poniedziałek, 25 kwietnia 2016

02. Chapter 25

    Ani się obejrzałam, a już był sylwester. Początkowo planowałam go spędzić samotnie, ale dostałam zaproszenie na jakiś event z innymi youtuberami i zastanawiałam się nad wybraniem na niego.
Zamknęłam laptopa i mój wzrok niechcący przeniósł się na kwiaty. Miałam o kolejne dwa bukiety więcej, a dalej nie znałam nadawcy i znaczenia tej piosenki. Jeśli to był fan, co do cholery miały znaczyć te słowa? Nic nie rozumiałam i za długo się nawet nad tym nie zastanawiałam. Rozważałam jedynie wywalenie tych wszystkich kwiatów, bo mieszanina ich zapachów nie dawała mi spać w nocy.
Mój telefon zawibrował, więc odłożyłam laptopa i sięgnęłam po komórkę. Oczywiście była to wiadomość od Petera.
      Peter: Co robisz w sylwestra? :)
Moon: Jeszcze się zastanawiam. Nie wiem, czy iść na event z youtuberami, czy nie. Jeśli się nie zdecyduję, to zostaję w domu.
Peter: Mnie kumpel próbuje wyciągnąć, ale prawdę mówiąc, nie mam ochoty na kolejną imprezę, na której słowo „trzeźwość” to pojęcie względne.
Moon: Mnie nie ciągnie do eventu, bo będzie dużo ludzi. Co prawda już nie mam worów pod oczami, moje płakanie się skończyło, ale dalej nie tryskam radością.
Peter: Ta… też marzy mi się spokojny sylwester. Najlepiej z jakąś cudowną dziewczyną w ramionach przed telewizorem.
Moon: Moglibyśmy go spędzić razem, ale trzymanie w ramionach raczej nie weszłoby w grę, więc odpadam :P
Peter: Zostańmy w domu i spędźmy sylwestra razem, czatując.
Moon: Nie jest to głupie. Taaaaaak mi się nic nie chce.
Peter: No lify i sylwek przy kompie. No nieźle :D
Moon: Wypraszam sobie, nie powiedziałabym tak o sobie :p
Peter: Okej, okej. To co? Sylwester razem?
Moon: Ten i każdy następny. :*
Peter: Zabrzmiało jak obietnica.
Moon: Wydaje Ci się :D

