-Elo, elo –
odpowiedział Louis i wyciągnął rękę do przybicia piątki ze swoim przyjacielem.
Harry
popatrzył na dłoń chłopaka i tylko wywrócił oczami jakby zniesmaczony, a
następnie odwrócił się i po prostu wsiadł do samochodu. Posłałam Louisowi
pytające spojrzenie, a chłopak odpowiedział w podobny sposób, że coś go
ugryzło.
Bez słowa
wsiedliśmy do samochodu Harry’ego. Louis naturalnie zajął przednie siedzenie, a
ja wpakowałam się na tyły. Fotele były miękkie i niezwykle wygodne, to nie był
ten sam standard, do którego ja i mama zostałyśmy zmuszone przywyknąć. Harry
zdecydowanie zaliczał się do wyższej klasy, choć na pierwszy rzut oka nie można
było tego o nim powiedzieć.
Harry odpalił
samochód i już po chwili sunęliśmy po ulicy. Auto poruszało się niemal
bezgłośnie i jechało tak gładko. Nie znałam się zbyt dobrze na samochodach, ale
to zdecydowanie musiała być jakaś dobra marka.
Nie najechałam
się jednak zbyt długo, gdyż już chwilę potem wjechaliśmy na stację. Harry
wysiadł z auta, żeby napełnić bak. Po chwili i Louis wyskoczył z auta, zaalarmowany
głosem przyjaciela. Zaciekawiona otworzyłam drzwi, aby usłyszeć, o czym mówią.
-Skocz po
kawę, jestem padnięty. Całą noc nie spałem – poprosił chłopak.
-Maya była
taka dzika? – zażartował Louis, a moje wnętrzności właśnie zrobiły salto w
powietrzu.
-Nawet nic nie
mów – odmruknął, umęczonym głosem. - To pójdziesz? Ja za chwilę dojdę, żeby
zapłacić, to tylko kwestia szybszego zrobienia tego – poprosił.
-Okej –
zgodził się. – Lilly, też chcesz kawę?
-Nie, dzięki –
odparłam. Nie przełknęłabym teraz nic. Nie po tym, co przed chwilą usłyszałam.
-Okej –
powtórzył i już go nie było.
Wysiadłam z
samochodu i rozciągnęłam się, niby chcąc rozprostować kości. Tak naprawdę
potrzebowałam zaczerpnąć powietrza, bo w samochodzie zrobiło mi się nagle zbyt
duszno. Stałam zwyczajnie i wpatrywałam się w drzewa, znajdujące się po
przeciwnej stronie ulicy. Harry zdawał się przez moment robić to samo, dopóki
bak nie został wypełniony po brzegi i musiał skupić swoją uwagę na czymś innym.
Usłyszałam tylko kilka dziwnych dźwięków, a potem chłopak znalazł się koło
mnie.
-O czym tak
myślisz? – zapytał, a jego głos wydawał się być półszeptem. Poczułam się trochę
jakbyśmy właśnie wchodzili na jakieś nieznane nam drogi, chociaż zadał mi
przecież zwyczajne pytanie.
-Mam być
absolutnie szczera?
-Dawaj –
powiedział.
-Przespałeś
się z Mayą? – zapytałam, a on nagle wybuchł śmiechem tak gwałtownym, że aż się
przelękłam i spojrzałam na niego.
-Nie, boże,
nie – odparł, śmiejąc się. – Nie wierzę, że myślisz o czymś takim.
-Nie
chciałbym, żebyś ją skrzywdził – łgałam. To było jedyne, co przyszło mi do
głowy i co zamierzałam wmawiać samej sobie, żeby nie uwierzyć, że przemawiała
przeze mnie czysta zazdrość.
-Nękała mnie
telefonami w nocy. Chyba się nudzi bez ciebie – odparł. – Nie warto by było chociaż
spróbować się pogodzić? – zasugerował delikatnie.
-Nie –
odparłam tylko, dalej skupiając wzrok na profilu chłopaka. Wpatrywał się on
drzewa, tak jak ja jeszcze chwilę wcześniej.
Harry odwrócił
się twarzą do mnie, kiedy padła moja odpowiedź. Wydawało się, że próbował coś
wyczytać z moich oczu, ale ja zamknęłam wszystko szczelnie w sobie, więc nie
miał możliwości nic zobaczyć.
-Pamiętam, jak
na ognisku powiedziałaś, że kłócicie się non stop. Nie myślałem wtedy, że te
kłótnie są na tak hardcorowym poziomie – powiedział.
-Pamiętasz, co
ci wtedy powiedziałam? – zdziwiło mnie to. Nie sądziłam, że mógł przywiązać do
naszej rozmowy taką uwagę.
-Zazwyczaj
staram się zapamiętywać to, co się do mnie mówi, a ty nie? – orzekł i
sugestywnie podniósł brew do góry.
-Jasne –
mruknęłam tylko.
Zapadła chwila
ciszy, której żadne z nas nie umiało przerwać.
-Lilly, nie
bądź na mnie zła za Mayę, bo pomyślę, że mnie okłamałaś ostatnim razem –
powiedział.
-Co to ma do
Mayi? Poza tym nie jestem o to zła – odarłam.
-Nie mówię, że
to coś ma do poprzedniego tematu. Po prostu wyczuwam to w atmosferze –
wyjaśnił.
-Okej, lubiłam
cię, ale teraz już nie. Przynajmniej nie w taki sposób. Już na samym początku
dałeś do zrozumienia, że wolisz Mayę, więc odpuściłam. Podczas mojej dwutygodniowej
nieobecności przeszło mi kompletnie – powiedziałam na jednym wdechu. Nie
przemyślałam tego, ale raz wypowiedzianych słów nie można było cofnąć, więc nie
było co ich żałować.
-Nie byłem
zainteresowany żadną z was aż do zakończenia ogniska – powiedział.
-Potem to się
zmieniło? – zapytałam.
-Powiedzmy, że
pomyślałem o tym trochę i zaczęła do mnie docierać rzeczywistość – odparł.
-I potem
spiknąłeś się z Mayą – mruknęłam.
Nic nie
powiedział, tylko popatrzył w bok, jakby unikał mojego spojrzenia. Uznałam to
za potwierdzenie moich przypuszczeń. Wewnątrz mnie znowu coś pękło. Ciągle
pękało, chociaż nie było już co łamać.
-Po co więc
zaprosiłeś nas na tę imprezę? – zapytałam, a wiatr smagał moje włosy,
zabierając mi jednocześnie widok na chłopaka.
-Nie wiem, chyba
w ramach przeprosin za problemy na sklepie – wyjaśnił, znów spoglądając z moje
ledwo widoczne oczy. – Poza tym, kuzyn kazał mi zapraszać dużo osób.
Wiatr ucichł,
a wtedy chłopak wyciągnął rękę w moim kierunku i odgarnął kilka niesfornych
kosmyków za moje ucho. Poczułam się dziwnie i on chyba też się speszył, bo
szybko cofnął dłoń. Miałam wrażenie, że nie zapanował nad sobą, że to, co
zrobił było bardziej odruchem, na który jego mózg nie miał wpływu.
Musiał to przećwiczyć z Mayą, szepnęła
moja podświadomość.
-No i gdzie ta
forsa, stary?! – wydarł się nagle Louis, zaskakując nas oboje. Odsunęliśmy się
od siebie o metr, jakby właśnie nas na czymś przyłapano i zgodnie spojrzeliśmy
w kierunku bruneta.
-Sorry,
zagadałem się – odparł do chłopaka, który zmierzał w naszym kierunku z dwoma
kawami.
-Wisisz mi też
hajs za paliwo, bo zapłaciłem za ciebie – powiedział.
-Jasne –
orzekł szybko i zaczął nerwowo szukać po kieszeniach portfela. Kiedy go
znalazł, wyjął pieniądze i ruszył w kierunku przyjaciela, aby mu je podać.
I nagle
poczułam się dziwnie. Cierpiałam na wyrzuty sumienia, chociaż tak naprawdę nie
zrobiłam nic złego. To Harry wyciągnął rękę w moim kierunku. Poza tym w sumie
nie zrobiliśmy nic złego. Patrzyliśmy sobie w oczy, Harry’ego poniósł odruch i
tyle. Nie zdradziłam ani Louisa, ani przyjaciółki. Nie przyjaciółki, Mayi. I
nie mogłam jej zdradzić, skoro teraz byłyśmy dla siebie obce.
Wsiadłam do
samochodu, żeby dłużej nie musieć patrzeć na chłopaków. Ich widok tylko
pobudzał jeszcze bardziej moje poczucie winy, a nie mogłam przecież dać po
sobie poznać, że coś jest nie tak.
Zanim się
obejrzałam, chłopacy również wsiedli do samochodu, jednak tym razem to Louis
znalazł się za kierownicą. Oboje pili kawę, więc jeszcze chwilę siedzieliśmy na
stacji, zanim samochód znów wrócił na drogę.
Kilka minut
później już sunęliśmy ulicą, wsłuchując się w melodię piosenki Rity Ory, która
aktualnie leciała w radiu. Słowa bardzo mi się spodobały, więc zapisałam sobie
w pamięci, aby odsłuchać tego później na spokojnie w domu.
