poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Chapter 11

Jakiś czas potem Louis odwiózł mnie do domu. Opowiedziałam mu jeszcze trochę o mojej sytuacji rodzinnej, ale chłopak zauważył, że mojemu głosowi brakuje poprzedniej energii, więc zapytał, czy wszystko dobrze. Uratował mi tym pytaniem skórę, bo mogłam po prostu zaprzeczyć i wyjaśnić, że to ta sytuacja rodzinna i z Mayą mnie wykańcza, zamiast siedzieć przymulona i w duchu modlić się, aby nie chciał pocałować mnie raz jeszcze przed powrotem do domu.
Kiedy wysiadałam z samochodu, chciał, aby nasze usta spotkały się jeszcze raz, jednak zwinnie się odwróciłam i jego wargi wylądowały tylko na moim policzku. Podziękowałam chłopakowi za możliwość zwierzeń i wysiadłam z auta. Początkowo szłam wolno, ale kiedy tylko znalazłam się za rogiem bloku, pomknęłam biegiem do domu. Tam zamknęłam się w swoim pokoju i usiadłam na łóżku. Co się ze mną działo? Louis był wspaniały, był dobry i romantyczny. Dlaczego nie mogłam po prostu cieszyć się z tego, co nam się przytrafiło? Bo nie byłam w nim zakochana. Ale dlaczego nie mogłam być? Dlaczego?
Wszystko jest popieprzone. Gdybym nie wpadła wtedy na Harry’ego, życie byłoby prostsze. Między mną a Mayą byłoby okej, nie szalałabym, że moja przyjaciółka chodzi z chłopakiem, którym się zainteresowałam, nie byłoby żadnego Louisa i byłabym o wiele szczęśliwsza. W tej chwili siedziałabym u Mayi w domu i zwierzała jej się z tego, że niedługo poznam ojczyma. I byłoby… po prostu dobrze.
Moja komórka rozdzwoniła się nagle, zakłócając moje rozmyślenia. To była mama. A któż by inny? Wzięłam głęboki oddech, mając nadzieję, że to mnie uspokoi, po czym odebrałam.
-Cześć. Coś nie tak?
-Rozmawiałam wczoraj z twoim ojcem przez telefon o rozwodzie… Kochanie, obawiam się, że zaraz cię odwiedzi. Właśnie dzwonił i powiedział, że jest w Watford i chce się z tobą widzieć – powiedziała. – Przepraszam, ale nie mogę temu zapobiec. Nie mogę wyjść z pracy. Jeśli nie chcesz go widzieć, musisz po prostu teraz, tak jak stoisz, wyjść z domu. Zrób, co uważasz za stosowne. Kocham cię, pa.
I rozłączyła się, a ja w tym samym czasie zerwałam się z miejsca. Właściwie to nie przemyślałam, czy chcę się zobaczyć z tatą, ale moim pierwszym odruchem było uniknięcie spotkania. Myślę, że podświadomość sama zadecydowała, że nie jestem gotowa na to spotkanie.
Zaczęłam szybko się zbierać. Telefon, klucze, portfel… Już prawie zakładałam buty, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zamarłam, ale od razu uznałam, że muszę być po prostu cicho, a nie dowie się, że jestem w środku.
-Lillian, otwórz, wiem, że tam jesteś! – usłyszałam jego głos i dopiero wtedy serce zaczęło znów poruszać się w mojej klatce piersiowej, a właściwie walić jak oszalałe.
Siedziałam cicho, ale on nie przestawał pukać, albo raczej uderzać z całej siły w drzwi.
-:Lillian, słyszałem jak szłaś. Stałem pod drzwiami chwilę, zanim zapukałem - podstępny szpieg. Mogłam przewidzieć, że zrobi coś w tym stylu. - Przestań zachowywać się jak dziecko! – krzyczał. Jak zawsze. Nawet po tak długiej nieobecności pierwsze, co zrobił, to wydarł się na mnie.
Dalej brakowało mi odwagi, aby otworzyć zamek i wpuścić tego człowieka, który stał się dla mnie obcy, do środka. Nie musiałam jednak nic robić, ponieważ chwilę potem usłyszałam, jak wsadza klucz do zamka i sam otwiera drzwi. Nie pomyślałam, że może mieć klucze. Minęło tyle lat, odkąd mieszkał tu razem z nami.