Z Peterem pisałam praktycznie przez cały dzień. Dziadkowie wyszli na swojego sylwestra do sąsiadów około 19, więc zostałam sama. Zdecydowałam się ładnie ubrać, jakbym rzeczywiście gdzieś szła, a potem wyjęłam otwarte wino z lodówki. Z szafce obok lodówki znalazłam kieliszki. Wyjęłam dwa, chociaż nie spodziewałam się gości. Zamierzałam chyba grać, że Peter jest naprawdę obok i robimy sobie sylwestra tylko we dwójkę. Brzmiało żałośnie i rzeczywiście tak było.
Peter: Masz jakieś postanowienia noworoczne?
Moon: Nie, to chyba głupie. Aczkolwiek chciałabym poznać kogoś, kto zmieni moje życie.
Peter: Heh, a co jeśli już znasz?
Moon: Nie pławię się zbytnio w przyjaciołach, więc nie sądzę. A jak u Ciebie z postanowieniami?
Peter: Chciałbym być z kimś, kto zmienił moje życie.
Moon: Nie kopiuj mnie :p
Peter: Ulepszyłem to, więc nie jest to kopia!
Moon: Jasne :D
Peter: Co byś zrobiła, gdybyś się dowiedziała, że tak naprawdę nie istnieję?
To pytanie było dziwne. Jasne, kilkakrotnie przeszło mi przez myśl, ale kiedy on je zadał… Zabrzmiało trochę podejrzanie, aż się przeraziłam. Powiedziałam Peterowi tyle o sobie i jeśli to nie byłby Peter, a moje sekrety ujrzały by światło dzienne… Coś czuję, że mogłabym nawet popaść w depresję. No i uważałam Petera za swojego swego rodzaju przyjaciela. Nikogo innego nie miałam. Nie, odkąd przeniosłam się pod Londyn.
Moon: Byłabym chyba zła. Przyjaźnimy się, a chyba nie muszę powtarzać, że nie mam zbyt dużo ludzi obok siebie.
Peter: Gdybym okazał się tylko trochę kimś innym?
Moon: Sugerujesz coś? Bo zaczyna się robić dziwnie.
Naprawdę zaczęłam się martwić. Co jeśli Peter był jakimś chorym stalkerem i to on wysyłał mi te kwiaty? Może pragnął mojej śmierci? Może tak naprawdę mnie nienawidził, a tą niewinną przyjaźnią chciał doprowadzić do mojej zguby?
Peter: Muszę ci coś powiedzieć.
Moon: Więc mów, bo niepokoisz mnie.
Peter: Przepraszam, ale muszę Cię zawieść.
Moon: Powiedź, że robisz z igły widły i chcesz mi po prostu powiedzieć, że jednak gdzieś wychodzisz.
Peter: Przykro mi. Peter nie ma.
Moon: Nie ma? Ale w sensie nie żyje? Peter, nie żartuj ze mnie.
Peter: Peter nigdy nie istniał, a ja nie mogę tego dłużej ukrywać.
Moon: Ty, czyli właściwie kto? Kim jesteś? Dlaczego mnie oszukiwałeś? Peter, jeśli to kpiny, nie wybaczę Ci tego.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja poczułam się jak jednym z tych Amerykańskich horrorów. Brakowało jeszcze demonicznej muzyki i braku prądu. Z przestrachem podeszłam do drzwi i zajrzałam przez oczko wizjera, ale było zasłonięte. Ktoś bardzo nie chciał, abym zobaczyła, kim jest, zanim otworzę drzwi.
-Kto tam? – krzyknęłam.
-Peter – usłyszałam odpowiedź, a głos od razu wydał mi się znajomy.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam przed sobą Harry’ego. Trzymał bukiet kwiatów, który do złudzenia przypominał wszystkie te, które dostałam w ciągu ostatnich kilku dni.
-To ja jestem Peter – powiedział. – Przepraszam. Nie umiałem być z tobą szczery, za bardzo mi zależało. Wiem, że jestem zwyczajnie głupi, ale przysięgam, że mogę się zmienić. Nie potrafię skraść dla ciebie gwiazd, ale mogę podarować ci swoje używane serce.
Tego było już zbyt wiele. Sama nie wiedziałam, co o tej sytuacji myśleć, ale pierwsze, co zapragnęłam zrobić to po prostu na niego nawrzeszczeć. Wkradał się do mojego życia zupełnie nie słuchając moich próśb przeciwko temu. No i chodziło o coś jeszcze. O coś głęboko ukrytego we mnie, co dopiero zaczynałam rozumieć, ale jeszcze nie wiedziałam zbyt dużo.
-Jesteś popieprzony! Miałeś mi dać spokój! – ryknęłam na niego.
-Lil…
-Czekałeś tylko na okazję, prawda? Boże, nie wierzę, że jesteś tak głuchy! Powiedziałam ci: nic z tego nie będzie, odpuść w końcu! – pozwoliłam, aby moja frustracja ujrzała na światło dzienne i sama nie wiedziałam, czy złościłam się na Harry’ego, czy na wszystko inne. 
Na to, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji, mimo że chciałam jej uniknąć. Na to, że wcale nie byłam zła za to, że się pojawił, chociaż powinnam. Na to, że moja lojalność względem Mayi zaczynała tracić znaczenie…
-To nie tak. Nie czekałem na okazję, ja tylko…
-Przestań się w końcu tłumaczyć! – powiedziałam i pchnęłam go. – Masz obsesję! OBSESJĘ!
-Nie przeczę, ale tylko na twoim punkcie – odparł. – Cały rok starałem się zapomnieć, ale nie potrafię. Jestem tak cholernie zły, że tak późno uświadomiłem sobie, że wspaniała dziewczyna to ta, na którą początkowo nie chciałem patrzeć.
-Co ty w ogóle o mnie wiesz? Nie znamy się – przypomniałam mu.
-No właśnie. Powtarzałaś, że się nie znamy. Ale pisaliśmy. Może nie byłem z tobą szczery, co do tego, kim naprawdę jestem, ale osobowość… To byłem ja. To ze mną pisałaś do późna, to z moich żartów się śmiałaś, to ja ci powiedziałem, że możesz pójść na studia, to ja cię pocieszałem po odejściu Logana. Nawet nie zapytałem o co chodzi, po prostu cię wsparłem. I przekreślisz to wszystko, bo okazałem się nie tym, kim myślałaś? – zapytał, a mnie przerażał fakt, że miał przecież rację. I to we wszystkich przypadkach. To jego lubiłam, to jemu się zwierzałam, nawet jeśli nie wiedziałam, że to on. Stał się moim przyjacielem, sama go tak nazwałam. Czy chciałam go usunąć dlatego, że naprawdę miał na imię Harry i znaliśmy się w rzeczywistości? – Chciałem ci dać czas. Wiem, to chore, co z robiłem, ale czy nie właśnie takie rzeczy robi się w miłości? Niezdrowe? Nie ma wtedy żadnych reguł. Mówisz, że czekałem na okazję i nie mogę nawet temu przeczyć. Ale przypominam ci, że czekałem. Zastosowałem się do reguł, chociaż ponoć nie musiałem.
-Maya – przypomniałam mu, a mój głos się trząsł.
-Musisz przestać być jej ślepo lojalna! – osądził. – Myślisz, że ona zrobiłaby coś podobnego dla ciebie?
Chciałam zaprzeczyć, ale głos uwiązł mi w gardle. Przypomniałam sobie tych wszystkich chłopaków, którzy podobali się nam obu, ale wybrali ją. Przypomniałam sobie, że rok temu było podobnie. Maya musiała przecież czuć! Musiała wiedzieć, że Harry wpadł mi w oko! Jednak mimo to nie zatrzymała się. Weszła z nim w związek i nawet mi nie powiedziała.
-Nawet nie potrafisz odpowiedzieć – stwierdził. – Jeśli dalej kochasz Logana, jeśli dalej wierzysz w to, że musisz robić to dla niej, jeśli nie czujesz do mnie absolutnie nic, spróbuj mnie odepchnąć – rzucił mi wyzwanie, a potem gwałtownie mnie pocałował.
Zaczęłam uderzać pięściami w jego klatkę piersiową, ale przywarł mnie do ściany i nie miałam możliwości go odsunąć. Starałam się, ale moja silna wola słabła z każdą sekundą pocałunku. Moje serce nabierało szybszego tempa, kiedy moje myśli, mój rozum próbowały je zatrzymać. Przestałam wierzgać rękoma, zamiast tego mimowolnie wsunęłam je jemu na kark. Początkowo pozwoliłam mu się całować, a potem… potem nie wiem, czy oszalałam, czy po prostu dałam się ponieść, ale odwzajemniłam jego pocałunek. Pozwoliłam myślom wyparować i skupić się jedynie na tym, co działo się w danym momencie. Moje serce waliło jak oszalałe. Fajerwerki wybuchały nie tylko na niebie, ale także wewnątrz mnie.
Starałam się zapomnieć o tym, co czułam do Harry’ego. Uśpiłam te uczucia, ale wystarczył jeden pocałunek, żeby przypomnieć mi o wszystkim.
Harry delikatnie odsunął się ode mnie. Powoli otworzyłam oczy, które sama nie wiem kiedy zamknęłam i spojrzałam na niego. Widziałam triumfalny uśmieszek na jego ustach.
-Nie potrafisz – wyszeptał z zadowoleniem. – Dlaczego?
Zbyt długo trzymałam to uczucie w głębi siebie. Hamowałam je przez wzgląd na Mayę, hamowałam je, kiedy byłam z Loganem, właściwie Loganem je hamowałam, hamowałam je w każdym momencie mojego życia odkąd go poznałam. Jednak już nie potrafiłam.
-Nie wiem – odparłam zgodnie z prawdą.
Bo co takiego było w tym chłopaku, że nie potrafiłam mu się oprzeć? W głowie mi się zakręciło, kiedy złożył delikatny pocałunek za moim uchem. Był mróz, około dziewięciu stopni na minusie, a dzięki jego dotykowi nawet go nie poczułam, chociaż znajdowaliśmy się na zewnątrz.
-Wiesz – osądził. – Dlaczego?
-Ponieważ nie chcę – przyznałam.
-Dla mnie jesteś moją idealną drugą połową, czy ci się to podoba czy nie – wyszeptał w moje usta, a potem złożył na nich kolejny pocałunek, tym razem jednak delikatniejszy, bardziej zmysłowy.
-Wiruje mi przed oczami – powiedziałam, a on się zaśmiał.
-Nie pozwolę ci upaść – odparł w taki sposób, że miałam wrażenie, że w tych słowach ukryte było gdzieś drugie dno.
Harry wcisnął mi kwiaty w dłonie i zanim się obejrzałam, chwycił mnie niczym pannę młodą, a potem wniósł do domu. Pisnęłam z niezadowolenia, ale nie puścił, póki nie znaleźliśmy się w środku. Postawił mnie na podłodze i zamknął za sobą drzwi.
-Nie powinniśmy – powiedziałam, czując nagle przypływ zdrowego rozsądku.
-Właśnie, że powinniśmy. W życiu nie ma żadnych reguł, musisz to zrozumieć – orzekł. – Maya cię nie znienawidzi za miłość, a jeśli to zrobi, to nie jest twoją przyjaciółką.
-Harry…
-Daj nam ten jeden dzień. Tylko jeden. Jeśli uznasz, że nie jesteśmy warci tego, aby postawić świat do góry nogami, pozwolę ci zrezygnować – oświadczył i zabrzmiało to szczerze. No, przynajmniej szczerzej niż ostatnim razem. – A tymczasem na jeden dzień pozwól sobie zapomnieć o zasadach moralnych. Dziś zrób tylko to, na co masz ochotę i nic więcej.
-Okej… Ten jeden dzień – zgodziłam się. Nie miałam zbyt dużego wyboru, nie umiałabym postąpić inaczej.
Uśmiechnął się, zdejmując z siebie kurtkę, a potem podszedł i po raz kolejny mnie pocałował. Całował tak długo, że brakowało mi tchu, ale nie chciałam przerywać. W końcu jednak oboje zdecydowaliśmy się od siebie odsunąć, bo naprawdę brakowało nam tchu.
-Co chcesz dziś robić? – zapytał.
Patrząc w jego ślicznie zielone oczy, na moich ustach pojawił się maślany uśmiech. Czułam, jakby miód rozlewał się na moim sercu. Nie potrafiłam się oprzeć patrzeniu na niego, kiedy stał tak blisko. Zwłaszcza, że pierwszy raz miałam do tego pełne prawo.
Zaśmiał się, co jeszcze bardziej poruszyło moje serce. Zupełnie zapomniałam, że zadał mi jakieś pytanie, dopóki nie odchrząknął.
-Cooo? – byłam zdezorientowana.
-Pytałem, co będziemy robić – powtórzył.
-Właśnie otwierałam wino… Może się napijemy? – zasugerowałam.
-Tylko mnie nie upij – zaśmiał się i chwycił mnie za nadgarstek, a następnie pociągnął w kierunku kuchni. – Spodziewałaś się kogoś? – miał na myśli kieliszki.
-Nie… Właściwie ten drugi jest… dla ciebie. Chciałam się czuć mniej samotnie – przyznałam ze skrępowaniem.
-I zamierzałaś pić z dwóch kieliszków? – śmiał się, za co trzepnęłam go delikatnie w ramię.

