środa, 26 sierpnia 2015

Chapter 13

     -Gotowe – powiedział ślusarz po wykonaniu pracy. – Zamek jest bardzo delikatny, więc nie trzeba wkładać dużo siły, żeby przekręcić klucz. Przy poprzednim zamku dziwię się, że nie zdecydowała się pani wcześniej na wymianę. Klucz ledwo chodził.
-Widzi pan, na wszystko nadchodzi odpowiednia pora – powiedziałam, wspierając się o framugę drzwi do mojego pokoju.
-Za wszystko należy się 130 funtów – oznajmił. – A tu są dwa komplety nowych kluczy – powiedział, podając mi je.
-Momencik – poprosiłam i poszłam po swój portfel do torebki. Wyjęłam odpowiednią sumę pieniędzy i wróciłam do przedpokoju. – Proszę – powiedziałam, podając mężczyźnie pieniądze.
     -Dziękuję i miłego dnia życzę! – odparł, przeglądając pieniądze. Po chwili schował je do kieszeni, zabrał narzędzia i wyszedł, dając mi jedynie czas na odpowiedzenie „dziękuję i wzajemnie”.
Zamknęłam drzwi na nowy zamek. Facet miał racje, rzeczywiście gładko chodził. To był najlepszy zakup za pieniądze ojca, na jaki mogłam wpaść. Nie będzie więcej wchodził do nie swojego domu bez zaproszenia. Bałam się tylko, jak zareaguje mama. O niczym jej nie powiedziałam i nie byłam pewna, czy zdradzenie prawdy jest dobrym rozwiązaniem. W razie czego miałam już gotową bajeczkę, tylko z moją zdolnością kłamania mama mogła nie uwierzyć.
Usiadłam na łóżku w swoim pokoju i sięgnęłam po laptopa. Wczoraj w końcu opublikowałam nowy filmik, więc musiałam co chwilę sprawdzać komentarze i inne tego typu rzeczy. Nie było tego jednak zbyt dużo, biorą pod uwagę, że z nudów sprawdzałam wszystko co chwilę. Wtedy przypomniała mi się płyta chłopaków. Miałam ją odsłuchać dawno temu, ale do tej pory tego nie zrobiłam.
Podniosłam się i poszłam odszukać swoją torebkę, aby znaleźć w niej płytę. Kiedy już do zrobiłam, włożyłam ją do laptopa i odpaliłam play listę 10 piosenek. Zauważyłam, że pierwsze 5 jest wspólnych, a pozostałe to próby głosu każdego z chłopaków, czyli solowe wykonanie.
Myślałam, że będę się czuła źle, słuchając tego. Myślałam, że głos Harry’ego będzie jak ostrze na resztki mojej duszy, ale nie czułam kompletnie nic. Prawie zapomniałam, że dwa dni temu moje serce się posypało. Nie było już miejsca na kolejny ból. Teraz zaczynałam sobie uświadamiać, że powinnam była ogarnąć się dawno temu. Skoro mnie nie chciał to trudno. Tylko byłam głupia, że wtedy z Louisem tak się spinałam. To nie miało sensu.
Piosenki były naprawdę dobre, a Louis miał rację, kiedy powiedział, że She Looks So Perfect brzmi lepiej z Harrym. Potem były solówki. Louis był naprawdę świetny, ale szczerze to najbardziej podobał mi się głos Zayna. Przynajmniej póki nie włączyła się piosenka Harry’ego. Zaśpiewał tylko kilka pierwszych słów Wherever You Are, kiedy coś we mnie znów osłabło. Ścisnęło mnie w środku i musiałam wyłączyć tę piosenkę, aby nie zwrócić śniadania.
-Ogarnij się, Lillian – burknęłam na siebie i wzięłam głęboki wdech.
Wyjęłam płytę z komputera i schowałam do pudełka. Nie pozwoliłam sobie na załamanie i rozmyślanie. Zamiast tego wybrałam napisanie do Louisa i opowiedzenie mu o tym, jak bardzo spodobało mi się wykonie chłopaków tych piosenek. Zamierzałam nadmienić o każdym, oprócz o Harrym. To trochę dziecinne zachowanie, ale nie umiałam postąpić inaczej.
Louis nie odpisał, był niedostępny, więc nie spodziewałam się tego. Już miałam wyłączyć komputer, kiedy obok otworzyło mi się drugie okienko chatu. To był Harry.
Harry: Lepiej się czujesz? Przedwczoraj wyglądałaś tragicznie.
Ja: Jest okej.
Harry: Na pewno?
Ja: Tak.
Człowieku, daj mi spokój, to za jakiś czas rzeczywiście poczuję się lepiej. Bo jak mam się teraz ogarniać, kiedy pisze do mnie główne źródło moich problemów? Ale oczywiście nie mogłam mu tego napisać. Nie mógł wiedzieć, jak wiele działo się w mojej głowie przez niego.
Harry: Nie chciałem wtedy tak na ciebie naskoczyć. Chodzi mi o Mayę. Wiem, że jesteście skłócone i to częściowo przeze mnie, ale jeśli nie czujesz, że to czas by się z nią pogodzić, to nie musisz tego robić przez wzgląd na mnie.
Ja: Nie pokłóciłyśmy się przez Ciebie.