Drzwi się otworzyły i dostrzegłam w nich mojego ojca. Ubrany był w białą koszulę i czarne, materiałowe spodnie. Z jego szyi luźno zwisał krawat, który nadawał mu niedbały wygląd. To zdecydowanie nie był celowy efekt, tata po prostu nigdy nie umiał dobrze o siebie zadbać. Potargane i trochę przetłuszczone włosy były tego najlepszym dowodem.
-Lillian… Zmieniłaś się – zauważył. Jasne, że tak. Minęły trzy lata od naszego spotkania, które trwało by dłużej niż 10 minut. Od tamtego czasu przestałam być dziewczynką z lekką nadwagą, zapuściłam włosy i zaczęłam się inaczej ubierać. – Wyglądasz dużo lepiej.
Wzruszyłam ramionami, jakbym wcale nie usłyszała pierwszy raz w życiu komplementu od ojca.
-Przyszedłem z tobą porozmawiać – powiedział i poprawił okulary na nosie. To po nim odziedziczyłam wadę wzroku.
-Co ty? Nie zgadałabym – mruknęłam pod nosem, w końcu zdobywając się na odwagę, aby coś powiedzieć.
-Pyskata, jak zawsze – skomentował.
Na koniuszku języka miałam odpowiedź na jego słowa, jednak powstrzymałam się. I tak mieliśmy się dzisiaj pokłócić, nie musieliśmy tego robić od razu na wstępie.
Nie zaprosiłam go do salonu. Po prostu sama tam poszłam, aby usiąść na kanapie, a on ruszył za mną. Nie pofatygował się nawet, aby zdjąć buty. Po prostu wszedł do środka i usiadł na krześle przy stoliku nieopodal mnie.
-Co tutaj robisz?
-Twoja matka chce rozwodu, nie wiesz może dlaczego? – zapytał.
-O co ci chodzi? Przecież i tak nie macie już żadnego pożycia małżeńskiego. A ja dostaję co roku kartki wypisane kobiecym pismem – powiedziałam.
-Tak, wysyła je moja asystentka, Lory. Łączą nas relacje czysto zawodowe – odpowiedział, a ja poczułam jak krew we mnie krzepnie. Sposób w jaki powiedział „czysto zawodowe”… Jakby dalej była pięciolatką, której wszystko trzeba tłumaczyć. – Robi to na moje polecenie. Ja sam nie mam czasu, żeby się tym zająć, ale zawsze o tym pamiętam. Czy nie to się liczy?
-Przejdź do rzeczy – postanowiłam odpuścić sobie jego pytanie. To na pewno nie skończyłoby się grzeczną odpowiedzią, więc lepiej było nie udzielać żadnej.
-Więc? Skąd ten nagły rozwód?
-To chyba nie twoja sprawa – odparłam.
-Racja. Ja i twoja matka już nie mamy wspólnych spraw, poza rozwodem rzecz jasna, więc skoro o niego chodzi, to to jednak jest moja sprawa – nie dawał za wygraną.
-Znudziło jej się bycie mężatką, która tak naprawdę nie ma męża – zdecydowałam się dalej być sarkastyczną i unikać należytej odpowiedzi. Skoro mama mu nie powiedziała, widocznie miała ku temu powód.
Szczerze, byłam wyczerpana wszystkim, a ta rozmowa kosztowała mnie wiele siły psychicznej, dlatego miałam nadzieję, że tata szybko odpuści i po prostu sobie pójdzie.
-W porządku. Nie chcesz mówić, to nie. Przyjechałem tu z propozycją. Wiem, co się święci, dlatego chcę ci zafundować należytą przyszłość – powiedział.
-O czym ty bredzisz? Do tej pory nie interesowała cię nawet moja teraźniejszość, a teraz mówisz mi o jakiejś przyszłości? – burknęłam. Trzymanie języka za zębami nigdy mi za dobrze nie wychodziło. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o tatę.