Sączyliśmy wino, leżąc na moim łóżku i oglądając jakiś badziewny film. Harry ułożył się na plecach, a pod głowę podłożył sobie poduszkę, żeby lepiej widzieć ekran. Ja natomiast miałam głowę ułożoną na jego brzuchu, więc zajmowałam poprzeczną pozycję. Musiałam przekręcać głowę w bok, aby widzieć telewizor. Nasze dłonie natomiast przez cały czas były złączone. Harry trzymał swoją na moim brzuchu, więc miałam do niej dostęp przez cały czas.
Wiedziałam, że to co robiłam było złe, bardzo złe, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać. To jednak prawda. Zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej.
-Za godzinę północ – powiedział. – Chcesz zacząć nowy rok tutaj?
-Niczego więcej mi nie potrzeba – przyznałam, zaczynając się bawić palcami jego olbrzymiej dłoni.
-Pomyślałem, że chciałabyś zobaczyć fajerwerki nad Tamizą – oznajmił. – Są naprawdę zjawiskowe. Chciałabyś pójść?
-Moglibyśmy – uznałam i zaczęłam się podnosić.
Dopiłam wino i chyba zrobiłam to zbyt szybko, bo w głowie mi zawirowało. To był już czwarty kieliszek, jaki wypiłam. Z każdym czułam się coraz swobodniej przy Harrym, zabijałam sumienie, które cały czas przypominało mi o Mayi. Które kazało mi zapomnieć o tym, co czułam.
Harry sięgnął po pilota, ale zamiast wyłączyć TV, przełączył kanał na jakiś muzyczny. Akurat zabrzmiała piosenka „Over and Over Again”, którą tak bardzo lubiłam. Harry podszedł do mnie i zapytał:
-Mogę prosić?
Zaszczebiotałam, a następnie skinęłam głową. Harry przyciągnął mnie do siebie i zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Jego dłonie oplatały moją talię i przyciągały mnie do swojego ciała. Patrzyłam się w jego oczy, kiedy złapał mnie za dłoń i obrócił wokół własnej osi. Nie mogłam się powstrzymać i z mojej krtani po raz kolejny wyrwał się radosny śmiech.
Piosenka się skończyła, ale my nie przestaliśmy w niej trwać. Tańczyliśmy, choć muzyka zmieniła się w agresywny łomot. I to było w tym najpiękniejsze. W naszych sercach grała ta sama melodia.

6 komentarzy

  1. Wydrukuje ten rozdział i wytapetuje sobie nim pokój!
    Wiesz, że kocham Empty?
    Wiesz. Ale naprawdę nic się nie stanie, jeśli odpuścisz sobie resztę rozdziałów i skończysz teraz...
    Ten rozdział jest takie IDEALNY <3
    I D E A L N Y
    Jeśli oni nie będą razem to przestaje wierzyć w miłość... Nawet mi nie mów, że Lilly może być z Loganem!
    Ja się nie zgadzam, rozumiesz?
    Harry i Lilly są dla siebie stworzeni!
    Jasne?
    Jasne.

    Nie-czekam na nexta...
    P.S. Może wogóle nie przeczytam kolejnych rozdziałów i skończe Empty w tym momencie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam zawsze za Loganem ale Harry *_*
    I jeszcze piosenka Nathana, no zabijasz mnie kobieto! Zaraz się popłaczę ze wzruszenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze to nie spotkałam się jeszcze z taką autorką jakiegoś bloga, która wstawia codziennie rozdziały lub co 2-3 dni. Mega plus dla ciebie! Zazwyczaj muszę czekać z miesiąc, aż inne autorki bloga dodadzą rozdział.

    Co do rozdziału:
    iekwsjcnakskcnwisndnejbddnwk ♡♡
    Cudownyy, mega, supii i ogolnie jeszcze bym wymieniała trochę.

    Logan to komplentny dupek, a Hazz no awww, oni muszą być razem!
    R A Z E M

    Kurdix czekam na dalszy :3
    Życze weny kochana!

    PS. Sproboj znowu przerwac w takim momencie a cie zabije♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, jestem zwolenniczką Logana, ale Harry był ociupinkę uroczy i mogę się ewentualnie na niego zgodzić. Tylko jestem na ciebie zła! Bo nie wyjaśniłaś wyjazdu Logana (chyba, że coś pominęłam). Wyjechał sobie od tak, a przecież musisz wspomnieć dlaczego tak się stało. Wyszło trochę tak jakbyś na siłę zniszczyła ich związek żeby Lily jak najszybciej była z Harrym. Także to jest taka moja malutka uwaga, a rozdział uroczy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w swoim czasie. I na wyjaśnienia przyjdzie czas :)

      Usuń
  5. Super rozdział! Tyle emocji! Chociaż szczerze to wszystko jest takie pokomplikowane, że... to aż wkurzające, ale i tak jest cudowne!
    Cieszę się, że wrócił Harry *.*
    Pozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń