Znalazłam się
na dziale z kawami i herbatami, kiedy zadzwoniła moja komórka. Kiedy ją
wyjęłam, okazało się, że na wyświetlaczu miga mi imię Mayi. Serce zabiło mi szybciej,
bo pomyślałam, że może… może zrozumiała i chce mnie przeprosić, albo chociaż
się pogodzić. Szybko jednak przekonałam się, w jak wielkim jestem błędzie.
-Halo? –
odezwałam się, kiedy przycisnęłam telefon do ucha.
-Lilly? Tu
Harry – usłyszałam po drugiej stronie głos chłopaka.
-Harry!
Zostaw! Nie możesz tego zrobić! – moich uszu dochodziły niewyraźne wrzaski
wydobywane z ust Mayi.
-Mogę i
zrobię! To już za długo trwa! – odwarknął do niej.
-Oddaj mi
telefon! – piszczała dalej. Potem usłyszałam trzask drzwi i jej stłumiony
krzyk.
-Co się tam
dzieje? – zapytałam.
-Rozgrywa się
walka z kłamstwem, tyle że tym razem to prawda wygrywa – odparł.
-Harry, musisz
być bardziej konkretny – powiedziałam.
Już kompletnie
zapomniałam, że jestem w sklepie, bo mój głos stawał się coraz bardziej
krzykliwy przez to, że za mocno domagałam się wyjaśnień. Stałam między półkami
z kawą i herbatą, jednak w ogóle już nie zwracałam uwagi na artykuły. Byłam
absolutnie skupiona na tym, co mówił do mnie chłopak.
-Gdzie jesteś?
– zapytał.
-W Tesco –
odparłam od razu. – Niedaleko mojego domu.
-Harry! Otwórz
te pierdolone drzwi! Nie możesz tego zrobić! – w tle znów rozbrzmiewał się
krzyk Mayi.
-Boże, Harry,
co się dzieje? – już nie mogłam. Krzyk Mayi w pewien sposób rozdzierał mnie od
środka, musiałam w końcu się dowiedzieć, dlaczego tak krzyczy.
-Za chwilę
wszystko ci wyjaśnię. Wyjdź na zewnątrz, będę za jakieś 15 minut. Jakbym cię
nie widział, zadzwonię jeszcze do ciebie ze swojego telefonu, dobrze? –
poprosił.
-Okej, dobrze.
Tylko się pospiesz – nalegałam.
-Już się
zbieram – oznajmił.
-Harry, ty… -
usłyszałam jeszcze tylko zalążek wrzasku, zanim Harry się rozłączył.
W tempie
ekspresowym dokończyłam zakupy, a potem zaniosłam wszystko do samochodu. Harry
spóźnił się kilka minut, wystawiając tym samym na próbę moją cierpliwość.
Jednak nie nawrzeszczałam na niego, kiedy w końcu zjawił się pod sklepem. Nie
wysiadł ze swojego auta, tylko zawołał mnie do siebie. Wskazałam na swój
samochód, on jednak pokręcił tylko przecząco głową. Nie rozumiałam, o co mu
chodzi, ale poddałam się po prostu ruszyłam w kierunku jego auta. Zajęłam
miejsce z przodu po stronie pasażera, a Harry odpalił silnik.
-Dokąd
jedziemy? Tutaj jest mój samochód – powiedziałam.
-Spokojnie, po
wszystkim odwiozę cię gdzie będziesz chciała, ale teraz musisz mi zaufać –
poprosił.
-Czy Maya wie?
– zapytałam.
-Co?
-O tym, co
chcesz mi powiedzieć?
-To ona jest
sprawcą tego całego zamieszania – przyznał.
-Co to znaczy?
-Musisz być
cierpliwa. Za chwilę będziemy na miejscu i zacznie się spektakl. Spektakl, w
którym nie chcę brać udziału, jednak zdecydowałem, że nie mogę pozwolić dłużej
trwać kłamstwu – oznajmił.
-Nic nie
rozumiem z tego, co mówisz – przyznałam.
-Lilly?
Chciałbym cię o jedno prosić – oznajmił nagle.
-O co?
-Wiesz, jak to
jest ze złymi wiadomościami. Ten, kto je przekazuje, dostaje najbardziej po
głowie, chociaż niekoniecznie jest zamieszany bezpośrednio w całą sprawę –
powiedział. – Po prostu nie chce oberwać za tych, którzy cię skrzywdzili.
Jesteś w stanie mi obiecać, że nie będziesz na mnie zła?
-Harry, ja muszę najpierw wiedzieć. Nie chcę składać obietnic bez pokrycia, więc nie, nie
jestem ci w stanie nic obiecać – odparłam.
-Okej,
rozumiem – odrzekł i wtedy zapadła cisza.
Jechaliśmy
jeszcze kilka minut, aż w końcu znaleźliśmy się na skraju parku, w którym Maya
tak okropnie mnie potraktowała. W parku, w którym Harry mnie wyśmiał i w parku,
w którym spędziłam tak wiele miłych chwil z Louisem. Tylko on jeden wiedział,
że parku musi zawsze panować dobra atmosfera, żeby jego ciepła zieleń zawsze
kojarzyła się tylko z miłymi chwilami.
Harry wysiadł
z auta, więc poszłam w jego ślady. Ruszyliśmy w kierunku wejścia do parku, a
potem zaczęliśmy iść ramię w ramię przed siebie.
-Dzisiaj
zerwałem z Mayą – oświadczył nagle po tylu minutach ciszy.
-Dlaczego? –
zapytałam z niedowierzaniem.
-Nie mogłem
znieść dłużej jej ciemnego oblicza. Jasne, zazwyczaj była dobra, miła i
uczynna, ale miała też taką twarz, której nie chciałem poznawać. I ta twarz
zadecydowała też o tym, że przestałem do niej cokolwiek czuć – oznajmił.
-Powiesz mi w
końcu o co chodzi?
-Chodzi o
Louisa – odparł.
-Co Louis ma
do Mayi? – zdziwiłam się.
-Lilly, bądź
ze sobą szczera. Nigdy nie zwróciłaś uwagi na to, że nie ubiera się zbyt…
bogato? Że jego samochód w sumie prawie się rozpada, a osiedle, gdzie
tymczasowo mieszka, to melina? Nigdy nie zastanowiło cię dlaczego jego
mieszkanie wygląda, jakby nie miał na nic pieniędzy, a jednocześnie zabiera cię
do Londynu, oglądanie London Eye, Big Bena? Nie zastanowiło cię, skąd miał hajs
na ten szmelc, który masz na nadgarstku? – Harry zwrócił uwagę na bransoletkę,
którą dostałam od Louisa. Kupił mi ją, jak byliśmy w Londynie. Rzeczywiście,
nie była specjalnie tania, ale chłopak się uparł, że muszę ja mieć. Był to
jakby zwykły posrebrzany łańcuszek z serduszkiem jako zawieszką, na którym
wygrawerowane było imię „Louis”.
-Nie rozumiem,
do czego zmierzasz – powiedziałam.
-To nie są
pieniądze Louisa, Lilly – oznajmił nagle.
-Chcesz
powiedzieć, że kradnie? – byłam w szoku, kiedy połączyłam fakty. Louis nie
wyglądał mi na złodzieja.
-Nie, chcę
powiedzieć, że dostaje te pieniądze – odparł.
-Od kogo?
Westchnął.
Atmosfera zrobiła się napięta. Podczas, gdy ja wpatrywałam się w chłopaka bez
przerwy, on wpatrzony był w swoje buty. Nie potrafił na mnie spojrzeć. Po
jakimś czasie jednak się zmusił i nasze oczy się spotkały.
-Dostaje je od
Mayi – powiedział w końcu.
I wtedy
wszystko uderzyło we mnie z taką siłą, że aż musiałam się zatrzymać, bo zrobiło
mi się niedobrze. Wszystko w koło zawirowało. Chcę powiedzieć, że dostaje te pieniądze. Dostaje je od Mayi.
Dlaczego Maya daje pieniądze Louisowi na moje zachcianki? I choć w głowie już
zrodziło mi się wyjaśnienie, musiałam zapytać. Musiałam mieć pewność.
