poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Chapter 12

      -Pan jest wujkiem Mayi – stwierdziłam od razu.
-A ty jesteś jej przyjaciółką – powiedział.
Mama skanowała nas wzrokiem, najpierw jedno, potem drugie, natomiast syn pana Howarda siedział cicho, niewzruszony całą sytuacją. Wydawał się wręcz znudzony.
-Czyli… znasz już Howarda, Lilly?
-Tak, spotkałam go parę razy u Mayi – odparłam.
-No, tego to się nie spodziewałam, ale to chyba nic nie zmienia, prawda? – moja mama usilnie próbowała pozbyć się krępującej dla niej sytuacji.
Howard przestał się mi przyglądać, natomiast ja nie spuszczałam z niego wzroku. Jak mogłam wcześniej nie skojarzyć? Howard, Amerykanin, z synem dwa lata młodszym… Przecież to oczywiste.
-A ty jesteś...? – zwróciłam się do chłopaka stojącego przy ramieniu swojego ojca, jednocześnie cały czas kątem oka zerkając na nowego partnera mojej mamy.
-Mike – odparł i wyciągnął do mnie dłoń.
-Lilly – rzekłam i odwzajemniłam jego gest.
-No dobrze, zapraszam do salonu – odezwała się moja mama i ruszyła we wskazanym przez siebie kierunku.
Pierwsza zajęła miejsce przy stole, potem usiadł Howard tuż naprzeciwko niej. Mike oczywiście usadowił się obok swojego ojca, a ja przy swojej mamie. Podczas gdy ja co chwilę zerkałam na Howarda i Mike’a, oni nie raczyli mnie spojrzeniami. Starszy mężczyzna był zabsorbowany moją mamą, a chłopaka chyba zafascynował talerz, ponieważ gapił się na niego bez przerwy.
-Częstujcie się – powiedziała mama, po czym zaczęła sobie nakładać jedzenie, aby zachęcić naszych gości do tego samego.
-Od jak dawna jest pan w Anglii? – zapytałam. Ostatnio, kiedy spotkałam wujka Mayi, mieszkał na stałe w Stanach i nie planował przeprowadzki.
-Od półtorej roku. Wtedy rozwiodłem się z żoną i uznałem, że czas coś zmienić w życiu – odparł grzecznie. – Poszczęściło mi się, bo kilka miesięcy później poznałem twoją mamę i ponownie się zakochałem.
-Daruj sobie – mruknął Mike pod nosem.
-Mike, rozmawialiśmy już o tym, proszę, nie zaczynaj znowu – zbeształ go jego ojciec.
Wtedy znów zapadła cisza, zakłócana jedynie niezręcznym stukaniem sztućca o talerz. Mama chyba chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co, więc po prostu milczała. Musiałam ją wyratować z opresji. Jakie to zabawne. Sama nie mam na nic sił, potrzebuję pomocy, ale mimo to, staram się wykrzesać resztki siebie dla innych.
-Często wracasz do Ameryki? – zapytałam.
Howard podniósł na mnie wzrok. Chyba nie spodziewał się, że znów się odezwę po tym, jak Mike dał wyraz swojej frustracji.
-Odkąd wyjechałem, byłem tam 5 razy. Mike to niezły rozrabiaka i czasami musiałem przyjechać do szkoły – powiedział i starał się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko niezręczny grymas.
Nie miałam pojęcia, co mogłabym jeszcze powiedzieć, ale nawet nie zdążyłabym tego zrobić, bo wtedy kuzyn Mayi wybuchł.
