sobota, 19 grudnia 2015

02. Chapter 5

      -Jesteś pieprzonym dupkiem – wyzwał mnie Louis. – I masz humorki jak baba w ciąży.
-Lou, po prostu nie mam siły na żadne imprezowanie. Jestem w klubie co drugi dzień. Wyobraź sobie, że odkąd ty zostałeś doktorkiem, zespół dalej działa. Jesteśmy we trójkę, ale ciągniemy to. Rozumiem, że twoja dupa może być spragniona szaleństwa w klubie, ale moja chce odpocząć – jęczałem przyjacielowi, aby w końcu dał mi spokój.
-Chłopacy mówili mi, co odpaliłeś parę dni temu podczas koncertu – powiedział nagle.
Wydałem jęk zażenowania, ale nie odezwałem się ani słowem. Czekałem, aż skomentuje. Musiał to zrobić. Nigdy nie odpuszczał sobie komentarzy. Niektóre był żartami, niektóre upokarzały, ale często zdarzały mu się też przydatne. I szczerze, dzisiaj liczyłem na ostatnią wersję.
      -To dolało tylko oliwy do ognia. Nie mogłem patrzeć dłużej na to, jak jesteś żałosny – chyba dziś będzie komentarz demotywujący. Nie żeby takie czasami nie były potrzebne, ale dziś nie miałem na to ochoty. Pozwoliłem mu jednak mimo wszystko dokończyć, nie mając jakoś siły, by przerwać jego potok obelg. – Pojechałem do Watford, żeby złożyć jej małą wizytę.
-Co?! – nagle poruszyłem się na kanapie i usiadłem sztywno, zaczynając wpatrywać w Louisa bez mrugnięcia okiem. – I co powiedziała?
-Nie było jej tam, stary. Dowiedziałem się od sąsiadki, że wyprowadziła się kilka dni wcześniej, a jej matka już od jakiegoś czasu pomieszkiwała tutaj tylko bokiem. Ponoć ponownie wyszła za mąż i przeniosła się do Ameryki. Wnioskowałem więc, że Lilly wyniosła się razem z nią – powiedział.
Poczułem, jakby ktoś rozmiażdżył moje i tak już zmaltretowane serce. Lilly wyjechała do Ameryki… Nigdy jej już nie odnajdę.
Co ja bredzę. Przez ostatni rok, kiedy tu mieszkała, nawet nie próbowałem.
-Więc to koniec – mruknąłem.
-Niekoniecznie – westchnął. – Stary, nienawidzę cię oglądać, kiedy jesteś takim gównem. Pogrzebałem w Internecie. Lilly jest youtuberką.
-Kim? – zdziwiłem się.
-Youtuberką. Nagrywa filmiki tematyczne na you tube – wyjaśnił, jakby naprawdę nie zrozumiał.
-I dopiero teraz mi to mówisz?! – niemal wrzasnąłem na niego.
Nie miałem jej przez cały rok. Mógłbym sobie na nią popatrzeć chociaż w Internecie, a ten dupek nawet nie raczył mnie poinformować, że jest taka możliwość.
-Zapomniałem o tym. Dziewczyna jest znana. W zeszłym roku, jak byliśmy razem, zaatakowały nas jej fanki i się wydało. Miała wtedy dwa miliony subskrypcji, a teraz ma już dwa razy tyle, więc nie trudno było mi ją znaleźć – powiedział. – Nie oglądałem wszystkiego, co wrzuciła, ale przejrzałem parę filmików.
-Czy mówiła w nich coś… o mnie? – zapytałem z nadzieją w głosie.
-Masz nawet własną serię. Nagrała o tobie trzy filmiki, które nazwała „zapominaniem”. Czwarty ma się pojawić wkrótce, z okazji ponad roku po twoim odejściu. Ostatni, jaki nagrała, był sześć miesięcy temu. Wtedy utrzymywała, że jest coraz lepiej i że zapomni o tobie w ciągu najbliższych kilku miesięcy, bo już nie rozpamiętuje tego tak jak kiedyś – wyznał mi. – Nie wiem, ile w tym prawdy. Na filmikach wydaje się bardzo autentyczna, ale to tylko nagranie. W każdym razie… był jeszcze jeden filmik, zatytułowała go „przeprowadzka”. Nie powiedziała, gdzie się konkretnie przenosi. Powiedziała tylko, że do babci.
