poniedziałek, 2 maja 2016

02. Chapter 26

    Kiedy raz zasmakujesz zakazanego owocu, albo się go wyrzekniesz, skazując się na życie w cierpieniu, albo nie będziesz mógł oderwać od niego ust, rozkoszując się jego pysznym smakiem.

Harry po raz wtóry przywarł swoimi ustami do moich. Jego pocałunki smakowały tak dobrze… Moje serce trzepotało w piersi za każdym razem, kiedy nachylał się, aby złożyć kolejny na moich wargach. Nie powinniśmy się całować na mroźnym powietrzu, ale chyba oboje nie potrafiliśmy się powstrzymać.
      Północ miała wybić już niebawem. Oboje w ekscytacji oczekiwaliśmy fajerwerków. I nie tylko my. Nad Tamizą kręciło się dużo ludzi, którzy również chcieli zobaczyć wystrzały. Od tego zjawiskowego widoku dzieliło nas już tylko kilka minut, a ja przebierałam niecierpliwie nogami. Nie mogłam się doczekać, bo Harry opisywał to wydarzenie podczas całej drogi tutaj. Z jego ust padały takie słowa jak „wspaniałe”, „niesamowite” i „niebo tak kolorowe, że nawet jednorożce wydają się przy nim być szare”. To ostatnie określenie oczywiście wywołało u mnie falę nieopanowanego śmiechu.
-Jeszcze tylko pięć minut, spokojnie – uśmiechnął się, a jego dłoń splotła się z moją. Nagle uświadomiłam sobie, że zrobił to dopiero teraz. Wcześniej byłam tak podekscytowana, że nawet nie zauważyłam.
-Po prostu chcę wiedzieć, czy jednorożce rzeczywiście są szare przy tym niebie – oświadczyłam, uśmiechając się do niego jeszcze szerzej. Jeśli było to w ogóle możliwe.
Jego oczy błyszczały przy jasnej poświacie księżyca. Przy mnie. To ja byłam Moon. Dlatego te oczy błyszczały dla mnie.
I czułam się z nim tak dobrze, jakbyśmy czekali na siebie całe życie, a przecież spędzaliśmy ze sobą czas dopiero od kilku godzin. Jego dotyk działał na mnie kojąco, jego pocałunki sprawiały, że się rozpływałam. I było to tak dobre, a jednocześnie tak złe. Przecież wiedziałam, że jeśli zgodzę się na coś więcej niż „ten jeden dzień”, to ten jeden świat, mój świat, zostanie nieodwracalnie zburzony. I to z mojej winy.
Nagle zrobiło mi się tak niedobrze, tak źle. Czułam się winna, chciałam to wszystko natychmiast zakończyć i po prostu wrócić do domu. Powinnam po powrocie skontaktować się z Loganem. To on był mi pisany. On czynił moje życie lepszym.
Tylko że…
Nie potrafiłam.
Jakkolwiek mocno Logan wpłynął na moje życie, jak bardzo pokazał, że mogę być wiele warta nawet będąc chora, wszystko zaprzepaścił tym wyjazdem. Poza tym… To chyba nie fair, że wybrałabym go, żeby uciec od Harry’ego. W tamtym momencie uświadomiłam sobie, jak bardzo sytuacja z tego roku była podobna do poprzedniego. Zataczałam cholerne błędne koło ukryta za lojalnością wobec Mayi, za swoimi przekonaniami.
Lata temu wymyśliłam sobie zasady moralne. Jeszcze wtedy nie rozumiałam, że to życie pokazuje w odpowiednim czasie, co tak naprawdę jest odpowiednie. Czy teraz mi tego nie wskazywało?
Rok temu zakrywałam się Louisem, żebym zignorować uczucia do Harry’ego. Chciałam być fair w stosunku do Mayi. Odrzuciłam dla niej Harry’ego, chociaż go pragnęłam, chociaż był pierwszym chłopakiem, który mnie chciał. I w tym roku bajka się powtórzyła, jednak Louis zmienił się w Logana. Wydawało mi się, że go pokochałam, ale czy tak było? Przez głowę przebiegły mi wszystkie porównania, o których myślałam, kiedy byłam z nim związana. Ciągle przypominałam sobie o Harrym. A kiedy wydawało się, że już zapomniałam, że dałam spokój… Harry znów się pojawił i znów nie potrafiłam go wyrzucić ze swojej głowy. To strasznie nie fair, ale… życie jest nie fair. Ja starałam się być na siłę w porządku, a i tak wyszło z tego coś odwrotnego. I tak wyszło, że zachowałam się okropnie. Wykorzystałam Logana, żeby zakryć swoje prawdziwe uczucia. Znów byłam ślepo lojalna Mayi. Raniłam siebie, żeby nie zranić jej. Ale czy to sprawiedliwe? Ona zraniła mnie rok temu i ja jej wybaczyłam. Wiedziałam, że mój związek z Harrym też by ją zranił, ale gdybym była szczęśliwa… nie byłaby mi w stanie tego wybaczyć? Ja bym tak zrobiła. Wiem, że byłyśmy zupełnie różne i to od zawsze, ale przede wszystkim byłyśmy przyjaciółkami. Siostrami ciotecznymi? Nie. Rodziną. Byłyśmy po prostu rodziną. A w rodzinie trzeba sobie wybaczać. Dlatego Maya musiała zrozumieć, musiała to zaakceptować i musiała mi wybaczyć. Ja chciałam być w końcu, choć raz, w pełni szczęśliwa.
Ludzie wkoło zaczęli odliczać, wyrywając mnie tym z transu. Doszli do piątki, kiedy sięgnęłam za brzeg kurtki Harry’ego i pociągnęłam chłopaka w dół. Zrozumiał, co chciałam zrobić, dlatego sam się nachylił i pocałował mnie. Kiedy wybuchły pierwsze fajerwerki, tkwiliśmy w tym pocałunku.
Oderwaliśmy się dopiero kilka sekund po rozpoczęciu nowego roku. Kilka sekund, które dla mnie trwały jakby kilka lat, a jednocześnie upłynęły zbyt szybko. Harry uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym wyszeptał bardzo cicho, że nawet ja ledwo go usłyszałam:
-Szczęśliwego nowego roku.
-Szczęśliwego nowego roku – powtórzyłam.
-Już jest szczęśliwy – odparł i złożył krótkiego całusa na moich ustach.
-Zdecydowałam – powiedziałam, zerkając na kilka sekund na fajerwerki, przez które jednorożce rzeczywiście powinny się wstydzić. Wyglądały pięknie i zjawiskowo, ale… nie mogłam się na nich skupić. Musiałam najpierw dać odpowiedź Harry’emu.
-W sprawie czego? – zapytał, jakby nie rozumiał.
Zerknęłam na jego twarz i dostrzegłam na niej konsternację. Albo naprawdę nie wiedział, albo zwyczajnie nie dowierzał. Nic dziwnego. Tyle czasu broniłam się przed nim, tyle czasu zmarnowałam, więc mógł po prostu teraz być w zbyt dużym szoku, aby przyjąć do wiadomości to, co miałam mu do powiedzenia. Miałam już dosyć pogarszania swojego losu dla innych. Teraz był czas dla mnie. Czas dla tego, co naprawdę chciałam, ale nigdy nie pozwalałam się do tego przyznać nawet przed sobą.
-Od jutra… Od jutra każdego następnego dnia będziemy walczyć ze światem o szansę dla nas – oświadczyłam.
Stał chwilę w zupełnym osłupieniu i po prostu się na mnie patrzył. Dopiero po chwili jego twarz się rozluźniła. Odetchnął z ulgą, a potem znów przyciągnął mnie do siebie w pocałunku, jakiego nie doświadczyłam jeszcze nigdy w życiu. Tak wiele razy wydawało mi się, że najlepszy mam już za sobą, ale teraz byłam pewna, że nic nie będzie w stanie przebić tego. Pocałunek był pełen żaru, miłości, pragnienia, a także ulgi. Właśnie coś w naszym życiu się skończyło. Skończyła się walka ze sobą nawzajem. Skończyło się ciągłe uganianie za ogonem drugiej osoby. Także coś się zaczęło. My się zaczęliśmy. I zaczął się mój bunt przeciwko nadmiernej lojalności. Bo Maya nigdy nie zrobiłaby tego samego dla mnie.  Nie zrobiła tego półtorej roku temu, kiedy Harry mi się spodobał, więc ja też miałam prawo wyłamać się od tej chorej zasady. Bo na wojnie i w miłości nie ma żadnych zasad.
Harry oderwał się w końcu od moich ust. Obojgu nam brakowało powietrza, ale byliśmy tacy szczęśliwi. Głupi, młodzi, ale szczęśliwi. Spojrzeliśmy na niebo, które błyskało przez cały czas kolorowymi ogniami.
-Jednorożce będą musiały się schować – powiedziałam, a Harry zaśmiał się donośnie.

Pojechaliśmy do mieszkania Harry’ego. Od mojego ostatniego pobytu tutaj nie wiele się zmieniło. Jedynie książki były teraz poukładane inaczej. Ostatnio ich konfiguracja zależała od kolorów. Tym razem chłopak postawił na nazwiska autorów, czyli kolejność alfabetyczną. Nie wyglądało to najschludniej, ale wiedziałam, że przynajmniej panował jakiś porządek.
Pozbyłam się wysokich szpilek, które założyłam na swoje stopy i odetchnęłam z ulgą. Stopy prawie mi odpadały z bólu.
-Nigdy nie rozumiem, po co dziewczyny się tak męczą – powiedział, ewidentnie widząc moje szczęście po zdjęciu obcasów.
-Tyłek lepiej leży i faceci to lubią – odparłam i wytknęłam mu koniuszek języka.
-Nigdy więcej szpilek skoro tak mówisz – stwierdził, a ja zachichotałam przez jego banalną zazdrość.
Harry podszedł do małej wierzy, która stała przy telewizorze. Kliknął parę przycisków i z głośników popłynęła wolna piosenka, którą dobrze znałam. Like I'm Going To Lose You Meghan Trainor. Wydawało się, że piosenka odzwierciedla to, co było między nami jeszcze dwie godziny temu. Niepewność. To, czy jutro jeszcze będziemy razem. Harry przygotował się na to. Nie przewidział jednak, że tak szybko uzyska pozytywną odpowiedź. Nic jednak nie powiedział i po prostu podszedł do mnie. Położył dłonie na moich biodrach i zaczął kołysać się w rytm muzyki. Nie mając zbyt dużego wyboru, owinęłam ręce wokół jego karku i dałam się prowadzić melodii.
Harry pocałował mnie w połowie piosenki. Czułam wszystkie emocje, jakie ukrywał w środku. Ta miłość, której nie czułam od nikogo w żadnym innym pocałunku, wprowadzałam w nie stan uśpienia. Czułam się bezpiecznie, pewnie. Wtedy jeszcze nie myślałam o problemach, o tym, co będzie się działo. Wtedy pozwoliłam sobie po prostu być sobą, zapomnieć o Mayi, o Loganie, o HIV. Byłam sobą w stu procentach. Pozwalałam sobie kochać, marzyć i przestać być robotem. Chociaż na jeden dzień.
Chłopak poprowadził mnie do pokoju. Wiedziałam, że to sypialnia, ale mój mózg był wyłączony. Dałam mu się wciągnąć do środka i położyć na łóżku. Całował mnie, leżąc na mnie. Nie wymagał nic więcej. Po prostu jego usta muskały moją skórę w każdym dostępnym miejscu. Nie poruszał się dalej, nie wsadzał rąk pod moją sukienkę. Po prostu mnie dotykał, ale to wystarczyło, aby mnie rozpalić. Tak bardzo pragnęłam więcej. Czułam ogień pod swoją skórą. Czułam podniecenie budujące się w moim podbrzuszu.
Lilly, musisz przestać. Przestań. Przestań. Przestań. Nie możesz. Zarazisz go!
Coś wrzeszczało w mojej głowie, pikał czerwony alarm, który kazał mi przystopować. Poczułam nagle rwący ból w klatce piersiowej. Przez głowę przepłynęła mi myśl, że już zawsze tak będzie. Już zawsze będę musiała hamować pragnienie.
Harry spojrzał na mnie dziwacznie, kiedy przestałam odwzajemniać jego pocałunki. Leżałam jak kłoda i nie poruszałam się.
-Zrobiłem coś nie tak? – zapytał.
-Nie – odparłam.
-Więc co?
-Ja… Musimy przystopować. To idzie w złą stronę – powiedziałam, a on tylko pokiwał głową i usiadł na łóżku.
Jego oczy skupione były na ścianie, do której przylegało łóżko. Widać było, że czuł się odrzucony. Wiedziałam, że jeśli mnie wybierze… tak już będzie zawsze. Było mi przykro, ale nie potrafiłam nic powiedzieć. To zabawne, że w kilka sekund zniszczyłam najpiękniejsze kilka godzin mojego życia. I nie potrafiłam ich naprawić.
-Przepraszam – wyszeptałam w końcu.
-W porządku, po prostu… Chmm… wydawało mi się, że nie byłem nachalny – oświadczył, jednak dalej nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy.
-Nie, to nie to. Nie byłeś. Ja… Po prostu ja czułam, że niedługo umiałabym się jeszcze opanowywać – wyjaśniłam, choć czułam się tak zażenowana. Po prostu nie mogłam pozwolić, aby się na mnie gniewał.
-Ale…
-Co? – zapytałam, kiedy przerwał.
-To nie przez Mayę, prawda? – chciał wiedzieć. Jego palące spojrzenie padło w końcu na mnie.
Poczułam się niezręcznie i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie chodziło o Mayę. W tamtym momencie nawet o tym nie pomyślałam i zrobiło mi się przez to głupio. Jednak nie okłamałam Harry’ego, kiedy odparłam:
-Nie. Nie o Mayę.
-Dobrze – odrzekł i trochę się rozluźnił.
Szkoda, że nie wiedział, że prawda była o wiele bardziej skomplikowana i… bolesna. Dla mnie, dla niego… dla wszystkich, z którymi miałam kontakt.

Kiedy przygotowaliśmy się do snu, położyliśmy się do łóżka. Oboje wybraliśmy spoczynek na plecach. Wpatrywaliśmy się w sufit, a pomiędzy nami panowała dziwna cisza. Nie była nieprzyjemna, ale do najmilszych również nie należała. Między nami dało się również wyczuć dystans. Największym tego dowodem był fakt, że nasze ciała dzieliło jakieś pół metra, choć leżeliśmy w jednym łóżku.
-Nie wiem czy zasnę – powiedział w końcu, kiedy cisza zaczęła nam obojgu ciążyć.
-Dlaczego? – spytałam i przewróciłam się na bok, aby na niego spojrzeć i jednocześnie trochę zmniejszyć dystans między nami.
On również położył się na swoim ramieniu. Teraz patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze ciała znalazły się o wiele bliżej siebie niż wcześniej. Harry wciągnął rękę do mojej dłoni i splótł nasze palce.
-Boję się, że znikniesz, kiedy rano otworzę oczy – wyznał. – To wszystko jest takie niewiarygodne.
-Będę tu – obiecałam i ziewnęłam.
Upłynęło jeszcze kilka minut zanim poczułam, że zasypiam. Czułam jak Harry poruszał się na łóżku i wstawał, ale byłam zbyt zmęczona, aby zareagować. Resztkami świadomości poczułam delikatny pocałunek złożony przez Harry’ego na moim policzku. Potem zasnęłam.

[Harry]
Wyszedłem do łazienki, aby zmoczyć swoja twarz. Potrzebowałem planu, żeby dać Lilly złapać oddech. I żeby chciała ze mną zostać. Mogła mnie zapewniać, że będzie chciała dalej ze mną być, ale nie miałem pewności. Był tylko jeden sposób, żeby ją przy sobie zatrzymać. Maya nim była.
Nie kontaktowałem się z nią od dawna. Minęło już półtorej roku. Rany ponoć się goją, ale mimo wszystko… czy odebrałaby ode mnie? Byłem niema pewien, że nie, dlatego musiałem mieć inny plan. Najlepszym sposobem było zadzwonienie do niej z komórki Lil.
Westchnąłem i wróciłem do pokoju. Lilly już spała, a jej telefon znajdował się na stoliku nocnym obok łóżka. Najnowszy model iphona. Zdecydowanie nie miała go, kiedy się znaliśmy.
Ostrożnie chwyciłem urządzenie, mając nadzieję, że dziewczyna się nie obudzi. Potem wyszedłem do salonu i włączyłem wyświetlacz. Przywitała mnie blokada. Przekląłem pod nosem. Nie mogłem się jednak poddać, więc zacząłem próbować różnego rodzaju szeregi cyfr. Data urodzenia Lilly, Mayi, moja… Nic nie pasowało. Ale wtedy mnie natchnęło. Na swoim telefonie sprawdziłem, kiedy Lil założyła kanał, a potem wpisałem cyfry. Komórka piknęła, dając mi znak, że telefon został odblokowany. Odetchnąłem i spojrzałem na zegar zamieszczony w rogu ekranu. Dochodziła trzecia, a więc w Nowym Jorku dwudziesta druga. Odnalazłem więc numer Mayi i zadzwoniłem. Kilka sygnałów i odebrała.
-Hej! Szczęśliwego nowego roku! – pisnęła od razu. W tle słychać było muzykę, więc zdecydowanie była na imprezie.
-Ta… Przekażę jej – powiedziałem i usłyszałem szum wiatru po drugiej stronie, a dźwięki muzyki ucichły.
-Kto mówi? – spytała, a jej głos był jakby… przestraszony.
-Maya, zanim się wkurzysz, wysłuchaj mnie – poprosiłem, ignorując jej pytanie.
-Z kim rozmawiam? – powtórzyła, choć wiedziałem, że domyślała się, kim jestem.
-Tu Harry – odparłem, wzdychając.
-Jesteś teraz z Lilly? Gdzie ona jest? Chce ją do telefonu – zażądała.
-Uspokój się i wysłuchaj mnie. Lilly śpi – odparłem.
-Spałeś z nią?! Ty zdradziecka kurwo! – wrzasnęła do mojej słuchawki. Wiedziałem, że to nie koniec, dlatego musiałem jej przerwać, żeby pozwoliła mi dojść do słowa.
-Nie spałem z nią! Maya, dasz mi w końcu coś powiedzieć? – jęknąłem zirytowany.
-Nie wiem. Ostatnio, jak dałam ci dojść do słowa, to ze mną zerwałeś. Wątpię, żebyś teraz miał coś miłego do powiedzenia – burknęłam.
-Maya, proszę – błagałem. – Wiem, że masz mnie za skończonego dupka, ale pamiętaj, że nie jesteś bez winy w tamtej historii. Chciałem ci powiedzieć tamtego dnia, ale nie dopuszczałaś mnie do słowa, więc może daj mi to zrobić teraz, zanim znów wszystko się skomplikuje.
-Okej, gadaj – czułem jej irytację, chociaż dzieliły nas miliony kilometrów. Mogliśmy nie być ze sobą długo, ale poznałem ją tak dobrze, że żadne jej zachowanie nie było dla mnie tajemnicą.
-Wiesz, co wydarzyło się po tym, jak zerwałem z tobą? – dopytałem, aby mieć pewność.
-Jasne, że tak. Poleciałeś do Lilly – burknęła.
-Ale wiesz, że mnie odrzuciła. Zrobiła to dla ciebie. Zrezygnowała ze swojego szczęścia, bo byłaś dla niej ważniejsza – chciałem, aby była tego świadoma.
-Szkoda, że jak widzę teraz tak nie jest – dodała. Chyba liczyła, że tego nie usłyszę, ale zapomniała, że przecież miała telefon przy ustach. – Przejdź do rzeczy.
-Nie bądź egoistyczna – odparłem. – Ona też zasługuje na szczęście. Poprosiłem ją o jeden dzień dla nas, bo dowiedziałem się, że nie jest już z Loganem.
-Kolejny dupek – skomentowała, ale zdecydowałem się to zignorować.
-Dała mi ten dzień. Jedynie dwadzieścia cztery godziny, ale wiem, że nie tylko ja pragnę więcej. Tylko, że ona ciągle się zatrzymuje. Przez ciebie – powiedziałem.
-Jasne, teraz mnie obwiniaj!
-Nie obwiniam. Mówię. Nie możesz jej ciągle na to pozwalać. Ona nigdy nie będzie spokojna, jeśli nie dasz jej zgody, aby spróbowała ze mną. Wiem, że mnie nienawidzisz, ale musisz jej pozwolić być szczęśliwą. Rozumiem, że to zaboli ciebie, bo coś tam między nami było i zostawiłem cię w brutalny sposób, ale… to przeszłość. Musisz się zastanowić i zrozumieć Lilly. Co jeśli jesteśmy właśnie dla siebie? Co jeśli nie ma nikogo innego tak odpowiedniego dla nas? – zadawałem retoryczne pytania, aby dać Mayi mobilizację do zastanowienia się. – Możesz tego nie pojmować, bo ja sam do końca nie łapię, ale chyba kocham Lilly. Chcę, żeby była w pełni szczęśliwa, ale wiem, że będę musiał zniknąć, jeżeli przez twoją złość to szczęście będzie się ulatniać. Wiesz, że ona by ci na to pozwoliła. Czy nie tak było z Johnem? Sama mi opowiadałaś.
-Z Johnem to inna sytuacja, poza tym zostawiłam go – powiedziała.
-Ale zgodziła się. To ty wybrałaś inną drogę i zresztą tylko z powodu wyrzutów sumienia, bo zniszczyłaś jej szansę na związek – przypomniałem jej.
-Zamknij się, to stara sprawa – burknęła.
-Ja się zamknę, jeśli ty przestaniesz się czepiać mojej relacji z Lilly – powiedziałem.
-Dobra, okej – zgodziła się w końcu, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia.

3 komentarze

  1. Super rozdział :)
    Lilly powinna powiedzieć Harry'emu o chorobie jak najszybciej.
    Co do Mayi to nie jestem przekonana, że ona odpuści. Jakoś dalej jej nie ufam.
    Czekam na następny rozdział ;)
    Pozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwwwww *_*
    Oni są tacy słodcy. Przy nich jednorożce mogą się schować!
    Boję się tylko tego, że ta sielanka nie potrwa długo.
    Mam nadzieję, że Lilly powie mu prawdę o chorobie (chociaż swoją drogą ona nawet nie wie, czy naprawdę jest chora, więc niech najpierw sprawdzi wyniki). Lepiej niech Harry się dowie prawdy, a nie żeby musiał się zastanawiać o co chodzi Lilly.

    Nie musisz się spieszyć z nowym rozdziałem, jeśli masz zamiar namieszać.

    P.S. Maya to taka suka -_- Nie możesz wyżyć się na niej i zostawić H. w spokoju?

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam. Trafiłam na Twojego bloga przez przypadek.. Ale juz nie przypadek sprawił ze zostałam i w ciągu dwóch dni przeczytałam cale opowiadanie.. Ciężko się bylo od niego oderwać.. Nie mogę się doczekać czegoś więcej,ale juz nie przysparzaj Lilly i Harremu problemów miłosnych bo moje serce tego nie wytrzyma hihi.. Zyskałaś kolejna czytelniczkę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń