-A ty jesteś
jej przyjaciółką – powiedział.
Mama skanowała
nas wzrokiem, najpierw jedno, potem drugie, natomiast syn pana Howarda siedział
cicho, niewzruszony całą sytuacją. Wydawał się wręcz znudzony.
-Czyli… znasz
już Howarda, Lilly?
-Tak,
spotkałam go parę razy u Mayi – odparłam.
-No, tego to
się nie spodziewałam, ale to chyba nic nie zmienia, prawda? – moja mama usilnie
próbowała pozbyć się krępującej dla niej sytuacji.
Howard
przestał się mi przyglądać, natomiast ja nie spuszczałam z niego wzroku. Jak
mogłam wcześniej nie skojarzyć? Howard, Amerykanin, z synem dwa lata młodszym…
Przecież to oczywiste.
-A ty
jesteś...? – zwróciłam się do chłopaka stojącego przy ramieniu swojego ojca,
jednocześnie cały czas kątem oka zerkając na nowego partnera mojej mamy.
-Mike – odparł
i wyciągnął do mnie dłoń.
-Lilly – rzekłam
i odwzajemniłam jego gest.
-No dobrze,
zapraszam do salonu – odezwała się moja mama i ruszyła we wskazanym przez
siebie kierunku.
Pierwsza
zajęła miejsce przy stole, potem usiadł Howard tuż naprzeciwko niej. Mike
oczywiście usadowił się obok swojego ojca, a ja przy swojej mamie. Podczas gdy
ja co chwilę zerkałam na Howarda i Mike’a, oni nie raczyli mnie spojrzeniami.
Starszy mężczyzna był zabsorbowany moją mamą, a chłopaka chyba zafascynował
talerz, ponieważ gapił się na niego bez przerwy.
-Częstujcie
się – powiedziała mama, po czym zaczęła sobie nakładać jedzenie, aby zachęcić
naszych gości do tego samego.
-Od jak dawna
jest pan w Anglii? – zapytałam. Ostatnio, kiedy spotkałam wujka Mayi, mieszkał
na stałe w Stanach i nie planował przeprowadzki.
-Od półtorej
roku. Wtedy rozwiodłem się z żoną i uznałem, że czas coś zmienić w życiu –
odparł grzecznie. – Poszczęściło mi się, bo kilka miesięcy później poznałem
twoją mamę i ponownie się zakochałem.
-Daruj sobie –
mruknął Mike pod nosem.
-Mike,
rozmawialiśmy już o tym, proszę, nie zaczynaj znowu – zbeształ go jego ojciec.
Wtedy znów
zapadła cisza, zakłócana jedynie niezręcznym stukaniem sztućca o talerz. Mama
chyba chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co, więc po prostu milczała.
Musiałam ją wyratować z opresji. Jakie to zabawne. Sama nie mam na nic sił,
potrzebuję pomocy, ale mimo to, staram się wykrzesać resztki siebie dla innych.
-Często wracasz
do Ameryki? – zapytałam.
Howard
podniósł na mnie wzrok. Chyba nie spodziewał się, że znów się odezwę po tym,
jak Mike dał wyraz swojej frustracji.
-Odkąd
wyjechałem, byłem tam 5 razy. Mike to niezły rozrabiaka i czasami musiałem
przyjechać do szkoły – powiedział i starał się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego
tylko niezręczny grymas.
Nie miałam
pojęcia, co mogłabym jeszcze powiedzieć, ale nawet nie zdążyłabym tego zrobić,
bo wtedy kuzyn Mayi wybuchł.
-Jak ci coś we
mnie przeszkadza, to trzeba było mnie nie ciągnąc tutaj przez pół świata! Na
dodatek do jakiejś swojej nowej żonki i jej upierdliwej córeczki! Daj mi święty
spokój, okej?! Mówiłem, że nie chcę tu być! – wrzasnął, po czym rzucił widelec,
który trzymał w ręku i ruszył do wyjścia. Kiedy już wychodził z salonu,
zatrzymał, odwrócił i dodał: - A jedzenie jest okropne, proszę pani – i po
prostu wyszedł
Wystarczyło mi
tylko jedno spojrzenie na mamę, aby zobaczyć, jak bardzo zraniły ją słowa Mike.
