piątek, 1 stycznia 2016

02. Chapter 9

     Moja zmiana powoli dobiegała końca. Dziś pierwszy raz siedziałam aż do zamknięcia. Oczywiście razem z Loganem, jakżeby inaczej. Przecież rzeczywiście ułożył mój grafik tak, aby wszystkie nasze zmiany się pokrywały. Kiedy to ustawiał, musiał przynajmniej planować rozmowy ze mną, podczas gdy dzisiaj nie odezwał się nawet słowem i lekko działało mi to na nerwy. Ale również milczałam. Nie zamierzałam odezwać się pierwsza po tym, w jaki sposób odezwał się do mnie po południu.
-Chodź – burknął do mnie, kiedy sala basenowa opróżniła się.
Był taki oschły… Nie mogłam sobie pozwolić na takie traktowanie. Nie zamierzałam zareagować dopóty, dopóki nie odezwie się do mnie grzeczniej.
Logan szedł w kierunku wyjścia, licząc, że pójdę za nim. Ja jednak nawet nie ruszyłam się z miejsca. Wpatrywałam się w jego sylwetkę, powoli podążającą w kierunku drzwi. Myślałam, że się w końcu nie odwróci i zostawi mnie w tym budynku, ale ku uciesze mojego ego, w końcu spojrzał się za siebie.
-No ruszaj się – warknął.
-Pierdol się – powtórzyłam jego własne słowa.
-Co powiedziałaś?! – krzyknąłby na mnie, gdyby jego zęby nie zaciskały się tak bardzo ze złości.
-Niedosłyszysz? – odbiłam piłeczkę. – Pier-dol się.
-Mogę cię zamknąć w tym budynku, skoro tak ci się tu podoba – nie odpuszczał. I ja też nie zamierzałam.
-Jesteś pieprzonym dupkiem – oświadczyłam, ale tym razem nie było to żaden żart.
Podniosłam się, aby mój wzrok zrównoważył się ze wzrokiem chłopaka. Nasze spojrzenia przez cały czas się krzyżowały, jakbyśmy właśnie prowadzili jakąś niemą bitwę, kto pierwszy mrugnie.
-O co ci dziś chodzi? – zapytałam w końcu, ze wściekłością wymachując rękoma.
-Mi? To ty się zachowujesz jak niezdecydowane dziecko! – wrzasnął.
Ruszyłam w jego kierunku, żeby stanąć z nim twarzą w twarz. Jego oczy wskazywały na jego nieugiętość w tej sytuacji. Wiem, że nie zamierzał mi pierwszy odpuścić.
-Jak niezdecydowane dziecko? – powtórzyłam. – To ty tutaj wparowałeś i pierwsze, co do mnie powiedziałeś to „pierdol się”. Jeśli ja jestem niezdecydowanym dzieckiem, to ty jesteś rozpieszczonym bachorem!
-Nie jest rozpieszczony. Zachowuję się po prostu według twoich zasad! – krzyknął na mnie i odwrócił się w kierunku basenu, stając jednocześnie placami do mojego boku, jakby nie mógł dłużej patrzeć mi w oczy.
Miałam ochotę go popchnąć i zobaczyć jak z impetem wpada do wody, ale powstrzymałam się. Takim zachowaniem potwierdziłabym jego tezę, że zachowuję się jak dziecko.
-Tchórzysz? No powiedz mi jeszcze, jaka jestem. Śmiało, słucham – warknęłam, nie mogąc znieść tego, że cały czas stoi do mnie plecami.
Znów stanął twarzą do mnie. W jego ochach płonęły nienawistne ogniki, wskazujące na jego wściekłość. Był zły, jakbym właśnie zabiła mu kogoś bliskiego, podczas gdy ja po prostu nie rozumiałam jego zachowania i dociekałam. I może właśnie o to chodziło. Przypomniałam sobie, jak nie zapytałam go jego przeszłość. Tylko dzięki temu mi powiedział. Spławiłby mnie, gdybym zapytała. Może teraz potrzebował czasu, aby ochłonąć? Może za wcześnie go zaczepiłam? W końcu miał trochę racji, jeśli wściekał się o to, co podejrzewałam. Po tym, jak mu powiedziałam, że dla mnie to wszystko dzieje się za szybko, mógł poczuć się spławiony, oszukany, a nawet wykorzystany. To jednak nie usprawiedliwia jego zachowania.
-Myślę, że źle cię oceniłem. Myślę, że jesteś taka jak wszystkie – oświadczył nagle, cedząc wyraźnie każde słowo. – Nic nie warta.
I wtedy nie wytrzymałam. Wszystko zadziało się tak szybko. Podeszłam do niego, aby go pchnąć. Zachwiał się, ale żeby spróbować się uratować albo jakoś zemścić, chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Zanim się obejrzałam, oboje wylądowaliśmy w wodzie z donośnym pluskiem. Do mojego nosa nalała się woda, powodując nieprzyjemne uczucie w nozdrzach, a włosy zasłoniły mi całe pole widzenia. Pod sobą czułam tylko Logana, który pod ciężarem mojego ciała, zanurzył się jeszcze głębiej i dotknął plecami podłoża. Kiedy to się stało, puścił mój nadgarstek i oboje zaczęliśmy się wynurzać.
