-Jakiś
chłopak, brązowe, kręcone włosy, wysoki. Szukał cię, ale jak dla mnie wyglądał
w sumie dosyć podejrzanie. Miał siniaka na policzku, więc nie sądzę, aby to
było twoje towarzystwo – powiedział.
Od razu
rozpoznałam opisie postaci Harry’ego. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego,
że uderzyłam go na tyle mocno, iż został po tym ślad. Ale należało mu się.
Skrzywdził mnie. Jak zresztą wszyscy, którym ufałam. Jedynie mama trwała przy
mnie wiernie i nie zostawiła mnie jeszcze na lodzie.
-Masz rację,
nie znam – odpowiedziałam i wróciłam do swojego pokoju.
Czwartek był
dniem, w którym zaczęłam o tym myśleć bez większych emocji. Zaczęło mnie boleć
to, że Louis nawet nie próbował się ze mną skontaktować po tym wszystkim. Nie
to, żebym mu dała szeroki zakres możliwości, ale wiedział, gdzie mieszkam. Mógł
spróbować zadzwonić z innego numeru, tak jak Harry. Cokolwiek. Jednak nie
zrobił nic. Nie zależało mu w rzeczywistości w ogóle na mnie. Kiedy tylko jego
zadanie dobiegło końca, po prostu się wyłączył. Nie uważał, że jest mi winien
jakiekolwiek wyjaśnienie, bo o przeprosinach nawet nie marzyłam.
Maya też nie
spróbowała się ze mną skontaktować, ale tego się nawet spodziewałam. Miała tyle
czasu wcześniej, aby naprawić relacje ze mną, ale tego nie zrobiła, więc czemu
miała by teraz próbować? Widocznie nie zależało jej na mnie w ogóle. Podobnie
jak w przypadku Louisa. Dziwię się tylko, że dla żartu wydawała na mnie tyle
pieniędzy. Można by pomyśleć, że może chciała zagarnąć dla siebie Harry’ego
albo odepchnąć mnie od nich, zająć czymś, ale to nie współgrało z faktem, że
kontynuowała to nawet po rozpadzie naszej przyjaźni. Dalej bała się o swojego
chłopaka? A może faktycznie od dawna mnie nienawidziła i chciała się zemścić?
Czekała, aż się na maksa zakocham, aby mogła zerwać układ z Louisem?
Jeśli tak, to
nie udało jej się do końca. Jasne, bolało mnie to wszystko, ale nie tak bardzo,
jak by mogło, gdybym pokochała tego chłopaka o zachwycająco niebieskich oczach.
W piątek
cieszyłam się z nadchodzącego weekendu. W szkole strasznie mi się dłużyło, ale
to i tak było dobre. Cały czas zajmowałam czymś swoje myśli, dlatego nawet
potrafiłam się radować z powodu wolej soboty i niedzieli. Trochę zapomniałam,
że perspektywą tych dni jest samotność, której mogą towarzyszyć jedynie moje
myśli.
Mama rankiem
pojechała z Howardem na weekend do Ameryki, aby dostarczyć Mika do domu i przy
okazji podzielić się dobrą nowiną na temat ślubu z najbliższymi narzeczonego
mamy. W każdym razie wynikiem tej sytuacji był fakt, że miałam zostać
kompletnie sama. Mama trochę się martwiła o mnie po ostatnim razie, kiedy
zostawiła mnie samą, ale zapewniłam ją, że wszystko będzie w porządku. I
nastawiałam się na to, że rzeczywiście tak będzie.
W sobotę
nagrałam siedem filmików, a potem zajęłam się obróbką. Komputer trochę
szwankował, ale dawało radę. Wyłączył się tylko 8 razy. To i tak nie tak źle.
Czasami potrafił się włączyć tyle razy przy obróbce dwóch. Ech… zdecydowanie
potrzebowałam nowego sprzętu. Szkoda tylko, że nie było mnie na niego stać.
Dynamicznie
pomyślałam, że ojca na pewno by było.
Nie zamierzałam go jednak o to prosić. Zwłaszcza, kiedy dotrzymał słowa i
rzeczywiście podwoił ilość alimentów , tak jak zapowiedział. Obie z mamą
byłyśmy w szoku, ale żadna z nas nie zamierzała ojca o to pytać. Należały się
nam te pieniądze.
O 1 w nocy już
w niedzielę skończyłam pracę nad wszystkimi materiałami, a potem dodałam na
fanpagu info, że wracam na kanał z przytupem i już w przyszłym tygodniu pojawią
się trzy filmiki, w kolejnym podobnie, a na jeszcze następny mam dopiero jeden,
ale w niedzielę będę dalej nagrywała. Aprobata ze strony widzów trochę
poprawiła mi humor. Wszyscy byli zadowoleni, więc i ja się cieszyłam.
Tej nocy nie
zasnęłam nawet na minutę. Opiłam się kawy, coli i innych energetyków, i
oglądałam horrory. Zobaczyłam raptem trzy filmy, ale i tak nazywałam tę noc w
swojej głowie maratonem. O siódmej poszłam spać. O czternastej wstałam. Zjadłam
śniadanio-obiad i zabrałam się za nagrywanie. Starłam się skupić myśli na
wszystkim, byle nie na tym, że dzisiaj Harry wyjeżdża i już się pewnie nie
zobaczymy.
Usiadłam przed
statywem z kamerą z zamiarem nagrania filmiku o moim nocnym seansie. Jednak coś
mnie blokowało. Zaczynałam kilkakrotnie, aż w końcu urwałam to i po prostu
siedziałam przed kamerą, wpatrując się w jej obiektyw.
-Okej… Cześć
wszystkim, tutaj Moon, co każdy z was już wie. Miałam nagrać filmik o moim
nocnym wieczorze, ale jakoś nie mogę się zebrać. Słowa nie chcą wypływać z
moich ust, więc może najpierw powiem o tym, co tak zajmuje moje myśli, a
dopiero potem nagram materiał na kolejny filmik. (muzyka)
Więc… dzisiaj
odchodzi osoba, którą uważałam za ważną przez ostatni okres. Właściwie mówię o
dwójce ludzi. Jest jednak jedna różnica między nimi. Tylko za jedną z tych osób
będę tęskniła. Może nadajmy im jakieś imiona, okej? Tak będzie łatwiej.
Jest „X” i „Y”. Miałam z obojgiem dosyć
bliską relację w czasie tych wakacji, jednak oboje bardzo mnie zawiedli. Nie
chcę wam się żalić, ani wypłakiwać. Chcę, żebyście po prostu wiedzieli, jak to
jest z odchodzeniem. Żebyście sami tak po prostu nie odeszli, nie zważając na
uczucia innych.
Tylko w tej
historii nie chodzi przede wszystkim o to. Wiem, że czasami ludzie odchodzą i
tęsknimy za nimi, mimo że nie powinniśmy. Ja tak właśnie trochę mam. Tęsknię,
ale nie powinnam. Czasami dobre jest, kiedy ktoś odchodzi, zwłaszcza jeśli nie
ma na nas dobrego wpływu. X jest właśnie taką osobą. Będę tęskniła, aczkolwiek
X sprawiał tylko, że cierpiałam. Nigdy nie uśmiechałam się dzięki niemu.
Mieszał mi w głowie i sprawiał, że miałam wrażenie, że sprawdzą się te
wszystkie scenariusze, które układałam sobie w głowie. Szybko i boleśnie jednak
zawsze mi uświadamiał, że mam bujną wyobraźnię. Co do Y… To bardziej
skomplikowana postać. Był cały czas blisko. Był moim przyjacielem, a okazał się
tym, który najbardziej mydlił mi oczy. Może miałam jakieś przeczycie, bo nigdy nie
zbliżyłam się do niego za bardzo. Na tyle, żeby tęsknić. Czasami jednak ludzie
ranią nas, chociaż nie znaczą dla nas wiele. Takim ludziom musimy pozwolić
odejść. Takim, którzy są dla nas ważni, ale bardzo nas zranili, wręcz zabawili
się nami, również. Wiem, wiem, że to boli, poważnie, ale co można zrobić? Wtedy
tracimy nadzieję i wiarę w ludzkość, ale musimy odkopać najmniej zniszczone
kawałki i po prostu wierzyć, że nam się polepszy. Na własnym przykładzie mogę
wam powiedzieć, jak to będzie. Obiecuję, że nagram jeszcze filmik po tym
wszystkim, aby wam powiedzieć, czy pozwolenie komuś odejść jest czasem dobrą
decyzją. Więc umówmy się tak: filmik o moich odczuciach pojawi się za miesiąc,
za trzy, za pół roku i za rok. No, chyba, że za jakiś czas będę się czuła już
zupełnie dobrze i nie będzie takiej potrzeby. W każdym razie… dzisiaj tylko
tyle chciałam wam powiedzieć. Mam nadzieję, że wideo wam się podoba i
zostawicie łapaczki. Żegnam się z wami promiennie, pa! A! I koniecznie mi napiszcie,
jak wy się czuliście, kiedy opuszczał was ktoś, kto miał na was toksyczny
wpływ, zakładając oczywiście, że tak mieliście. A więc teraz już naprawdę
wszystko, pa, pa!
I skończyłam
nagrywanie. Szybko obrobiłam materiał i wstawiłam go na you tube. Wiem, że
teoretycznie miałam to zrobić dopiero jakoś za trzy tygodnie, ale nie mogłam
się powstrzymać. Chciałam zdobyć jakieś komentarze, czy pocieszenie wymieszane
z nadzieją już teraz. O 18 filmik krążył już po sieci.
-Nie –
odparłem.
-Nie zachowuj
się jak idiota, Harry, przecież to nie była moja wina. Zrobiłem to, co mi
kazała – obruszył się Louis.
-Nie mam ci nic
za złe, ale nie wracam z tobą – burknąłem.
-Niby czemu?
-Bo nie wracam
dziś. I nie wrócę dopóki z nią nie porozmawiam – objaśniłem.
-Ty chyba żartujesz.
Całe wakacje uganiasz się za tą Mayą, a teraz nagle zostajesz w Watford, bo jej
przyjaciółka przed wyjazdem zawróciła ci w głowie? – kpił ze mnie.
-Po prostu
nigdzie nie jadę, daj spokój, Lou – irytował mnie coraz bardziej.
-Jak tam sobie
chcesz – westchnął.
Zapadło
milczenie, podczas którego pakowałem swoje rzeczy. Musiałem się stąd wynieść do
pobliskiego hotelu. To nie była do końca moja rodzina, poza tym nie chciałem,
aby mama wiedziała, że zamierzam jeszcze tutaj trochę zostać. Pytałaby dlaczego,
a ja nie byłem gotów wyznać jej prawdy o tym całym gównie, w jakie się
wpakowałem.
-Ile Maya ci
jeszcze dopłaciła za zerwanie umowy? – zapytałem.
-Jeszcze nic.
Przed wyjazdem idę do niej po dwie stówki – oznajmił.
-Nigdzie nie
idziesz – powiedziałem i sięgnąłem do portfela, który miałem w tylnej kieszeni
spodni. Wyjąłem banknoty i podałem je przyjacielowi. – Nie jest ci już nic
dłużna, jasne?
-Dlaczego
płacisz mi z jej zlecenie? – zdziwił się. – I tu są trzy stówy.
-Bo to ja
zerwałem umowę. Poza tym… nie chcę żebyś ją tym jeszcze nękał. Podejrzewam, że
nie czuje się najlepiej, więc po prostu daj spokój. Oddaję ci hajs, który jest
ci winna i to z nadwyżką, mając nadzieję, że po prostu postąpisz tak, jak cię
proszę – odparłem.
-No… dobra –
zgodził się i schował kasę do kieszeni.
-A teraz
spadaj, bo nie mogę na ciebie patrzeć – zażartowałem dla rozluźnienia
atmosfery, a potem walnąłem go lekko w ramię.
-Wspaniały z
ciebie przyjaciel, Harry, doprawdy – śmiał się razem ze mną.
Potem znów
nastała cisza. Nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. Louis wiercił się skrępowany, a
po chwili sięgnął do kieszeni, do której wcześniej włożył banknoty i wyjął je.
Wpatrywał się w nie chwilę, a potem spojrzał na mnie. Podniosłem na niego
pytająco brew.
-Weź je,
Harry. Kiedy ty mi je dajesz, czuję się jakoś tak bardziej nie w porządku.
Dociera chyba do mnie, że to co robię, nie jest okej – powiedział.
-Nie mam ci
tego za złe, Lou. Wiem, dlaczego to robisz. Wiem, jak bardzo Twoja rodzina
potrzebuje tych pieniędzy – odparłem. – Dlatego po prostu przyjmij zapłatę.
-Nie. Obejdę
się bez tych trzech stówek. I tak nieźle się dorobiłem w te wakacje – oznajmił
i położył pieniądze na stoliku nocnym obok łóżka.
-Nie chcę,
żebyś jechał po resztę do Mayi – powiedziałem.
-I nie pojadę.
Obędę się bez tej kasy, jasne?
Znów zapadła
cisza. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie spodziewałem się takiego postępku po
Louisie. Nie to, żebym uważał, że nie jest dobrym człowiekiem, po prostu… w
kwestii kasy nigdy nie odmawiał. Wiedziałem, że to dlatego, że mu jej
brakowało. Z tego powodu nie potrafiłem się na niego wściekać, że w jakimś
stopniu przyczynił się do rozpadu Lilly.
-Więc…
Jedziesz do niej dziś?
-Nie wiem,
właściwie, gdzie mieszka. Ostatnio, jak tam byłem, jakiś facet mnie pognał. Nie
znalazłem jej mieszkania – odparłem.
-Numer to
dwadzieścia osiem – powiedział.
-Zabawne,
pukałem do dwadzieścia osiem. Czy Lilly przypadkiem nie mieszka tylko z mamą? –
zdziwiłem się.
-Może, ale jej
mama ma nowego faceta. To mógł być on – wyjaśnił.
-Okej… A ty?
-Co ja?
-Zamierzasz
chociaż do niej napisać? – zapytałem, mając nadzieję, że będzie chciał ją
przeprosić. Nie żeby kiedykolwiek to robił, kiedy znalazł się w podobnej
sytuacji.
-Nie sądzę,
Harry. Wiesz… tym, że chciałeś mi zapłacić, uświadomiłeś mi, że to, co robię
nie jest okej, ale nie czuję się winny za to, co się stało. Nauczyłem się
traktować takie dziewczyny trochę rzeczowo i dlatego nie związałem się z Lilly
w żaden emocjonalny sposób. Może też dlatego nie czuje potrzeby, by ją
przeprosić. Nie mam wyrzutów sumienia – odparł.
-Okej…
-A co z tobą?
-Nie wiem, ale
muszę ją przeprosić. Boję się, że mi nie wybaczy, jak się domyśli, że Maya wie
ode mnie, jakie pełnisz usługi – powiedziałem z łamiącym się wewnątrz mnie
sercem. – A nawet jak się nie domyśli, chce być z nią szczery, więc muszę jej
powiedzieć. Żałuję, że to był mój pomysł. Pożałowałem tego już wtedy, gdy
zadzwoniła następnego dnia, żeby powiedzieć, że chce cię wynająć – odparłem.
-Właściwie
dlaczego to zrobiła? – zapytał. – Wiesz… nigdy w to nie wnikałem.
-Martwiła się
o Lilly. Powiedziała mi, że Lilly zwróciła na mnie początkowo uwagę, ale szybko
się otrząsnęła. I właśnie tak było za każdym razem. Lilly łapała za końcówki
palców, ale szybko puszczała. Nie potrafiła się nikim na dłużej zainteresować.
Maya chciała ją wesprzeć, pomóc jej. Chciała, żeby Lilly z kimś w końcu była,
żeby poczuła jakie to wspaniałe dzielić z kimś przestrzeń. Zapomniała tylko o
tym, że płatny związek będzie musiał się kiedyś skończyć, a Lilly może na tym
nieźle ucierpieć – wyjaśniłem.
-To dosyć…
głębokie. Mam wrażenie, że Maya bardzo kocha Lilly, tylko popełniła błąd –
oświadczył.
-Bo tak jest.
Ale Maya nie umie wyznawać uczuć, dlatego woli trzymać się od Lilly z daleka
niż powiedzieć jej, że chce, żeby już wróciła – powiedziałem.
-Taa… Harry…
Ale wiesz, że to będzie historia bez happy endu? – zapytał mnie półszeptem
-Niestety to
wiem, Louis – odparłem. – I to mnie najbardziej boli.
Howard, a zaczynałam się lubić... Musiałeś wszystko zepsuć -_-
OdpowiedzUsuńNo, ale to co najważniejsze HARRY NIE WYJEŻDŻA!!! Mam nadzieję, że uda mu się pogadać z Lilly. Oni musząmusząmusząmusząmuszą się pogodzić...
Próbowałaś trochę usprawiedliwić Lou.. nie ma kasy i wogóle, ale nic nie usprawiedliwia takiego traktowania dziewczyn szczególnie, że Lilly nie była pierwsza...
A co do Mayi to nadal jej nie lubię i pewnie już nic nie zmieni mojego przekonania o jej sukowatości.
szczerze mówiąc bardzo rzadko się zdarza, żeby chłopak, który nic nie czuje do dziewczyny zrezygnował z jej powodu z wyjazdu. Dlatego myślę, że to jest największe potwierdzenie tego, że Lilly nie jest obojętna Harry'emu <3 Kocham Cię za to opowiadanie. czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńJe chce nextaaaaaa *.* Harry i Lilly mają sie pogodzić i być razem! Ma być happy end! A Maya niech sie... No. A Louis.. To po prostu Lou. ;D
OdpowiedzUsuńTo koniec opowiadania?
OdpowiedzUsuńNajbardziej realistyczny, więc podoba mi się jako zakończenie. Tylko, że to romans... Chyba powinno się coś jeszcze zdarzyć :P
Polubiłam twój styl pisania. Jest nawet dość charakterystyczny. To dobrze :)
Nie, to nie jest koniec opowiadania.
Usuń