-Dla-dlaczego?
– dociekałam.
Harry po raz
kolejny westchnął.
-Ponieważ
Louis nie spotyka się z tobą z własnej woli. Za spędzanie z tobą czasu również
dostaje należne – odparł. Jego głos drżał, ale ani na chwilę nie zatrzymał się,
aby zaprzestać potokowi tych raniących mnie słów.
-Co ty mówisz…
On… On powiedział, że mu zależy… że będziemy się kontaktować nawet, jeśli
wyjedzie… dlaczego tak kłamiesz?! – zdobyłam się na krzyk w ostatnich słowach
mojej wypowiedzi.
-Lilly,
proszę, musisz mi uwierzyć – odparł. – Nie chciałem ci tego mówić, ale ktoś po
prostu musiał.
Jeszcze zanim
zdążyłam w głowie zacząć zaprzeczać temu wszystkiemu, dostrzegłam Louisa w
oddali. Szedł z jakąś panienka i trzymali się za ręce. Spojrzałam kątem oka na
Harry’ego. Jego mina mówiła, że wiedział, iż tu będą. To dlatego mnie tu
przywlókł.
Patrzyliśmy,
jak Louis i ta laska powoli znikają za rogiem. Panowała nieprzyjemna cisza, aż
do momentu zniknięcia pary.
-To… prawda… -
powiedziałam, jednak nie byłam pewna, czy z moich ust wydobył się chociażby
jeden dźwięk.
I wtedy
zaczęłam analizować. Przez głowę zaczęły mi przelatywać wszystkie słowa, jakie
Harry skierował do mnie w ostatnim czasie. „Chcę
Cię tylko ostrzec.” „Uważaj na Louisa. On… ma kilka twarzy, nie zawsze pokazuje
tę prawdziwą, więc po prostu bądź ostrożna.” „Nie chcę, żeby kolejna dziewczyna
cierpiała, bo wpadła w jego sidła.” „Louisa też ledwo znasz.” „Lilly? Czy ty
kochasz Louisa?” „Nie chcę, żeby świat znów potraktował cię jak gówno, więc po
prostu się w nim nie zakochuj, dobrze?”
-Ty
wiedziałeś! – nagle mój głos wrócił z taką mocą, że znów mogłam nawet krzyczeć.
– Wiedziałeś od samego początku i siedziałeś cicho! Powiedziałeś, że nie masz z
tym nic wspólnego, ale cały czas brałeś udział w tym spektaklu!
-Lilly, to nie
tak, po prostu chciałem, żeby Maya ci powiedziała. Namawiałem ją, ale ona nie
chciała, dlatego mówię ci to teraz – zaczął się tłumaczyć. Zapominał, że tylko
winni potrzebują wyjaśnień.
-Nawet nie
próbuj się tłumaczyć! Wszyscy jesteście siebie warci, wszyscy jesteś jebanymi
oszustami, a ja nie jestem od was lepsza. Cały czas oszukiwałam się, że mogę
coś dla kogoś znaczyć, oszukiwałam się, że ten konflikt z Mayą jest
przejściowy, oszukiwałam się, że może tobie choć trochę na mnie zależy, ale
teraz jestem pewna na sto procent, że to wszystko to były po prostu kłamstwa.
Nieświadomie brałam udział w przedstawieniu, które mi wyreżyserowaliście, ale
to już koniec. Nie chcę być jego częścią. Nie chce być taką samą oszustką, jak
wy – raz krzyczałam, a raz mówiłam tonem, który nawet mi mroził krew w żyłach.
Nie potrafiłam zatrzymać tego potoku. Nie byłam nawet wściekła, byłam po prostu
zraniona i zawiedziona. Nie myślałam, że świat może okazać się tak okrutny.
-Lilly… –
chciał spróbować jeszcze coś powiedzieć, ale nie mogłam mu na to pozwolić,
zwłaszcza, kiedy wyciągnął ręce w moim kierunku.
-Nie! Nie waż
się mnie dotykać! – wrzasnęłam. – Widocznie zdolność kłamania jest zaraźliwa, a
ja nie chcę, żeby to mnie znowu dopadło.
-Proszę cię.
Przecież wiesz, że nie chciałem cię zranić – odezwał się znowu.
-Nikt nie chce
nikogo ranić, Harry, ale świat jest po prostu inny. Podejmujemy złe decyzje i
musimy się mierzyć z ich konsekwencjami. To ty popełniłeś błąd, pozwalając jej
na to i dlatego mam wrażenie, że to ty zraniłeś mnie najbardziej, wiesz? Po
Mayi mogłam się wszystkiego spodziewać po tym, co ostatnio odstawiała. Co do
Louisa… miałeś rację, po prostu nie zbyt dobrze go znałam, ale ty… miałam
wrażenie, że jako jedyny nie mówisz do mnie pierdołach, że jesteś ze mną
szczery. Jednak okazałeś się najbardziej zakłamany z całej tej trójki. Wiesz
dlaczego? Bo jako jedyny znałeś wszystkie szczegóły. Wiedziałeś wszystko od
Mayi i wszystko od Louisa. Ale milczałeś. Więc nie mów mi, że nie chciałeś mnie
zranić, bo gdybyś nie chciał, już dawno zapobiegłbyś tej sytuacji, ale tego nie
zrobiłeś. Pozwoliłeś na to, bo najwyraźniej mój los był ci obojętny, choć w
ostatnim czasie starałeś się mnie oszukać, że tak nie jest – wygłosiłam
obszerną mowę, która zamknęła mu usta. Albo raczej je otworzyła, jednak nie
wydobywało się z nich żadne słowo.
Kiedy już
chciałam się odwrócić i odjeść, złapał mnie za nadgarstek i spróbował
pocałować, jednak jedyne, co ode mnie dostał, to uderzenie z pięści w twarz. W
tamtej chwili zaczęłam też płakać. Nie wiem, czy to właśnie łzy sprawiły, że
pozwolił mi odejść, czy może to kwestia agresywnego zachowania, ale tak się
stało. Puścił mój nadgarstek, a ja mogłam oddalić się od niego i od tego
zakłamanego świata.
Nie mogłam po
prostu uwierzyć w to wszystko. Nie docierało do mnie do końca, a mimo wszystko
jedyne, co chciałam zrobić, to pójść do Mayi i uderzyć ją jeszcze mocniej niż
Harry’ego. Louisowi też należała się odpowiednia kara, jednak on jako jedyny
nie wprawiał mnie w napad furii. Po prostu wykonał swoją pracę. Zadanie, które
zleciła mu Maya.
Idąc pod Tesco
płakałam przez cały czas. Starałam się nie zanosić zbyt mocno szlochem, bo
ludzie zwracali na mnie uwagę, jednak nie zawsze mi się to udawało. Kiedy w
końcu dotarłam do auta, zdecydowałam się na przejażdżkę. Jadąc, ryczałam jak
głupia idiotka. Krzyczałam, wrzeszczałam i uderzałam w kierownicę na każdych
światłach. Mój telefon w pewnym momencie zaczął dzwonić, ale nie zamierzałam
odebrać. Słyszałam dzwonek za dzwonkiem, jednak cały czas skutecznie
ignorowałam wszystkie połączenia.
Byłam po
prostu rozgoryczona. Maya była moją najlepszą przyjaciółką odkąd tylko
pamiętam. Miałyśmy wzloty i upadki, ale nigdy nie posądziłabym jej o to, że
kupi mi chłopaka. Dlaczego to zrobiła, do cholery? Musiała wyczuć, że podoba mi
się Harry. Musiała. I po prostu chciała mieć pewność, że będzie tylko jej, więc
załatwiła mi kogoś, kto się mną zajmie do czasu, aż będzie pewna Harry’ego!
No właśnie…
Harry. Myślałam, że jest ze mną szczery. Myślałam, że może być chociaż moim
przyjacielem. Myślałam, że jest ideałem chłopaka, a on okazał się tak samo
śmieciowy jak wszyscy dookoła. Zranił mnie najbardziej, bo w jakimś sensie
pokładałam w nim nadzieję. Łudziłam się, że on nie okaże się tym złym, ale
byłam w błędzie. Oszukiwał mnie od samego początku. Kpił sobie ze mnie. Bawiło
go moje cierpienie. Może nawet urządzali z Mayą składki na mojego „chłopaka”.
Pewnie tak było.
No i Louis.
Nie wiem, czy zakochałam się w nim. Nie sądzę. Ale był zawsze blisko, radził mi
i chyba zaczynałam go uważać za przyjaciela. Nie pokochałam go, ale mimo
wszystko czułam, jakbym w jakimś sensie miała przez niego złamane serce.
Jak w ogóle
mogłam łudzić się, że ktoś może być mną zainteresowany? Mogłam od razu zwęszyć
w tym postęp. Tamtego dnia sobie postanowiłam, że kończę na zawsze z
chłopakami. Są okropni, tak jak twierdziłam w dzieciństwie i nie ma sensu
zwracać na nich uwagi, bo potrafią tylko ranić i niszczyć. Nie tylko Louis jest
tego dowodem. Harry też. Oboje się mną zabawili. Oboje grali o moje serce.
Wtedy zrozumiałam też, dlaczego Harry wielokrotnie wysyłał mi sprzeczne
sygnały, dlaczego usiłował mnie pocałować. To była część zabawy. Chciał mnie
skrzywdzić jeszcze bardziej, bo śmieszyło go to. Podobnie, jak Mayę.
Zaczęłam znów
wrzeszczeć – głośniej niż kiedykolwiek przedtem. Krzyczałam tak długo, aż
zdarłam sobie gardło i nie mogłam wypowiedzieć, ani słowa. Potem już tylko
płakałam. Cicho, bezgłośnie. Gorące łzy spływały po moich policzkach na
koszulkę, która była już prawie całkiem mokra.
Do domu
wróciłam późno. Myślałam, że spotkam mamę i będę mogła z nią pogadać, ale
nie zastałam jej. Na stole w kuchni leżała kartka, że jest u Howarda. Kiedy
tylko to zobaczyłam, zaczęłam ryczeć.
Potrzebowałam
jej wtedy. Wiem, że miała spędzić czas z Howardem, ale musiałam do niej zadzwonić
i poprosić, aby wróciła. Musiała wrócić.
Wciągnęłam
swój telefon i wybrałam jej numer. Z mojego gardła cały czas wydobywał się
urywany szloch.
-Mamo? –
odezwałam się, kiedy odebrała. Mój głos był skrzeczący i drżał od łez.
-Lilly? Co z
twoim głosem? Przeziębiłaś się?
-Nie, ma-mamo
– odparłam. – po-potrze-e-buję cię-ę… czy… może-esz w-wrócić do… do-domu? Pro-szę
cię – mój głos był błagalny, totalnie pozbawiony radości, a jedynie
przepełniony łzami i bólem.
-Kochanie, co
się stało?
-Wszy-wszyscy
są-ą… ok-ropni. Przy-yjedź, pro-szę – błagałam ją dalej.
-Dobrze,
kochanie, poproszę Howarda, żeby mnie odwiózł, tylko czekaj na mnie w domu i
nie zrób nic głupiego, dobrze? – w jej głosie słychać było troskę i pośpiech.
Wiem, że gdy tylko usłyszała mój rozgoryczony głos, zaczęła szykować się do
wyjścia.
-Do-dobrze –
zgodziłam się i od razu odłożyłam telefon na stół.
Sama zwinęłam
się pod nim i zaczęłam ryczeć dalej. Kiedy mama przyjechała, zastała mnie
właśnie w takim stanie. Nie zapytała o nic. Usiadła ze mną pod stołem i po
prostu przytuliła do swojej piersi. Pozwalała mi płakać w jej koszulkę, która
ewidentnie była nowa i tylko cichutko szeptała, że muszę się uspokoić, że już
przy mnie jest i nie pozwoli mnie skrzywdzić.
Moja mama.
Jedyna osoba, która zawsze przy mnie była, i która zawsze będzie mnie kochać.
Na myśl o tym,
jak samotna jestem, mocniejszy szloch znów zaczął rwać moje gardło.
Wtedy
zadzwoniła moja komórka. Mama sięgnęła po nią, nie wyłaniając się z nad stołu.