Harry: Więc jak to? Wtedy coś mówiłaś, ale nie chciałem pytać. Wydawałaś się bardzo smutna, więc nie chciałem naciskać.
Ja: Jestem smutna, bo dużo się teraz u mnie dzieje, a nie mam nawet z kim o tym pogadać. Ale nie ważne. A jeśli z kimś masz gadać o mojej kłótni z Mayą, to właśnie z nią. Nie ja jestem od informowania Cię o szczegółach. Jeśli nie chce Ci powiedzieć, to nie moja sprawa.
Tak naprawdę bardzo chciałam po powiedzieć, chociażby po to, żeby rozzłościć Mayę, ale nie mogłam tego zrobić. Ona zachowywała się okropnie wobec mnie, ale przecież to nie znaczyło, że ja muszę się zniżać do jej poziomu. Musiałam zachować rozsądek, mimo ochoty  na zachowanie godne pięcioletniego dziecka.
Harry: Maya mi nie powie, skoro nie zrobiła tego wcześniej.
Ja: To główny problem Mayi – mówienie prawdy.
Harry: To o to poszło? Okłamała cię?
Ja: W pewnym sensie. Po prostu nie powiedziała mi prawdy. Ale nie ważne. Miałam Ci nic nie mówić.
I tak wychodziło mi zachowywanie się jak dojrzała osoba. W swoim przekonaniu wytrwałam dwie minuty, a potem i tak zdradziłam chłopakowi najważniejsze szczegóły. Miałam tylko nadzieję, że nie zdradzi się z tym Mayi. Nasza sytuacja i tak już była napięta, nie potrzebowałam bonusowych nieporozumień.
Harry: Nie powiem jej o niczym.
Ja: I tak lepiej nie. Za dużo już wiesz. To wszystko, co ode mnie chciałeś?
Harry: Właściwie to nie.
Ja: Więc co jeszcze?
Harry: Chcę Cię tylko ostrzec. Uważaj na Louisa.
Ja: Dlaczego?
I znów nadzieja. Może jest zazdrosny? Może jednak coś do mnie czuje i chce się pozbyć rywala? Przez myśl mi nie przeszło, że może chodzić o coś bardzo, bardzo złego.
Harry: On… ma kilka twarzy, nie zawsze pokazuje tę prawdziwą, więc po prostu bądź ostrożna, okej?
Ja: Zawsze jestem.
Ale prawda była taka, że z Louisem na niewiele rzeczy zwracałam uwagę. Zauważałam czasami jakieś… zgrzyty, które nie bardzo mi pasowały, ale nie przywiązywałam do nich uwagi. Za dużo działo się w około, a Louis był po prostu… słodkim dodatkiem. Wydawał się stałą częścią, niezmienną, na którą nie trzeba tak bardzo uważać jak na resztę. Jakoś nigdy nie przeszło mi przez myśl, że on mógłby być źródłem moich problemów. Innych oczywiście niż jego nieodwzajemnione zakochanie względem mnie.
Harry: Teraz bądź dwa razy bardziej. Proszę cię o to.
Ja: Dlaczego w ogóle mówisz mi coś takiego? Louis to twój przyjaciel.
Harry: To prawda, ale nie jest święty, a ja nie chcę, żeby kolejna dziewczyna cierpiała, bo wpadła w jego sidła.
Ja: To się już zdarzało?
Harry: Niestety tak. Cały czas próbuję go nastawić.
Ja: Czyli Louis nie ma do mnie czystych intencji?
Harry: Tego nie powiedziałem. Może tak być, ale nie musi i mam nadzieję, że tak nie jest. Nie przejmuj się tym na zapas, tylko bądź ostrożna. Przede wszystkim skup się na poznaniu go najpierw.
Ja: Więc jak go najlepiej poznać?
Harry: W naturalnym środowisku. Czyli z kolegami. Chłopacy wtedy nie umieją udawać.
Odetchnęłam z ulgą.
Ja: Czyli wszystko okej, już poznałam zespół. Nie zachowywał się inaczej niż normalnie.
Harry ewidentnie chciał coś jeszcze napisać, ale po chwili jednak usunął wiadomość i nie napisał już nic na temat swojego przyjaciela. Czekałam kilka minut, ale chłopak chyba nie zamierzał się więcej odzywać.
Ja: Co?
Harry: Nic, po prostu jestem zajęty. Pogadamy innym razem. Cześć.
Ja: Okeeeej. Pa.
To było dziwne, ale nie wiedziałam, jak to interpretować. Czy Louis rzeczywiście nie był tym, za kogo się podawał? A jeśli nie, to kim był tak naprawdę i czego ode mnie chciał? I dlaczego to Harry mi to powiedział? Martwi się o mnie? Z jakiego powodu?
Nic nie rozumiałam, wszystko było zagmatwane. A najgorsze było to, że nadzieja znów zaczynała kwitnąć na okruszkach mojego zszarzałego serca. Nie chciałam tego, ale nie umiałam też zatrzymać. Zostało mi tylko pogodzić się z rzeczywistością, że człowieka nie da się tak po prostu złamać i znieczulić na świat. Nie można mieć zbyt długo zamkniętych oczu, zawsze znajdzie się ktoś, kto w końcu je otworzy po to, aby zadać nam jeszcze więcej cierpienia, albo w końcu dać szczęście.

-Co powiesz na kolejną wycieczkę do Londynu? W końcu z sześciu tygodni wakacji zostały ci już tylko dwa – przypomniał chłopak.
-Nawet nic mi nie mów. Nie chcę do szkoły. Nie mogę uwierzyć, że wakacje tak szybko zleciały – powiedziałam, przyciskając słuchawkę do ramienia, aby mieć możliwość założenia butów.
-Ja też. Pomyśleć, że za dwa tygodnie wracam do domu – orzekł.
-Mógłbyś zostać trochę dłużej – oznajmiłam prosząco, jednocześnie wychodząc z domu. – Przecież nie masz już szkoły.
-Ale muszę się zabrać za robotę. Mama powiedziała, że nie będzie mnie utrzymywać do czterdziestki – zażartował.
-No tak, a przecież już niewiele ci brakuje – droczyłam się z chłopakiem.
W odpowiedzi usłyszałam tylko jego delikatny śmiech.
-Więc co? Masz ochotę na Londyn?
-Tylko jeśli pozwolisz mi za siebie zapłacić – odparłam.
-W jedną stronę możemy zabrać się z Harrym, bo wraca na kilka dni do miasta, co ty na to? – zaproponował.
Poczułam ucisk w brzuchu na dźwięk imienia chłopaka Mayi, ale tylko na chwilę, bo potem pojawił się niepokój. Przypomniały mi się słowa chłopaka na temat Louisa. Co miał na myśli? I czy Louis rzeczywiście mnie wykorzystuje? Czy się mną bawi?
Odrzuciłam te myśli, zanim mogły porządniej zagnieździć się w mojej głowie. Musiałam myśleć pozytywnie, bo negatywizm nigdy nie zaprowadził mnie zbyt daleko.
-Ziemia do Lilly! – zawołał Louis w słuchawce. – Może tak być?
-Jasne, a kiedy wyjeżdża? – zapytałam, starając się zabrzmieć naturalnie, jakby właśnie przez moją głowę nie przebiegło milion rozmaitych pytań.
-Za jakieś dwie godziny – odparł. – Olejmy seans w kinie i po prostu jedźmy. Może w Londynie będzie jakiś ciekawy film – zasugerował.
-Okej, może być. Możemy szaleć, ostatnio miałam spory przypływ gotówki – powiedziałam.
-Ja płacę – oznajmił.
-Nie musisz za wszystko płacić – przypomniałam mu. – Nawet prawdziwi mężczyźni kiedyś bankrutują, a ty będziesz pierwszy, jeśli nie skończysz tyle na mnie wydawać.
-Obgadamy to jeszcze – oznajmił tylko.
-Louis…
-Lillan – przedrzeźniał mnie.
-Jak daleko jesteś? – zmieniłam temat, zmierzając jednocześnie w kierunku parku, gdzie mieliśmy się spotkać.
-Prawie na miejscu – oznajmił. – Jeszcze jakieś pół kilometra.
-Ja wyszłam chwilę temu, będę na miejscu za jakieś pięć minut – powiedziałam.
-Okej, to może się już rozłączymy, co? I tak za chwilę się zobaczymy – zaproponował.
-No dobra – zgodziłam się. – To do zobaczenia za chwilę.
-Do zobaczenia – odparł i rozłączył się.
Kiedy dotarłam do parku, usiadłam na ławeczce przy schodach i zaczęłam oczekiwać chłopaka. Nie trwało to jednak zbyt długo, ponieważ już wkrótce mogłam go zobaczyć, zmierzającego z oddali w moim kierunku. Wyglądał pięknie w granatowych rurkach i białej, cienkiej koszulce. Do tego ten uśmiech, który sięgał jego ślicznych niebieskich oczu. Mógłby być dla mnie idealny, gdybym nie miała od jakiegoś czasu tak namącone w głowie.
Ruszyłam w jego kierunku, aby wyjść mu na spotkanie. Zaskoczył mnie namiętnym pocałunkiem, ale tym razem nie czułam się tak nieprzyjemnie jak ostatnio. Dalej było mi trochę dziwnie, ale to już nie było to samo. To już nie był pierwszy pocałunek, nie był tak ważny jak poprzedni. Poza tym… moje uczucia dalej były częściowo wyłączone. To trochę tak, jakbym jedno oko dalej miała zamknięte na świat.
-Fajny błyszczyk – powiedział, oblizując swoje wargi.
-Dziękuję, jagodowy – odparłam, chichocząc delikatnie.
-Od dziś to mój ulubiony smak – oznajmił, a ja poczułam, jak lekko zapiekły mnie policzki.
Zapadła chwila ciszy, podczas której wpatrywaliśmy się sobie w oczy i tylko ja czułam się przez to niezręcznie.
Nie wiem, dlaczego dalej nie potrafiłam oswoić się z tym, że ja i Louis… że coś tam między nami było. Jeszcze w niedzielę mogłabym przysiąc, że teraz już będzie dobrze, a dzisiaj działo się ze mną to samo, co przy naszym ostatnim spotkaniu. Czy możliwe, że to słowa Harry’ego miały na mnie tak duży wpływ?
-To co? Idziemy się przejść zanim Harry nas stąd zgarnie? – zapytał, jednocześnie wyrywając mój umysł z otępienia, któremu dał się powieść drugi raz w ciągu ostatnich kilku minut.
-Tak, jasne – przytaknęłam tylko, nie będąc w stanie jeszcze do końca trzeźwo myśleć.
Louis uśmiechnął się do mnie, a następnie podał mi dłoń. Złączyłam z nią swoją i ruszyliśmy na spacer po parku.

