Na weekend
miałam też zaplanowane odpowiedzi na wszystkie listy od widzów. Dawno nie
zaglądałam do skrytki pocztowej, więc kiedy się tam zjawiłam… Wyszłam dosłownie
z workami paczek i wszelakich listów. Moje pokruszone serce wręcz topiło się ze
szczęścia. Ten gest, wysyłania sobie listów, wydał mi się aż nazbyt miły. Byłam
tak pogrążona we własnej rozpaczy, że chyba nawet nie przypuszczałam, że ktoś
może o mnie pamiętać.
Gdy tylko
wróciłam do domu, zabrałam się za czytanie i odpowiadanie na listy. Wszystko
zajęło mi masę czasu, ale dobrze się bawiłam. Przeglądałam niektóre paczki i
były naprawdę urocze. Prezenty sięgały od koszulek aż po piękne
rysunki mojej osoby. Dostawałam masę rzeczy, zazwyczaj przydatnych, ale
niedrogich. Zawsze powtarzałam widzom, aby nie wysyłali mi zbyt drogich
upominków, ale czasami się nie stosowali. W każdym razie zawsze cieszyłam się z
tego, że pamiętali o mnie i że wysyłali mi te wszystkie zlepki własnych myśli.
-Lilly? –
zawołała mama, kiedy ja dalej siedziałam nad listami.
Mama weszła do
pokoju i zastała mnie usadzoną na sofie, okrytą kaskadami papieru. Nie zdziwił
jej ten widok, przed wakacjami patrzyła na to średnio dwa razy w miesiącu. Może
wcześniej listów nie było, aż tyle, jednak nigdy też nie mało.
-Ktoś puka –
powiedziała.
-To otwórz –
poleciłam.
-Obawiam się,
kochanie, że to ktoś do ciebie – odparła i wtedy na nią spojrzałam.
-Mamo, proszę
cię, po prostu otwórz i powiedz, że mnie nie ma – oznajmiłam i wróciłam do
wertowania kartek. Szukałam listu, który przed chwilą czytałam, aby móc się do
niego odnieść lepiej w odpowiedzi.
-Nie, Lilly.
Wiem, że bardzo cierpisz, ale nie możesz się ciągle ukrywać w swoim pokoju.
Kochanie, minęło już 13 dni, musisz zacząć się zbierać – powiedziałam, a ja
momentalnie zaniemówiłam.
Chyba nigdy
nie spodziewałam się, że powie mi coś w tym stylu. Liczyłam na wsparcie,
zrozumienie, a ona kazała mi po prostu zebrać się do kupy. Nie to, żeby
powiedziała mi coś nie tak. Fakt, zabolało, ale ten ból w pewnym sensie
zdeterminował mnie, aby rzeczywiście zacząć coś ze sobą robić. Zwłaszcza, że
kazała mi się ogarnąć jedyna osoba, jaka mi jeszcze została.
Tylko, że ja
jeszcze nie miałam siły. Potrzebowałam jeszcze trochę czasu dla siebie. Chociażby
ten weekend.
-Nie bądź na
mnie zła. Chcę dla ciebie dobrze. Po prostu nie mogę patrzeć, jak cały czas
siedzisz taka przytłoczona – wyjaśniła.
-Wiem, mamo,
przepraszam… To minie – obiecałam. – Ogarnę się, ale teraz powiedz Mayi, że
mnie nie ma, proszę. A od przyszłego tygodnia będę już wesołą córeczką, jak
kiedyś.
-To nie Maya.
To chłopak. Kręcone włosy. Wydaje mi się, że widziałam go parę razy z Mayą –
objaśniła.
-Harry? Ale co
on tu robi? Przecież wyjechał w zeszłym tygodniu! – zdziwiłam się.
-Mam go odesłać?
– zapytała.
I wtedy
zawahałam się nad odpowiedzią. Dlaczego tu był? Dlaczego po prostu nie wrócił
do domu? Czy może mu jednak zależało? Chciałam w to wierzyć, ale już po prostu
nie umiałam. Ta nadzieja, nadzieja, którą kiedyś żyłam, nadzieja, którą sama
byłam, która była centrum mojego jestestwa, teraz po prostu zgasła. Jedyne
wytłumaczenie, jakie przychodziło mi do głowy, aby wyjaśnić jego przybycie to
to, że to dalej jest żart, że jeszcze mu się nie znudziło. Że chce dalej ze
mnie kpić. Nie umiałam uwierzyć, że może chce mnie przeprosić i usprawiedliwić
się, że tak naprawdę jest niewinny. Po prostu nie potrafiłam.
-Tak, odeślij
go – odparłam, a mama pokiwała zgodnie głową.
Wyszła, a ja
założyłam słuchawki na uszy i zaczęłam zbierać listy. Chyba miałam dosyć
odpisywania, jak na jeden dzień. Byłam tak zaabsorbowana czynnością, którą
wykonywałam, że kiedy w końcu się wyprostowałam i spojrzałam na drzwi
wejściowe, doznałam po prostu szoku, gdy ujrzałam przed sobą Harry’ego,
wspartego o ścianę. Przez chwilę nawet pomyślałam, że może mam halucynacje…
Tylko dlaczego były tak realne?