Przez łzy dostrzegłam imię Louisa, migające na ekranie. Wyrwałam mamie telefon
z ręki i przycisnęłam go do ucha.
-Ty pokręcony
oszuście! – wrzasnęłam tylko, po czym rozłączyłam się i wyłączyłam telefon.
Nie wiem,
kiedy i jak mi się to udało, ale w końcu zasnęłam. Zwinięta w kłębek, skryta pod
stołem, w objęciach mojej mamy. Śniło mi się, że zamieszkałam w ciemnej jaskini,
w której nigdy nie było nawet jednego promyka słońca, i z której nigdy nie
mogłam wyjść. Byłam tam sama, a jedyny dźwięk, który można było w niej usłyszeć
to mój szloch roznoszony echem. Każde słowo, jakie próbowałam wypowiedzieć,
nikło zanim wydobyło się z mojej krtani.
Ej no! Biedna Lilly ;( Płaczę teraz razem z nią ;( Wszystko co złe przytrafia się właśnie jej ;( Mam nadzieję, że w końcu jej los się odmieni i będą ją spotykały tylko dobre rzeczy :) Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDobra, pewnie reszta twoich fanów będzie rozpaczać jaka to Lilly biedna, więc ja sobie to daruje, chociaż tak, jest biedna i nie, nie zasłużyła sobie na to.
OdpowiedzUsuńZamiast tego.... TAAAAAAAAAAAAK!!! Harry zerwał z Mayą!! *taniec radości* Jeśli wcześniej myślałam, że jeszcze może się pogodzą czy coś, to teraz nie pozwalam ci ich pochodzić! Maya to wredna suka! Jaka przyjaciółka może tak kłamać?!
Niech jak najszybciej znika z tego kontynentu!
Wracając do Harry'ego cieszę się, że wogóle zdecydował się jej powiedzieć prawdę...
Wiem, że niby próbowała go pobić, w sumie to sobie zasłużył, ale wkurzyła mnie, że zaczęła wymyślać jak to niby chciał się nią zabawić!
No tak, była załamana i nie dziwię się, że wymyślałam same najczarniejsze scenariusz, ale to Harry zdecydował się powiedzieć jej prawdę mimo, że spodziewał się jej reakcji. Wiedział, że pewnie go za to znienawidzi, ale mimo wszystko zrobił to, bo mu na niej zależy.
Jestem bardzo ciekawa czy Lou będzie chciał się jakoś wytłumaczyć, albo co zrobi Maya. Uważam, że Lilly należy się jakieś wyjaśnienie- Dlaczego???
Dobra, nic więcej nie piszę, bo skoro chcesz czekać na mój komentarz mogłabyś nie pójść spać... przez najbliższe 40 lat.
Jednak chyba to, że nie mogę wyrazić wszystkich swoich emocji słowami jest najlepszym wyznacznikiem tego jakie to ff jest wspaniałe!
Czekam na nowy rozdział!
Do czwartu/ piątku
P.S. Mam nadzieję, że jednak czwartku.
P.P.S. Pamiętaj, olałam dla ciebie niemiecki i nie zrobiłam tego dlatego, że naprawdę nienawidzę tego przedmiotu.
~Prawda was wyzwoli~ (heh . gdzieś to słyszałam ale fajnie brzmi) po prostu brak słów i tyle. Czekam na nn i to jak najszybciej ♥♡♥
OdpowiedzUsuńSerce się kraja! Lily taka biedna.
OdpowiedzUsuńPlusem tego rozdziału jest to, że ta wredna szmatka Maya została sama (mam nadzieję, że tak będzie dalej. ew. niech znajdzie sobie jakiś naiwniaków{ i Harry może pełnoprawnie rwać naszą główną bohaterkę.
Czekam na ciąg dalszy.
Potok łez, których nie mogę powstrzymać, tak strasznie szkoda mi Lili, jak oni mogli jej to zrobić? Brak mi słów po prostu .
OdpowiedzUsuńZajrzy ktoś ? Zależy mi na szczerych opiniach :* Jak coś przepraszam za spam :* http://fantasylovee.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPs. Świetny blog :*