2 komentarze

  1. No nareszcie zaczyna się coś dziać z Harrym! Już myślałam, że się nie doczekam!
    Hazz się martwi o Lilly, a to już jakiś postęp, choć jak sama mówisz w pierwszej części jeszcze się nic nie dzieje, ale ciągle będę żyć nadzieję, że chociaż się pocałują? Co? Spełnisz moje marzenie? Proszę? Ślicznie proszę?
    Jestem ciekawa czy Lou ma na sumieniu tylko tą sprawę z Mayą, czy jest jeszcze coś o czym nie wiem. Czuje, że jeszcze mnie zaskoczysz.
    Liczę, że podczas tej jazdy samochodem coś się zadzieje... Może tak wyrzucą Louisa przez okno, a Harry porwie Lily do Vegas gdzie wezmą ślub?
    Nie obraziłabym się gdybyś tak to zakończyła.
    Ale oczywiście ty musisz namieszać, Lilly ma ciężkie życie z taką psychopatką, która uwielbia się wyżywać na swoich bohaterach.

    Muszę pisać, że czekam na nowy rozdział, chyba już wystarczająco cię o to proszę na fb, ale wiesz... czym szybciej tym lepiej, szczególnie dlatego, że będzie Hazz <3 <3 <3
    Więc JAK NAJSZYBCIEJ DAWAJ MI NOWY ROZDZIAŁ!
    Póki jestem nakręcona, bo potem stracę chęć do czytania na kolejny milion lat (czytaj. tydzień)

    OdpowiedzUsuń