie mogłam wydać chłopaka, przecież mnie o to prosił. Mój głos jednak był słaby i cichy, dlatego miałam prawie stuprocentową pewność, że Harry mi nie uwierzył.
-No to niby, kurwa, skąd?! – wrzasnął ponownie i odwrócił się do mnie, aby posłać mi swoje palące spojrzenie.
-Ja… Chciałam się dowiedzieć. Szperałam w sieci – niemal wyszeptałam, modląc się, aby w Internecie rzeczywiście znajdowały się informacje na ten temat.
-Prosiłem cię! Prosiłem, żebyś, kurwa, nie ruszała tego tematu! – krzyczał na mnie, a proch, który wcześniej był moim sercem, ściskał się wewnątrz mnie. Czułam, że palące łzy pod powiekami. Miałam wyrzuty sumienia, ale nie tyle o to, że wydałam Louisa, tylko dlatego, że musiałam tym sekretem rzucić Harry’emu prosto w twarz.
Pragnęłam przeprosić lub powiedzieć cokolwiek innego, żeby załagodzić sytuację, jednak zamiast tego zdecydowałam się mu dołożyć, licząc, że to sprawi, iż przestanie krzyczeć, ponieważ po prostu zabraknie mu już na to siły. Licząc, że w jakiś sposób go to złamie.
-To właśnie to zadecydowało o tym, że mi przeszło – wymruczałam.
Po raz kolejny uzyskałam zamierzony efekt. Usta Harry’ego otworzyły się, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Po chwili je zamknął i podszedł do drzwi naprzeciwko kanapy. Otworzył je, a potem po prostu wkroczył do pomieszczenia za nimi, trzaskając za sobą tak głośno, że na pewno usłyszał to cały blok.
-To było dla ciebie, Maya. Teraz możesz mnie uważać za sukę – wyszeptałam cichutko do samej siebie, a po moich policzkach zaczęły ciurkiem spływać łzy.
 ____________________________________________________________
Mogę liczyć na conajmniej 5 komentarzy? Ładnie proszę :P
PS: Teraz postaram się wstawiać rozdziały regularnie - co poniedziałek :P

5 komentarzy

  1. O Boże! Na końcu prawie się popłakałam! Każdy kolejny rozdział jest jeszcze lepszy!!!!
    I (uwaga! uwaga!) co raz bardziej lubię Mayę, chociaż zniszczyła taki piękny moment, ale zrobiła to przez wzgląd nad Lilly... A co do Harry'ego to on... CZYTA KSIĄŻKI!!!!!!!!
    I ma takie boskie mieszkanie! Mogę się wprowadzić?

    Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej, choć rozumiem, szkoła i te sprawy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się Hazza wkurzył... Ulala, ciekawie się robi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O MÓJ BOŻE! Nie spodziewałam się, że powie mu coś takiego! Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Nie moge się doczekać nexta ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń