sobota, 10 października 2015

Chapter 21

      -Kto to? – zapytałam, kiedy Howard zatrzasnął drzwi. Szczerze, to domyślałam się, kto stanął u progu naszego mieszkania, ale po prostu chciałam mieć pewność.
-Jakiś chłopak, brązowe, kręcone włosy, wysoki. Szukał cię, ale jak dla mnie wyglądał w sumie dosyć podejrzanie. Miał siniaka na policzku, więc nie sądzę, aby to było twoje towarzystwo – powiedział.
Od razu rozpoznałam opisie postaci Harry’ego. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, że uderzyłam go na tyle mocno, iż został po tym ślad. Ale należało mu się. Skrzywdził mnie. Jak zresztą wszyscy, którym ufałam. Jedynie mama trwała przy mnie wiernie i nie zostawiła mnie jeszcze na lodzie.
-Masz rację, nie znam – odpowiedziałam i wróciłam do swojego pokoju.

Czwartek był dniem, w którym zaczęłam o tym myśleć bez większych emocji. Zaczęło mnie boleć to, że Louis nawet nie próbował się ze mną skontaktować po tym wszystkim. Nie to, żebym mu dała szeroki zakres możliwości, ale wiedział, gdzie mieszkam. Mógł spróbować zadzwonić z innego numeru, tak jak Harry. Cokolwiek. Jednak nie zrobił nic. Nie zależało mu w rzeczywistości w ogóle na mnie. Kiedy tylko jego zadanie dobiegło końca, po prostu się wyłączył. Nie uważał, że jest mi winien jakiekolwiek wyjaśnienie, bo o przeprosinach nawet nie marzyłam.
Maya też nie spróbowała się ze mną skontaktować, ale tego się nawet spodziewałam. Miała tyle czasu wcześniej, aby naprawić relacje ze mną, ale tego nie zrobiła, więc czemu miała by teraz próbować? Widocznie nie zależało jej na mnie w ogóle. Podobnie jak w przypadku Louisa. Dziwię się tylko, że dla żartu wydawała na mnie tyle pieniędzy. Można by pomyśleć, że może chciała zagarnąć dla siebie Harry’ego albo odepchnąć mnie od nich, zająć czymś, ale to nie współgrało z faktem, że kontynuowała to nawet po rozpadzie naszej przyjaźni. Dalej bała się o swojego chłopaka? A może faktycznie od dawna mnie nienawidziła i chciała się zemścić? Czekała, aż się na maksa zakocham, aby mogła zerwać układ z Louisem?
Jeśli tak, to nie udało jej się do końca. Jasne, bolało mnie to wszystko, ale nie tak bardzo, jak by mogło, gdybym pokochała tego chłopaka o zachwycająco niebieskich oczach.
W piątek cieszyłam się z nadchodzącego weekendu. W szkole strasznie mi się dłużyło, ale to i tak było dobre. Cały czas zajmowałam czymś swoje myśli, dlatego nawet potrafiłam się radować z powodu wolej soboty i niedzieli. Trochę zapomniałam, że perspektywą tych dni jest samotność, której mogą towarzyszyć jedynie moje myśli.
Mama rankiem pojechała z Howardem na weekend do Ameryki, aby dostarczyć Mika do domu i przy okazji podzielić się dobrą nowiną na temat ślubu z najbliższymi narzeczonego mamy. W każdym razie wynikiem tej sytuacji był fakt, że miałam zostać kompletnie sama. Mama trochę się martwiła o mnie po ostatnim razie, kiedy zostawiła mnie samą, ale zapewniłam ją, że wszystko będzie w porządku. I nastawiałam się na to, że rzeczywiście tak będzie.
W sobotę nagrałam siedem filmików, a potem zajęłam się obróbką. Komputer trochę szwankował, ale dawało radę. Wyłączył się tylko 8 razy. To i tak nie tak źle. Czasami potrafił się włączyć tyle razy przy obróbce dwóch. Ech… zdecydowanie potrzebowałam nowego sprzętu. Szkoda tylko, że nie było mnie na niego stać.
Dynamicznie pomyślałam,  że ojca na pewno by było. Nie zamierzałam go jednak o to prosić. Zwłaszcza, kiedy dotrzymał słowa i rzeczywiście podwoił ilość alimentów , tak jak zapowiedział. Obie z mamą byłyśmy w szoku, ale żadna z nas nie zamierzała ojca o to pytać. Należały się nam te pieniądze.
O 1 w nocy już w niedzielę skończyłam pracę nad wszystkimi materiałami, a potem dodałam na fanpagu info, że wracam na kanał z przytupem i już w przyszłym tygodniu pojawią się trzy filmiki, w kolejnym podobnie, a na jeszcze następny mam dopiero jeden, ale w niedzielę będę dalej nagrywała. Aprobata ze strony widzów trochę poprawiła mi humor. Wszyscy byli zadowoleni, więc i ja się cieszyłam.
