czwartek, 16 czerwca 2016

02. Chapter 30

      Maya i Logan przekrzykiwali się – jedno przez drugie, a ja nie byłam w stanie zrozumieć, co oboje do mnie mówią. Byłam tak zrozpaczona po zerwaniu z Harrym, że sama miałam ochotę wrzeszczeć, a ich donośne głosy tylko mnie denerwowały.
-Możecie się, do cholery, zamknąć?! – krzyknęłam w końcu. – O co chodzi? Maya, mów.
Logan zgodnie z moim poleceniem zamilkł i dał się wypowiedzieć mojej przyjaciółce. Znał mnie na tyle, że wiedział, że jeśli się nie zamknie, kiedy go o to proszę, to na pewno go nie wysłucham. Nie miałam zamiaru wyłapywać pojedynczych fragmentów zdań z ich krzyków. Jeśli już musieli mi oboje nagle coś przekazać, to przynajmniej w cywilizowany sposób.
     Ogólnie byłam trochę zmartwiona tym, że pojawili się tutaj oboje, zwłaszcza Maya, która na co dzień mieszkała w Ameryce. Coś mi tu nie grało i wyczuwałam w tym jakiś spisek, ale moje myśli pogrążone były w rozpaczy za Harrym, więc nie udawało mi się dojść do tego, co właściwie się działo.
-Logan to skończony idiota, chce mnie obwinić za rozpad twojego związku z nim. Zachował się jak kretyn, kiedy cię zostawił, a teraz chce do ciebie wrócić. Nie mogę na to pozwolić – powiedziała, ale ta wersja była pozbawiona zbyt wielu szczegółów, abym mogła cokolwiek zrozumieć.
-Skąd w ogóle masz takie informacje? Logan od dwóch miesięcy się ze mną nie kontaktuje – odparłam.
-No, bo mu na to nie pozwalałam – przyznała, a w jej głosie dało się wyczuć wyraźną pewność siebie i dumę za dokonanie takiego czynu.
-Dlaczego? – spytałam.
-Bo jest dupkiem – odpowiedziała tylko.
-Dobra, widzę, że nic więcej mi nie powiesz. Logan – oddałam głos chłopakowi.
-Maya próbowała mi zapłacić za to, żebym z tobą zerwał – orzekł lakonicznie.
-Nie zapomnij dodać, że się na to zgodziłeś! – wtrąciła się Maya.
-Tylko dlatego, że zaoferowałaś mi za to 20 tysięcy dolarów. Zamierzałem to zabrać i i tak robić swoje – kłócił się z nią, ale ja już byłam poza tą dyskusją. Coś wewnątrz mnie po prostu pękło.
Nie docierało do mnie chyba to, co właśnie się działo. Patrzyłam się na oboje, ale żadnego z nich nie poznawałam. Zwłaszcza Mayi. Myślałam, że już przepracowałyśmy kwestię pieniędzy.
-Ale Lilly! Ja mu nie zapłaciłam! Chciałam go tylko sprawdzić, bo wydawał mi się cholernie nie w porządku – tłumaczyła się, jakby to w ogóle miało jej pomóc.
-Czy ty jesteś, do kurwy nędzy, normalna?! – wrzasnęłam na nią, ale krzyk ten był tak potężny, że oboje lekko się skulili.
-Li… - zaczęła, ale nie dane jej było skończyć.
Buzowała we mnie czysta, niczym niezmącona wściekłość. Maya znów to zrobiła. Znów płaciła jakiemu kolesiowi, żeby swoimi pieniędzmi zniszczyć mi życie. Mogła mieć dobre intencje dwa lata temu, mogła mieć dobre intencje także teraz, ale dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane. Jak mogła coś takiego zrobić? Czy ostatnia historia niczego jej nie nauczyła? Dlaczego to zrobiła? Zwłaszcza teraz, kiedy wydawało się, że już przepracowałyśmy ostatnią aferę.
