Nie miałam
racji, rzucając Harry’emu w twarz, że zranił mnie ze wszystkich najbardziej.
Najbardziej skrzywdziła mnie Maya, a na nim po prostu wyżyłam swoją złość. Był
tym, który przekazał mi złą informację, dlatego na nim się wyładowałam, dlatego
to on rozzłościł mnie najbardziej. Zapomniałam o tym, że mógł mieć czyste
intencje. Potem jeszcze powiedziałam, że nie dam mu drugiej szansy.
Zapomniałam, że jeszcze nigdy nie dałam mu pierwszej. Nigdy do końca mu nie
zaufałam, bo nie ufałam sobie, kiedy podobali mi się chłopacy. Sama sobie w
pewnym sensie skomplikowałam życie, więc musiałam to wyjaśnić jedynej osobie,
która przejęła się tym, że zrzuciłam na nią winę. I taką osobą był Harry.
W końcu
dostrzegłam w oddali jego sylwetkę. Wdarł się do kawiarni i od razu zdjął z
ramion przemokniętą brązową kurtkę, po czym zaczesał swoje kręcone włosy
palcami do tyłu. Rozejrzał się po sali i kiedy mnie ujrzał, ruszył w moim
kierunku. Zajął miejsce naprzeciw mnie i zeskanował mnie wzrokiem. Nie chciałam
się odezwać pierwsza, dlatego przycisnęłam szklankę do ust i zrobiłam kilka
łyków kawy.
-Myślałem, że
nigdy się nie odezwiesz – powiedział. – Zaczynałem się zastanawiać, czy nie
wracać już… do domu.
-Przepraszam.
Potrzebowałam czasu – odparłam i zaczęłam skubać brzeg rękawa mojej bluzki.
-Cieszę się,
że już nadszedł – oznajmił, a wtedy kelnerka podeszła do niego, aby spisać
zamówienie. Poprosił tylko o wodę.
-Nie miałam
racji – oznajmiłam, kiedy tylko kobieta oddaliła się i zniknęła za barkiem.
-W czym
konkretnie?
-Obarczyłam
cię winą za to wszystko, ale nie ty jesteś temu winien. Przepraszam. Maya była
twoją dziewczyną, rozumiem, że musiałeś ją wspierać – powiedziałam.
-To nie
zupełnie tak, Lil. Próbowałem ją odwieść od tego pomysłu, ale nie umiała tego
zakończyć. W głębi naprawdę wierzę, że robiła to dla ciebie. Wiem, że to
komicznie zabrzmi, ale chciała uczynić cię szczęśliwą. Nie tłumaczę jej, ale po
prostu jestem pewien, że nie chciała źle, jakkolwiek to wygląda – rzekł.
-A co z
Louisem? Dlaczego… dlaczego on podjął się takiego zadania?
-Jego rodzina…
jest prawie kompletnie spłukana, zwłaszcza po jego studiach. Nie znalazł
jeszcze pracy, a kiedy dowiedział się, że tutaj może mieć… fuchę… od razu
przyjechał – powiedział. – Od samego początku był tu specjalnie dla ciebie.
-Ale czekaj…
Skąd on wiedział? Skąd Maya wiedziała, że twój przyjaciel… nic nie rozumiem –
nagle odczułam dezorientację. Nawiedziły mnie złe przeczucia, ale bałam się je
wpuścić do mojej głowy, bojąc się spustoszenia, które znów zasieją we mnie.
-Przepraszam –
szepnął tylko i spuścił wzrok na stół.
Kelnerka
podeszła i podała Harry’emu szklankę z wodą. Nie tknął jej, ani nawet nie
drgnął, czekał cały czas na moją reakcję.
-Podać coś
jeszcze? – zapytała uprzejmie.
-Nie,
dziękujemy – odparłam, a ona skinęła i znów odeszła.
Cisza, której
żadne z nas nie umiało przerwać. Myśli kołatały się w mojej głowie z prędkością
miliona kilometrów na sekundę. Przeszła mi przez głowę prawidłowa odpowiedź na to
wszystko, ale musiałam poznać też jego status. Nie po to się z nim spotkałam,
żeby pozostawić jeszcze jakieś sprawy niewyjaśnione.
-To był twój
pomysł, prawda?