-Jak długo
jedzie się stąd do Londynu? – zapytałam.
-Około godziny
– odparł Louis. – Ale teraz będziemy jechać trochę dłużej, bo jest spore
natężenie ruchu.
Pokiwałam
tylko głową i sięgnęłam do torebki po komórkę, aby jakoś zająć sobie czas. Na
rozmowy nie miałam co liczyć, bo Louis przez cały czas skupiał się na jezdni i
nie należało mu przeszkadzać, a Harry… cóż… gapił się w okno i można by
przypuszczać, że planował zasnąć w najbliższym czasie.
Odblokowałam
komórkę i zobaczyłam, że mam wiadomość na facebooku. Od Harry’ego. Zdziwiłam
się i spojrzałam w kierunku chłopaka. Nasze spojrzenia skrzyżowały się w
bocznym lusterku. Chłopak wydawał się obojętny, inaczej niż ja. Zastanawiałam
się, po co do mnie pisał, skoro siedział przede mną i mógł się po prostu
odezwać. Zamiast jednak głowić się nad tym zbyt długo po prostu odczytałam
wiadomość.
Harry: Sorry za to na stacji. Odruch.
Ja: Okej. Domyśliłam się. To nic
takiego.
Harry poruszył
się na przednim siedzeniu przede mną i ożywił swój telefon. Zanim się
obejrzałam miałam już kolejną wiadomość.
Harry: Na pewno?
Ja: Tak, Harry. Daj spokój. Nie
zrobiłeś nic złego. Nie ma o czym mówić.
Harry: Po prostu się martwię.
Ja: Dlaczego?
Harry: Chodzą mi po głowie ciągle słowa
Mayi.
Ja: Co? Które?
Chwila ciszy.
Zeskanowałam odbicie chłopaka w lusterku. Wydawał się zamyślony, jakby
rozważał, co napisać, albo przynajmniej: jak to napisać.
Harry: Te o zakochaniu. Nie daje mi to
spokoju. Dlatego dbam, żeby wszystko na pewno było jasne. Nie chciałbym Cię
zranić.
Ja: Nie zraniłeś mnie. Wiem, że jesteś
z Mayą, a ja… cóż, tak jakby z Louisem.
Harry: Można być z kimś, a tak naprawdę
lubić kogoś innego.
Te słowa jakby
do mnie trafiły. Miałam wrażenie, że nie do końca ma na myśli mnie.
Zdecydowałam się jednak to zignorować i nie dopytywać. Mógłby pomyśleć, że
jednak mi na nim zależy, a od tego z całej siły właśnie próbowałam nie
dopuścić.
Ja: Ile razy mam Ci to powtarzać? Nie
jestem w Tobie zakochana. Ledwo się znamy.
Harry: Louisa też ledwo znasz.
Ja: To samo mogę powiedzieć o Tobie i
Mayi.
Ta rozmowa nie
przybrała pozytywnych torów. Nie powinniśmy kłócić się o takie rzeczy i starać
się udowodnić sobie nawzajem, kto kogo nie kocha.
Harry: Okej, przepraszam. To tylko moje
ego. Wiesz, jak to jest z facetami.
Ja: Okej.
Harry: Wyłączasz się?
Ja: Co?
Harry: Odpisałaś tak krótko. Myślałem,
że podłapiesz żart.
-A wy co tak w
tych telefonach? Mam wrażenie, że piszecie do siebie nawzajem – zażartował
nagle Louis.
Otworzyłam
szeroko oczy z przerażenia.
-Nie! –
zaprzeczyliśmy jednocześnie i zbyt gwałtownie.
-Piszę z Mayą
– usprawiedliwił się Harry.
-Okej, okej,
tylko żartowałem – Louis się zaśmiał, ale naszej dwójce chyba nie było do
śmiechu. – Wyluzujcie.
Nie mogliśmy
mu powiedzieć, że konwersujemy między sobą. Dalibyśmy mu do zrozumienia, że
wykluczyliśmy go z rozmowy, że nam przeszkadza. I że, nie daj Boże, mamy jakieś
prywatne sprawy między sobą i nie chcemy go poinformować, mimo że jest tak
naprawdę przyjacielem nas obojga. Dla mnie nawet czymś więcej niż przyjacielem.
Trochę mnie
zabolało, że pierwszą wymówką Harry’ego na mnie była Maya, ale nie mogłam
przecież o tym wspomnieć. Poza tym ona była najtwardszym dowodem w oczach
Louisa i najbardziej prawdopodobną opcją.
Ja: Nie powinniśmy pisać. Prawie się
połapał.
Wystukałam
szybko odpowiedź.
Harry: Myśli, że piszę z Mayą. Może
przypadkiem trafił w dziesiątkę, ale ufa mi.
Ja: To i tak nie okej.
Harry: Przecież dajemy mu się
koncentrować na jeździe. Może tego o nim nie wiesz, ale on woli ciszę podczas
prowadzenia auta.
Ja: Harry…
Harry: Lepiej powiedz mi coś o sobie.
Jazda w ciszy jest strasznie nudna.
Ja: Tak jak ja. Nie ma o czym mówić.
Harry: Mówiłaś, że grasz na
keyboardzie.
Ja: Pamiętasz to?
Harry: Już Ci coś mówiłem w temacie
zapamiętywania.
Ja: Co jeszcze pamiętasz?
Harry: Pamiętam, żeby trzymać od Ciebie
z dala elektryczne sprzęty, bo nagle się psują. Nie masz rodzeństwa, a Twój
tata pracuje za granicą. Nie chcesz iść na studia. Lubisz waniliowe latte,
które tak swoją drogą jeszcze się nie przeterminowało ;)
Ja: Wow, strasznie dużo pamiętasz, jak
na kilka normalnych rozmów, które prowadziliśmy. I co masz na myśli mówiąc, że
latte się nie przeterminowało?
Harry: Że ostatnio chyba pomyliły mi
się daty przydatności, bo latte jest jeszcze aktualna przez rok. 5 i 6 czasem
bywają podobne na niektórych produktach.
Ja: To miło, ale raczej nie skorzystam.
Teraz chodzisz z moją „przyjaciółką” i niezależnie od tego, jak bardzo skłócone
jesteśmy i jak niewinne byłoby to spotkanie, to i tak nie w porządku.
Harry: Okej…
Harry: A co ty pamiętasz o mnie?
Ja: Masz siostrę, twoja mama ma nowego
faceta, dlatego tu jesteś, bo odwiedzacie jakąś rodzinę. Od 3 lat mieszkasz w
Londynie, bo tam jest twój tata. Studiowałeś medycynę.
Harry: A mnie się tak dziwisz, że
pamiętam.
Ja: Zapamiętywałam, bo mi się podobałeś.
Chwila ciszy.
Aż pożałowałam, że byłam tak nadmiernie szczera. Może go to speszyło? Może to
miał być koniec naszej rozmowy? I czemu znów tliła się we mnie nadzieja, że
może mamy szansę? Przecież nawet jakby zerwał z Mayą, bądź na odwrót – nigdy
nie mogłabym z nim być. To byłoby nie fair w stosunku do wszystkich. No i nie
mogłam zapomnieć o Louisie, który siedział właśnie na miejscu kierowcy i
cichutko nucił Titanium.
Mój telefon
zawibrował w dłoni.
Harry: Ranisz moje ego.
Ja: Dlaczego?
Harry: Bo coś sprawiło, że przestałem
Ci się podobać, a to czyni mnie mniej fajnym, niż myślałem, że jestem.
Ja: Jesteś fajny, ale nie dla mnie.
Tak, jesteś
bardzo fajny, tylko, że to nie ja wybrałam, że nie możesz być mój. To Ty, to
Maya, to cały świat.
Potem już mi nie
odpisał. Zerknęłam na niego w lusterku bocznym, ale jego wzrok był nieobecny,
jakby o czymś intensywnie myślał. Po chwili jednak otrząsnął się, zablokował
telefon i schował go do kieszeni. Ja swoim pobawiłam się jeszcze chwilę, aby
nie wzbudzić podejrzeń Louisa. No, nie tylko dlatego. Łudziłam się, że może
jeszcze napisze, choć wiedziałam, że tego nie zrobi. W końcu wsunęłam telefon
do torebki i zaczęłam się wpatrywać w rozmazane drzewa za oknem. Po kilkunastu
minutach moje oczy się zamknęły, a mózg śnił o chłopcu, który miał zielone oczy
i ciągnął mnie coraz bliżej ku otchłani zwanej miłością.
O.MÓJ.BOŻE!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo najbardziej perfekcyjny rozdział jak do tej pory <3
Boże.. Harry!!!!!!!!!!!
ASDFGHJKLKJUYTRESDCVBNM
Nie będę się rozpisywać to mam do powiedzenia tylko jedno słowo: CUDO <3
Widzę, że się rozkręcasz xD
Z niecierpliwością czekam na więcej <3
Wspaniały <3
OdpowiedzUsuńuuuuu rozkręcasz się! Te wiadomości są taaaaaaakie słodkie. Właściwie to nie są aż tak bardzo, ale wszystko co robią razem jest dla mnie takie urocze <3
OdpowiedzUsuńCo to za akcja z tym kosmykiem włosów?
Czeka na następny x