Natychmiast
zdjęłam słuchawki i odłożyłam listy na łóżko.
-Co ty tu
robisz? – zapytałam. – Kto cię wpuścił?
-Twoja mama –
odparł. – Nie bądź zła, ubłagałem ją.
-Jesteś
żałosny – powiedziałam po prostu.
-Nie, to nie
jest żałosność. To zupełnie coś innego, determinacja, upartość, ale nie
żałosność. Aczkolwiek powinnaś się wzruszyć, że ktoś chce wyglądać dla ciebie
nawet żałośnie, byleby z tobą porozmawiać – odparł. Zabrzmiało trochę
cynicznie.
-Pogrążasz
się. Chcę, abyś wyszedł – oznajmiłam.
-Ale nie
wyjdę, póki nie porozmawiasz ze mną. Nie poddam się, Lilly, nie widzisz tego?
Siedzę tu o tydzień za długo, ale nie narzucam się. Chciałem dać ci trochę
czasu, a jednocześnie być blisko, ale dłużej nie wytrzymałem, przepraszam –
powiedział.
-Nie mąć mi
znowu w głowie, Harry, proszę. Nie chcę kolejnych kłamstw, kolejnych scen.
Obrzydziłeś mi przedstawienia – odparłam uparcie. – Wyjdziesz już, czy mam
poprosić Howarda, aby cię stąd zabrał?
-Nie wyjdę.
Możesz iść po kogokolwiek, ale nigdzie się nie ruszę, dopóki nie porozmawiamy –
upierał się dalej.
-Co ty do mnie
masz, co?
-Nic złego,
Lilly – oznajmił.
-Daj mi po
prostu spokój, zanim tu przyszedłeś, mogłam myśleć. Samo twoje pojawienie
sprawiło, że nie mogę teraz nawet kontynuować tego, co robiłam – burknęłam.
-Po prostu
mnie posłuchaj, Lil. Wiem, że winisz mnie za to wszystko, co się stało, ale to
nie jest do końca tak. Fakt, faktem, zrobiłem wiele złego, ale naprawdę mi na
tobie zależy. Teraz możesz mi nie wierzyć, ale tak jest… Zaproponowałem latte,
bo mi się podobałaś. Wściekałem się tak bardzo, że mnie wystawiłaś, bo mi
zależało, a myślałem, że tobie nie. Byłem wredny, bo chciałem ukryć swoje
uczucia. Zbliżałem się do ciebie, bo tego chciałem. To wszystko to nie był
żaden pieprzony żart – starał się usprawiedliwić.
Szło mu
marnie.
Bo mu nie
wierzyłam.
Już nie.
-Wyjdź, Harry,
proszę – nawet mimo tego ostatniego słowa był to bardziej rozkaz, niżeli
prośba.
-Lilly, proszę
cię, wiem przecież, że mi wierzysz – powiedział, naruszając bezpieczną
odległość między nami. Sama nie wiem, kiedy znalazł się tak blisko mnie.
Oddzielała nas jedynie moja sofa. – Ty jako jedyna zawsze starasz się odnaleźć
w ludziach dobro, wiem, że teraz też. I musisz mi uwierzyć, że nie jestem
przeciwko tobie, przysięgam.
-Problem w
tym, Harry, że już tak nie potrafię – odparłam. – Złamaliście we mnie nadzieję,
przykro mi.
-Nie mów tak,
proszę – błagał mnie, ale ja niewzruszona tylko pokręciłam głową.
Harry okrążył
sofę i ustał naprzeciwko mnie. Nie dzieliła nas żadna barykada, jedynie
powietrze. Zbliżył się do mnie jeszcze trochę. Za bardzo. Odsunęłam się od
niego. Moje plecy zetknęły się ze ścianą, ale na szczęście między nami było już
półtorej metra odległości. Nie zmienił tego faktu. Wydawał się jakby
smutniejszy, ale nie ruszył się z miejsca.
Klęknął przede
mną na oba kolana, a ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Zabrakło mi
słów, aby jakoś skomentować zaistniałą sytuację.
-Wybacz mi,
Lilly, błagam. Przysięgam, że nigdy cię nie oszukałem, może poza tymi razami,
kiedy wypierałem się uczuć do ciebie. Lilly, proszę… zależy mi na tobie, zawsze
tak było, tylko bałem się, że okażesz się dla mnie zbyt trudna – mówił.
-Nie chcę tego
słuchać – odparłam, będąc cały czas nieubłagana.
-Lilly…
-Nie! –
wrzasnęłam. – Masz stąd wyjść, rozumiesz?! – łzy zaczęły płynąć po moich
policzkach, a szloch znów postanowił rwać moje gardło. Może przesadzałam, nie
twierdzę, że nie, nie sądzę też, że nie zachowywałam się dziecinnie, ale to
wszystko było jeszcze dla mnie nazbyt świeże. Zostałam okrutnie zraniona i
potrzebowałam czasu, aby wyleczyć rany. Zwykłe „przepraszam”… po prostu nie
naprawi od razu szkody. – Wstań i wynoś się.
Posłuchał
tylko części mojego polecenia. Podniósł się z ziemi, ale nie zmierzył w
kierunku wyjścia. Stał cały czas naprzeciwko mnie i skanował mnie swoim
nieprzeniknionym wzrokiem. Ja również na niego patrzyłam, chociaż łzy wypływały
spod moich powiek i trochę zasłaniały mi widok. Byłam tak zaabsorbowana swoim
bólem, że nie obchodziło mnie, że widział mnie w chwili takiej słabości. W
sumie dobrze, że mógł to zobaczyć. Przynajmniej wiedział, co zrobił mi on,
Louis i Maya.
-Wiem, że
myślisz, że jesteś zniszczona, ale nie jesteś. Jesteś bardzo silna, widzę, że
jeszcze walczysz, a to znaczy, że nie przegrałaś, więc przestań wmawiać sobie,
że jest inaczej – powiedział.
-Przestań –
łkałam. – Po prostu przestań. Nie chcę już, nie mogę… tego słuchać –
wychlipałam.
Harry zbliżył
się do mnie. Jego duże dłonie znalazły się na moich policzkach. Byłam zbyt
słaba i zbyt rozbita, aby należycie zareagować. Po prostu patrzyłam w jego
oczy, cichutko płacząc, podczas gdy on zbliżał swoje usta do moich. Czekał
chyba na pozwolenie, ale kiedy nie dałam mu żadnego znaku, po prostu mnie
pocałował. Jego usta były miękkie i czule muskały moje. To było dobre,
przyjemne, ale nazwane „zakazanym owocem”. On zawsze smakuje najlepiej, ale
trzeba mu się opierać, zanim cię zniszczy. Tak postanowiłam zrobić.
Nawet nie
wiem, kiedy moja pięść ponownie spotkała się ze szczęką Harry’ego. Nie,
przepraszam, pięść jeszcze nie miała tego zaszczytu. Była tylko płaska dłoń.
-Kurwa –
zaklął, kiedy jego głowa obróciła się w bok. Wiem, że się tego nie spodziewał.
Odsunął się
ode mnie, trzymając tym razem dłoń na swojej twarzy. Cały czas się cofał,
patrząc na mnie z przestrachem.
Nie potrafiłam
nic powiedzieć. Po prostu patrzyłam na niego wsparta o ścianę, a łzy cichutko
wpływały po moich policzków. Nie miałam już nawet siły, aby szlochać. Po prostu
się wypalałam.
Harry zaczął
kasłać. Sięgnął po chusteczki, które leżały na moim biurku i wyjął z opakowania
jedną, po czym splunął w nią krwią.
-Przepraszam –
powiedziałam szczerze. Nie chciałam go aż tak zranić. Przynajmniej fizycznie.
-Jest okej, po
prostu przygryzłem sobie język – odparł.
-Nie mogę ci
wybaczyć, Harry. Muszę przestać to robić, bo to właśnie mnie niszczy. To, że
ciągle daję drugą szansę i zawsze się zawodzę – oznajmiłam. – Dzisiaj cierpię
sama przez siebie. Pozwoliłam sobie to zrobić.
-Niestety nie potrafię zaakceptować twojej decyzji,
Lilly, to jeszcze nie koniec. Nie odpuszczę, dopóki nie powiesz, że mi
wybaczasz – oświadczył, a potem po prostu wyszedł.
Zniknął i
zostawił mnie samą. Nie wiedziałam, co zrobić, więc po prostu usiadłam na
podłodze i zaczęłam ryczeć jak kretynka, którą zresztą byłam.
Chcesz żebym ci pisała jakieś kreatywne komentarze, ale już powoli kończą mi się pomysły, bo ile razy mogę pisać jakie to jest cudowne?
OdpowiedzUsuńGdybyś napisała coś beznadziejnego mogłabym cię hejtować, a ty nie. Musisz być taka dobra!! xd
Pewnie cię nie zdziwi gdy powiem: OMG! OMG! OMG! Harry <3 <3 <3 <3 <3 NIE ODPUSZCZAJ!!!! WALCZ O NIĄ!!!
A ty Lilly! Przestań go bić!!
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału <3
Moim ulubionym momentem jest to jak Harry przygryzł sobie język :D Tego się nie spodziewałam xD
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
Wspaniałe ! Czekam na next �� ♥
OdpowiedzUsuńHahahaha! XD Przegryzł sobie język, no ja cię pierdzielę. To był komiczny moment. Ale jednocześnie smutny. Lilly weź się w garść albo zamilcz na wieki.
OdpowiedzUsuńI kurde, chciałabym, aby Lou wrócił. Bo on jest fajny. No nie wiem czemu. Gdyby tylko coś do niej poczuł, ugh.