Nie mogłam tego odpuścić. Nie dzisiaj. Mike zachował się okropnie, ale w sumie
też trochę go rozumiem, dlatego musiałam go złapać. Nie chodziło już tylko o
mamę.
-Zaraz wracam
– powiedziałam i wstałam od stołu, aby pobiec za chłopakiem.
Kiedy zeszłam
na dół, Mike już szedł w kierunku przystanku autobusowego. Dogoniłam go, zanim
zdążył oddalić się o jeszcze 10 metrów.
-Mike! –
zawołałam, kiedy dobiegłam do chłopaka.
-Czego?! Jeśli
chodzi o twoją mamę, to nie pójdę jej przeprosić! – burknął, nie przestając
iść.
-Nie, znaczy…
nie tylko. Chcę z tobą pogadać. Wiem, że jesteś zły na swojego tatę, ale…
-Gówno wiesz –
przerwał mi, żeby wtrącić.
-Tak? Mój tata
zostawił mnie trzy lata temu. Wiesz ile razy widziałam go od tego czasu? Raz,
nie licząc wczorajszego epizodu, kiedy pojawił się, aby zrobić tu aferę o
rozwód mamy – powiedziałam i dopiero wtedy chłopak się zatrzymał. – Serio,
wiem, jak się czujesz. Odrzucony. Masz wrażenie, że to koniec świata. Że teraz
twój tata zajmie się nową rodziną, a ja będę na twoje zastępstwo. Teraz powiem
ci coś zabawnego. Ja myślę tak samo o tobie.
-Tylko, że ty
będziesz tutaj, obok nich, a ja jestem w Ameryce – powiedział.
-To nie
znaczy, że twój tata o tobie zapomni. Do tej pory tego nie zrobił, prawda?
Odwiedzał cię, jesteś tu na wakacjach, z tego co wiem już 2 raz i do tego na
pewno dzwoni i pisze.
-To prawda –
westchnął przegrany. – Ale twój tata też na pewno to robi.
-Nie, nie
dzwoni i nie pisze. Co rok dostaję kartkę na święta Bożego Narodzenia, na
Wielkanoc i na urodziny. Na dodatek sam tego nie wypełnia, tylko robi to za
niego asystentka.
-Wygrałaś. Po
prostu… Dla mnie to wciąż takie świeże. Dopiero niedawno otrząsnąłem się po tym
rozwodzie i po tym, że wyjechał i nie wróci… Byliśmy blisko, kiedy był z mamą,
a teraz go praktycznie nie widuję.
-Jeśli
radziłeś sobie w taki sam sposób jak dzisiaj przy kolacji, to zdecydowanie
sobie nie poradziłeś – wysiliłam się na lekki żart i chłopak nawet delikatnie
się uśmiechnął, ale wyszło strasznie sztucznie.
-I teraz
pojawiasz się ty i twoja mama… To dla mnie za dużo – powiedział.
-Jestem w tej
samej sytuacji. Mój tata odszedł trzy lata temu, ale wciąż sobie z tym nie
poradziłam i teraz… kiedy widzę mamę z innym mężczyzną, to czuję taki
nieprzyjemny ucisk w brzuchu, ale potem widzę, jak się uśmiecha, jaka jest
szczęśliwa. I to właśnie pomaga mi zachować spokój i nie robić tego, co ty
przed chwilę.
-Masz rację…
Tata też jest szczęśliwszy – przyznał. – Tylko, że ja nie jestem. I chcę, żeby
on był taka samo smutny jak ja. Nie wiem czemu. Czy jestem beznadziejny? –
zapytał i pierwszy raz podniósł wzrok, aby spojrzeć w moje oczy.
-Nie, nie
jesteś. To naturalne. Jesteś jeszcze na niego zły i to dlatego, ale z czasem
zrozumiesz. Oboje będziemy musieli – powiedziałam.
-Tak… Dzięki,
że za mną poszłaś. I wcale nie myślę, że jesteś upierdliwa – oznajmił. – To… samo
tak wyszło.
-W porządku –
odparłam, ale poczułam też ucisk w brzuchu. Jego słowa lekko mnie dotknęły, ale
nie mogłam być na niego zła. Był po prostu zagubiony.
-Opowiesz mi,
jak było z odejściem twojego taty? Bo podejrzewam, że ty znasz moją historię, skoro
przyjaźnisz się z Mayą – zapytał.
-Racja, wiem,
trochę o tym. Mogę ci opowiedzieć, ale dzisiaj to nie jest dobry moment. Myślę,
że powinieneś tam wrócić i przeprosić – zasugerowałam.
-Taa… A ty
idziesz tam? – zapytał.
-Tak, za
chwilę. Muszę chyba trochę ochłonąć – oznajmiłam i posłałam mu blady uśmiech.
Zdecydowałam
się przejść do pobliskiego parku. Miałam nadzieję na chwilę wytchnienia, ale
nie dane mi było ochłonąć. Co jest z tymi wszystkimi ludźmi, że nie potrafią mi
dać spokoju wtedy, kiedy najbardziej go potrzebuję?!
Harry zmierzał
prosto na mnie. Chyba przyjechał tutaj samochodem, ponieważ szedł z parkingu.
Tylko co on tutaj robił? Myślałam, że mnie nie lubi, a moje osiedle nie
stanowiło centrum rozrywki, więc to nie mógł być przypadek, że tutaj był. To po
prostu niemożliwe.
Moje myśli
zostały rozwiane, kiedy chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się oschle. Nie
mogłam zrozumieć, o co chodzi temu kolesiowi. Przecież nie zrobiłam mu nic
złego. Zapomniałam o jednym spotkaniu, wielkie mi co, a on potem zaczął się
zachowywać względem mnie naprawdę wrednie. Podświadomość cicho szeptała mi do
ucha razem z nadzieją, że naprawdę bardzo zależało mu na tej "kawie", skoro
tak bardzo się obraził, kiedy go wystawiłam.
-Lilly, musimy
pogadać – oznajmił.
-Pogadaj z
Mayą – odparłam i miałam zamiar zawrócić do domu, ale coś mnie powstrzymało.
Nie chciałam przyznać przed sobą, że to mogła być nadzieja, że może jednak
wybrał mnie. Nie wolno było mi tak myśleć. Maya to była dalej moja
przyjaciółka, a ja miałam Louisa.
-Nie zachowuj
się jak dziecko – o proszę, druga osoba w ciągu 24 godzin mi to powtarza,
pięknie. Może jednak tata miał rację?
-Czego chcesz?
– zapytałam.
-Wyjaśnić to,
co zobaczyłaś kilka dni temu – powiedział.
-Nie ma co
wyjaśniać. Maya jest z tobą, a ty jesteś jej zabawką, ot co – odparłam wrednie.
Nie chciałam, żeby to zabrzmiało tak jadowicie, ale prawda była taka, że szlag
mnie trafiał i w końcu musiałam na kimś wyładować swój gniew.
-To nie tak.
Przecież wiesz, że jestem świadomy niedawnego rozpadu jej związku – powiedział.
– Nie dałbym się wciągnąć w takie gówno.
-Teraz zacznij
mi wciskać te bajki o prawdziwej miłości – burknęłam i zaczęłam bawić się swoim
warkoczem, nie wiedząc nagle, co zrobić z rękami.
-Nie zamierzałem
tego robić – odparł, a jego głos nagle stał się łagodniejszy, mniej spięty.
-Po co w ogóle
mi to mówisz? – zapytałam, ale mój głos nie zabrzmiał tym razem jak burczenie,
był spokojny i opanowany.
-Bo Maya mi
powiedziała.
-Co ci Maya
powiedziała?! – zadałam kolejne pytanie i podniosłam wzrok, aby spojrzeć w te
piękne zielone tęczówki i coś z nich wyczytać. Miałam być twarda, ale tylko
zmiękły mi kolana, kiedy dostrzegłam ten piękny kolor.
-Że ja… no
wiesz… Że ci się podobam.
Wiedziała.
Wiedziała i
zrobiła mi ten syf.
Czułam, jak
kolejna część mnie o prostu usycha, aby ostatecznie położyć się na ziemi i po cichu umrzeć.
-Powiedziała
też, że nie jesteś o to zła, tylko martwisz się, że zostanę zraniony, czy coś
takiego. Dlatego tu przyjechałem. Chcę być w porządku wobec ciebie – wyjaśnił.
Ręce mi po
prostu opadły. Jak mogła powiedzieć coś takiego?! Przecież nie o to się
wściekłam! Wciekłam się, że nie powiedziała mi prawdy! I zamiast jakoś to
odplątać, ona wiła kolejną sieć z kłamstw i jeszcze mnie w nią wplątywała.
-Szkoda tylko,
że to wszystko gówno prawda – burknęłam, czując ponownie napływającą we mnie
złość. – Nie jestem w tobie zakochana, a Maya jest oszustką. Jeszcze się na
niej przejedziesz.
-Mówisz jakbyś
wiedziała – wyszeptał, a jego usta wydawały się nie połączone z mózgiem, kiedy
wypowiadał te słowa.
-Co masz na
myśli? – zapytałam zaintrygowana.
-Nic takiego.
Może Maya się po prostu pomyliła. Cieszę się, że nic do mnie nie czujesz, bo ja
do ciebie też nie i nie chciałbym, żebyś czuła się przez to źle.
Resztki serca,
które jeszcze pozostały, właśnie rozsypały się na drobny mak. Zachciało mi się
płakać, ale to by było śmieszne. Nie można opłakiwać czegoś, czego nigdy się
nie miało. To absurd. Rozpacz z powodu głupich marzeń, nadziei i oczekiwań.
-Tak, ja też
się cieszę – odparłam idiotycznie.
-I wybacz mi
ten tekst w parku, i ogólnie to, że byłem taki zły. Skoro powiedziałaś, że
zapomniałaś o naszym spotkaniu, to tak pewnie było. Nie powinienem być taki wkurzony.
Resztki nadziei
właśnie odeszły, a okruszki mojego serca zmieniły kolor z ciepłej czerwieni, na
zimną szarość. Nawet jeśli wtedy mu zależało i się złościł, teraz wszystko się
zmieniło. Już odpuścił. Jeśli miałam kiedykolwiek u niego szansę, to właśnie ją
przegapiłam.
Jezu, czy
naprawdę wszyscy umówili się na imprezę o temacie „Dobić Lilly jak się da”?
-Okej – tylko
tyle udało mi się wydusić.
Resztki mojego
codziennego uśmiechu zamieniły się w pojedyncze słowo, które wraz z
wypowiedzeniem go, zniknęło na zawsze i nieodwracalnie.
-W porządku?
Wyglądasz naprawdę marnie – wypowiedział te jakże pocieszające słowa, ale to
nic, ja już nie czułam nic. Teraz już nic nie mogło mnie zranić. Zamknęłam oczy
na świat. Nic nie może cię zranić, kiedy masz zamknięte oczy. Tak, w piosenkach
jest zdecydowanie za dużo prawdy.
-Okej –
powtórzyłam, niczym zdarta płyta. To było moje słowo na dziś i na resztę dnia.
Może nawet życia.
-Ale Lil…
Pogodzisz się z Mayą? – dociekał. Tak bardzo zależało mu na niej, że nawet nie
mogłam być zła za jego bezczelne pytanie. A może to dlatego, że po prostu
wewnątrz umarłam i nie potrafiłam już czuć?
-Okej –
odparłam tylko. Tak naprawdę nie zamierzałam ruszać tej sprawy nawet
koniuszkiem stopy, ale potrzebowałam, aby już dał mi spokój, a słowo „okej”
jakoś idealnie pasowało mi do wszystkich wypowiedzi.
-Ja już pójdę,
trzymaj się – powiedział.