-Powiedziała,
że jesteś nieszczęśliwa… Że się martwi. Nie chciałem źle. Wycofałem się, kiedy
tylko podjęła decyzję i powiedziała, żebym ściągnął Louisa, ale było już za
późno. Sama się z nim skontaktowała i nie mogłem już nic zdziałać. Zwłaszcza,
kiedy on przyjechał. Kiedy na to wpadłem, nie chciałem nic złego. Pomyślałem,
że to będą dwie pieczenie na jednym ogniu. Louis dorobi, a ty… zyskasz
szczęście i nie będziesz miała pretensji o jego koniec, kiedy wakacje ulecą…
Nie pomyślałem, że to może cię unieszczęśliwić. I przyprawić mnie o zazdrość,
jakiej nie czułem jeszcze nigdy. Zawsze, kiedy was widziałem… po prostu
chciałem być na jego miejscu – opowiedział. – Wiem, że to nie fair w stosunku
do Mayi. Przez pewien czas naprawdę wydawało mi się, że z nią może wypalić,
jednak im bliżej ją poznawałem… tym mniejszą sympatię do niej żywiłem. Nie to,
że jej nie lubię, po prostu nie tak, jak myślałem na początku, że mógłbym.
Żałuję, że to wszystko tak się potoczyło. Żałuję, że na początku spękałem, bo
teraz wiem, że to z tobą chciałem być. Ale teraz już za późno.
-Mam mętlik w
głowie – udało mi się oznajmić. – A co… z Louisem?
-Co z Louisem?
– powtórzył.
-Czy on jest w
Londynie? – zapytałam, mając nadzieję, że Harry zrozumie pytanie, które
naprawdę miałam na myśli.
-Tak. Nie
liczyłbym na niego. Dla niego to była tylko praca. Nie wróci na kolanach –
powiedział, a ja poczułam się lekko upokorzona. Mogłam w ogóle nie pytać.
Pojedyncza łza
mimowolnie spłynęła po moim policzku.
-Przepraszam
za to wszystko – powiedział, ale ja nie byłam wstanie odezwać się ani słowem.
Ukryłam twarz
w dłoniach i zaczęłam niekontrolowanie płakać. Nie był to co prawda rwący
szloch, jaki ostatnio mnie odwiedzał. To był po prostu cichy, ale obfity płacz.
Łzy wypływały spod moich powiek i nie umiałam ich w żaden sposób zatrzymać.
-Lilly? –
odezwał się i poczułam, jak jego dłoń zaciska się na moim nadgarstku. Udało mu
się odsunąć moją dłoń z twarzy i zobaczyć moje gorzkie łzy. – Przepraszam.
-Wybaczam ci,
Harry – wychlipałam. – Wiem, że jeśli bym tego nie zrobiła, to miałabym wyrzuty
sumienia. Rozumiem, że nie chciałeś źle – mój głos nie łamał się, jednak
musiałam co chwilę pociągać nosem.
-Przepraszam –
powtórzył, wpatrując się w moją twarz bez przerwy.
-Już ci
wybaczyłam, nie musisz mnie więcej przepraszać – zauważyłam i otarłam łzy.
Chciałam rozluźnić atmosferę, ale chyba z marnym skutkiem.
-Czyli… to
koniec? – zapytał.
-Tej afery?
Dla ciebie już tak – powiedziałam.
-A co z tobą?
-Ja muszę się
jeszcze pogodzić z paroma faktami. Na przykład z tym, że Louis nigdy nic do
mnie nie czuł, a Maya zrobiła mi najgorszą rzecz na świecie, chociaż nigdy bym
jej o to nie posądziła – odparłam.
-Ty… Czułaś
coś do Louisa? – zapytał ledwo słyszalnym szeptem.
-To nie jest
istotne – orzekłam i wlepiłam wzrok w szklankę. Nawet nie wiem, kiedy ją opróżniłam.
-Dla mnie
jest. Możesz mi nie wierzyć, ale ja naprawdę… naprawdę zaczynałem coś do ciebie
czuć – oświadczył. Urwał raz w połowie zdania, ale mimo wszystko dzielnie
dokończył wypowiedź, choć to wyznanie wymagało nie lada wysiłku.
-Nie wiem… Był
mi bliski. Jak przyjaciel. Myślę… myślę, że mogłabym się w nim zakochać, ale
potrzebowałabym na to więcej czasu… i mniej innego chłopaka w głowie – ostatnie
zdanie wyszeptałam, mając nadzieję, że może jednak go nie usłyszy. Wiedziałam
jednak, że to niemożliwe. Widziałam, jak uważnie mnie słuchał.