-Pokaż mi ten kanał – powiedziałem błagalnie.
Louis tylko westchnął, a następnie podszedł do komody, na której stał mój laptop. Otworzył go i uruchomił. Czekałem w napięciu, aż maszyna się włączy. Chociaż laptopy z firmy Apple zazwyczaj bardzo szybko się włączały, tym razem wydawało się, że trwa to w nieskończoność. Na szczęście jednak komputer w końcu się odpalił. Louis wyszukał kanał Lilly na you tubie. Sunshine. Łatwe to zapamiętania.
-Co chcesz zobaczyć? – zapytał.
-Te filmiki, w których mówi o mnie – poprosiłem.
Louis westchnął i włączył mi pierwszy z nich. Automatycznie spojrzałem na datę. Tak naprawdę pochodził z okresu, w którym jeszcze się nie pożegnaliśmy. Był z początków września, konkretniej z dnia, w którym miałem wyjechać, ale zostałem, aby jakoś przeprosić Lilly.
Miałam z obojgiem dosyć bliską relację w czasie tych wakacji, jednak oboje bardzo mnie zawiedli.
Żebyście sami tak po prostu nie odeszli, nie zważając na uczucia innych.
Czasami ludzie odchodzą i tęsknimy za nimi, mimo że nie powinniśmy. Ja tak właśnie trochę mam. Tęsknię, ale nie powinnam. Czasami dobre jest, kiedy ktoś odchodzi, zwłaszcza jeśli nie ma na nas dobrego wpływu.
X sprawiał tylko, że cierpiałam. Nigdy nie uśmiechałam się dzięki niemu. Mieszał mi w głowie i sprawiał, że miałam wrażenie, że sprawdzą się te wszystkie scenariusze, które układałam sobie w głowie. Szybko i boleśnie jednak zawsze mi uświadamiał, że mam bujną wyobraźnię.
Takim ludziom musimy pozwolić odejść. Takim, którzy są dla nas ważni, ale bardzo nas zranili, wręcz zabawili się nami.
Jak wy się czuliście, kiedy opuszczał was ktoś, kto miał na was toksyczny wpływ?
Uważała, że miałem na nią toksyczny wpływ. Nienawidziła mnie. Zrobiło mi się niedobrze na samą myśl o tym, włączyłem jednak kolejny filmik. Z czasów, kiedy ostatecznie zerwaliśmy kontakt.
-Pogodziliśmy się – padły pierwsze słowa z jej ust. – Przyszedł, przeprosił mnie. Pocałował na pożegnanie i odszedł.
Ale nie o tym chcę mówić. To było dwa miesiące temu. Dwa miesiące temu naprawdę odszedł z mojego życia. Na dobre. Myślałam, że stało się to wcześniej, ale on został w moim mieście o miesiąc za długo tylko po to, aby mnie przeprosić. Wtedy tego nie doceniałam. Nawet mówiąc, że mu wybaczam, wiedziałam, że kłamię. Dopiero teraz jestem pewna, że mu wybaczyłam. Dowiedziałam się, że zrobił mi więcej zła niż myślałam. To on jest w pewnym sensie odpowiedzialny za intrygę, której stałam się główną bohaterką, ale nie jestem zła. Pogodziłam się z tym i powoli godzę się z tym, że odszedł. Szczerze, to że przy pożegnaniu powiedział mi, że zrobił jeszcze jedną bardzo złą rzecz sprawiło, że mój proces zapominania stał się nieco łatwiejszy. Bo mniej tęsknimy za kimś, jeśli wiemy, za jak dużo naszych krzywd jest odpowiedzialny. Dlatego jeśli chcecie skutecznie zapomnieć, przez pierwszy okres przypominajcie sobie o tym, co złego was spotkało z ręki osoby, za którą tęsknicie. Oczywiście nie róbcie tego za długo, bo będzie to rozpamiętywanie. Kiedy będziecie bardziej źli, niż smutni, zacznijcie odpuszczać. Ja tak zrobiłam. Dzięki temu dzisiaj mam do tego trochę nijakie podejście, jestem trochę smutna, ale mi przechodzi. Nie chce się dłużej rozdrabniać już w tym temacie. Następnym razem znów opowiem Wam o swoim procesie zapominania i do zobaczenia w tej serii za trzy miesiące! Trzymajcie kciuki – powiedziała i pożegnała się, a ja odruchowo zwinąłem dłonie w pięści, umieszczając duże palce w ich środku. Nie, żeby trzymać kciuki za to, aby udało jej się zapomnieć. Wręcz odwrotnie. Żeby się nie udało. Jakoś… nie chciałem, aby o mnie zapomniała.
-Nie musisz oglądać dalej – oświadczył Louis. – Ona sobie poradziła.
-Czy ona mnie nienawidzi? – zapytałem.
-Nie. Nie wspomina cię dobrze, ale nie nienawidzi cię. Nauczyła się żyć z tym, że odszedłeś – powiedział. – To wszystko jest takie kontrowersyjne. Razem z Mayą załatwiliście jej faceta, żeby ją uszczęśliwić, a ona cały czas miała odpowiedniego kandydata przy sobie. Na dodatek takiego, który szczerze coś do niej poczuł.
-Wiem, że spaprałem. Daj mi już spokój – burknąłem na niego.
Louis tylko westchnął, a potem usiadł na kanapie tuż obok mnie. Nie odzywaliśmy się do siebie słowem, ale cisza miała na nas zbawienny wpływ. Żadnych raniących słów, agresywnych ruchów wywołanych przez ich potok oraz spojrzeń w oczy, które musiałyby temu towarzyszyć. Lou dał mi kilka minut na przemyślenie swojego stanowiska. Właściwie nie musiałem się nad tym zbytnio rozwodzić. Wiedziałem, że już dawno powinienem był zapomnieć o Lilly, ale jakoś nie umiałem. Dopiero teraz docierało do mnie, że przez cały czas myślałem, że skoro ja nie ruszyłem do przodu to ona również nie. Chyba nawet nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli.
Ostatecznie podjąłem decyzję, co muszę zrobić. Wykorzystam jej metodę. Pozwolę sobie na znienawidzenie jej na krótki czas, a potem opuszczenie tej złości. Tylko, że ona jest częścią mnie, nieświadomie, ale jest. Dlatego właśnie najlepszym sposobem na znienawidzenie jej, jest znienawidzenie siebie. Muszę zrobić coś, żeby przestać czuć się jej wart. Do tej pory, nawet po tym wszystkim, chyba dalej uważałem, że mógłbym ją mieć, gdybyśmy się spotkali, ale wiem, co zrobić, aby zmienić mój pogląd.
-Idziemy na tą imprezę, czas się zabawić – oświadczyłem i zerwałem się z kanapy.
Kątem oka dostrzegłem, że Lou się uśmiecha. Wiem, że w takiej sytuacji postąpiłby podobnie do mnie teraz. Nigdy nie pozwoliłby, żeby jakaś dziewczyna omotała go do tego stopnia, co mnie.
On mnie popierał, chociaż ja sam nie byłem do końca za tym planem. Moje wnętrze wręcz krzyczało w mojej głowie, abym nie wykorzystywał innych dziewczyn do zapominania o swoich problemach. Przestałem jednak je słuchać.

***
Na ekranie komputera pojawiło się imię Mayi. Nasza pierwsza rozmowa przez skype, odkąd wyjechała za granicę. Znaczy… Lot miała dopiero w niedzielę, co znaczy, że po prostu nie miałyśmy okazji wcześniej pogadać. Za to dziś był czas nadrabiania zaległości. Czasu nie miałyśmy za dużo, bo o ósmej musiałam zacząć się szykować, aby dobrze wyglądać na randce z Loganem. Została mi jednak wolna godzina na ploteczki z przyjaciółką.
-Hej – przywitałam się, kiedy odebrałam połączenie.
-Hej – odparła.
-Co tam w wielkim świecie? – zapytałam, zanim ona miała możliwość wypytać o jakieś szczegóły z Londynu.
-Świetnie. Mieszkam na razie w hotelu, ale niedługo się przenoszę, znalazłam już lokum – powiedziała.
-Blisko uniwersytetu? – zapytałam.
-Daleko, ale w znajomym gronie. Nie mówiłaś, że twoja mama i wujek będą mieszkać tak blisko! – niby burknęła na mnie, ale w jej głosie nie było złości.
-Co? – zdziwiłam się.
-To nie wiesz? Hazlet jest tylko godzinę drogi od Nowego Jorku – powiedziała. – Oboje z wujkiem uznaliśmy, że rozsądniej będzie, jeśli zamieszkam z nimi. To zdecydowanie zmniejszy ilość opłat moich rodziców za moje studiowanie – oświadczyła. – Gdybyś się przeniosła z rodzicami, teraz mieszkałybyśmy razem.
-Z mamą – poprawiłam ją odruchowo. – I to by nie przeszło, codziennie darłybyśmy koty. Za dużo czasu razem nam szkodzi – przypomniałam jej. Zrobiłam to trochę złośliwie, ale to wszystko przez te małe ukłucie zazdrości w klatce piersiowej. Czemu byłam zazdrosna? O mamę?
-Byłoby zabawnie – uznała to za przyznanie mi racji, a ja miałam ochotę po prostu się rozłączyć. Bardzo zirytowała mnie tym całym mieszkaniem z mamą. I nazwaniem Howarda moim tatą. Dlaczego? – A jak się sprawuje Londyn?
-Świetnie. Mam już pracę, a dziadkowie wyremontowali mi piętro – rzuciłam od niechcenia. Zmiana tematu była dobra. W ten sposób mogłam łatwiej zapomnieć o swojej złości.
-A jacyś przystojniacy? – dopytywała, a ja automatycznie spłonęłam rumieńcem.
-Żadnych – zaprzeczyłam.
-Lilly, widzę cię w kamerce – przypomniała mi, a ja natomiast wyłączyłam to zdradzieckie ustrojstwo. – Czyli jednak jest ktoś?
-To zwykły dupek – starałam się wykpić.
-Dupki słyną z tego, że mają największe powodzenie – przypomniała mi.
-No dobra… Ma na imię Logan. Pracujemy razem – streściłam zwięźle.
-I?
-I nic – odparłam.
-Podoba ci się? – niby to pytanie, ale zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie.
-Trochę. Wychodzimy dziś razem – wyznałam.
-To świetnie! Jestem naprawdę w szoku. Nie myślałam, że tak szybko się zaaklimatyzujesz – powiedziała, śmiejąc się ze mnie.
-Mieszkam tu od tygodnia – przypomniałam jej.
-Tydzień to bardzo krótko – odparowała, a ja wytknęłam jej język, przypominając sobie po chwili, że przecież wyłączyłam kamerkę.
-Nazywa mnie ciągle buntowniczką, bo twierdzi, że Lilly mi nie pasuję – wyznałam jej nieśmiało.
-Ty też go jakoś nazywasz? – dociekała.
-Tak, dupek. Nawet się z tym nie kłóci – odpowiedziałam jej i zachichotałam cicho.
Potem streściłam je pokrótce to, jak się poznaliśmy i jak rzuciłam mu wyzwanie, żeby przyjął mnie do pracy. Wspominam też o mojej kontuzji i tym, że mimo wszystko dostałam robotę. Następnie opowiedziałam jej o dzisiejszym dniu. Ominęłam fragment, mówiący o tym, jak nazwał mnie Logan. Powiedziałam tylko, że się na niego obraziłam, a on przyszedł, żeby mnie przeprosić, a potem wpakował sobie „kulkę” w głowę i wpadł do basenu. Wspomniałam, że rzuciłam się za nim, kiedy za długo nie wypływał, a potem o tym, że zaprosił mnie na randkę w zamian za głupi dowcip.
Maya była wszystkim zachwycona i podniecała się bardziej niż ja. Nie miałam ochoty dłużej słuchać jej pisków i zachwytów, więc wymówiłam się zbliżającym spotkaniem i pożegnałyśmy się moja obietnicą, że wszystko jej opowiem.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy skończyłyśmy rozmawiać. Miałam jeszcze piętnaście minut, żeby zacząć się szykować i już nie mogłam się doczekać.

Pamiętajcie, komentarze to dla mnie motywacja, aby dodawać rozdziały częściej ;)

4 komentarze

  1. Hazz ty idioto! Masz teraz zamiar się upić i przespać z przypadkową dziewczyną? Gratulacje! Dzięki temu na pewno zapomnisz o Lilly. Chyba nigdy nie zrozumiem facetów. Mam tylko nadzieję, że Harry w porę się ogarnie!
    Dawaj szybko następny rozdział!! Jestem ciekawa randki Logana i Lilly

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego ten durny Louis od razu mu nie powiedział o tych filmikach?! Ugh. Szczerze mówiąc to jestem ciekawa tej randki z Loganem, ale to by było ciekawe jakby spotkali wtedy Harry'ego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale bym się śmiała jakby Logan i Lilly poszli do klubu :D rozdział super <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No to my czekamy na następny rozdział ten zaciekawia ale jednak mało wnosi.
    Chciałabym by Harry sobaczył jak dobrze się bawi z Loganem.

    OdpowiedzUsuń