-Jak ci coś we mnie przeszkadza, to trzeba było mnie nie ciągnąc tutaj przez pół świata! Na dodatek do jakiejś swojej nowej żonki i jej upierdliwej córeczki! Daj mi święty spokój, okej?! Mówiłem, że nie chcę tu być! – wrzasnął, po czym rzucił widelec, który trzymał w ręku i ruszył do wyjścia. Kiedy już wychodził z salonu, zatrzymał, odwrócił i dodał: - A jedzenie jest okropne, proszę pani – i po prostu wyszedł
Wystarczyło mi tylko jedno spojrzenie na mamę, aby zobaczyć, jak bardzo zraniły ją słowa Mike. Nie mogłam tego odpuścić. Nie dzisiaj. Mike zachował się okropnie, ale w sumie też trochę go rozumiem, dlatego musiałam go złapać. Nie chodziło już tylko o mamę.
-Zaraz wracam – powiedziałam i wstałam od stołu, aby pobiec za chłopakiem.
Kiedy zeszłam na dół, Mike już szedł w kierunku przystanku autobusowego. Dogoniłam go, zanim zdążył oddalić się o jeszcze 10 metrów.
-Mike! – zawołałam, kiedy dobiegłam do chłopaka.
-Czego?! Jeśli chodzi o twoją mamę, to nie pójdę jej przeprosić! – burknął, nie przestając iść.
-Nie, znaczy… nie tylko. Chcę z tobą pogadać. Wiem, że jesteś zły na swojego tatę, ale…
-Gówno wiesz – przerwał mi, żeby wtrącić.
-Tak? Mój tata zostawił mnie trzy lata temu. Wiesz ile razy widziałam go od tego czasu? Raz, nie licząc wczorajszego epizodu, kiedy pojawił się, aby zrobić tu aferę o rozwód mamy – powiedziałam i dopiero wtedy chłopak się zatrzymał. – Serio, wiem, jak się czujesz. Odrzucony. Masz wrażenie, że to koniec świata. Że teraz twój tata zajmie się nową rodziną, a ja będę na twoje zastępstwo. Teraz powiem ci coś zabawnego. Ja myślę tak samo o tobie.
-Tylko, że ty będziesz tutaj, obok nich, a ja jestem w Ameryce – powiedział.
-To nie znaczy, że twój tata o tobie zapomni. Do tej pory tego nie zrobił, prawda? Odwiedzał cię, jesteś tu na wakacjach, z tego co wiem już 2 raz i do tego na pewno dzwoni i pisze.
-To prawda – westchnął przegrany. – Ale twój tata też na pewno to robi.
-Nie, nie dzwoni i nie pisze. Co rok dostaję kartkę na święta Bożego Narodzenia, na Wielkanoc i na urodziny. Na dodatek sam tego nie wypełnia, tylko robi to za niego asystentka.
-Wygrałaś. Po prostu… Dla mnie to wciąż takie świeże. Dopiero niedawno otrząsnąłem się po tym rozwodzie i po tym, że wyjechał i nie wróci… Byliśmy blisko, kiedy był z mamą, a teraz go praktycznie nie widuję.
-Jeśli radziłeś sobie w taki sam sposób jak dzisiaj przy kolacji, to zdecydowanie sobie nie poradziłeś – wysiliłam się na lekki żart i chłopak nawet delikatnie się uśmiechnął, ale wyszło strasznie sztucznie.
-I teraz pojawiasz się ty i twoja mama… To dla mnie za dużo – powiedział.
-Jestem w tej samej sytuacji. Mój tata odszedł trzy lata temu, ale wciąż sobie z tym nie poradziłam i teraz… kiedy widzę mamę z innym mężczyzną, to czuję taki nieprzyjemny ucisk w brzuchu, ale potem widzę, jak się uśmiecha, jaka jest szczęśliwa. I to właśnie pomaga mi zachować spokój i nie robić tego, co ty przed chwilę.
-Masz rację… Tata też jest szczęśliwszy – przyznał. – Tylko, że ja nie jestem. I chcę, żeby on był taka samo smutny jak ja. Nie wiem czemu. Czy jestem beznadziejny? – zapytał i pierwszy raz podniósł wzrok, aby spojrzeć w moje oczy.
-Nie, nie jesteś. To naturalne. Jesteś jeszcze na niego zły i to dlatego, ale z czasem zrozumiesz. Oboje będziemy musieli – powiedziałam.