-Lillian, domyślam się, że twoja matka chce rozwodu, bo poznała kogoś innego – odpowiedział. Strzał w dziesiątkę, tatusiu, chociaż raz ci się udało. – Wiesz, jak kończą się takie rzeczy. Twoja mama wyjdzie znów za mąż, stworzy sobie nową rodzinkę, a ty pójdziesz w odstawkę. Ja chcę ci zaproponować życie w centrum uwagi, w centrum mojej uwagi.
-Nawet nie musisz kończyć, bo moja odpowiedź brzmi: nie. Cokolwiek powiesz, po prostu: nie – odparłam. – Zostaje tutaj, w Watford.
-Lillian, nie proponuję Ci, abyś przeniosła się ze mną do Holandii. Za rok kończy ci się szkoła, zawsze chciałaś pójść na studia… Wiem, że z matką na pewno cię na nie nie stać, ale ja mogę wszystko opłacić. Możesz wybrać najdroższy uniwersytet na dowolnym kierunku. Wynajmę ci mieszkanie i wszystko, czego będziesz potrzebować – zapewnił mnie.
-Niby czemu? Czemu teraz? Bo mama ma kogoś? Chcesz jej zabrać mnie, bo znalazła kogoś na twoje miejsce? Znów wymierzasz sprawiedliwość sam?
-Lilly, nie zachowuj się w ten sposób. Chcę dla ciebie dobrze. Wiesz o tym.
-Nie wydaje mi się – sapnęłam, ale serce waliło mi jak oszalałe. Studia. Zawsze o tym marzyłam. Ale nie mogłam przyjąć propozycji taty, po prostu nie. To by było nie fair w stosunku do mamy, zwłaszcza po tym, jak brutalnie nas zostawił trzy lata temu.
-Proponuję ci to, ponieważ zrozumiałem, że cię zaniedbałem, tak jak twoją matkę. Chcę chociaż część swoich błędów naprawić, bo sytuacji z twoją matką nie cofnie już nic – powiedział.
-Tak się składa, że nie chcę studiować – powiedziałam to. Z ciężkim sercem, ale udało mi się. – I nie potrzebuję twojej pomocy.
-Lillian…
-Nie. Myślę, że powinieneś już pójść – oznajmiłam.
-Dobrze. Pamiętaj, że możesz jeszcze zmienić zdanie. Wkrótce się spotkamy i wtedy jeszcze raz porozmawiamy – zapewnił mnie, wstając jednocześnie od stolika.
-Mam nadzieję, że dopiero na rozwodzie i tylko przez pięć minut – burknęłam i również się podniosłam.
Ruszyliśmy do drzwi. Miałam nadzieję, że od razu wyjdzie, ale on zatrzymał się i zaczął grzebać w kieszeni. Wyciągnął kopertę i podał mi ją.
-Co to jest?
-Pieniądze. 1000 funtów. To daję ci na teraz, żebyś poszła na zakupy, czy coś, a od przyszłego miesiąca podwoję alimenty twojej matce – powiedział.
Najpierw chciałam na niego nawrzeszczeć i powiedzieć, że nie chce jego pieniędzy, że mnie nie kupi, ale potem pomyślałam… Należy mi się. Co ja się będę ograniczać? Tyle czasu płacił minimalne alimenty, chociaż stać go było na co najmniej dziesięciokrotnie większe, więc? Wzięłam od niego kopertę.
-Nie zmienisz tym niczego, ale to mi się należy – powiedziałam. – Za to, że nigdy nie miałam prawdziwego ojca.
-Przepraszam – wyszeptał i przez chwilę pomyślałam, że jest szczery, ale szybko się opamiętałam.
Ojciec przytulił mnie na pożegnanie, jednak ja nijak nie odwzajemniłam jego gestu. On przyciskał mnie do swojej klatki piersiowej i czekał na jakąś reakcję z mojej strony, jednak nie doczekał się. Chwilę potem mnie puścił. Popatrzył mi w oczy i powtórzył:
-Przepraszam.
-To tylko puste słowo – powiedziałam, a łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu.
-Masz rację, ale zmienię to – zapewnił mnie, a potem wyszedł i zostawił mnie z tym wszystkim samą. Rozbitą emocjonalnie i samą. A ja potrafiłam tylko usiąść w kącie na podłodze i płakać.

