wtorek, 1 września 2015

Chapter 14

     -Cześć – Harry przywitał się z nami trochę cierpko, jednocześnie patrząc na nasze złączone dłonie.
-Elo, elo – odpowiedział Louis i wyciągnął rękę do przybicia piątki ze swoim przyjacielem.
Harry popatrzył na dłoń chłopaka i tylko wywrócił oczami jakby zniesmaczony, a następnie odwrócił się i po prostu wsiadł do samochodu. Posłałam Louisowi pytające spojrzenie, a chłopak odpowiedział w podobny sposób, że coś go ugryzło.
Bez słowa wsiedliśmy do samochodu Harry’ego. Louis naturalnie zajął przednie siedzenie, a ja wpakowałam się na tyły. Fotele były miękkie i niezwykle wygodne, to nie był ten sam standard, do którego ja i mama zostałyśmy zmuszone przywyknąć. Harry zdecydowanie zaliczał się do wyższej klasy, choć na pierwszy rzut oka nie można było tego o nim powiedzieć.
     -Zatrzymamy się jeszcze na stacji, muszę zatankować – oznajmił kierowca, a ja i Louis tylko pokiwaliśmy głowami.
Harry odpalił samochód i już po chwili sunęliśmy po ulicy. Auto poruszało się niemal bezgłośnie i jechało tak gładko. Nie znałam się zbyt dobrze na samochodach, ale to zdecydowanie musiała być jakaś dobra marka.
Nie najechałam się jednak zbyt długo, gdyż już chwilę potem wjechaliśmy na stację. Harry wysiadł z auta, żeby napełnić bak. Po chwili i Louis wyskoczył z auta, zaalarmowany głosem przyjaciela. Zaciekawiona otworzyłam drzwi, aby usłyszeć, o czym mówią.
-Skocz po kawę, jestem padnięty. Całą noc nie spałem – poprosił chłopak.
-Maya była taka dzika? – zażartował Louis, a moje wnętrzności właśnie zrobiły salto w powietrzu.
-Nawet nic nie mów – odmruknął, umęczonym głosem. - To pójdziesz? Ja za chwilę dojdę, żeby zapłacić, to tylko kwestia szybszego zrobienia tego – poprosił.
-Okej – zgodził się. – Lilly, też chcesz kawę?
-Nie, dzięki – odparłam. Nie przełknęłabym teraz nic. Nie po tym, co przed chwilą usłyszałam.
-Okej – powtórzył i już go nie było.
Wysiadłam z samochodu i rozciągnęłam się, niby chcąc rozprostować kości. Tak naprawdę potrzebowałam zaczerpnąć powietrza, bo w samochodzie zrobiło mi się nagle zbyt duszno. Stałam zwyczajnie i wpatrywałam się w drzewa, znajdujące się po przeciwnej stronie ulicy. Harry zdawał się przez moment robić to samo, dopóki bak nie został wypełniony po brzegi i musiał skupić swoją uwagę na czymś innym. Usłyszałam tylko kilka dziwnych dźwięków, a potem chłopak znalazł się koło mnie.
-O czym tak myślisz? – zapytał, a jego głos wydawał się być półszeptem. Poczułam się trochę jakbyśmy właśnie wchodzili na jakieś nieznane nam drogi, chociaż zadał mi przecież zwyczajne pytanie.
-Mam być absolutnie szczera?
-Dawaj – powiedział.
-Przespałeś się z Mayą? – zapytałam, a on nagle wybuchł śmiechem tak gwałtownym, że aż się przelękłam i spojrzałam na niego.
-Nie, boże, nie – odparł, śmiejąc się. – Nie wierzę, że myślisz o czymś takim.
-Nie chciałbym, żebyś ją skrzywdził – łgałam. To było jedyne, co przyszło mi do głowy i co zamierzałam wmawiać samej sobie, żeby nie uwierzyć, że przemawiała przeze mnie czysta zazdrość.
-Nękała mnie telefonami w nocy. Chyba się nudzi bez ciebie – odparł. – Nie warto by było chociaż spróbować się pogodzić? – zasugerował delikatnie.
-Nie – odparłam tylko, dalej skupiając wzrok na profilu chłopaka. Wpatrywał się on drzewa, tak jak ja jeszcze chwilę wcześniej.
Harry odwrócił się twarzą do mnie, kiedy padła moja odpowiedź. Wydawało się, że próbował coś wyczytać z moich oczu, ale ja zamknęłam wszystko szczelnie w sobie, więc nie miał możliwości nic zobaczyć.
-Pamiętam, jak na ognisku powiedziałaś, że kłócicie się non stop. Nie myślałem wtedy, że te kłótnie są na tak hardcorowym poziomie – powiedział.
-Pamiętasz, co ci wtedy powiedziałam? – zdziwiło mnie to. Nie sądziłam, że mógł przywiązać do naszej rozmowy taką uwagę.
-Zazwyczaj staram się zapamiętywać to, co się do mnie mówi, a ty nie? – orzekł i sugestywnie podniósł brew do góry.
-Jasne – mruknęłam tylko.
Zapadła chwila ciszy, której żadne z nas nie umiało przerwać.
-Lilly, nie bądź na mnie zła za Mayę, bo pomyślę, że mnie okłamałaś ostatnim razem – powiedział.
-Co to ma do Mayi? Poza tym nie jestem o to zła – odarłam.
-Nie mówię, że to coś ma do poprzedniego tematu. Po prostu wyczuwam to w atmosferze – wyjaśnił.
-Okej, lubiłam cię, ale teraz już nie. Przynajmniej nie w taki sposób. Już na samym początku dałeś do zrozumienia, że wolisz Mayę, więc odpuściłam. Podczas mojej dwutygodniowej nieobecności przeszło mi kompletnie – powiedziałam na jednym wdechu. Nie przemyślałam tego, ale raz wypowiedzianych słów nie można było cofnąć, więc nie było co ich żałować.
-Nie byłem zainteresowany żadną z was aż do zakończenia ogniska – powiedział.
-Potem to się zmieniło? – zapytałam.
-Powiedzmy, że pomyślałem o tym trochę i zaczęła do mnie docierać rzeczywistość – odparł.
-I potem spiknąłeś się z Mayą – mruknęłam.
Nic nie powiedział, tylko popatrzył w bok, jakby unikał mojego spojrzenia. Uznałam to za potwierdzenie moich przypuszczeń. Wewnątrz mnie znowu coś pękło. Ciągle pękało, chociaż nie było już co łamać.
-Po co więc zaprosiłeś nas na tę imprezę? – zapytałam, a wiatr smagał moje włosy, zabierając mi jednocześnie widok na chłopaka.
-Nie wiem, chyba w ramach przeprosin za problemy na sklepie – wyjaśnił, znów spoglądając z moje ledwo widoczne oczy. – Poza tym, kuzyn kazał mi zapraszać dużo osób.
Wiatr ucichł, a wtedy chłopak wyciągnął rękę w moim kierunku i odgarnął kilka niesfornych kosmyków za moje ucho. Poczułam się dziwnie i on chyba też się speszył, bo szybko cofnął dłoń. Miałam wrażenie, że nie zapanował nad sobą, że to, co zrobił było bardziej odruchem, na który jego mózg nie miał wpływu.
Musiał to przećwiczyć z Mayą, szepnęła moja podświadomość.
-No i gdzie ta forsa, stary?! – wydarł się nagle Louis, zaskakując nas oboje. Odsunęliśmy się od siebie o metr, jakby właśnie nas na czymś przyłapano i zgodnie spojrzeliśmy w kierunku bruneta.
-Sorry, zagadałem się – odparł do chłopaka, który zmierzał w naszym kierunku z dwoma kawami.
-Wisisz mi też hajs za paliwo, bo zapłaciłem za ciebie – powiedział.
-Jasne – orzekł szybko i zaczął nerwowo szukać po kieszeniach portfela. Kiedy go znalazł, wyjął pieniądze i ruszył w kierunku przyjaciela, aby mu je podać.
I nagle poczułam się dziwnie. Cierpiałam na wyrzuty sumienia, chociaż tak naprawdę nie zrobiłam nic złego. To Harry wyciągnął rękę w moim kierunku. Poza tym w sumie nie zrobiliśmy nic złego. Patrzyliśmy sobie w oczy, Harry’ego poniósł odruch i tyle. Nie zdradziłam ani Louisa, ani przyjaciółki. Nie przyjaciółki, Mayi. I nie mogłam jej zdradzić, skoro teraz byłyśmy dla siebie obce.
Wsiadłam do samochodu, żeby dłużej nie musieć patrzeć na chłopaków. Ich widok tylko pobudzał jeszcze bardziej moje poczucie winy, a nie mogłam przecież dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
Zanim się obejrzałam, chłopacy również wsiedli do samochodu, jednak tym razem to Louis znalazł się za kierownicą. Oboje pili kawę, więc jeszcze chwilę siedzieliśmy na stacji, zanim samochód znów wrócił na drogę.
Kilka minut później już sunęliśmy ulicą, wsłuchując się w melodię piosenki Rity Ory, która aktualnie leciała w radiu. Słowa bardzo mi się spodobały, więc zapisałam sobie w pamięci, aby odsłuchać tego później na spokojnie w domu.
-Jak długo jedzie się stąd do Londynu? – zapytałam.
-Około godziny – odparł Louis. – Ale teraz będziemy jechać trochę dłużej, bo jest spore natężenie ruchu.
Pokiwałam tylko głową i sięgnęłam do torebki po komórkę, aby jakoś zająć sobie czas. Na rozmowy nie miałam co liczyć, bo Louis przez cały czas skupiał się na jezdni i nie należało mu przeszkadzać, a Harry… cóż… gapił się w okno i można by przypuszczać, że planował zasnąć w najbliższym czasie.
Odblokowałam komórkę i zobaczyłam, że mam wiadomość na facebooku. Od Harry’ego. Zdziwiłam się i spojrzałam w kierunku chłopaka. Nasze spojrzenia skrzyżowały się w bocznym lusterku. Chłopak wydawał się obojętny, inaczej niż ja. Zastanawiałam się, po co do mnie pisał, skoro siedział przede mną i mógł się po prostu odezwać. Zamiast jednak głowić się nad tym zbyt długo po prostu odczytałam wiadomość.
Harry: Sorry za to na stacji. Odruch.
Ja: Okej. Domyśliłam się. To nic takiego.
Harry poruszył się na przednim siedzeniu przede mną i ożywił swój telefon. Zanim się obejrzałam miałam już kolejną wiadomość.
Harry: Na pewno?
Ja: Tak, Harry. Daj spokój. Nie zrobiłeś nic złego. Nie ma o czym mówić.
Harry: Po prostu się martwię.
Ja: Dlaczego?
Harry: Chodzą mi po głowie ciągle słowa Mayi.
Ja: Co? Które?
Chwila ciszy. Zeskanowałam odbicie chłopaka w lusterku. Wydawał się zamyślony, jakby rozważał, co napisać, albo przynajmniej: jak to napisać.
Harry: Te o zakochaniu. Nie daje mi to spokoju. Dlatego dbam, żeby wszystko na pewno było jasne. Nie chciałbym Cię zranić.
Ja: Nie zraniłeś mnie. Wiem, że jesteś z Mayą, a ja… cóż, tak jakby z Louisem.
Harry: Można być z kimś, a tak naprawdę lubić kogoś innego.
Te słowa jakby do mnie trafiły. Miałam wrażenie, że nie do końca ma na myśli mnie. Zdecydowałam się jednak to zignorować i nie dopytywać. Mógłby pomyśleć, że jednak mi na nim zależy, a od tego z całej siły właśnie próbowałam nie dopuścić.
Ja: Ile razy mam Ci to powtarzać? Nie jestem w Tobie zakochana. Ledwo się znamy.
Harry: Louisa też ledwo znasz.
Ja: To samo mogę powiedzieć o Tobie i Mayi.
Ta rozmowa nie przybrała pozytywnych torów. Nie powinniśmy kłócić się o takie rzeczy i starać się udowodnić sobie nawzajem, kto kogo nie kocha.
Harry: Okej, przepraszam. To tylko moje ego. Wiesz, jak to jest z facetami.
Ja: Okej.
Harry: Wyłączasz się?
Ja: Co?
Harry: Odpisałaś tak krótko. Myślałem, że podłapiesz żart.
-A wy co tak w tych telefonach? Mam wrażenie, że piszecie do siebie nawzajem – zażartował nagle Louis.
Otworzyłam szeroko oczy z przerażenia.
-Nie! – zaprzeczyliśmy jednocześnie i zbyt gwałtownie.
-Piszę z Mayą – usprawiedliwił się Harry.
-Okej, okej, tylko żartowałem – Louis się zaśmiał, ale naszej dwójce chyba nie było do śmiechu. – Wyluzujcie.
Nie mogliśmy mu powiedzieć, że konwersujemy między sobą. Dalibyśmy mu do zrozumienia, że wykluczyliśmy go z rozmowy, że nam przeszkadza. I że, nie daj Boże, mamy jakieś prywatne sprawy między sobą i nie chcemy go poinformować, mimo że jest tak naprawdę przyjacielem nas obojga. Dla mnie nawet czymś więcej niż przyjacielem.
Trochę mnie zabolało, że pierwszą wymówką Harry’ego na mnie była Maya, ale nie mogłam przecież o tym wspomnieć. Poza tym ona była najtwardszym dowodem w oczach Louisa i najbardziej prawdopodobną opcją.
Ja: Nie powinniśmy pisać. Prawie się połapał.
Wystukałam szybko odpowiedź.
Harry: Myśli, że piszę z Mayą. Może przypadkiem trafił w dziesiątkę, ale ufa mi.
Ja: To i tak nie okej.
Harry: Przecież dajemy mu się koncentrować na jeździe. Może tego o nim nie wiesz, ale on woli ciszę podczas prowadzenia auta.
Ja: Harry…
Harry: Lepiej powiedz mi coś o sobie. Jazda w ciszy jest strasznie nudna.
Ja: Tak jak ja. Nie ma o czym mówić.
Harry: Mówiłaś, że grasz na keyboardzie.
Ja: Pamiętasz to?
Harry: Już Ci coś mówiłem w temacie zapamiętywania.
Ja: Co jeszcze pamiętasz?
Harry: Pamiętam, żeby trzymać od Ciebie z dala elektryczne sprzęty, bo nagle się psują. Nie masz rodzeństwa, a Twój tata pracuje za granicą. Nie chcesz iść na studia. Lubisz waniliowe latte, które tak swoją drogą jeszcze się nie przeterminowało ;)
Ja: Wow, strasznie dużo pamiętasz, jak na kilka normalnych rozmów, które prowadziliśmy. I co masz na myśli mówiąc, że latte się nie przeterminowało?
Harry: Że ostatnio chyba pomyliły mi się daty przydatności, bo latte jest jeszcze aktualna przez rok. 5 i 6 czasem bywają podobne na niektórych produktach.
Ja: To miło, ale raczej nie skorzystam. Teraz chodzisz z moją „przyjaciółką” i niezależnie od tego, jak bardzo skłócone jesteśmy i jak niewinne byłoby to spotkanie, to i tak nie w porządku.
Harry: Okej…
Harry: A co ty pamiętasz o mnie?
Ja: Masz siostrę, twoja mama ma nowego faceta, dlatego tu jesteś, bo odwiedzacie jakąś rodzinę. Od 3 lat mieszkasz w Londynie, bo tam jest twój tata. Studiowałeś medycynę.
Harry: A mnie się tak dziwisz, że pamiętam.
Ja: Zapamiętywałam, bo mi się podobałeś.
Chwila ciszy. Aż pożałowałam, że byłam tak nadmiernie szczera. Może go to speszyło? Może to miał być koniec naszej rozmowy? I czemu znów tliła się we mnie nadzieja, że może mamy szansę? Przecież nawet jakby zerwał z Mayą, bądź na odwrót – nigdy nie mogłabym z nim być. To byłoby nie fair w stosunku do wszystkich. No i nie mogłam zapomnieć o Louisie, który siedział właśnie na miejscu kierowcy i cichutko nucił Titanium.
Mój telefon zawibrował w dłoni.
Harry: Ranisz moje ego.
Ja: Dlaczego?
Harry: Bo coś sprawiło, że przestałem Ci się podobać, a to czyni mnie mniej fajnym, niż myślałem, że jestem.
Ja: Jesteś fajny, ale nie dla mnie.
Tak, jesteś bardzo fajny, tylko, że to nie ja wybrałam, że nie możesz być mój. To Ty, to Maya, to cały świat.
Potem już mi nie odpisał. Zerknęłam na niego w lusterku bocznym, ale jego wzrok był nieobecny, jakby o czymś intensywnie myślał. Po chwili jednak otrząsnął się, zablokował telefon i schował go do kieszeni. Ja swoim pobawiłam się jeszcze chwilę, aby nie wzbudzić podejrzeń Louisa. No, nie tylko dlatego. Łudziłam się, że może jeszcze napisze, choć wiedziałam, że tego nie zrobi. W końcu wsunęłam telefon do torebki i zaczęłam się wpatrywać w rozmazane drzewa za oknem. Po kilkunastu minutach moje oczy się zamknęły, a mózg śnił o chłopcu, który miał zielone oczy i ciągnął mnie coraz bliżej ku otchłani zwanej miłością.

3 komentarze

  1. O.MÓJ.BOŻE!!!!!!!
    To najbardziej perfekcyjny rozdział jak do tej pory <3
    Boże.. Harry!!!!!!!!!!!
    ASDFGHJKLKJUYTRESDCVBNM
    Nie będę się rozpisywać to mam do powiedzenia tylko jedno słowo: CUDO <3
    Widzę, że się rozkręcasz xD
    Z niecierpliwością czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. uuuuu rozkręcasz się! Te wiadomości są taaaaaaakie słodkie. Właściwie to nie są aż tak bardzo, ale wszystko co robią razem jest dla mnie takie urocze <3
    Co to za akcja z tym kosmykiem włosów?
    Czeka na następny x

    OdpowiedzUsuń