Tej nocy nie zasnęłam nawet na minutę. Opiłam się kawy, coli i innych energetyków, i oglądałam horrory. Zobaczyłam raptem trzy filmy, ale i tak nazywałam tę noc w swojej głowie maratonem. O siódmej poszłam spać. O czternastej wstałam. Zjadłam śniadanio-obiad i zabrałam się za nagrywanie. Starłam się skupić myśli na wszystkim, byle nie na tym, że dzisiaj Harry wyjeżdża i już się pewnie nie zobaczymy.
Usiadłam przed statywem z kamerą z zamiarem nagrania filmiku o moim nocnym seansie. Jednak coś mnie blokowało. Zaczynałam kilkakrotnie, aż w końcu urwałam to i po prostu siedziałam przed kamerą, wpatrując się w jej obiektyw.
-Okej… Cześć wszystkim, tutaj Moon, co każdy z was już wie. Miałam nagrać filmik o moim nocnym wieczorze, ale jakoś nie mogę się zebrać. Słowa nie chcą wypływać z moich ust, więc może najpierw powiem o tym, co tak zajmuje moje myśli, a dopiero potem nagram materiał na kolejny filmik. (muzyka)
Więc… dzisiaj odchodzi osoba, którą uważałam za ważną przez ostatni okres. Właściwie mówię o dwójce ludzi. Jest jednak jedna różnica między nimi. Tylko za jedną z tych osób będę tęskniła. Może nadajmy im jakieś imiona, okej? Tak będzie łatwiej. Jest  „X” i „Y”. Miałam z obojgiem dosyć bliską relację w czasie tych wakacji, jednak oboje bardzo mnie zawiedli. Nie chcę wam się żalić, ani wypłakiwać. Chcę, żebyście po prostu wiedzieli, jak to jest z odchodzeniem. Żebyście sami tak po prostu nie odeszli, nie zważając na uczucia innych.
Tylko w tej historii nie chodzi przede wszystkim o to. Wiem, że czasami ludzie odchodzą i tęsknimy za nimi, mimo że nie powinniśmy. Ja tak właśnie trochę mam. Tęsknię, ale nie powinnam. Czasami dobre jest, kiedy ktoś odchodzi, zwłaszcza jeśli nie ma na nas dobrego wpływu. X jest właśnie taką osobą. Będę tęskniła, aczkolwiek X sprawiał tylko, że cierpiałam. Nigdy nie uśmiechałam się dzięki niemu. Mieszał mi w głowie i sprawiał, że miałam wrażenie, że sprawdzą się te wszystkie scenariusze, które układałam sobie w głowie. Szybko i boleśnie jednak zawsze mi uświadamiał, że mam bujną wyobraźnię. Co do Y… To bardziej skomplikowana postać. Był cały czas blisko. Był moim przyjacielem, a okazał się tym, który najbardziej mydlił mi oczy. Może miałam jakieś przeczycie, bo nigdy nie zbliżyłam się do niego za bardzo. Na tyle, żeby tęsknić. Czasami jednak ludzie ranią nas, chociaż nie znaczą dla nas wiele. Takim ludziom musimy pozwolić odejść. Takim, którzy są dla nas ważni, ale bardzo nas zranili, wręcz zabawili się nami, również. Wiem, wiem, że to boli, poważnie, ale co można zrobić? Wtedy tracimy nadzieję i wiarę w ludzkość, ale musimy odkopać najmniej zniszczone kawałki i po prostu wierzyć, że nam się polepszy. Na własnym przykładzie mogę wam powiedzieć, jak to będzie. Obiecuję, że nagram jeszcze filmik po tym wszystkim, aby wam powiedzieć, czy pozwolenie komuś odejść jest czasem dobrą decyzją. Więc umówmy się tak: filmik o moich odczuciach pojawi się za miesiąc, za trzy, za pół roku i za rok. No, chyba, że za jakiś czas będę się czuła już zupełnie dobrze i nie będzie takiej potrzeby. W każdym razie… dzisiaj tylko tyle chciałam wam powiedzieć. Mam nadzieję, że wideo wam się podoba i zostawicie łapaczki. Żegnam się z wami promiennie, pa! A! I koniecznie mi napiszcie, jak wy się czuliście, kiedy opuszczał was ktoś, kto miał na was toksyczny wpływ, zakładając oczywiście, że tak mieliście. A więc teraz już naprawdę wszystko, pa, pa!
I skończyłam nagrywanie. Szybko obrobiłam materiał i wstawiłam go na you tube. Wiem, że teoretycznie miałam to zrobić dopiero jakoś za trzy tygodnie, ale nie mogłam się powstrzymać. Chciałam zdobyć jakieś komentarze, czy pocieszenie wymieszane z nadzieją już teraz. O 18 filmik krążył już po sieci.