-Nie, sama sobie odpowiem. Jesteś najbardziej popierdoloną osobą, jaką, kurwa, w życiu poznałam! – krzyczałam dalej. – Jak mogłaś?! Kolejny raz?! Niczego się nie nauczyłaś! Niczego! Jesteś zwykłą, pustą idiotką! Nawet jeśli, chciałaś dobrze… do cholery… skąd wiesz, co byłoby za kilka miesięcy?! Może wtedy by tego cholerstwa nie przyjął, do chuja… mogłabym z nim brać ślub, ale ty jak zwykle nie pomyślałaś! Tylko wszystko zniszczyłaś, bo jesteś ostatnią kretynką! Chyba, że zrobiłaś to dla czystej satysfakcji, żeby zniszczyć mi życie, wtedy jesteś nawet suką! NI E N A W I DZ Ę  CI Ę!  Słyszysz?! NI E N A W I DZ Ę! I nigdy ci tego nie wybaczę! Dostałaś ode mnie zbyt wiele szans i teraz widzę, że nie byłaś warta nawet połowy którejkolwiek z nich!
-Ale Lillian... – zaczęła, jednak powtórnie jej przerwałam.
-Nie! Nie chcę nigdy więcej słyszeć twojego zakłamanego głosu! Wynoś się stąd i nigdy, do cholery, NIGDY nie wracaj! – krzyknęłam.
Dziewczyna skuliła się w sobie jeszcze bardziej i nic już nie powiedziała. Cofnęła się do drzwi i wyszła, delikatnie zamykając za sobą drewnianą powłokę. Usłyszałam jej płacz, dochodzący zza ściany, ale nie miałam w sobie już czułości dla niej i nie zareagowałam w żaden sposób.
-Nie myśl, że jesteś lepszy – powiedziałam, jednak już nie krzyczałam.
Na niego byłam mniej zła. Może dla tego, że mniej dla mnie znaczył, a może dlatego, że Maya zrobiła mi coś takiego już drugi raz, mimo że z trudem udało mi się wybaczyć jej pierwszy. Patrzyłam na chłopaka, czekając aż się odezwie, aż powie coś jeszcze w tej sprawie. Czekałam na jego usprawiedliwienia.
-Nie jestem, nie przeczę – przyznał w końcu, wzdychając. – Nie zamierzałem z tobą zrywać na stałe. Kiedy tylko mi zaproponowała kasę, chciałem ją przyjąć, żeby mieć dla ciebie dowód w postaci przelewu z jej konta, że jest zwykła suką. Rzecz jasna łączyło się to z moim przedwczesnym wyjazdem, bo nawet kupiła mi bilet. Przebiegła szmata. Jednak nie zamierzałem z tobą zakończyć związku. W każdym razie, chciałem ją przechytrzyć, przy okazji zdobywając hajs na swoje mieszkanie. Zamierzałem ci o tym wszystkim powiedzieć zaraz po jej przelewie, nie chciałem cię stracić, bo – możesz mi wierzyć lub nie – ale naprawdę cię kochałem i sądzę, że kocham dalej. Zwyczajnie chciałem mieć dowód, ale ona okazała się sprytniejsza. Nagrała naszą rozmowę i powiedziała, że tak naprawdę nic mi nie zapłaci, a ja mam wyjechać, jeśli nie chcę, żebyś poznała prawdę w taki sposób. Nie chciałem cię zranić. Nie aż tak. Wiedziałem, że jeśli ona ci to powie, mnie nie wysłuchasz, dlatego zdecydowałem się wrócić. Chciałem ci wszystko opowiedzieć po twoim powrocie, kiedy Maya będzie zbyt daleko, żeby mieć wpływ na naszą relację. Zabrakło mi jednak odwagi. Wtedy na basenie… liczyłem, że uda mi się to zrobić bez mówienia tobie, przynajmniej od razu, bo przecież i tak miałaś się dowiedzieć. Wtedy stchórzyłem, a tym samym straciłem szansę, bo zniknęłaś. Ciągle podjeżdżałem pod twój dom, ale zawsze brakowało mi odwagi. A ilekroć pukałem do drzwi, ciebie nigdy nie było. Prosiłem twoich dziadków, aby nie mówili ci, że tutaj byłem. I tak upłynęły dwa miesiące. W końcu byłem tak zły na siebie, że napisałem do Mayi. Powiedziałem jej, że jej nienawidzę i wszystko ci powiem. Obawiałem się wtedy, że nasza relacja jest nie do odbudowania. Uznałem jednak, że sprawiedliwie będzie, jeśli Maya także za to zapłaci. I dlatego się tu pojawiła. Chciał być pierwsza, ale zremisowaliśmy. A dzisiaj… dzisiaj także czuję, że już nie ma dla nas nadziei, ale nie potrafię się łudzić. Jestem bezczelnym gnojkiem i mam gówno w głowie, ale kocham cię.
