Dzwoniłem
do niej całą noc, mimo że wiedziałem, że wyłączyła telefon. Chciałem, żeby
rano, kiedy go włączy, widziała tę ilość nieodebranych połączeń. Musiała
wiedzieć, że mi zależy. Nie mogłem pozwolić, żeby myślała, że zrobiłem sobie z
niej głupi żart. To nieprawda. Fakt, brałem udział w tym przedstawieniu,
mąciłem jej w głowie, ale to nie było dla fanu. Pomieszałem też wszystko sobie,
a podejrzewam, że nie było by takich skutków, gdyby to wszystko to był jakiś
pieprzony żart.
Około
siódmej byłem zbyt wycieńczony, żeby dalej dzwonić. Uznałem, że wykonam
ostatnie połączenie, a potem się na trochę położę. W filmach właśnie teraz by
odebrała i ja miałem nadzieję, że w moim życiu też się tak stanie. Łudziłem
się, zwłaszcza, kiedy pierwszy raz usłyszałem, że jest sygnał. Został on jednak
szybko przerwany. Odrzuciła połączenie.
Teraz
nie mogłem odpuścić. Zacząłem gorączkowo do niej wydzwaniać, aż do momentu, w
którym ponownie wyłączyła telefon. Wtedy się załamałem. Wiedziałem, normalnie
wiedziałem, że to koniec, ale nie myślałem, że będzie mnie to tak bardzo
bolało. W tamtym momencie zacząłem też płakać. Wiem, że to strasznie
mięczakowate, ale po prostu… po prostu już nie wiedziałem, co mam robić.
Straciłem siłę. Straciłem nadzieję.
Podczas
gdy ja próbowałem się dodzwonić do Lilly, do mnie co jakiś czas dzwoniła Maya.
Nie tak natarczywie, jak ja oblegałem jej przyjaciółkę, ale jednak. Również ją
ignorowałem. Czasami pewnie też dostawała powiadomienia, że z kimś rozmawiam,
co było absurdem, bo tylko dzwoniłem, bez odbioru. Wiem, w pewnym sensie
zataczaliśmy błędne koło. Każdy powinien odebrać i jakoś wyjaśnić konflikt.
Zastanawiałem się też, czy może Maya zadzwoniła chociaż do Lilly, żeby to
wyjaśnić. Albo przynajmniej spróbowała wybrać jej numer, bo podejrzewałem, że
odprawiła by ją z kwitkiem, tak jak mnie.
Odłożyłem
telefon na stolik dokładnie w momencie, w którym zadzwonił. Myśląc, że to może
Lilly, chwyciłem go szybko i odebrałem. Nie pomyślałem, żeby spojrzeć, kto
dzwoni. Byłem zbyt zaspany, więc mój mózg już się wyłączył.
-W
końcu odebrałeś – odezwała się Maya. Wyczułem, że jest tak samo zaspana jak ja.
-Maya…
Myślałem, że to ktoś inny… - odparłem szczerze zawiedziony.
-Z
kim rozmawiałeś całą noc?
-Nie
powinno cię to już obchodzić – przypomniałem jej. – Zerwaliśmy.
-To
była ona, prawda? Pocieszałeś ją –
osądziła. Nawet nie pytała, sama wysunęła wnioski. Bliskie prawdy, jednak
błędne.
-A
ty chociaż spróbowałaś do niej zadzwonić? – zapytałem, nie zważając na jej
wcześniejsze stwierdzenia.
-Tak,
Harry, ale cały czas ktoś wisiał jej na linii – wiem, że kłamała. Inaczej
zrozumiałaby, że telefon Lilly był wyłączony.
-Nie
mam siły na kłamstwa, Maya – oznajmiłem.
-Ja
nie kłamię! – zaoponowała. – Proszę, spotkajmy się i porozmawiajmy. Może uda
się nam to naprawić.
-Nie
– odparłem natychmiast. – Po prostu nie.
-To
proszę, pozwól mi to chociaż powiedzieć przez telefon, proszę.