-To… to był…
kto? – jego głos był urywany, zdradzał wiele emocji, których… chyba nie można
tak po prostu udawać, tak sądzę.
-To byłeś ty –
odparłam. – Ale już na nas za późno, Harry. Po pierwsze, wyjeżdżasz, a po
drugie… kwestia Mayi nigdy się nie zamknie. Nie chciałabym, żeby potem mną
gardziła jeszcze bardziej niż teraz. Możemy nie być przyjaciółkami, ale chcę
zachować lojalność wobec niej. Przepraszam, że nie mogłam ci powiedzieć
wcześniej.
Zapadła cisza.
Oboje wpatrywaliśmy się pusto w stół, nie umiejąc wypowiedzieć ani jednego
słowa. W końcu ja zdecydowałam się wstać. Zgarnęłam z krzesła swój płacz i
ubrałam go. Początkowo miałam w planach wyjść – tak po prostu, bez słowa
pożegnania, ale po chwili uznałam, że nie było by to ani miłe, ani stosowne.
Stałam nad stolikiem i czekałam na reakcję Harry’ego. Przez kilka sekund się
nie poruszał, ale wkrótce podniósł się z miejsca i ustał naprzeciw mnie. Wiem,
że chciał spojrzeć w moje oczy, ale był sporo wyższy, więc po prostu uciekłam
wzrokiem na dół i skupiłam go na swoim obuwiu.
W końcu
zauważyłam ruch. Jego dłonie się podniosły. Objął nimi moje policzki, a
następnie uniósł moją głowę i zmusił do spojrzenia w jego oczy.
-Muszę cię
pocałować. Ostatni raz. I nie chcę, żebyś mi znów przywaliła. Proszę, pozwól mi
– jego głos był wręcz błagalny i taki… czuły. Nie umiałam mu odmówić, więc po
prostu skinęłam głową.
Jego wargi
dotknęły moich i pierwszy raz nie spotkały się z żadnym oporem bądź
obojętnością. Odwzajemniłam pocałunek chłopaka. Jego miękkie usta masowały
moje, pozostawiając na nich smak swojej śliny. Całował mnie z zapałem i
prawdziwą czułością, a ja… ja czułam, jakby to był mój pierwszy pocałunek. Nie
na kanapie z Louisem, tylko właśnie tu i teraz w kawiarni. Dlaczego tak się
poczułam? Zawsze w moich wizjach widziałam to z fajerwerkami wybuchającymi
prosto w moim sercu. Z Louisem tego nie czułam, ale z Harrym tak. Moje serce
wręcz topniało. I znów było, to przede wszystkim. Na ten jeden moment nawet
zapomniałam, że kiedy odjedzie, znów pokruszy się na milion kawałeczków.
I wtedy nagle,
tak w połowie, przerwał pocałunek. Popatrzył na mnie, posłuchał mojego
urywanego oddechu, a potem chwycił swoją kurtkę i wyszedł bez pożegnania. Wiem,
dlaczego tak zrobił. Po prostu nie umiałby powiedzieć „żegnaj”. I ja chyba
też nie. Oboje nie chcieliśmy zakończyć tej historii, ale wiedzieliśmy, że jest
to nieuniknione.
Dwa miesiące później.
Babcia zaczęła
wygłaszać mowę. Wiedziałam, że teraz się zacznie. Ta kobieta potrafiła mówić
bez końca. Ale nie powiem, że mi to nie odpowiadało. Jej słowa zajmowały moje
myśli. W tym czasie nie musiałam się skupiać na obecności Mayi, która siedziała
raptem cztery krzesła dalej. Obie brałyśmy udział w uroczystości zaślubin mojej
mamy. W końcu, jakby nie patrzeć, teraz byłyśmy rodziną. Nawet dosyć bliską.
Gdyby Howard był moim tatą, Maya byłaby moją najbliższą siostrą cioteczną. Kto
wie, może czekały nas nawet wspólne święta.
Nagle poczułam
na sobie czyjś wzrok. Obejrzałam się w bok i dostrzegłam przeciągłe spojrzenie
Mayi. Patrzyła na mnie, ale nie potrafiłam rozszyfrować, o czym myśli. Kiwnęła
ledwo zauważalnie głową w kierunku wyjścia, a potem znów spojrzała na moją
babcię. Kiedy ta skończyła mówić, Maya podniosła się i zmierzyła w kierunku
drzwi prowadzących na dwór. Odczekałam dwie minuty i dopiero wtedy wstałam i
ruszyłam za nią. Nie wiem, co chciała mi powiedzieć, ale czas był na rozmowę.