-Okej.
Popatrzył na
mnie dziwnie, ale nic nie powiedział. Przez moment miałam wrażenie, że
dostrzegłam w jego oczach błysk bólu, zranienia… Jakby mógł czuć chociaż
częściowo to, co ja. Jednak to coś szybko zniknęło i Harry po prostu odwrócił
się i odszedł. Nawet go nie zapytałam, jak tu dotarł. Przecież Maya nie mogła
mu podać adresu… Aczkolwiek może i lepiej, że nie wiedziałam. Nie wiem, czy
miałam siłę przyswoić jakąkolwiek informację jeszcze – niezależnie jak błaha by
ona była.
Wzięłam jeszcze
kilka głębokich oddechów i wróciłam do domu. Usiadłam przy stole, nie
wypowiadając ani słowa. Mama popatrzyła na mnie podejrzanie i zapytała:
-Lilly, dobrze
się czujesz?
-Okej –
wyszeptałam tylko.
-Nie wyglądasz
najlepiej. Może pójdziesz się położyć? – zaproponowała.
-Okej –
powiedziałam znów, tak samo cicho. Wiedziałam, że będzie chciała wrócić jeszcze
do tego tematu, jednak nie zamierzała go poruszać przy stole. I dobrze, bo
chyba naprawdę bym się posypała. Fizycznie, bo psychicznie już byłam jak kupka
popiołu.
Poszłam do
swojego pokoju, zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Nie trudziłam się
wcześniejszym zapaleniem światła. Ciemność była spoko. Tak samo jak cisza,
nawet trochę zagłuszana rozmowami dobiegającymi z salonu.
Zamknęłam
oczy, modląc się, żeby sen szybko nadszedł.
_________________________________________________
Z małym opóźnieniem dziękuję Wam za piękną ilość wyświetleń ^^ Dziękuję też wszystkim tym, którzy tak ślicznie komentują rozdziały! Wiedzcie, że zawsze przy ich czytaniu szczerzę się jak wariatka, nawet, jeśli czytam ten sam komentarz już któryś raz z rzędu... Tak, robię tak XD
Jak Maya mogla zrobić to Lilly?No jak? jak mogła powiedzieć to Harremu? Nie moge sobie nawet wyobrazić co czuła gdy Harry powiedzial jej, że nic do niej nie czuje i jeszcze to pytanie czy pogodzi sie z Mayą. Jestem pod wrażeniem, że nie uroniła nawet łzy, mimo że zostala tak zraniona przez przyjaciółkę,ojca i jeszcze osobe ktora darzy uczuciem.Rozdzial świetny, do następnego, A.
OdpowiedzUsuńCholera ta cała sytuacja jest tak beznadziejna, że nie wytrzymam tego. Miałam łzy w oczach jak czytałam tą sytuację z Harrym. Jeżeli mam być szczera to z całego opowiadania najbardziej mnie wkur*** ta cała Maya, bo trak mąci w tym wszystkim, że chyba bym jej coś zrobiła na miejscu Lilly.
OdpowiedzUsuńDawno się tak nie wkręciłam w jakieś opowiadanie, że jak tylko widzę nowy rozdział to nic innego się nie liczy :) Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3
Maya jest suka i tyle w temacie . :/
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tylko biednej Lilly . I zastanawiam sie co sie stalo z Maya . Wcześniej nie byla az tak zla .
Nie chcę mi się już dzisiaj dużo pisać, więc napiszę krótko, ale na temat. Harry to idiota (uhu, nie przeklęłam, a miałam taki zamiar), ale w głębi duszy wiem, że on coś czuje do Lilly, mimo, że to ukrywa. No i chcę żeby Lilka była szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńNo to na tyle, paa XD
Ta dziewczyna to ma dopiero skomplikowane życie. Przeczytałam jeden rozdział, a już mam ochotę ją dopingować do dalszej walki. :D
OdpowiedzUsuńO miłości, przyjaźni i kłamstwie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowe opowiadanie: http://gra-w-klamstwa.blogspot.nl/
Pozdrawiam!