-Tak… Dzięki, że za mną poszłaś. I wcale nie myślę, że jesteś upierdliwa – oznajmił. – To… samo tak wyszło.
-W porządku – odparłam, ale poczułam też ucisk w brzuchu. Jego słowa lekko mnie dotknęły, ale nie mogłam być na niego zła. Był po prostu zagubiony.
-Opowiesz mi, jak było z odejściem twojego taty? Bo podejrzewam, że ty znasz moją historię, skoro przyjaźnisz się z Mayą – zapytał.
-Racja, wiem, trochę o tym. Mogę ci opowiedzieć, ale dzisiaj to nie jest dobry moment. Myślę, że powinieneś tam wrócić i przeprosić – zasugerowałam.
-Taa… A ty idziesz tam? – zapytał.
-Tak, za chwilę. Muszę chyba trochę ochłonąć – oznajmiłam i posłałam mu blady uśmiech.
Zdecydowałam się przejść do pobliskiego parku. Miałam nadzieję na chwilę wytchnienia, ale nie dane mi było ochłonąć. Co jest z tymi wszystkimi ludźmi, że nie potrafią mi dać spokoju wtedy, kiedy najbardziej go potrzebuję?!
Harry zmierzał prosto na mnie. Chyba przyjechał tutaj samochodem, ponieważ szedł z parkingu. Tylko co on tutaj robił? Myślałam, że mnie nie lubi, a moje osiedle nie stanowiło centrum rozrywki, więc to nie mógł być przypadek, że tutaj był. To po prostu niemożliwe.
Moje myśli zostały rozwiane, kiedy chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się oschle. Nie mogłam zrozumieć, o co chodzi temu kolesiowi. Przecież nie zrobiłam mu nic złego. Zapomniałam o jednym spotkaniu, wielkie mi co, a on potem zaczął się zachowywać względem mnie naprawdę wrednie. Podświadomość cicho szeptała mi do ucha razem z nadzieją, że naprawdę bardzo zależało mu na tej "kawie", skoro tak bardzo się obraził, kiedy go wystawiłam.
-Lilly, musimy pogadać – oznajmił.
-Pogadaj z Mayą – odparłam i miałam zamiar zawrócić do domu, ale coś mnie powstrzymało. Nie chciałam przyznać przed sobą, że to mogła być nadzieja, że może jednak wybrał mnie. Nie wolno było mi tak myśleć. Maya to była dalej moja przyjaciółka, a ja miałam Louisa.
-Nie zachowuj się jak dziecko – o proszę, druga osoba w ciągu 24 godzin mi to powtarza, pięknie. Może jednak tata miał rację?
-Czego chcesz? – zapytałam.
-Wyjaśnić to, co zobaczyłaś kilka dni temu – powiedział.
-Nie ma co wyjaśniać. Maya jest z tobą, a ty jesteś jej zabawką, ot co – odparłam wrednie. Nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak jadowicie, ale prawda była taka, że szlag mnie trafiał i w końcu musiałam na kimś wyładować swój gniew.
-To nie tak. Przecież wiesz, że jestem świadomy niedawnego rozpadu jej związku – powiedział. – Nie dałbym się wciągnąć w takie gówno.
-Teraz zacznij mi wciskać te bajki o prawdziwej miłości – burknęłam i zaczęłam bawić się swoim warkoczem, nie wiedząc nagle, co zrobić z rękami.
-Nie zamierzałem tego robić – odparł, a jego głos nagle stał się łagodniejszy, mniej spięty.
-Po co w ogóle mi to mówisz? – zapytałam, ale mój głos nie zabrzmiał tym razem jak burczenie, był spokojny i opanowany.
-Bo Maya mi powiedziała.
-Co ci Maya powiedziała?! – zadałam kolejne pytanie i podniosłam wzrok, aby spojrzeć w te piękne zielone tęczówki i coś z nich wyczytać. Miałam być twarda, ale tylko zmiękły mi kolana, kiedy dostrzegłam ten piękny kolor.