Następnego dnia przygotowywałam z mamą stół na kolację. Nie opowiadałam jej ze szczegółami o spotkaniu z ojcem. Powiedziałam jej, że nie udało mi się uniknąć jego osoby i rozmowa była ciężka, ale nic więcej. Mama wiedziała, że jeszcze nie przetrawiłam sama do końca spotkania z nim i potrzebuję czasu, żeby się otrząsnąć. W końcu i tak musiałam jej powiedzieć, to wymagało tylko chwili cierpliwości. Dłuższej chwili, skoro tata zaproponował mi spełnienie marzenia, ja musiałam odmówić. I do tego mnie przeprosił. Ale mama rozumiała mnie bez słów. Wiedziała, że przeżywam wszystko tak samo emocjonalnie jak ona, nawet jeśli to drobnostki, dlatego nie zadawała pytań.  Szkoda tylko, że nie zauważyła, iż tym razem to nie jest drobiazg i sprawa jest poważna.
Stół był już gotowy, ale mama i tak krzątała się z kąta w kąt, sprawdzając, czy aby na pewno wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Zupełnie nie potrzebnie. Dom był w idealnym porządku i ogólnie wszystko wyglądało perfekcyjnie. Zupełnie jakby przygotowała się na jedzenie kolacji z królową Elżbietą, a nie chłopakiem i jego synem. Nie skomentowałam jednak jej „dzikiego” zachowania, ponieważ widziałam, że mimo stresu, to ją uszczęśliwia. Już dawno nie widziałam mamy takiej zadowolonej i uśmiechniętej. To na pewno sprawka Howarda i… cieszyłam się jej szczęściem, ale jednocześnie było mi przykro. Chciałabym, żeby to był tata. Żeby tata był tak idealny, że mama z niecierpliwością oczekuje jego przyjścia, jednak to było marzenie nie do spełnienia. Ojcu daleko do ideału, w dodatku za bardzo zranił kiedyś mamę, żeby mogła mu to kiedyś wybaczyć i żeby było tak jak w normalnym domu. Tak jak powinno być zawsze.
Wkrótce potem zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama popędziła je otworzyć, a ja ruszyłam za nią powolnym krokiem. Pierwszy do domu wtargnął młody chłopak, który od razu wydał mi się znajomy, a kiedy za nim wszedł  t e n  mężczyzna, myślałam, że mam jakieś majaki. Doskonale znałam tego faceta, jak również miałam już styczność z jego synem. Z wrażenia, aż zrobiłam krok do tyłu i uderzyłam w klamkę od drzwi łazienkowych. Zawyłam cicho „ała” i wtedy Howard mnie zauważył.
-Lilly?
Znajomy głos tylko potwierdził, że się nie pomyliłam, co do tożsamości tego mężczyzny.

4 komentarze:

  1. Tak szkoda mi Lilly, jest taka samotna. A jej ojciec? Mysli ,że jak da jej pieniądze i zaproponuje spełnienie marzeń to ona tak poprostu wybaczy mu te 3 lata? No chyba nie. I kolejna sprawa kim do jasnej anielki jest Howard? Nie mogę doczekac sie kolejnego rozdziału. Dzisiejszy jest świetny, jak zawsze. Do nastepnego A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej ojciec jest głupi. Nie było go trzy lata i teraz nagle się pojawił i myśli, że odkupi swoje winy. Pff! Chociaż pieniądze na studia przydałyby się Lilli....
    Ej, ale co to za facet? Był już w opowiadaniu czy nie, bo jakoś sobie nie przypominam?...
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jakoś cały czas myślałam, że synem tego kolesia będzie Harry, a tu wychodzi na to, że to z tym Howardem jest coś nietak... Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny szablon, kochana! :) A co do rozdziału to... Mam mieszane uczucia do ojca Lilly. Raz jest miły, raz chamski. Bogaty, ale w pewnym sensie zaniedbany? Ta postać jest z pewnością dziwna, z każdym jej opisem psuje swoje wyobrażenia na jej temat.
    A Howard? No cóż, nie kojarzę go z tego opowiadania, a może coś przeoczyłam? No nie wiem... Miałam nadzieję, że to będzie jak najbardziej pozytywna postać, ale chyba się pomyliłam. Chociaż jeszcze nie wszystko stracone.
    Czekam na nn x

    OdpowiedzUsuń