Minęło już kilka miesięcy. Sprawa była stara, nawet ja już ostygłam ze zbędnych
emocji.
Kiedy wyszłam,
rozejrzałam się w poszukiwaniu Mayi. Siedziała kawałek dalej na bujanej ławce.
Kołysała się lekko, a jej wzrok skupiony był na pierścionku, którym się bawiła.
Wyglądała anielsko, niemal bezbronnie. Zawsze wydawała mi się zbyt delikatna na
zadawanie bólu i to strasznie kontrowersyjne, jeśli zważyć na to, co zrobiła.
Podeszłam do
niej, ale nie zamierzałam usiąść obok. To by znaczyło, że dalej darzę ją
zaufaniem, a musiałam zachować dystans. Zarówno psychiczny, jak i fizyczny.
-Zachowałam się
jak skończona idiotka – oznajmiła w końcu.
-No, wreszcie
mówisz prawdę. Zapowiada się ciekawie – rzuciłam może lekko opryskliwie, ale to
przecież i tak było niczym przy tym, co ona mi zrobiła. Miałam prawo być zła.
-Wiem, że się
wściekasz, ale daj mi szansę chociaż się wytłumaczyć – prosiła.
-Tylko szybko,
na dworze jest strasznie zimno – dodałam sucho i w końcu zdecydowałam się
usiąść na ławce obok niej.
-Nie zrobiłam
tego po złości, nie chciałam, cię zranić, poważnie. Byłaś smutna. Szczerze, na
początku myślałam, że wystartujesz do Harry’ego, ale ty się szybko wycofałaś…
Skorzystałam z okazji, zwłaszcza, że potrzebowałam szybkiego leku
przeciwbólowego po Matt’cie. W każdym razie… Po prostu chciałam cię uczynić
szczęśliwą. Zapomniałam, że na koniec możesz mieć złamane serce – wyjaśniła,
nie odrywając wzroku od pierścionka na jej palcu. – Chciałam cię uszczęśliwić,
z marnym skutkiem. Odgrodziłam cię od Harry’ego, zagarnęłam go dla siebie i
zupełnie bez sensu, bo jego ciągnęło do ciebie przez cały czas. A ja głupia się
w nim zakochałam. Przynajmniej tak myślałam… Żałuję tylko, że podarowałam mu
dziewictwo – ostatnie zdanie, ledwo słyszalne, jednak wstrząsnęło mną
najbardziej. Nie spodziewałam się takich słów… i takiego bólu, jaki poczułam.
-Co zrobiłaś?!
– zapytałam. Mój głos jednak nie był głośny ani zdenerwowany. Po prostu
poczułam się… wstrząśnięta i chyba lekko zraniona. Harry karmił mnie tymi
bajeczkami tuż przed swoim odjazdem, a wcześniej po prostu przespał się z Mayą.
-I zerwał ze
mną trzy dni później. Poleciał do ciebie. Totalne upokorzenie – powiedziała. –
Także wiem, jak się czujesz. Też zostałam zraniona. Dlatego teraz tak bardzo mi
wstyd.
-Oczekujesz,
że co? Że jak zostałaś zraniona, to jesteśmy kwita? – zapytałam, starając się
nie okazać tego, że moimi myślami zawładnęły wizje jak Harry… jak ona i Harrry…
robią… TO.
-Nie, nie
twierdzę tak. Ale miałam nadzieję, że… że może uda nam się dojść do
porozumienia – oznajmiła cicho, a ja zobaczyłam, jak pojedyncza łza spływa po
jej policzku.
-Nawet mnie nie
przeprosiłaś – powiedziałam i z trudem zaakceptowałam, że chyba również
zaczęłam płakać.
-A co właśnie
robię? – lekka agresja w jej głosie. Efekt obronny, chociaż nikt jej jeszcze
nie zaatakował. Tak radzi sobie z cierpieniem, bądź trudnymi sytuacjami.
-Jeszcze nie
usłyszałam od ciebie słowa „przepraszam” – oświadczyłam i otarłam pojedyncze
łezki, które zebrały mi się na granicy powiek.