-Masz
minutę – oznajmiłem srogo.
-Okej…
Chyba mi wystarczy. Słuchaj, Harry, oboje wiemy, jakie były początki. To
wszystko wyglądało, jakbym leczyła się tobą po Mattcie. Ciężko mi zaprzeczyć,
że tak nie było, ale to się zmieniło. Wiem, że moje zachowanie względem Lilly
było nie fair i dlatego się do mnie zraziłeś, ale proszę cię o jeszcze jedną
szansę. Wiem, że tego nie zrozumiesz, ale ja… ja chyba już cię kocham, wiesz? I
nie chcę, żebyś zniknął, bo cię kocham – mówiła błagalnie, wiedziałam, że przez
cały czas płacze, bo jej głos lekko się łamał, kiedy wypowiadała te wszystkie
słowa.
-Maya,
przykro mi… ale ja już nie mogę. Od jakiegoś czasu czułem, że duszę się w tym
związku. Przepraszam. Wiem, że jest ci przykro, nie chciałem cię zranić –
odpowiedziałem. – Przykro mi też, że nie potrafię podzielić z tobą twojego
uczucia. Przepraszam.
-I
mówisz mi to teraz?! Po tym wszystkim, co stało się trzy dni temu?! –
wrzeszczała na mnie, a jej szloch jeszcze bardziej się wzmagał.
-Przepraszam.
-Jesteś
pojebanym skurwysynem! Zmieniam zdanie, nienawidzę cię, Harry! Nie-na-wi-dzę! –
krzyczała, a potem się rozłączyła.
Po
tym wszystkim nie udało mi się zasnąć. Po prostu nie mogłem. Cały czas myślałem
o tym, co powiedziała. I o tym, jak te słowa trafiały w sedno mojej osobowości.
Byłem pojebanym skurwysynem. Jestem tak samo winny tej całej szopce, jak ona, a
może nawet bardziej, bo mam wrażenie, że to z mojej ręki poległo więcej ofiar.
Kiedy
się obudziłem, była trzynasta. Od razu zerwałem się i włączyłem komputer. Byłem
bardziej przytomny, więc postanowiłem, że może uda mi się na piśmie ubrać w
słowa swoje myśli. Mianowicie zdecydowałem się napisać do Lilly na facebooku.
Już nawet układałem w głowie tekst, kiedy włączał się komputer. Potem tylko
szybko się zalogowałem i zacząłem jej szukać wśród ikonek na chacie. Bezskutecznie.
Ostatecznie postanowiłem odnaleźć ją przy pomocy wyszukiwarki. Początkowo
wpisałem „Lilly”, ale żadna z dziewczyn, które ukazały się w propozycjach nie
była tą, której szukałem. Lekko się spiąłem, ale przypomniałem sobie szybko, że
Lilly to tak naprawdę Lillian, więc natychmiast wpisałem dłuższą formę jej
imienia. Nic. Zero wyników.
Wpisałem
jej imię i nazwisko w ogólną wyszukiwarkę. Może mnie usunęła ze znajomych. Zero
wyników. A przynajmniej prawidłowych.
Lilly
musiała mnie zablokować.
Nie,
nie, nie. To nie mogło się dziać.
Jednak
fakty były, jakie były i nie mogłem ich zmienić. Lilly zablokowała mnie na
facebooku, więc właściwie nie miałem z nią kontaktu. Zdecydowałem, że może
spróbuję zadzwonić. Pomyślałem, że może włączyła telefon. Nie wiedziałem jednak,
co myśleć, kiedy nie usłyszałem ani żadnego sygnału, ani też jakiegokolwiek
komunikatu. Zadzwoniłem kilka razy, ale sytuacja się powtarzała. Natychmiast
sprawdziłem w Internecie, co się dzieje. Pomyślałem, że może coś z telefonem
jest nie tak. I kiedy przeczytałem, że to specyficzny rodzaj blokady numeru,
moje serce chyba pękło.
Zablokowała
mnie. Wykluczyła ze swojego życia. Ciekaw byłem tylko, czy podobnie postąpiła z
Mayą i Louisem.
Nie
chciałem jednak marnować czasu. Czym prędzej założyłem nowe konto na facebooku,
kompletnie anonimowe, i odnalazłem Lilly. Zamierzałem tylko napisać do niej
wiadomość, ale zablokowała tę opcję. Nie można było do niej pisać, jeśli nie
było się jej znajomym. Ciekaw jestem, czy to przewidziała, czy po prostu takie
miała ustawienia od zawsze.
Dostawałem
czystego obłędu, ale nie mogłem, po prostu nie mogłem zrezygnować. Musiałem
kupić nowy starter do telefonu i spróbować znów zadzwonić.
Nie
zwlekałem ani chwili. Ubrałem się i wyszedłem. Nie umyłem nawet zębów. Za
bardzo zależało mi, żeby się po prostu z nią skontaktować.
Zdobywszy
nowy numer, zmieniłem karty w telefonie i zadzwoniłem. Jeden sygnał, drugi,
trzeci, wydawało się, że czas dłużył się w nieskończoność. Po piątym sygnale
odebrała.
-Nie
mogę teraz rozmawiać, mam lekcje – powiedziała krótko i rozłączyła się.
No
tak. Zaczęła się szkoła. Lilly miała coraz mniej czasu wolnego, co wiązało się
również z tym, że ja również miałem go mniej. Zwłaszcza, że za pięć dni
wracałem do domu.
No
właśnie. Londyn. Czy warto było to naprawiać, skoro zaraz miałem zamieszkać
tyle mil od niej?
Ale
opowiedz była niezmienna. Warto.
Łudziłem
się na jakiś kontakt. Była wspaniałą dziewczyną i… cóż… poświęciłbym wszystko,
żeby zbudować z nią jakąkolwiek relację.
Zadzwoniłem
o 16. Musiałem wyczekać 6 sygnałów aż zdecydowała się odebrać.
-Tak,
słucham? – odezwała się.
-Lilly?
Lilly, proszę posłuchaj mnie i nie rozłączaj się – błagałem.
-Z
kim rozmawiam?
-Tutaj
Harry, musisz mnie wysłuchać – prosiłem zrozpaczony.
-Harry,
nie zmuszaj mnie do blokowania jeszcze większej ilości numerów. To sporo
kosztuje – powiedziała dyplomatycznie. Sucho. Jej głos nie zdradzał żadnych
emocji.
-Nie
obchodzi mnie to. Będziesz musiała blokować w nieskończoność, chyba, że ze mną
porozmawiasz – groziłem.
-Albo
po prostu zmienię numer – odparłam. – To nie takie trudne, zresztą coś o tym
wiesz.
-Lilly,
proszę, spotkajmy się na kawie i pogadajmy – błagałem.
-Przykro
mi, ale obawiam się, że nie znajdę na to czasu. Obawiam się również tego, że
przeterminowana latte mogłaby mi zaszkodzić, więc podziękuję. Trzymaj się, pa –
oznajmiła i rozłączyła się.
Chwilę
potem jej numer był już niedostępny. Wyłączyła komórkę.
Nie
zamierzałem się jednak poddać. Dałem jej kilka godzin i zadzwoniłem ponownie.
Niestety, ten numer już nie istniał. Jej groźba okazała się prawdą.
Byłem
już kompletnie załamany, ale nie poddawałem się. Wciąż nie mogłem. Pojechałem
pod jej dom. Uznałem, że to będzie ostatnia próba, a potem dam jej to, o co tak
usilnie walczy. Święty spokój.
Jak
postanowiłem, tak zrobiłem. O dwudziestej drugiej wsiadłem w samochód i
podjechałem pod jej dom. Nie wiedziałem, w jakim konkretnie mieszkaniu mieszka,
więc zamierzałem pukać do każdych drzwi po kolei. Do skutku.
Zapukawszy
jednak do pierwszych, zapytałem od razu kobietę, gdzie mieszka Lilly. Bez
problemu podała mi numer mieszkania, kiedy tylko powiedziałem jej, że byliśmy
umówieni, ale padła mi bateria i nie mogę sprawdzić, jaka liczba była w smsie
od niej.
Wszedłem
na odpowiednie piętro i ze skurczem w sercu i trzęsącymi się rękoma, zapukałem.
Spodziewałem
się zobaczyć Lilly albo jej mamę, więc kiedy zobaczyłem obszernego mężczyznę,
który zajmował pół drzwi, byłem w lekkim szoku. Przestraszyłem się, że może
pomyliłem mieszkania, ale nie wycofałem się, tylko zapytałem:
-Przepraszam,
czy jest może Lilly?
-Po
pierwsze, młodzieńcze, wypadałoby powiedzieć „dobry wieczór”, zwłaszcza, że już
jest po ciszy nocnej, a po drugie, mógłbym wiedzieć, czemu tak bardzo cię to
interesuje?
Przełknąłem
ślinę, ale nie zamierzałem się wycofać. Była nadzieja, że Lilly jest gdzieś
wewnątrz tego mieszkania.
-Przepraszam.
Dobry wieczór. Bardzo mi zależy, żeby zobaczyć się z Lilly. Muszę jej coś
ważnego powiedzieć, stąd ten pośpiech i brak kultury – wytłumaczyłem się.
-Niestety,
ale muszę cię rozczarować. Żadna Lilly tutaj nie mieszka. Nawet nie słyszałem,
żeby była jakaś w tym bloku, ale możesz próbować u sąsiadów, tylko może
bardziej z rana – zasugerował.
-Sąsiadka
z dołu powiedziała mi, że mieszka tutaj – wyjaśniłem skrępowany.
-Widocznie
się pomyliła. Mam córkę. Ma 14 lat i ma na imię Ilona, więc podejrzewam, że nie
o nią ci chodzi. Sąsiadka pewnie ma słabą pamięć – odparł.
-Tak…
nie o nią. Przepraszam za zakłócenie spokoju. Dziękuję za pomoc i dobranoc –
odparłem, czując się jeszcze bardziej głupio, a potem po prostu się wycofałem i
zbiegłem schodami na sam dół, a potem uciekłem z tego bloku.
A
więc to koniec. Nie zostało mi po niej nic, oprócz siniaka na lewym policzku.
Biedny Harry, w ogóle sobie nie zasłużył ;c gdyby nie on, Lilly nadal żyłaby w kłamstwie nie wiadomo ile czasu... A to , że do niej wydzwania i stara się z nią skontaktować powinno dać jej do zrozumienia że naprawde mu na niej zależy.. A wgl co sie stalo miedzy Harrym a Mayą te " trzy dni temu"??? ;oo
OdpowiedzUsuńJuz sama nie wiem kogo jest mi bardziej szkoda, ale to nie moze sie tak skonczyc oni musza sie spotkac porozmawiac czy cos.
OdpowiedzUsuńCzemu ten facet tak go okłamał? Jestem pewna, że ona tam mieszkała. czemu w ogóle Lilly nie da ze sobą porozmawiać?
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, czekam na next.
Mój biedny Harry <3
OdpowiedzUsuńPrzecież widać, że on się tak stara i mu na niej zależy.
Rozumiem, że mu od razu nie wybaczy, ale niech się chociaż chłopak wytłumaczy!
Serduszko mi pękło gdy zaczął płakać :-(
Mam nadzieję, że jednak Harry nie odpuści i będzie o nią walczył!!!
I lepiej dla ciebie, żeby TRZY DNI TEMU nie zrobili tego, o czym pomyślałam!
Czekam na kolejny rozdział i liczę na więcej perspektywy Harry'ego.
Chociaż teraz jestem ciekawa jak Lilly sobie radzi, czy Maya próbowała się z nią skontaktować no i co na to wszystko Louis!
Ta końcówka była super zresztą jak cały rozdział. Czekamm ♥¤♥
OdpowiedzUsuń