-Nie – odparłem.
-Nie zachowuj się jak idiota, Harry, przecież to nie była moja wina. Zrobiłem to, co mi kazała – obruszył się Louis.
-Nie mam ci nic za złe, ale nie wracam z tobą – burknąłem.
-Niby czemu?
-Bo nie wracam dziś. I nie wrócę dopóki z nią nie porozmawiam – objaśniłem.
-Ty chyba żartujesz. Całe wakacje uganiasz się za tą Mayą, a teraz nagle zostajesz w Watford, bo jej przyjaciółka przed wyjazdem zawróciła ci w głowie? – kpił ze mnie.
-Po prostu nigdzie nie jadę, daj spokój, Lou – irytował mnie coraz bardziej.
-Jak tam sobie chcesz – westchnął.
Zapadło milczenie, podczas którego pakowałem swoje rzeczy. Musiałem się stąd wynieść do pobliskiego hotelu. To nie była do końca moja rodzina, poza tym nie chciałem, aby mama wiedziała, że zamierzam jeszcze tutaj trochę zostać. Pytałaby dlaczego, a ja nie byłem gotów wyznać jej prawdy o tym całym gównie, w jakie się wpakowałem.
-Ile Maya ci jeszcze dopłaciła za zerwanie umowy? – zapytałem.
-Jeszcze nic. Przed wyjazdem idę do niej po dwie stówki – oznajmił.
-Nigdzie nie idziesz – powiedziałem i sięgnąłem do portfela, który miałem w tylnej kieszeni spodni. Wyjąłem banknoty i podałem je przyjacielowi. – Nie jest ci już nic dłużna, jasne?
-Dlaczego płacisz mi z jej zlecenie? – zdziwił się. – I tu są trzy stówy.
-Bo to ja zerwałem umowę. Poza tym… nie chcę żebyś ją tym jeszcze nękał. Podejrzewam, że nie czuje się najlepiej, więc po prostu daj spokój. Oddaję ci hajs, który jest ci winna i to z nadwyżką, mając nadzieję, że po prostu postąpisz tak, jak cię proszę – odparłem.
-No… dobra – zgodził się i schował kasę do kieszeni.
-A teraz spadaj, bo nie mogę na ciebie patrzeć – zażartowałem dla rozluźnienia atmosfery, a potem walnąłem go lekko w ramię.
-Wspaniały z ciebie przyjaciel, Harry, doprawdy – śmiał się razem ze mną.
Potem znów nastała cisza. Nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. Louis wiercił się skrępowany, a po chwili sięgnął do kieszeni, do której wcześniej włożył banknoty i wyjął je. Wpatrywał się w nie chwilę, a potem spojrzał na mnie. Podniosłem na niego pytająco brew.
-Weź je, Harry. Kiedy ty mi je dajesz, czuję się jakoś tak bardziej nie w porządku. Dociera chyba do mnie, że to co robię, nie jest okej – powiedział.
-Nie mam ci tego za złe, Lou. Wiem, dlaczego to robisz. Wiem, jak bardzo Twoja rodzina potrzebuje tych pieniędzy – odparłem. – Dlatego po prostu przyjmij zapłatę.
-Nie. Obejdę się bez tych trzech stówek. I tak nieźle się dorobiłem w te wakacje – oznajmił i położył pieniądze na stoliku nocnym obok łóżka.
-Nie chcę, żebyś jechał po resztę do Mayi – powiedziałem.
-I nie pojadę. Obędę się bez tej kasy, jasne?
Znów zapadła cisza. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie spodziewałem się takiego postępku po Louisie. Nie to, żebym uważał, że nie jest dobrym człowiekiem, po prostu… w kwestii kasy nigdy nie odmawiał. Wiedziałem, że to dlatego, że mu jej brakowało. Z tego powodu nie potrafiłem się na niego wściekać, że w jakimś stopniu przyczynił się do rozpadu Lilly.
-Więc… Jedziesz do niej dziś?
-Nie wiem, właściwie, gdzie mieszka. Ostatnio, jak tam byłem, jakiś facet mnie pognał. Nie znalazłem jej mieszkania – odparłem.
-Numer to dwadzieścia osiem – powiedział.
-Zabawne, pukałem do dwadzieścia osiem. Czy Lilly przypadkiem nie mieszka tylko z mamą? – zdziwiłem się.
-Może, ale jej mama ma nowego faceta. To mógł być on – wyjaśnił.
-Okej… A ty?
-Co ja?
-Zamierzasz chociaż do niej napisać? – zapytałem, mając nadzieję, że będzie chciał ją przeprosić. Nie żeby kiedykolwiek to robił, kiedy znalazł się w podobnej sytuacji.
-Nie sądzę, Harry. Wiesz… tym, że chciałeś mi zapłacić, uświadomiłeś mi, że to, co robię nie jest okej, ale nie czuję się winny za to, co się stało. Nauczyłem się traktować takie dziewczyny trochę rzeczowo i dlatego nie związałem się z Lilly w żaden emocjonalny sposób. Może też dlatego nie czuje potrzeby, by ją przeprosić. Nie mam wyrzutów sumienia – odparł.
-Okej…
-A co z tobą?
-Nie wiem, ale muszę ją przeprosić. Boję się, że mi nie wybaczy, jak się domyśli, że Maya wie ode mnie, jakie pełnisz usługi – powiedziałem z łamiącym się wewnątrz mnie sercem. – A nawet jak się nie domyśli, chce być z nią szczery, więc muszę jej powiedzieć. Żałuję, że to był mój pomysł. Pożałowałem tego już wtedy, gdy zadzwoniła następnego dnia, żeby powiedzieć, że chce cię wynająć – odparłem.
-Właściwie dlaczego to zrobiła? – zapytał. – Wiesz… nigdy w to nie wnikałem.
-Martwiła się o Lilly. Powiedziała mi, że Lilly zwróciła na mnie początkowo uwagę, ale szybko się otrząsnęła. I właśnie tak było za każdym razem. Lilly łapała za końcówki palców, ale szybko puszczała. Nie potrafiła się nikim na dłużej zainteresować. Maya chciała ją wesprzeć, pomóc jej. Chciała, żeby Lilly z kimś w końcu była, żeby poczuła jakie to wspaniałe dzielić z kimś przestrzeń. Zapomniała tylko o tym, że płatny związek będzie musiał się kiedyś skończyć, a Lilly może na tym nieźle ucierpieć – wyjaśniłem.
-To dosyć… głębokie. Mam wrażenie, że Maya bardzo kocha Lilly, tylko popełniła błąd – oświadczył.
-Bo tak jest. Ale Maya nie umie wyznawać uczuć, dlatego woli trzymać się od Lilly z daleka niż powiedzieć jej, że chce, żeby już wróciła – powiedziałem.
-Taa… Harry… Ale wiesz, że to będzie historia bez happy endu? – zapytał mnie półszeptem
-Niestety to wiem, Louis – odparłem. – I to mnie najbardziej boli.

5 komentarzy

  1. Howard, a zaczynałam się lubić... Musiałeś wszystko zepsuć -_-
    No, ale to co najważniejsze HARRY NIE WYJEŻDŻA!!! Mam nadzieję, że uda mu się pogadać z Lilly. Oni musząmusząmusząmusząmuszą się pogodzić...
    Próbowałaś trochę usprawiedliwić Lou.. nie ma kasy i wogóle, ale nic nie usprawiedliwia takiego traktowania dziewczyn szczególnie, że Lilly nie była pierwsza...
    A co do Mayi to nadal jej nie lubię i pewnie już nic nie zmieni mojego przekonania o jej sukowatości.

    OdpowiedzUsuń
  2. szczerze mówiąc bardzo rzadko się zdarza, żeby chłopak, który nic nie czuje do dziewczyny zrezygnował z jej powodu z wyjazdu. Dlatego myślę, że to jest największe potwierdzenie tego, że Lilly nie jest obojętna Harry'emu <3 Kocham Cię za to opowiadanie. czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Je chce nextaaaaaa *.* Harry i Lilly mają sie pogodzić i być razem! Ma być happy end! A Maya niech sie... No. A Louis.. To po prostu Lou. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. To koniec opowiadania?
    Najbardziej realistyczny, więc podoba mi się jako zakończenie. Tylko, że to romans... Chyba powinno się coś jeszcze zdarzyć :P
    Polubiłam twój styl pisania. Jest nawet dość charakterystyczny. To dobrze :)

    OdpowiedzUsuń