Wykasływałam wodę z płuc, podczas gdy on gapił się na mnie bez słowa. Musiał się spodziewać mojego ataku, skoro woda nie dostała mu się do żadnych niepożądanych miejsc. To obniżyło moje i tak marne poczucie satysfakcji.
-To wszystko było nic nie warte – powiedziałam, kiedy w końcu przestałam kasłać wodą. I tak miałam ją jeszcze w swoich płucach, ale nie było szans na pozbycie się jej odchrząkiwaniem.
-Skoro tak sądzisz – nawet nie spróbował zaprzeczyć.
-Jesteś dupkiem, że gniewasz się o to, co powiedziałam ci przez telefon – oświadczyłam.
-Czyli jednak wiesz, o co chodzi! Brawo! – kpił.
-Mówisz mi takie rzeczy i czego oczekujesz? – warknęłam na niego. – Że rzucę ci się w ramiona? Oboje wiemy, że minęło zbyt mało czasu, aby do tego doszło, więc dlaczego masz do mnie o to pretensje?! – pod koniec mojej wypowiedzi zaczęłam już wrzeszczeć. Po prostu nie mogłam znieść tej chorej obojętności. Niby na siebie warczeliśmy, ale to wszystko było takie płytkie, nieczułe. To krzyk pokazuje prawdziwe uczucia, emocje.
-Odrzuciłaś mnie. Nie powiedziałaś „może kiedyś”. Zakończyłaś rozmowę. Powiedz, że to nie pokazuje, że to jednak ty jesteś tchórzem? – dalej się na mnie wściekał, a ja nie wiedziałam, jak jego złość opanować.
-Nie chcę ci dawać nadziei, kiedy nie wiem, co do ciebie czuje – powiedziałam spokojniej. – Lubię cię, Logan, serio. Moje serce się zapala, kiedy cię widzę, ale kiedy mnie pocałowałeś… nie czułam tego żaru. Jestem zagubiona i nie chcę ci mieszać w głowie – wyjawiłam w końcu. Nie było sensu się oszukiwać.
-Jakie to żenujące… Pierwsza dziewczyna, która zainteresowała mnie od jakiegoś czasu i akurat jej nie pociągam – powiedział bardziej do siebie, niż do mnie.
-To nie tak – zaprzeczyłam.
-A jak?! – wrzasnął i chlapnął we mnie wodą.
-Nie umiem się w tobie od razu zakochać! – odkrzyknęłam. – Po prostu nie potrafię. Zależy mi na tobie… może boję się, że mnie zranisz i podświadomie się wycofuję.
Logan podpłynął do mnie i spojrzał mi w oczy. Jego jasnoniebieskie tęczówki świdrowały mnie na wylot. Były tak piękne. Zupełnie jak niebo latem, jeśli nie jeszcze jaśniejsze. Zdecydowanie wyróżniały się wśród tłumu. To na nie pierwsze zwraca się uwagę, kiedy spojrzy się na Logana.
-To zacznij myśleć świadomie – rzucił ostro, nazbyt ostro jak na to, co zrobił zaraz potem.
Moje serce biło tak strasznie szybko, kiedy jego dłonie znalazły się na moich policzkach. Docisnął swoje wargi do moich, a ja poczułam na nich smak chloru. Szybko jednak jego usta znów zaczęły smakować tak samo jak ostatnio. Całował mnie z prawdziwym zapałem i żarem. Jakby od tego zależało jego życie.
-No pocałuj mnie! – krzyknął w moje usta, kiedy nie reagowałam na jego gest, a potem znów doczepił się do moich warg.
Chwilę trwało zanim odwzajemniłam jego pocałunek. Musiałam sobie pierw przyswoić, że naprawdę znów się całujemy. W końcu jednak udało mi się zmusić organizm do działania. Nie czułam kompletnie nic, ale wynikało to raczej z tego, że niedostatecznie się starałam.
Skoncentruj się tylko na tej chwili, podpowiedziałam sobie w głowie. Tylko ty i Logan.
I to naprawdę zadziałało. Już chwilę potem nie byłam kukłą, która beznamiętnie oddawała pocałunek. Moje serce naprawdę zaczęło bić, a Logan stał się jedyną osobą, która istniała w tamtej chwili, w tamtym świecie. Czułam go, nie jego usta, jego duszę. To był jeden z tych pocałunków, których nagłe przerwanie grozi wybuchem nas obojga. I czułam te fajerwerki. Te same, co tamtego dnia, kiedy w końcu pozwoliłam się pocałować Harry’emu bez żadnego odpychania, czy też uderzania. Poczułam je wybuchające pod moją skórą, czułam ogień pulsujący w moich żyłach. To był rodzaj pocałunku, którego nigdy nie chce się przerywać, nawet jeśli trwa bardzo długo, a i wtedy ma się wrażenie, że jest zbyt krótki.
W końcu Logan oderwał się ode mnie. Oboje dyszeliśmy, jakby ktoś odciął nam dopływ powietrza na co najmniej godzinę.
-Powiedz, co poczułaś – poprosił, kiedy jego oddech zaczął powoli wracać do normy.
-Wszystko – mogłam tylko odrzec. – I to, co powinnam.
Logan zaśmiał się, po czym przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.
Potem pływaliśmy, choć było po zamknięciu. Bawiliśmy się, śmialiśmy. Aż w końcu oboje musieliśmy wrócić do domu…

-Lillian Hampton! – zawołała mnie pani doktor, po dwugodzinnym czekaniu w kolejce. Przyszłam tylko po wyniki badań, jednak nikt nie był na tyle uprzejmy, aby wpuścić mnie do gabinetu na pięć minut.
Podniosłam się z miejsca i ruszyłam do pokoju, oznakowanego numerem „11”. Wewnątrz był taki sam, jak wszystkie gabinety lekarskie. Otoczony bielą z drewnianym biurkiem na środku, przy którym po dwóch stronach umieszczone były dwa krzesła. Jedno z nich zajęte przez panią doktor. Na drugim usiadłam ja.
-Wyniki generalnie są w porządku – powiedziała. – Niepokoi mnie tylko jedna rzecz.
-Tak? – zapytałam, a moje serce automatycznie zaczęło bić w przyspieszonym tempie. Co mogło ją tam zaniepokoić?
-Czy uprawiała pani ostatnio stosunek bez zabezpieczeń albo miała pani styczność z cudzą krwią? – dociekała, a mnie serce stanęło w gardle, kiedy domyśliłam się, do czego zmierza.
-Mam HIV? – zapytałam.
-To nic pewnego. To tylko przypuszczenia. Nie miała pani badań pod tym kątem. Więc jak? Proszę szczerze odpowiedzieć, bo może nie ma sensu robić badań. Są one dosyć kosztowne – powiedziała.
-Nie, nie wydaje mi się – odparłam i natychmiast zdałam sobie sprawę, jak głupio to brzmi. Zdecydowałam się poprawić swoja wypowiedź. – Nie uprawiałam z nikim seksu. Nie wydaje mi się też, abym miała kontakt… - przerwałam w połowie wypowiedzi, kiedy uświadomiłam sobie straszną prawdę. Przez głowę śmignęło mi wspomnienie, słowa Mayi, które uznałam po prostu za bredzenie przyszłej pani doktor…

Wkrótce znalazłyśmy się przy boisku, gdzie niedawno opatrywałam ranę chłopcy. Dalej grali, jednak pulchny blondynek siedział na ławce i bawił się bandażem, który owinęłam wokół jego nogi. Maya również zwróciła na niego uwagę. 
-Rodzice bardziej powinni uważać na tego chłopaka – powiedziała, mając na myśli pyzate dziecko. 
-W sensie? Co masz na myśli? – nie zrozumiałam. Od naszej czteromiesięcznej kłótni trudniej było nam się porozumieć. Kiedyś bez słów rozumiałam, co miała na myśli. Dziś już tak nie było. Nie za każdym razem. 
-Widzisz tego blondynka? Ewidentnie ma ranę na nodze, która krwawi. Bandaż jest brudny – powiedziała coś, co było wręcz oczywiste.

Znów przyłapałam się na obgryzaniu skórek przy paznokciach. Odkąd zaczęły się te całe rozmowy o studiach, to stało się moim nawykiem. Odsunęłam dłoń od ust, ale i tak już rozerwałam jedną skórkę i świeża krew popłynęła po moim palcu.

Kontakt rany z raną.

-Był taki chłopiec… zranił się w nogę, a ja opatrzyłam jego ranę. Nie wiem, kto to. Po prostu mu pomogłam – powiedziałam. – Myślę, że mógł mieć HIV. Moja przyjaciółka zareagowała dziwnie, kiedy zobaczyła, że jest zraniony.
-W takim razie wypisze ci skierowanie na badania – odparła. – Ale lepiej zrób to prywatnie. To ważna sprawa, więc lepiej załatwić ją szybko.
Czułam łzy, które już zebrały mi się pod powiekami. Kwestią czasu było, zanim wybuchnę i zacznę płakać. Chciałam się jednak powstrzymać przynajmniej do opuszczenia gabinetu.
-Jak duże istnieje prawdopodobieństwo? – zapytałam z walącym sercem.
-Nie jestem w stanie pani tego powiedzieć. Przy tak mało szczegółowym badaniu można się łatwo pomylić, ale twoje leukocyty są lekko osłabione. Nie chcę pani straszyć, więc niech pani po prostu odpręży się do czasu następnych wyników. Potem w razie czego zrobi pani jeszcze badania potwierdzające i dopiero wtedy będzie się pani przejmować. Na tym stadium jeszcze nie ma co o tym myśleć – chyba chciała mnie uspokoić, ale na próżne. Mleko zostało wylane.
-W porządku – odparłam, a mój głos zaczął się trząść.
Podniosłam się z miejsca i ruszyłam ku wyjściu.
-Do widzenia – powiedziałam, wychodząc.
-Do widzenia – odparła i to był ostatni dźwięk jaki dotarł do moich uszu.
Musiałam wyjść na świeże powietrze. Pooddychać.
Dźwięki dalej do mnie nie docierały, dlatego prawie wpadłam pod samochód, kiedy nie zauważyłam, że mam czerwone światło. Kierowca pewnie mnie zbluzgał, ale chyba nawet tego nie zauważyłam.
Sama nie wiem, kiedy znalazłam się w parku, spoglądając na Tamizę. Po prostu tu przyszłam.
Bałam się jak cholera, ale musiałam coś sprawdzić. Wyjęłam telefon i otworzyłam Google. Z trudem wpisałam odpowiednie słowa. Ręce mi się trzęsły, więc często nie trafiałam w odpowiednie literki.
Czas ciągnął się w nieskończoność, kiedy strona się ładowała. Miałam wrażenie, że czekanie nigdy nie dobiegnie końca.
W końcu jednak strona się otworzyła i zobaczyłam cyfry. Pełno cyfr, których tak bardzo obawiałam się zobaczyć.
Zostało mi tylko około trzydziestu lat. Nie więcej.
I spędzę je w samotności.
Żaden facet przecież nie zechce kobiety, która nie da mu przyjemności nocą, nie pozwoli usłyszeć śmiechu dziecka i jeszcze będzie zagrażać jego życiu, gdyby nie wszystko poszło zgodnie z planem…
Cała ta kłótnia z Loganem, uczucia do Harry’ego… to wszystko było bez sensu. Po co ja bawiłam się w ogóle w chłopców? Po co Bóg pozwolił mi poczuć smak miłości, skoro teraz chciał mi to wszystko tak brutalnie odebrać? I to tak szybko.
Niezbadane są jego ścieżki.


Szczęśliwego nowegi roku! :*

6 komentarzy

  1. Możesz mi oddać tego Logana z przed kilku rozdziałów? Będę wdzięczna, bo ten obecny chyba dostał okresu.
    Coś czuję, że Lilly nie będzie mieć HIV, bo to by było już za okropne (nawet jak na ciebie, co?)
    Z niecierpliwością czekam na powrót Harry'ego <3
    Niech się pośpieszy, blondas mu dziewczynę podrywa, a on nic?

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu! Logan wysunął się na prowadzenie! Jestem ci za to wdzięczna choć to pewnie chwilowe. Fajnie że ona coś poczuła. To miłez jej strony że kolejny raz go nnie zraniła. Rozdział super! Oby tak dalej ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu Lilly coś poczuła w tym pocałunku...
    Co do HIV, nie zdziwiłabym się jakby go miała, myślę że dopiero wtedy popsułyby się jej relacje z Loganem, bo nie mogłaby się do niego zbliżyć i pewnie bałaby się, że go zarazi.
    To bardzo prawdopodobne...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczuwałam, że ten chłopiec nie był w tym opowiadaniu przypadkowo. No nieźle... Tylko, że ona jest taka głupia... A Logan w końcu jej pokazał jak powinna reagować. Stara się i chyba mu wychodzi.
    Tylko czemu ona musi tyle myśleć o tym Harrym? To dołujące. Jestem za Loganem! I taki też może być. Dopóki jej nie uderzy czy wyzwie będę właśnie jego wolała.
    Co do HIV mam nadzieje, że okaże się to nieprawdą. Ale pewnie do tego momentu wszystko zniszczy co wybudowało się pomiędzy nią i Loganem.

    OdpowiedzUsuń
  5. SPAM

    Kara od urodzenia wiedziała, co musi zrobić. Wygrać Test. Na trening ma tylko dwadzeiscia trzy lata. Musi być doskonała.
    Dziewczyna dokładnie wie jak osiągnąć swój cel, ale na drodze do sukcesu stoi "fałszywa" przyjaźń, cholernie przystojny kujon i największy wróg.
    Czy uda jej się zwyciężyć? Czy życie mafijnej księżniczki jest dla niej odpowiednie? Co się wydarzy, kiedy w jej życiu zagości miłość i przyjaźń? Będzie gotowa ją zaakceptować?

    Zapraszam do mnie: nie-doskonala-doskonalosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna Lily...mimo wszystko, myślę...mam nadzieję, że będzie miała HIV'a...lubię, kiedy sprawy się komplikują.
    Po za tym...lubię Logana, bardziej niż Harry'ego, a to źle .-.

    OdpowiedzUsuń