-Rozpad naszego związku to nie jest wina tylko Mayi. Także twoja. Mogłeś się na to nie godzić, nawet jeśli nie chciałeś źle. Mogłeś znaleźć inny sposób na zdobycie dowodu. Mogłeś mi też zwyczajnie powiedzieć, ale spaprałeś. Wybrałeś najgorszy sposób. Zgodziłeś się od razu, co sprawia, że nie mam pewności, czy mogę ci uwierzyć – oznajmiłam.
-Nie od razu. Zawahałem się. Maya ma nagranie, które o tym dowodzi, ale… Ale ma je Maya i to jest problemem – powiedział, wzdychając. – Nie wybaczysz mi tego, prawda? – upewniał się tylko. W jego głosie nie było słychać nadziei.
-Nie – odparłam, a potem zrobiłam coś, co kompletnie temu przeczyło. Podeszłam do niego i przycisnęłam swoje usta do jego, łącząc je w namiętnym pocałunku.
Logan wydawał się zaskoczony, ale bez żadnych oporów odwzajemnił mój gest. Całował mnie z zapałem, jakbym miała zaraz zniknąć. Trochę tak było, bo nie zamierzałam dawać Loganowi żadnej szansy. Chciałam go po prostu pocałować. Wewnątrz mnie buzowało tyle wściekłości przemieszanej z bólem, że zwyczajnie musiałam ją gdzieś wylać. Po tym wszystkim, co Logan mi zrobił, zasługiwałam na trochę wytchnienia zagwarantowanego przez jego usta.
-Kocham cię – wyszeptał, kiedy na chwilę oderwał się od moich ust.
-Zamknij się – burknęłam i ponownie wpiłam się w jego usta.
Mój mózg zdecydowanie miał jakieś zaćmienie, bo kiedy oderwałam się od Logana, byłam zszokowana swoim zachowaniem. Zaskoczona wpatrywałam się w chłopaka. Wydawał się kompletnie oszołomiony tym, co się wydarzyło. Ja czułam dokładnie to samo.
-Myślę, że powinieneś już iść – oświadczyłam.
-Lillian… - zaczął, ale nie pozwoliłam mu skończyć.
-Po prostu idź stąd, Logan – warknęłam.
Zrezygnował. Wyszedł z mojego pokoju, nawet nie oglądając się za siebie. Odetchnęłam i padłam na łóżko, które miałam za sobą. Ukryłam twarz w dłoniach. Nie wierzyłam w to, co właśnie się wydarzyło. Byłam beznadziejnie beznadziejna, ale nie potrafiłam zachować się inaczej. Tego dnia wydarzyło się zbyt dużo jak na jedną zniszczoną emocjonalnie dziewczynę.

Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Nękały mnie koszmary i nie mogłam zmusić się, aby po obudzeniu przez nie zasnąć jeszcze raz. Zdecydowałam się wstać i zrobić porządek w swoich pokojach. To skutecznie zajęło mój czas i odciągnęło od myślenia o Harrym, Loganie i Mayi. Cała trójka zdecydowała się zawieźć mnie najbardziej na świecie. Okazało się, że Harry kocha mnie zbyt słabo, aby ze mną zostać pomimo choroby. Logan liczył się tylko z pieniędzmi mojej „przyjaciółki”. Były dla niego ważniejsze niż nasza relacja. A Maya… na Mayę po prostu szkoda mi słów. Tym razem to chyba ona zraniła mnie najbardziej. Zaufałam jej, dałam jej kolejną szansę, a ona po raz kolejny zniszczyła moje życie. Praktycznie w ten sam sposób, co ostatnio. Kochałam ją jak siostrę. Była mi bliska jak rodzina. Jednak nie mogłam jej już nigdy więcej wybaczyć. Była najgorszą osobą, jaką poznałam w swoim życiu. Wyrządziła mi zbyt dużą krzywdę, abym mogła po raz kolejny puścić to w niepamięć. Jeśli bym to zrobiła… Prawdopodobnie zgodziłabym się, aby robiła dalej to, co uczyniła już wielokrotnie – niszczyła mnie. Nienawidziłam siebie za to, że tak długo jej na to pozwalałam.
Po skończonym sprzątaniu wróciłam do swojej sypialni i sięgnęłam po komórkę. Okazała się rozładowana. Zapewne padła jeszcze poprzedniego dnia, jednak byłam zbyt załamana, aby to zauważyć. Podłączyłam telefon do prądu i uruchomiłam go. Automatycznie zalała mnie masa powiadomień o nieodebranych połączeniach od Harry’ego i Mayi. Miałam też kilka smsów. Wszystkie od mojej byłej przyjaciółki. Nawet ich nie przeczytałam – wszystko od razu usunęłam.
Położyłam się na swoim łóżku i zamknęłam oczy. Byłam tak zmęczona, że już po kilku minutach zasnęłam. Nie wiem, jak długo spałam, ale jakiś czas potem obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Podniosłam się z łóżka i zawołałam „proszę”. Kompletnie nie spodziewałam się zobaczyć osoby, która stanęła w progu mojego pokoju. To był Harry z bukietem kwiatów w rękach.
Z niedowierzaniem wpatrywałam się w jego twarz. Nie wiedziałam, co czuć, ani co robić. Jedyne, na co miałam ochotę, to wywalić go z mojego domu. Zbyt mocno przypominał mi o bólu, jaki czułam po jego utracie.
-Lillian, źle postąpiłem – powiedział nagle. – Strasznie cię przepraszam, zależy mi na tobie. Wczoraj miałem gorszy dzień.
-Nie – odparłam tylko, kręcąc w niedowierzaniu głową. To wszystko nie działo się naprawdę. W każdym razie nie mogło się dziać.
-Przepraszam – powiedział, padając przede mną na kolana. – Wybacz mi. Chcę dalej z tobą być. HIV nie jest przeszkodą.
-Wstań – warknęłam i spojrzałam na niego tak groźnie, że chyba się przestraszył, bo naprawdę mnie posłuchał. – To koniec – oznajmiłam z bólem serca.
Nie robiłam tego dlatego, że byłam zła na Harrye’ego. Robiłam to przez wzgląd na siebie. Miałam dosyć chaosu w moim życiu. Miałam dosyć bólu i ranienia non stop innych. Byłam chora, nieodwracalnie. Nie nadawałam się już do niczego. I choć to wszystko mnie bolało, musiałam zakończyć raz na zawsze związek z Harrym. Nic dobrego by z tego nie wynikło. Lepiej, żebym do końca życia była samotna, niżeli stała się dla kogoś ciężarem. Nawet jeśli ten chłopak mnie zranił, kochałam go i chciałam dla niego dobrze. Jedynym sposobem było zostawienie go i pozwolenie mu odnaleźć swoje szczęście gdzieś indziej. W kimś innym.
-Co ty mówisz? – nie dowierzał moim słowom.
-To koniec, Harry… Wczoraj… wczoraj byłam pewna, że cię kocham. Dzisiaj… to się nie zmieniło i właśnie dlatego to koniec – oświadczyłam. – Bardzo dobrze, że wczoraj powiedziałeś, co powiedziałeś. Tylko dzięki temu rozumiem, że nasz związek… był skazany na porażkę. Nigdy nie dam ci szczęścia.
-Choroba nie ma dla mnie znaczenia! – oponował.
-Ale dla mnie ma! – krzyknęłam. – Nie rozumiesz? Nigdy nie będę czuła się dobrze ze świadomością, że coś ci odbieram. Musimy się rozstać. Dla mnie zostało przypisane samotne życie.
-To nieprawda. Lil, proszę, zrobię wszystko, ale nie pozwól, aby to się skończyło – błagał mnie.
-Ty to zakończyłeś, a ja tylko nie pozwalam, aby ten stan się zmienił – przypomniałam mu.
-Wynajdę lek! Pójdę na medycynę, dokończę studia i przyrzekam, że znajdę sposób, abyś wyzdrowiała! – nie poddawał się i dalej prosił.
Łamało mi się serce na myśl, że naprawdę musiałam to zakończyć. Nie było innego wyjścia i to bolało najbardziej. Nie było żadnego sposobu, aby nie zranić jego, a w tym także siebie. Nasze życiowe ścieżki skierowane były na ból. To nie był mój pierwszy raz, ale jego zapewne tak, dlatego robiło mi się jeszcze bardziej przykro z jego powodu. Tak strasznie go kochałam i to takie smutne, że dotarło to do mnie dokładnie wtedy, kiedy zrozumiałam, że musimy się rozstać.
-To rzucanie słów na wiatr – odparłam. – Przykro mi, Harry. Naprawdę. Późno uświadomiłam sobie, ile dla mnie znaczysz… Był wiele walk, wiele kotłowania się i ciągłe przeciąganie liny. Lojalność wobec Mayi, która tak naprawdę… od zawsze była wobec mnie suką. Żałuję, że to wszystko potoczyło się właśnie tak. Gdybym… gdybym dała ci szansę wtedy, we wrześniu… To wszystko mogłoby się nie wydarzyć. Mogłabym być nawet zdrowa. Wszystko zniszczyłam, dlatego teraz muszę… muszę odejść i dać ci wolność.
-Lil… - zaczął, ale nie bardzo wiedział, jak skończyć to zdanie. Dopiero po chwili ciszy zdecydował się kontynuować. – Tak bardzo cię kocham.
-Ja też cię kocham – przyznałam, wzdychając. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Dajesz mi wolność… Ale ja do ciebie wrócę, a wtedy będziemy mogli zawsze być razem – oświadczył, jednak ja nie wierzyłam w realność jego słów.
-Jedyna szansa dla nas byłaby wtedy, kiedy bym wyzdrowiała, a to się nigdy nie zdarzy – przypomniałam mu swoje poprzednie słowa.
-Zobaczymy – szepnął pod nosem, a ja czułam, że w jego głowie rodził się plan. Bezsensowny plan. Nie ma absolutnie żadnych szans, aby w najbliższym czasie wynaleziono lek na moją chorobę. Chorobę, która zniszczyła wszystko.
-Przepraszam – powiedziałam, zaczynając płakać.
Harry podszedł do mnie i przycisnął do swojej klatki piersiowej. Słyszałam jego bijące serce. Łomotało tak szybko… Chciałam zapamiętać na zawsze ten dźwięk, bo to był ostatni raz, kiedy mogłam go posłuchać.
-Nie masz za co – odparł. – Jeszcze się ułoży, zobaczysz.
Ale ja mu nie uwierzyłam.

7 lat później…
Okazałam się bardzo chorowita.
____________________________________________________
To już przedostatni rozdział. Liczę, że Wam się podobał i mam nadzieję na opinię w komentarzach :) Jeszcze w czerwcu pojawi się rozdział ostatni oraz informacja, którą pragnę się z Wami podzielić.

2 komentarze:

  1. Od początku wiedziałam, że z Mayą jest coś nie tak! Ta dziewczyna jest nienormalna! Lilly jest wybaczyły sprawę z Louisem, a ona robi to sama? Niczego się nie nauczyła? I jeszcze to jej tłumaczenie, że chciała dobrze... Jestem dumna z Lill, że tym razem nie dała się przeprosić, bo to już było po prostu przegięcie. Naprawdę zawiodłam się na Loganie, w sumie powinnam ci podziękować, bo teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wolę Harry'ego. (Pomijając jego i... moją też, chwilę słabości z poprzedniego rozdziału). Na początku Logan wydawał się fantastyczny, ale teraz się nie popisał... Rozumiem, że niby chciał przechytrzyć Mayę, ale dla mnie wybrał pieniędzy, nie Lilly. Skoro zaryzykował ich związek, żeby sobie zarobić.
    Podsumujmy ten rozdział: Lilly pogoniła ich obu, tak? Więc z kim ona w końcu będzie? Znaczy to jasne, że z Harrym, ale sobie nieźle pokomplikowałaś.
    Czekam na nowy rozdział :-*
    P.S. Nie fochaj się, to już nasza tradycja, że komentarz jest z opóźnieniem xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog. Ja jednak wolę Logana

    OdpowiedzUsuń