-Będę tęsknić!
– powiedziała Maya, ściskając mnie na pożegnanie.
-Tak, ja też.
Teraz ty przyjedź na trochę – poprosiłam.
-Może kiedyś
na jakiś weekend – obiecała, wypuszczając mnie z objęć.
Potem
pożegnałam się niezręcznym uściskiem z Howardem. Na koniec zostawiłam sobie
mamę, która najdłużej nie wypuszczała mnie z objęć. Wszyscy ze mną tutaj
przyjechali. Rodzice Mayi i Mike wyjechali dwa dni temu, więc moja… rodzina?
Chyba rodzina. W każdym razie dom był pusty i wszyscy mogli pożegnać się ze mną
dopiero na lotnisku.
Jeszcze chwilę
rozmawialiśmy, ale zaraz potem pasażerowie mojego lotu musieli iść na odprawę,
więc jeszcze raz pożegnałam się ze wszystkimi pospiesznie i ruszyłam do
samolotu. Czekało mnie siedem godzin podróży tylko ze swoimi myślami. Nie
zapowiadało się dobrze.
Co prawda sprawa Logana już trochę przygasła w moim sercu. Minęły trzy dni, a więc czas,
aby zaczynać sobie radzić. Poprzednie dwa przepłakałam prawie w całości, ale
ten miał być pozbawiony łez. Tak sobie obiecałam i na razie się tego trzymałam.
I póki byłam dzielna, moje poprzednie szlochy wydawały mi się absurdalne. Ten
cały ból serca i rozmowa z Peterem także.
W samolocie
zajęłam miejsce od okna. Miejsca obok mnie były jak na razie wolne. Znaczy…
wiedziałam, że jedno z nich pozostanie takie aż do końca lotu, ale starałam się
nie zwracać na to uwagi.
Wyjęłam
komórkę z kieszeni, chcąc sprawdzić powiadomienia, zanim samolot ruszy. To była
moja ostatnia chwila kontaktu ze światem przed siedmiogodzinnym oderwaniem się
od niego.
O czwartej w
nocy wróciłam do domu. Dziadek po mnie przyjechał, za co byłam mu wdzięczna, bo
łażenie samej po nocy raczej nie kojarzyło mi się najlepiej. Początkowo miałam
jechać do Logana i zostać tam na noc, ale teraz… teraz nie było to możliwe. A
dziadek na szczęście o nic nie zapytał, kiedy poprosiłam go, aby przyjechał.
Wiem, że to środek nocy, a on już do najmłodszych nie należał, ale tutaj miałam
tylko jego i babcię. Nie miałam kogo poprosić.
Dotarłszy do
domu, od razu poszłam się położyć. Taty już nie było, więc przynajmniej nie
musiałam się przejmować spotkaniem z nim.
Wbiegłam na
piętro, nawet nie zapalając światła. Dotarłam do swojego pokoju i po omacku
zaczęłam się rozbierać. Nie miałam siły zapalić światła. W samolocie trzymałam
się cały czas na kawie, a teraz padałam ze zmęczenia.
Wydawało mi
się, że w pokoju jakoś dziwnie pachnie, ale nie miałam siły, żeby sprawdzić, co
wydziela ten zapach. Po prostu wcisnęłam się pod kołdrę i prawie od razu
zasnęłam. Śnił mi się Logan, ale jego oczy nie były tak uderzająco niebieskie,
jak zwykle. W ogóle nie były w tym kolorze. Kiedy Logan na mnie patrzył,
przeszywała mnie soczysta zieleń, której zdecydowanie nie sposób nie zauważyć.
I ciągle czułam ten uporczywy zapach. Chciałam go odegnać, jakby mi
przeszkadzał, choć w rzeczywistości był całkiem ładny. Przestałam się skupiać
na Loganie i kiedy po chwili znów na niego spojrzałam, jego włosy zaczęły
rosnąć i zmieniać barwę. Mrugnęłam, jakbym nie dowierzała oczom, ale kiedy
otwarłam je ponownie, przede mną stał Harry i wręczał mi kwiaty. Wiedziałam, że to ich
zapach cały czas czułam. Chłopak zbliżył się do mnie. Tak samo jak rok temu w
kawiarni. Jego dłonie znalazły się na moich policzkach, a ja zostałam zmuszona
do spojrzenia mu w oczy.
-Muszę cię pocałować. Ostatni raz. I nie chcę, żebyś
mi znów przywaliła. Proszę, pozwól mi – powtórzył dokładnie to samo, co przy
pożegnaniu. Jego oczy, jednak wydawały się zasłonięte mgiełką, jakby był
zahipnotyzowany. Chwilę trwało, zanim biała otoczka na jego oczach zniknęła. –
Nie, nie chcę, żeby to był ostatni raz – oświadczył, a potem pocałował mnie,
nie czekając na moje pozwolenie.
Wyrwałam się z tego snu jak szalona. Już po chwili
siedziałam na swoim łóżku cała zalana potem, a nocna jawa powoli uciekała z
mojej głosy. Cały czas tylko czułam ten uporczywy zapach kwiatów. Rozejrzałam się
po pokoju i wtedy je dostrzegłam. Bukiety. Cztery bukiety stały w wazonach pod
oknem. Zerwałam się z łóżka jak poparzona i zbliżyłam się do kwiatów. Co one tu
robiły? Kto je przysłał? Logan był pierwszą osobą, jaka przyszła mi do głowy.
W
kwiatach, które wydały mi się najstarsze, odnalazłam bilecik. Pisało na nim: „Lilly,
Wiem, że jestem zwyczajnie głupi,
ale przysięgam, że mogę się zmienić.”. Teraz byłam już prawie pewna, że to
od Logana. Jednak za nim stwierdziłam to na pewno, zdecydowałam się przeczytać
wszystkie liściki. Ponieważ najstarsze kwiaty były ustawione od brzegu,
pomyślałam, że może reszta stoi w kolejności od daty ich dotarcia. Zaczęłam
czytać kolejne bileciki. „Lilly, Nie
potrafię skraść dla ciebie gwiazd.”. Brzmiało jak tekst jakiejś nieznanej
mi piosenki, a to już mi do Logana nie pasowało, ale nie zniechęcałam się.
Kolejna karteczka głosiła: „Lilly, Ale
mogę podarować ci swoje używane serce”. Teraz już byłam pewna, że to z
jakiejś piosenki. Zanim jednak zaczęłam się zastanawiać, przeczytałam ostatnią
karteczkę: „Lilly, Wszyscy twoi
przyjaciele myślą, że jestem beznadziejny, oni nie rozumieją”.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Zebrałam wszystkie bileciki i przeczytałam całość od początku.
Wiem, że jestem zwyczajnie głupi, ale
przysięgam, że mogę się zmienić
Nie potrafię skraść dla ciebie gwiazd
Ale mogę podarować ci swoje używane serce
Wszyscy twoi przyjaciele myślą, że jestem
beznadziejny, oni nie rozumieją
Tekst brzmiał, jakby był urwany
na końcu. Brakowało jeszcze jakichś słów, których nie znałam. Szybko jednak
sięgnęłam po telefon i początkowo przelękłam się, kiedy zobaczyłam godzinę.
Dochodziła 14, co znaczyło, że ostatni bukiet przyszedł najprawdopodobniej
dziś. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl i skupiłam się znów na tym, do czego
potrzebna była mi komórka. Włączyłam Internet i wpisałam tekst z pierwszego
bileciku. Oczywiście wyskoczyła mi piosenka. „Second Hand Herat” autorstwa Bena Haenow.
Nie miałam czasu, aby teraz przesłuchać tę nutę, więc po prostu weszłam w
tekst i odnalazłam fragment, który mnie interesował. Musiałam doczytać dalszy
ciąg tego, co nadawca kwiatów chciał mi przekazać. Tekst głosił:
„Że ta nieidealna miłość może zacząć się od
początku
Rozbite na kawałki
Czy wciąż chcesz przyjąć moje używane serce”
Czy to Logan?
Po tym wszystkim, co się wydarzyło, chciał do mnie wrócić? Czy mogłam mu
wybaczyć? Czy w ogóle chciałam? Przez te kilka dni zaczynałam uczyć się radzić
sobie bez niego i całkiem dobrze mi szło. Wracałam do dawnej siebie. Kiedy
tylko o tym pomyślałam, przypomniały mi się słowa Mayi. „Kim byłabyś bez
Logana?” zapytała. Przez to odrzuciłam myśl o tym, że stawałam się dawną sobą.
Nigdy nie miałam już być taka sama po związku z nim. Musiał mieć przecież na
mnie jakiś wpływ!
Nagle
poczułam, jakbym wmuszała w siebie tę miłość. Jakby od tego, czy go kocham
zależało całe moje życie. Dlaczego? Dlaczego tak usilnie pragnęłam go kochać?
Dlaczego tak bardzo bolała mnie myśl, że byłam niepewna uczuć? Dlaczego to
bolało mnie bardziej, niż utrata chłopaka?
Gubiłam się
powoli w swoich uczuciach, w swoich myślach oraz postępowaniach. Zaczynałam
rozumieć, jak głupia stałam się na przełomie ostatnich dwóch lat.
Ale czy nie
taki był każdy człowiek? Czy gdyby mieć dostęp do umysłu każdej osoby, innej
niż my sami, nie mielibyśmy wrażenia, że w niektórych przypadkach oni również
są głupi, bo my postąpilibyśmy inaczej? Prawda jest taka, że nasze wybory wcale
nie musiałyby się tak różnić. Bo mądrzy jesteśmy tylko wtedy, kiedy sami nie
stajemy na skraju dróg, zmuszeni do wyboru, w którą stronę teraz zmierzać.
Emocje zmieniają decyzje, a jeśli nie dajemy im przejąć kontroli, wybieramy
jeszcze gorsze ścieżki.
Prawda jest
taka, że gdybym nie kierowała się rozumem, dawno temu związałabym się z Harrym.
Żadnego Logana najprawdopodobniej teraz by nie było. Więc czy nie jestem po
prostu nieczułym człowiekiem? Doprowadzałam do destrukcji wszystkich, którzy
mnie otaczali, w tym także siebie.
Gdyby tylko
czasem dało się wyłączyć mój umysł, który wydawał się cały czas pracować na
pełnych obrotach i spiskować przeciwko mnie. Gdybym mogła w końcu robić to,
czego pragnęłam bez wyrzutów sumienia… Tylko pojawiał się jeden problem. Czy
tak naprawdę wiedziałam, czego chciałam?
Granica między
tym, co powinnam, a co siedziało w moim sercu wydawała się kompletnie zaniknąć,
przez co miałam problem z odróżnieniem kategorii. I to doprowadzało mnie do
zguby. Pragnęłam w końcu skupić się na tym, co naprawdę czułam, ale przez długi
czas starałam się zapomnieć o większości swoich emocji, dlatego wydawałam się
teraz kompletnie skamieniała. Nieużywane funkcje ponoć zanikają. Czy byłam
kompletnie pusta?
Nie chciałam
dłużej nad tym rozmyślać. Przebrałam się szybko, a potem poszłam do łazienki,
aby umyć zęby. Nie wychodziłam nigdzie, także odpuściłam sobie makijaż. Zeszłam
na dół i skierowałam się do kuchni, gdzie babcia szykowała już obiad. Dziadek
siedział przy stole i czytał gazetę.
-Hej –
przywitałam się z nimi.
Babcia coś
mruknęła pod nosem, a dziadek posłał mi ciepły uśmiech. Usiadłam na krześle
przy stole i odgarnęłam swoje włosy. Zdałam sobie sprawę, że ich nie uczesałam,
ale nie chciało mi się wstać, aby poprawić ich stan.
-Jak było w
USA? – zapytał dziadek, wynurzając nos znad swojej gazety.
-W porządku.
Zwiedziłam z Mayą Nowy York. Pokazała mi nawet gdzie się uczy. Zrobiłam sobie
zdjęcie pod statuą wolności. Jest naprawdę ogromna! Mam nagrania. Pokażę wam,
jak zrobię z tego filmik – obiecałam.
-A co z
Loganem? Miałaś wrócić od niego dziś nad ranem – wiedziałam, że babcia mi nie
odpuści. Dziadek miał więcej wyczucia. Nie to, że ona go nie miała, ale czasami
bywała też ciekawska.
-To zamknięty
dział – odparłam, rozczesując swoje włosy palcami.
-Och!
Pokłóciliście się? – zapytała.
-Lizzie –
dziadek upomniał ją.
-Zerwaliśmy.
Wyjechał wcześniej – ucięłam, uważając, że tyle wyjaśnień powinno im
wystarczyć.
Babcia chyba
zrozumiała, bo nie zadała żadnego pytania więcej. Zamiast tego wyjęła z szafki
trzy talerze i napełniła je zupą. Wstałam, aby pomóc je jej nosić na stół.
Uśmiechnęła się w podziękowaniu, a potem wszyscy zabraliśmy się do jedzenia.
Panowała chwila ciszy, aż w końcu zdecydowałam się ją zakłócić.
-Co to za
kwiaty w moim pokoju? – zapytałam.
-Nie wiem,
przyszły do ciebie – odparła babcia. – Pierwsze dwa dni temu, wczoraj aż dwa
bukiety, jeden rano, a drugi na wieczór. Jeden przyszedł dzisiaj. Przyniosłam
go do ciebie, kiedy spałaś.
To nie mógł
być Logan. To fizycznie niemożliwe. Siedział w stanach, kiedy przyszły pierwsze
kwiaty. Nawet jeśli wyleciał tego samego dnia, co planował, dotarłszy do domu
na pewno był zmęczony. Mogłabym pomyśleć, że może chociaż jeden bukiet jest od
niego, ale teksty na bilecikach ściśle się ze sobą łączyły. Autor musiał być
jeden.
-Masz
wielbiciela? – zapytał dziadek. – Domyślasz się od kogo są?
Wzruszyłam
ramionami.
-Może jakiś
fan dowiedział się, gdzie mieszkam. Wiecie przecież, że działam w Internecie –
odpowiedziałam, jedząc niechętnie zupę.
Moje myśli
stały się niespokojne, kiedy zdałam sobie sprawę, że bukiety nie są od Logana.
Usiłowałam zapanować nad swoim umysłem, wmawiając sobie, że to przecież
naprawdę mógł być fan. Bo kto inny? Harry obiecał mi spokój i na razie się tego
trzymał. Poza tym, nie znał mojego adresu. W sumie sama nie wiedziałam, czy
myśl, że to nie on mnie pocieszała, czy powodowała ukucie zawodu w klatce
piersiowej.
Nie chciałam
się nad tym zastanawiać.
I wtedy
przyłapałam się na błędzie. Tak radziłam sobie z bólem. Nie zastanawiałam się
nad tym, co czułam, bo to ułatwiało mi życie. Albo przynajmniej tak mi się
wydawało.
Dlatego
zdecydowałam się jednak zastanowić nad kwestią Harry’ego. Wyobraziłam go sobie
w mojej głowie i coś zadziało się z moim oddechem. Z przerażenia niechcący
kopnęłam nogą w krzesło ustawione pod stołem. Wyrwałam się z zamyślenia tak
gwałtownie, że babcia popatrzyła na mnie nieprzychylnie, przypominając mi tym o
kulturalnym zachowaniu przy stole.
W tym samym
momencie zdecydowałam jednak nie zastanawiać się nad kwestią Harry’ego. Przynajmniej nie teraz.
Awwwwwwwwwwwwwww *_* Te kwiaty są takie słodkie!
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że są od Harry'ego!! Jak sama Lilly twierdzi, od Logana nie mogą być, więc zostało nam tylko dwóch chłopaków w jej życiu: Harry=Peter. Czyli wszystko jasne MOJE SŁONECZKO WRACA W WIELKI STYLU!
Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów! Dodawaj je szybciej!!!
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńWidać, że Lily się pogubiła. Coś czuję, że teraz wkroczy Harry. Dalej chcę się dowiedzieć o co chodziło z Loganem!
Pozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com