-Powiedziałam
już to! – oburzyła się, ale zaczynała coraz mocniej płakać. Obie wiedziałyśmy,
że nie, a ona po prostu broniła się przed upokarzającym słowem „przepraszam”.
-Nie.
-No dobra! –
warknęła i zapadła cisza. Czekałam. Czekałam na to słowo i w końcu mogłam je
usłyszeć. – Przepraszam cię, Lilly. Przysięgam, że nigdy nie chciałam nic
złego. Naprawdę. Przepraszam – je głos był słaby i delikatny, ledwo słyszalny,
jednak nie dało się zaprzeczyć faktowi, iż mnie przeprosiła.
Tęskniłam za
nią. I może to głupota i może krzywdziłyśmy się zawsze najbardziej na świecie,
ale zawsze byłyśmy przyjaciółkami i tak miało pozostać, niezależnie od tego,
czy byśmy się odzywały do siebie, czy nie. Kochałam ją jak siostrę i chyba…
chyba nie umiałam jej nie wybaczyć. Chciałam ją potrzymać w niepewności, wziąć
na dystans, dać sobie czas na przemyślenie, ale kiedy tak kompletnie się przy mnie
rozszlochała… Po prostu musiałam ja objąć i powiedzieć „wybaczam ci”. Teraz
byłyśmy rodziną, a rodzinie wybacza się wszystkie błędy. Niezależnie od ich
siły, mocy i powagi. Zawsze.
To zabawne.
Musiałyśmy cztery miesiące żyć
niezgodzie, aby pogodzić się podczas jednej piętnastominutowej rozmowy.
To była nasza najdłuższa kłótnia. Wcześniej rekordowym czasem był miesiąc.
Nigdy nie było tak długo jak teraz i aż tak poważnie. Ale trzeba też zwrócić
uwagę na to, że wcześniej żadna z nas nigdy tak bardzo nie skrzywdziła drugie.
Więc to wszystko to... Życie. A życie to historia, w której wszyscy popełniamy błędy, ale grunt to umieć je wybaczać. Grunt to chcieć naprawiać to, do czego rozpadu się przyczyniliśmy, chociażby w najmniejszym stopniu... No i tak właśnie ta historia się kończy. Przebaczeniem.
Więc to wszystko to... Życie. A życie to historia, w której wszyscy popełniamy błędy, ale grunt to umieć je wybaczać. Grunt to chcieć naprawiać to, do czego rozpadu się przyczyniliśmy, chociażby w najmniejszym stopniu... No i tak właśnie ta historia się kończy. Przebaczeniem.
No, albo prawie kończy. Nie wiedziałam, co los
jeszcze dla mnie szykuje.
KONIEC CZĘŚCI
PIERWSZEJ
Chapter 1, part 2
Czuć już
nadchodzącą jesień. I choć chłopcy jeszcze wychodzą na krótki rękaw i grają w
nogę, tak jak ten, któremu przed chwilą opatrzyłam ranę, nie można zaprzeczyć,
że pora roku się zmienia. Można to poznać po zapachu powietrza i liściach, które
powoli tracą swą zieleń i stają się żółte i ociężałe.
Jesień
przypomina mi jego. W ciemnozielonej trawie odnajduję jego oczy, a w szumie
wiatru słyszę jego śmiech. Staram się o tym nie myśleć, ale to nie łatwa
sprawa, kiedy zbliża się rocznica jego odejścia. Zbliża się też dzień, w którym
obiecałam nagrać ostatni filmik o utracie kogoś bliskiego. Szczerze, myślałam,
że sobie radzę do dnia, w którym zdałam sobie sprawę, że niedługo minie rok od
jego odejścia. Od tamtej pory jestem bardziej smętna, ale staram się. I będę
się starać dalej. Może mi to minie, kiedy jesień odejdzie. [...]
Rozdziału pierwszego możecie się spodziewać jakoś w weekend :P
PS: Spójrzcie w postacie, jest nowy bohater :P
O mój boże, naprawdę to zrobiłaś...
OdpowiedzUsuńJAK TY MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ?
Jak mogłaś to zrobić Lilly?
Nie wierzę, że Harry mógł się tak zachować.
Miał być długi komentarz, ale nie zasłużyłaś... Znaczy, rozdział jest mega! Jak zwykle, ale złamałaś moje serduszko. Nie wiem czy ci to wybaczę.
Idę sobie popłakać w kącie.pa.