-Że ja… no wiesz… Że ci się podobam.
Wiedziała.
Wiedziała i zrobiła mi ten syf.
Czułam, jak kolejna część mnie o prostu usycha, aby ostatecznie położyć się na ziemi i po cichu umrzeć.
-Powiedziała też, że nie jesteś o to zła, tylko martwisz się, że zostanę zraniony, czy coś takiego. Dlatego tu przyjechałem. Chcę być w porządku wobec ciebie – wyjaśnił.
Ręce mi po prostu opadły. Jak mogła powiedzieć coś takiego?! Przecież nie o to się wściekłam! Wciekłam się, że nie powiedziała mi prawdy! I zamiast jakoś to odplątać, ona wiła kolejną sieć z kłamstw i jeszcze mnie w nią wplątywała.
-Szkoda tylko, że to wszystko gówno prawda – burknęłam, czując ponownie napływającą we mnie złość. – Nie jestem w tobie zakochana, a Maya jest oszustką. Jeszcze się na niej przejedziesz.
-Mówisz jakbyś wiedziała – wyszeptał, a jego usta wydawały się nie połączone z mózgiem, kiedy wypowiadał te słowa.
-Co masz na myśli? – zapytałam zaintrygowana.
-Nic takiego. Może Maya się po prostu pomyliła. Cieszę się, że nic do mnie nie czujesz, bo ja do ciebie też nie i nie chciałbym, żebyś czuła się przez to źle.
Resztki serca, które jeszcze pozostały, właśnie rozsypały się na drobny mak. Zachciało mi się płakać, ale to by było śmieszne. Nie można opłakiwać czegoś, czego nigdy się nie miało. To absurd. Rozpacz z powodu głupich marzeń, nadziei i oczekiwań.
-Tak, ja też się cieszę – odparłam idiotycznie.
-I wybacz mi ten tekst w parku, i ogólnie to, że byłem taki zły. Skoro powiedziałaś, że zapomniałaś o naszym spotkaniu, to tak pewnie było. Nie powinienem być taki wkurzony.
Resztki nadziei właśnie odeszły, a okruszki mojego serca zmieniły kolor z ciepłej czerwieni, na zimną szarość. Nawet jeśli wtedy mu zależało i się złościł, teraz wszystko się zmieniło. Już odpuścił. Jeśli miałam kiedykolwiek u niego szansę, to właśnie ją przegapiłam.
Jezu, czy naprawdę wszyscy umówili się na imprezę o temacie „Dobić Lilly jak się da”?
-Okej – tylko tyle udało mi się wydusić.
Resztki mojego codziennego uśmiechu zamieniły się w pojedyncze słowo, które wraz z wypowiedzeniem go, zniknęło na zawsze i nieodwracalnie.
-W porządku? Wyglądasz naprawdę marnie – wypowiedział te jakże pocieszające słowa, ale to nic, ja już nie czułam nic. Teraz już nic nie mogło mnie zranić. Zamknęłam oczy na świat. Nic nie może cię zranić, kiedy masz zamknięte oczy. Tak, w piosenkach jest zdecydowanie za dużo prawdy.
-Okej – powtórzyłam, niczym zdarta płyta. To było moje słowo na dziś i na resztę dnia. Może nawet życia.
-Ale Lil… Pogodzisz się z Mayą? – dociekał. Tak bardzo zależało mu na niej, że nawet nie mogłam być zła za jego bezczelne pytanie. A może to dlatego, że po prostu wewnątrz umarłam i nie potrafiłam już czuć?
-Okej – odparłam tylko. Tak naprawdę nie zamierzałam ruszać tej sprawy nawet koniuszkiem stopy, ale potrzebowałam, aby już dał mi spokój, a słowo „okej” jakoś idealnie pasowało mi do wszystkich wypowiedzi.
-Ja już pójdę, trzymaj się – powiedział.
-Okej.
Popatrzył na mnie dziwnie, ale nic nie powiedział. Przez moment miałam wrażenie, że dostrzegłam w jego oczach błysk bólu, zranienia… Jakby mógł czuć chociaż częściowo to, co ja. Jednak to coś szybko zniknęło i Harry po prostu odwrócił się i odszedł. Nawet go nie zapytałam, jak tu dotarł. Przecież Maya nie mogła mu podać adresu… Aczkolwiek może i lepiej, że nie wiedziałam. Nie wiem, czy miałam siłę przyswoić jakąkolwiek informację jeszcze – niezależnie jak błaha by ona była.
Wzięłam jeszcze kilka głębokich oddechów i wróciłam do domu. Usiadłam przy stole, nie wypowiadając ani słowa. Mama popatrzyła na mnie podejrzanie i zapytała:
-Lilly, dobrze się czujesz?
-Okej – wyszeptałam tylko.
-Nie wyglądasz najlepiej. Może pójdziesz się położyć? – zaproponowała.
-Okej – powiedziałam znów, tak samo cicho. Wiedziałam, że będzie chciała wrócić jeszcze do tego tematu, jednak nie zamierzała go poruszać przy stole. I dobrze, bo chyba naprawdę bym się posypała. Fizycznie, bo psychicznie już byłam jak kupka popiołu.
Poszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Nie trudziłam się wcześniejszym zapaleniem światła. Ciemność była spoko. Tak samo jak cisza, nawet trochę zagłuszana rozmowami dobiegającymi z salonu.
Zamknęłam oczy, modląc się, żeby sen szybko nadszedł.
_________________________________________________
Z małym opóźnieniem dziękuję Wam za piękną ilość wyświetleń ^^ Dziękuję też wszystkim tym, którzy tak ślicznie komentują rozdziały! Wiedzcie, że zawsze przy ich czytaniu szczerzę się jak wariatka, nawet, jeśli czytam ten sam komentarz już któryś raz z rzędu... Tak, robię tak XD

6 komentarzy

  1. Jak Maya mogla zrobić to Lilly?No jak? jak mogła powiedzieć to Harremu? Nie moge sobie nawet wyobrazić co czuła gdy Harry powiedzial jej, że nic do niej nie czuje i jeszcze to pytanie czy pogodzi sie z Mayą. Jestem pod wrażeniem, że nie uroniła nawet łzy, mimo że zostala tak zraniona przez przyjaciółkę,ojca i jeszcze osobe ktora darzy uczuciem.Rozdzial świetny, do następnego, A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera ta cała sytuacja jest tak beznadziejna, że nie wytrzymam tego. Miałam łzy w oczach jak czytałam tą sytuację z Harrym. Jeżeli mam być szczera to z całego opowiadania najbardziej mnie wkur*** ta cała Maya, bo trak mąci w tym wszystkim, że chyba bym jej coś zrobiła na miejscu Lilly.
    Dawno się tak nie wkręciłam w jakieś opowiadanie, że jak tylko widzę nowy rozdział to nic innego się nie liczy :) Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Maya jest suka i tyle w temacie . :/
    Szkoda mi tylko biednej Lilly . I zastanawiam sie co sie stalo z Maya . Wcześniej nie byla az tak zla .

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chcę mi się już dzisiaj dużo pisać, więc napiszę krótko, ale na temat. Harry to idiota (uhu, nie przeklęłam, a miałam taki zamiar), ale w głębi duszy wiem, że on coś czuje do Lilly, mimo, że to ukrywa. No i chcę żeby Lilka była szczęśliwa.
    No to na tyle, paa XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta dziewczyna to ma dopiero skomplikowane życie. Przeczytałam jeden rozdział, a już mam ochotę ją dopingować do dalszej walki. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O miłości, przyjaźni i kłamstwie.
    Zapraszam na nowe opowiadanie: http://gra-w-klamstwa.blogspot.nl/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń