-Chodź –
burknął do mnie, kiedy sala basenowa opróżniła się.
Był taki
oschły… Nie mogłam sobie pozwolić na takie traktowanie. Nie zamierzałam
zareagować dopóty, dopóki nie odezwie się do mnie grzeczniej.
Logan szedł w
kierunku wyjścia, licząc, że pójdę za nim. Ja jednak nawet nie ruszyłam się z
miejsca. Wpatrywałam się w jego sylwetkę, powoli podążającą w kierunku drzwi.
Myślałam, że się w końcu nie odwróci i zostawi mnie w tym budynku, ale ku
uciesze mojego ego, w końcu spojrzał się za siebie.
-No ruszaj się
– warknął.
-Pierdol się –
powtórzyłam jego własne słowa.
-Co
powiedziałaś?! – krzyknąłby na mnie, gdyby jego zęby nie zaciskały się tak
bardzo ze złości.
-Niedosłyszysz?
– odbiłam piłeczkę. – Pier-dol się.
-Mogę cię
zamknąć w tym budynku, skoro tak ci się tu podoba – nie odpuszczał. I ja też
nie zamierzałam.
-Jesteś
pieprzonym dupkiem – oświadczyłam, ale tym razem nie było to żaden żart.
Podniosłam
się, aby mój wzrok zrównoważył się ze wzrokiem chłopaka. Nasze spojrzenia przez
cały czas się krzyżowały, jakbyśmy właśnie prowadzili jakąś niemą bitwę, kto
pierwszy mrugnie.
-O co ci dziś
chodzi? – zapytałam w końcu, ze wściekłością wymachując rękoma.
-Mi? To ty się
zachowujesz jak niezdecydowane dziecko! – wrzasnął.
Ruszyłam w
jego kierunku, żeby stanąć z nim twarzą w twarz. Jego oczy wskazywały na jego
nieugiętość w tej sytuacji. Wiem, że nie zamierzał mi pierwszy odpuścić.
-Jak
niezdecydowane dziecko? – powtórzyłam. – To ty tutaj wparowałeś i pierwsze, co
do mnie powiedziałeś to „pierdol się”. Jeśli ja jestem niezdecydowanym dzieckiem,
to ty jesteś rozpieszczonym bachorem!
-Nie jest
rozpieszczony. Zachowuję się po prostu według twoich zasad! – krzyknął na mnie
i odwrócił się w kierunku basenu, stając jednocześnie placami do mojego boku,
jakby nie mógł dłużej patrzeć mi w oczy.
Miałam ochotę
go popchnąć i zobaczyć jak z impetem wpada do wody, ale powstrzymałam się.
Takim zachowaniem potwierdziłabym jego tezę, że zachowuję się jak dziecko.
-Tchórzysz? No
powiedz mi jeszcze, jaka jestem. Śmiało, słucham – warknęłam, nie mogąc znieść
tego, że cały czas stoi do mnie plecami.
Znów stanął
twarzą do mnie. W jego ochach płonęły nienawistne ogniki, wskazujące na jego
wściekłość. Był zły, jakbym właśnie zabiła mu kogoś bliskiego, podczas gdy ja
po prostu nie rozumiałam jego zachowania i dociekałam. I może właśnie o to
chodziło. Przypomniałam sobie, jak nie zapytałam go jego przeszłość. Tylko
dzięki temu mi powiedział. Spławiłby mnie, gdybym zapytała. Może teraz
potrzebował czasu, aby ochłonąć? Może za wcześnie go zaczepiłam? W końcu miał
trochę racji, jeśli wściekał się o to, co podejrzewałam. Po tym, jak mu
powiedziałam, że dla mnie to wszystko dzieje się za szybko, mógł poczuć się
spławiony, oszukany, a nawet wykorzystany. To jednak nie usprawiedliwia jego
zachowania.
-Myślę, że źle
cię oceniłem. Myślę, że jesteś taka jak wszystkie – oświadczył nagle, cedząc
wyraźnie każde słowo. – Nic nie warta.
I wtedy nie
wytrzymałam. Wszystko zadziało się tak szybko. Podeszłam do niego, aby go
pchnąć. Zachwiał się, ale żeby spróbować się uratować albo jakoś zemścić,
chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Zanim się obejrzałam, oboje
wylądowaliśmy w wodzie z donośnym pluskiem. Do mojego nosa nalała się woda,
powodując nieprzyjemne uczucie w nozdrzach, a włosy zasłoniły mi całe pole
widzenia. Pod sobą czułam tylko Logana, który pod ciężarem mojego ciała,
zanurzył się jeszcze głębiej i dotknął plecami podłoża. Kiedy to się stało,
puścił mój nadgarstek i oboje zaczęliśmy się wynurzać.
Wykasływałam
wodę z płuc, podczas gdy on gapił się na mnie bez słowa. Musiał się spodziewać
mojego ataku, skoro woda nie dostała mu się do żadnych niepożądanych miejsc. To
obniżyło moje i tak marne poczucie satysfakcji.
-To wszystko
było nic nie warte – powiedziałam, kiedy w końcu przestałam kasłać wodą. I tak
miałam ją jeszcze w swoich płucach, ale nie było szans na pozbycie się jej
odchrząkiwaniem.
-Skoro tak
sądzisz – nawet nie spróbował zaprzeczyć.
-Jesteś
dupkiem, że gniewasz się o to, co powiedziałam ci przez telefon – oświadczyłam.
-Czyli jednak
wiesz, o co chodzi! Brawo! – kpił.
-Mówisz mi
takie rzeczy i czego oczekujesz? – warknęłam na niego. – Że rzucę ci się w
ramiona? Oboje wiemy, że minęło zbyt mało czasu, aby do tego doszło, więc
dlaczego masz do mnie o to pretensje?! – pod koniec mojej wypowiedzi zaczęłam
już wrzeszczeć. Po prostu nie mogłam znieść tej chorej obojętności. Niby na
siebie warczeliśmy, ale to wszystko było takie płytkie, nieczułe. To krzyk
pokazuje prawdziwe uczucia, emocje.
-Odrzuciłaś
mnie. Nie powiedziałaś „może kiedyś”. Zakończyłaś rozmowę. Powiedz, że to nie
pokazuje, że to jednak ty jesteś tchórzem? – dalej się na mnie wściekał, a ja
nie wiedziałam, jak jego złość opanować.
-Nie chcę ci
dawać nadziei, kiedy nie wiem, co do ciebie czuje – powiedziałam spokojniej. –
Lubię cię, Logan, serio. Moje serce się zapala, kiedy cię widzę, ale kiedy mnie
pocałowałeś… nie czułam tego żaru. Jestem zagubiona i nie chcę ci mieszać w
głowie – wyjawiłam w końcu. Nie było sensu się oszukiwać.
-Jakie to
żenujące… Pierwsza dziewczyna, która zainteresowała mnie od jakiegoś czasu i
akurat jej nie pociągam – powiedział bardziej do siebie, niż do mnie.
-To nie tak –
zaprzeczyłam.
-A jak?! –
wrzasnął i chlapnął we mnie wodą.
-Nie umiem się
w tobie od razu zakochać! – odkrzyknęłam. – Po prostu nie potrafię. Zależy mi
na tobie… może boję się, że mnie zranisz i podświadomie się wycofuję.
Logan
podpłynął do mnie i spojrzał mi w oczy. Jego jasnoniebieskie tęczówki
świdrowały mnie na wylot. Były tak piękne. Zupełnie jak niebo latem, jeśli nie
jeszcze jaśniejsze. Zdecydowanie wyróżniały się wśród tłumu. To na nie pierwsze
zwraca się uwagę, kiedy spojrzy się na Logana.
-To zacznij
myśleć świadomie – rzucił ostro, nazbyt ostro jak na to, co zrobił zaraz potem.
Moje serce
biło tak strasznie szybko, kiedy jego dłonie znalazły się na moich policzkach.
Docisnął swoje wargi do moich, a ja poczułam na nich smak chloru. Szybko jednak
jego usta znów zaczęły smakować tak samo jak ostatnio. Całował mnie z
prawdziwym zapałem i żarem. Jakby od tego zależało jego życie.
-No pocałuj
mnie! – krzyknął w moje usta, kiedy nie reagowałam na jego gest, a potem znów
doczepił się do moich warg.
Chwilę trwało
zanim odwzajemniłam jego pocałunek. Musiałam sobie pierw przyswoić, że naprawdę
znów się całujemy. W końcu jednak udało mi się zmusić organizm do działania.
Nie czułam kompletnie nic, ale wynikało to raczej z tego, że niedostatecznie
się starałam.
Skoncentruj się tylko na tej chwili,
podpowiedziałam sobie w głowie. Tylko ty
i Logan.
I to naprawdę
zadziałało. Już chwilę potem nie byłam kukłą, która beznamiętnie oddawała
pocałunek. Moje serce naprawdę zaczęło bić, a Logan stał się jedyną osobą,
która istniała w tamtej chwili, w tamtym świecie. Czułam go, nie jego usta,
jego duszę. To był jeden z tych pocałunków, których nagłe przerwanie grozi
wybuchem nas obojga. I czułam te fajerwerki. Te same, co tamtego dnia, kiedy w
końcu pozwoliłam się pocałować Harry’emu bez żadnego odpychania, czy też
uderzania. Poczułam je wybuchające pod moją skórą, czułam ogień pulsujący w
moich żyłach. To był rodzaj pocałunku, którego nigdy nie chce się przerywać,
nawet jeśli trwa bardzo długo, a i wtedy ma się wrażenie, że jest zbyt krótki.
W końcu Logan
oderwał się ode mnie. Oboje dyszeliśmy, jakby ktoś odciął nam dopływ powietrza
na co najmniej godzinę.
-Powiedz, co
poczułaś – poprosił, kiedy jego oddech zaczął powoli wracać do normy.
-Wszystko –
mogłam tylko odrzec. – I to, co powinnam.
Logan zaśmiał
się, po czym przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.
Potem
pływaliśmy, choć było po zamknięciu. Bawiliśmy się, śmialiśmy. Aż w końcu oboje
musieliśmy wrócić do domu…
-Lillian
Hampton! – zawołała mnie pani doktor, po dwugodzinnym czekaniu w kolejce.
Przyszłam tylko po wyniki badań, jednak nikt nie był na tyle uprzejmy, aby
wpuścić mnie do gabinetu na pięć minut.
Podniosłam się
z miejsca i ruszyłam do pokoju, oznakowanego numerem „11”. Wewnątrz był taki
sam, jak wszystkie gabinety lekarskie. Otoczony bielą z drewnianym biurkiem na
środku, przy którym po dwóch stronach umieszczone były dwa krzesła. Jedno z
nich zajęte przez panią doktor. Na drugim usiadłam ja.
-Wyniki
generalnie są w porządku – powiedziała. – Niepokoi mnie tylko jedna rzecz.
-Tak? –
zapytałam, a moje serce automatycznie zaczęło bić w przyspieszonym tempie. Co
mogło ją tam zaniepokoić?
-Czy uprawiała
pani ostatnio stosunek bez zabezpieczeń albo miała pani styczność z cudzą
krwią? – dociekała, a mnie serce stanęło w gardle, kiedy domyśliłam się, do
czego zmierza.
-Mam HIV? –
zapytałam.
-To nic
pewnego. To tylko przypuszczenia. Nie miała pani badań pod tym kątem. Więc jak?
Proszę szczerze odpowiedzieć, bo może nie ma sensu robić badań. Są one dosyć
kosztowne – powiedziała.
-Nie, nie
wydaje mi się – odparłam i natychmiast zdałam sobie sprawę, jak głupio to
brzmi. Zdecydowałam się poprawić swoja wypowiedź. – Nie uprawiałam z nikim
seksu. Nie wydaje mi się też, abym miała kontakt… - przerwałam w połowie
wypowiedzi, kiedy uświadomiłam sobie straszną prawdę. Przez głowę śmignęło mi
wspomnienie, słowa Mayi, które uznałam po prostu za bredzenie przyszłej pani
doktor…
Wkrótce znalazłyśmy się przy boisku, gdzie
niedawno opatrywałam ranę chłopcy. Dalej grali, jednak pulchny blondynek
siedział na ławce i bawił się bandażem, który owinęłam wokół jego nogi. Maya
również zwróciła na niego uwagę.
-Rodzice bardziej powinni uważać na tego
chłopaka – powiedziała, mając na myśli pyzate dziecko.
-W sensie? Co masz na myśli? – nie
zrozumiałam. Od naszej czteromiesięcznej kłótni trudniej było nam się
porozumieć. Kiedyś bez słów rozumiałam, co miała na myśli. Dziś już tak nie
było. Nie za każdym razem.
-Widzisz tego blondynka? Ewidentnie ma ranę
na nodze, która krwawi. Bandaż jest brudny – powiedziała coś, co było wręcz
oczywiste.
Znów przyłapałam się na obgryzaniu skórek
przy paznokciach. Odkąd zaczęły się te całe rozmowy o studiach, to stało się
moim nawykiem. Odsunęłam dłoń od ust, ale i tak już rozerwałam jedną skórkę i
świeża krew popłynęła po moim palcu.
Kontakt rany z
raną.
-Był taki
chłopiec… zranił się w nogę, a ja opatrzyłam jego ranę. Nie wiem, kto to. Po
prostu mu pomogłam – powiedziałam. – Myślę, że mógł mieć HIV. Moja przyjaciółka
zareagowała dziwnie, kiedy zobaczyła, że jest zraniony.
-W takim razie
wypisze ci skierowanie na badania – odparła. – Ale lepiej zrób to prywatnie. To
ważna sprawa, więc lepiej załatwić ją szybko.
Czułam łzy,
które już zebrały mi się pod powiekami. Kwestią czasu było, zanim wybuchnę i
zacznę płakać. Chciałam się jednak powstrzymać przynajmniej do opuszczenia
gabinetu.
-Jak duże
istnieje prawdopodobieństwo? – zapytałam z walącym sercem.
-Nie jestem w
stanie pani tego powiedzieć. Przy tak mało szczegółowym badaniu można się łatwo pomylić, ale twoje leukocyty są lekko osłabione. Nie chcę pani straszyć, więc niech pani po prostu
odpręży się do czasu następnych wyników. Potem w razie czego zrobi pani jeszcze
badania potwierdzające i dopiero wtedy będzie się pani przejmować. Na tym
stadium jeszcze nie ma co o tym myśleć – chyba chciała mnie uspokoić, ale na
próżne. Mleko zostało wylane.
-W porządku –
odparłam, a mój głos zaczął się trząść.
Podniosłam się
z miejsca i ruszyłam ku wyjściu.
-Do widzenia –
powiedziałam, wychodząc.
-Do widzenia –
odparła i to był ostatni dźwięk jaki dotarł do moich uszu.
Musiałam wyjść
na świeże powietrze. Pooddychać.
Dźwięki dalej
do mnie nie docierały, dlatego prawie wpadłam pod samochód, kiedy nie zauważyłam,
że mam czerwone światło. Kierowca pewnie mnie zbluzgał, ale chyba nawet tego
nie zauważyłam.
Sama nie wiem,
kiedy znalazłam się w parku, spoglądając na Tamizę. Po prostu tu przyszłam.
Bałam się jak
cholera, ale musiałam coś sprawdzić. Wyjęłam telefon i otworzyłam Google. Z
trudem wpisałam odpowiednie słowa. Ręce mi się trzęsły, więc często nie
trafiałam w odpowiednie literki.
Czas ciągnął
się w nieskończoność, kiedy strona się ładowała. Miałam wrażenie, że czekanie
nigdy nie dobiegnie końca.
W końcu jednak
strona się otworzyła i zobaczyłam cyfry. Pełno cyfr, których tak bardzo
obawiałam się zobaczyć.
Zostało mi
tylko około trzydziestu lat. Nie więcej.
I spędzę je w
samotności.
Żaden facet
przecież nie zechce kobiety, która nie da mu przyjemności nocą, nie pozwoli
usłyszeć śmiechu dziecka i jeszcze będzie zagrażać jego życiu, gdyby nie
wszystko poszło zgodnie z planem…
Cała ta
kłótnia z Loganem, uczucia do Harry’ego… to wszystko było bez sensu. Po co ja
bawiłam się w ogóle w chłopców? Po co Bóg pozwolił mi poczuć smak miłości,
skoro teraz chciał mi to wszystko tak brutalnie odebrać? I to tak szybko.
Niezbadane są
jego ścieżki.
Szczęśliwego nowegi roku! :*
Szczęśliwego nowegi roku! :*
Możesz mi oddać tego Logana z przed kilku rozdziałów? Będę wdzięczna, bo ten obecny chyba dostał okresu.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Lilly nie będzie mieć HIV, bo to by było już za okropne (nawet jak na ciebie, co?)
Z niecierpliwością czekam na powrót Harry'ego <3
Niech się pośpieszy, blondas mu dziewczynę podrywa, a on nic?
W końcu! Logan wysunął się na prowadzenie! Jestem ci za to wdzięczna choć to pewnie chwilowe. Fajnie że ona coś poczuła. To miłez jej strony że kolejny raz go nnie zraniła. Rozdział super! Oby tak dalej ♥♡♥
OdpowiedzUsuńW końcu Lilly coś poczuła w tym pocałunku...
OdpowiedzUsuńCo do HIV, nie zdziwiłabym się jakby go miała, myślę że dopiero wtedy popsułyby się jej relacje z Loganem, bo nie mogłaby się do niego zbliżyć i pewnie bałaby się, że go zarazi.
To bardzo prawdopodobne...
Przeczuwałam, że ten chłopiec nie był w tym opowiadaniu przypadkowo. No nieźle... Tylko, że ona jest taka głupia... A Logan w końcu jej pokazał jak powinna reagować. Stara się i chyba mu wychodzi.
OdpowiedzUsuńTylko czemu ona musi tyle myśleć o tym Harrym? To dołujące. Jestem za Loganem! I taki też może być. Dopóki jej nie uderzy czy wyzwie będę właśnie jego wolała.
Co do HIV mam nadzieje, że okaże się to nieprawdą. Ale pewnie do tego momentu wszystko zniszczy co wybudowało się pomiędzy nią i Loganem.
SPAM
OdpowiedzUsuńKara od urodzenia wiedziała, co musi zrobić. Wygrać Test. Na trening ma tylko dwadzeiscia trzy lata. Musi być doskonała.
Dziewczyna dokładnie wie jak osiągnąć swój cel, ale na drodze do sukcesu stoi "fałszywa" przyjaźń, cholernie przystojny kujon i największy wróg.
Czy uda jej się zwyciężyć? Czy życie mafijnej księżniczki jest dla niej odpowiednie? Co się wydarzy, kiedy w jej życiu zagości miłość i przyjaźń? Będzie gotowa ją zaakceptować?
Zapraszam do mnie: nie-doskonala-doskonalosc.blogspot.com
Biedna Lily...mimo wszystko, myślę...mam nadzieję, że będzie miała HIV'a...lubię, kiedy sprawy się komplikują.
OdpowiedzUsuńPo za tym...lubię Logana, bardziej niż Harry'ego, a to źle .-.