środa, 8 lipca 2015

Chapter 6

-A ja myślałem, że jak się ubiorę w najlepsze ciuchy, to choć raz uda mi się wyglądać najładniej - zażartował, jednocześnie prawiąc mi komplement.
Zarumieniłabym się, gdybym umiała. Na szczęście jednak moje policzki raczej rzadko stawały się czerwone. Jasne, w tamtym momencie czułam wrzącą w nich krew, jednak pigmenty koloru nie pojawiły się na twarzy.
-Nie martw się, wyglądasz bardzo dobrze - pochwaliłam chłopaka, odwzajemniając jednocześnie jego nietypowy komplement.
-Dziękuję, uratowałaś moje ego - powiedział, udając, że płacze, a ja się zaśmiałam.
-To dokąd idziemy? - zapytałam.
-Co powiesz na przejażdżkę metrem?
-Dokąd? - byłam ostrożna, może nawet nieufna, a wszystko przez to, że chłopak uśmiechał się tajemniczo, a ja nie byłam pewna, czy lubię niespodzianki.
-Zobaczysz - powiedział, a potem odwrócił mnie i położył swoje dłonie na moich plecach, zaczynając tym samym pchać do przodu.
Wypytywałam Louisa, dokąd mnie zabiera, ale nie chciał powiedzieć, więc w końcu się poddałam. Wsiadłam do samochodu chłopaka i pojechaliśmy na stację metro. Louis zatrzymał się na pobliskim, darmowym parkingu, a potem ruszyliśmy do kasy. Chciałam za siebie zapłacić, ale mi na to nie pozwolił, bo "to by zdradziło, dokąd jedziemy". Uparłam się jednak, że nie może za mnie płacić, więc nie dałam mu swojej legitymacji, licząc, że to go powstrzyma. Niestety, dzięki temu tylko zapłacił za mój bilet więcej, niż powinien.
-Na przyszłość sobie zapamiętaj, jeśli jesteś ze mną, za nic nie płacisz - powiedział, a potem uśmiechnął się do mnie zalotnie.
Schował do kieszeni bilety i jednocześnie wyjął z niej czarną bandamkę.
-Ty chyba żartujesz... - powiedziałam, wiedząc, co zamierza zrobić.
Chłopak jednak uśmiechnął się jeszcze szerzej, a potem pokręcił przecząco głową. Chwilę się przeciwstawiałam, jednak to on zwyciężył, więc pozwoliłam mu założyć prowizoryczną opaskę na swoje oczy. Zacisnął materiał trochę zbyt mocno, przez co uwierały mnie soczewki, ale nie poskarżyłam się. Nie musiał wiedzieć, że mam wadę wzroku.
Czekaliśmy chwilę, a potem chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął w kierunku wejścia. Na początku czułam się dziwacznie. Jeszcze nigdy żaden chłopak nie trzymał mnie za rękę. Było to przyjemne uczucie, jednak gdy tylko usiedliśmy, Louis puścił mą dłoń. Teraz dziwnym uczuciem było nietrzymanie jej wplątanej w czyjąś.
-Zdejmę ci opaskę dopiero, kiedy będziemy na miejscu - wyszeptał wprost do mojego ucha. Czułam jego ciepły oddech muskający moją skórę. Motyle zaczęły wariować w moim brzuchu.
Czekaliśmy jeszcze chwilę, aż w końcu poczułam, że metro rusza.
-Jesteśmy sami w przedziale - poinformował mnie. - Nikt nie usłyszy twoich krzyków - zażartował, ale mimo wszystko przeszły mnie ciarki. W sumie nie znałam tego chłopaka, a dałam mu się wciągnąć do metra, które jedzie nie wiadomo gdzie.
-Nie żartuj tak - poprosiłam. - Bo zacznę znowu pytać, dokąd jedziemy.
-Spokojnie, za 20 minut będziemy na miejscu - poinformował mnie.
-Pocieszające. 20 minut to wystarczająco, aby kogoś zabić i spokojnie wysiąść na następnej stacji - powiedziałam. Oczywiście żartowałam. Nie chciałam, żeby pomyślał, iż odebrałam jego poprzednie słowa na poważnie.
Louis zaśmiał się gardłowo, a potem wziął na chwile moją dłoń i pogłaskał ją.
-Spokojnie, nie będzie bolało, jesteś zbyt piękna na ból - powiedział, a ja wyczuwałam jego uśmiech, kiedy składał delikatny pocałunek na zewnętrznej stronie mojej dłoni.
Wtedy naprawdę się zarumieniłam. Tak autentycznie, z czerwonymi plackami na policzkach. Miałam jednak nadzieję, że ciemna opaska ukrywa choć część moich rumieńców.
-Ile właściwie masz lat? - zapytałam.
-Umiesz liczyć?
-Tak?
-To dodaj 7 do swojego wieku - polecił.
-Jesteś ode mnie o 7 lat starszy?! - byłam w szoku.
-Spokojnie, chłopacy rozwijają się wolniej, więc umysłowo tylko 4 - zażartował.
-Jej, myślałam, że jesteś w wieku Harry'ego, bo jesteście w tym zespole i w ogóle - powiedziałam.
-Właściwie Harry jest najmłodszy. Pozostali mają po 22 lata i jest nas pięcioro - odparł.
-Jak to się w ogóle stało, że założyliście ten zespół?
-Ja i Harry mieszkaliśmy razem w akademiku. I w sumie razem się z niego wynieśliśmy, kiedy on został wyrzucony - powiedział. Chciał kontynuować, ale mu przerwałam.
-Został wyrzucony?! Mówił, że sam to rzucił - powiedziałam.
-Ach... Nie powiedział ci... Wybacz, nie powinienem był zaczynać tematu. Mogłem przewidzieć, że się tym nie chwali...
-Powiedz mi - poprosiłam. - Obiecuję, że zachowam to dla siebie.
-No nie wiem...
-Proszę!
-No dobra, ale nie możesz się przed nim zdradzić, że o tym wiesz, okej?
-Obiecuję - zapewniłam znów chłopaka.
-Harry przespał się z jedną z wykładowczyń, a kiedy ta powiedziała mu, że dla niej liczy się mąż, złamała mu serce. Chyba się na poważnie zakochał. Ale chciał się też odegrać, więc ją szantażował o pierdoły, że wszystkim powie, że sypia z studentem, co oczywiście jest niedopuszczalne. Postąpił źle, powinien po prostu odpuścić, ale tego nie zrobił. Tamta oczywiście dogadała się z inną nauczycielką, swoją dobrą przyjaciółką i razem zmyśliły historię, że to niby Harry próbował się dobierać do niej. Kiedy dyrektor się o tym dowiedział, wywalił go, bo nie miał żadnych świadków, za to tamta kobieta miała. Pomógłbym, ale Harry opowiedział mi tę historię dopiero, kiedy skończył się rok szkolny, czyli miesiąc później. Wcześniej wmawiał mi to, co tobie. Że sam to rzucił  - opowiedział chłopak.
-Ile ta kobieta miała lat?
-Około czterdziestki. Trzeba przyznać, że Hazza miał jakąś fazę na starsze laski, a o tamtej wykładowczyni zdecydowanie można powiedzieć, że była laską - odparł.
Czułam się dziwnie obrzydzona, kiedy słuchałam tej historii. Jak on mógł przespać się z czterdziestolatką? To wstrętne! No i powinien był uszanować to, że kobiecie zależy na małżeństwie! Jak mógł ją szantażować?! Tak się cieszę, że nie zakochałam się w nim! Tak się cieszę, że to było chwilowe zauroczenie, bo po usłyszeniu tej historii nie mogłam przecież być nim zainteresowana! Nie mogłam... prawda?
-Porozmawiajmy o czymś innym - poprosiłam, mając nadzieję, że chłopak nie zauważył, jak bardzo odraziła mnie ta historia. Jak bardzo mnie zraniła.
-Ale nie powiesz mu, prawda?
-Nie - odparłam. Jakbym mogła o tym wspomnieć, skoro nie potrafiłam nawet o tym myśleć bez odruchu wymiotnego?
-W porządku. Więc wróćmy może do tematu zespołu. Więc ja i Harry mieszkaliśmy razem w akademiku. Harry często śpiewał, więc zacząłem się do niego przyłączać. Zayna, Nialla i Liama poznaliśmy jak śpiewali na jakiejś imprezie. Zgadaliśmy się kilka razy i jakoś tak wyszło, że złączyliśmy się w  kupę i od tamtej pory gramy razem - opowiedział.
-Zaśpiewaj coś - poprosiłam.
-Jeszcze będzie okazja - obiecał, tym samym kończąc temat. - A jak z tobą? Co robisz? Masz jakieś szalone pasje?
-Nie, jestem raczej nudnym człowiekiem - powiedziałam.
-Niemożliwe - zaśmiał się.
Trochę się ze mną drażnił, aż w końcu udało mu się ze mnie wyciągnąć, że trochę pływam. O vlogach jednak nie zamierzałam wspominać, bo i niby po co? Opowiedziałam mu trochę o mojej przyjaźni z Mayą i o tym, jak się poznałyśmy. Śmiał się z naszej, jak to ujął, romantycznej historii, za co dostał kuksańca w ramię.
Dokładnie 18 minut później metro zatrzymało się po raz pierwszy. Byłam lekko zszokowana, kiedy Lou powiedział, że już wysiadamy. Zdjął mi opaskę z oczu i chwycił za rękę, aby szybciej pociągnąć do wyjścia. Kiedy wyszliśmy ze stacji, ukazał mi się ogrom miasta, którego nie znałam. Lou jednak nie dał mi się niczemu przyjrzeć i natychmiast wepchnął mnie do autobusu, który akurat nadjechał i zatrzymał się na przystanku. Dopiero kiedy jechaliśmy i stopniowo wychwytywałam szczególne znaki z otoczenia zaczynałam wszystko rozumieć. A kiedy zobaczyłam wielkie London Eye i Big Bena zrozumiałam. Louis przywiózł mnie do Londynu - miasta, w którym mieszkał.
-Jesteśmy w... - zaczęłam, ale nagle odebrało mi mowę. Widok tego wszystkiego totalnie mnie oszołomił. Mimo że mieszkałam tak blisko stolicy, byłam w niej tylko dwa razy, więc ten obraz wciąż wydawał się nieziemski.
-Podoba ci się? - zapytał. - Warto było czekać?
Tylko pokiwałam entuzjastycznie głową, a potem przykleiłam się do szyby, jakbym w ten sposób mogła być bliżej tego wszystkiego.
Kiedy autobus się zatrzymał, od razu wyskoczyłam z niego na przystanek. Chciałam wręcz pobiec nad Tamizę, aby popodziwiać tę błyszczącą taflę wody oraz wielkie koło obserwacyjne znajdujące się tuż obok, jednak Louis chwycił mnie za nadgarstek, czym spowolnił mój chód.
Chłopak zrobił mi niesamowitą niespodziankę i nie wiedziałam, jak ubrać w słowa podziękowania, jakie byłam mu winna. I powinnam była coś powiedzieć, ale zabrało mi języka w gardle, dlatego milczałam, niecierpliwie przebierając nogami za każdym razem, kiedy Louis na chwilę się zatrzymywał, żeby mi coś wskazać.
W końcu jednak dotarliśmy nad rzekę, a ja mogłam podziwiać diabelski młyn, który znajdował się po drugiej stronie.
-Chciałabyś się przejechać? - zapytał, zauważając jak wlepiam swój maślany wzrok w Oko Londynu. - Tylko pamiętaj, że tym samym skażesz się na 40 minut ze mną sam na sam.
-Czy to drogie?
-Nie tak bardzo, jak myślisz - powiedział. - Poza tym, ja stawiam.
-Nie - odparłam.
-Chyba nie chcesz powtórki z rozrywki, tak jak w przypadku legitymacji - przypomniał mi.
-Louis, i tak już dużo na mnie wydałeś - zauważyłam. Bilet kosztował dobre kilkanaście funtów, jeśli nie więcej, skoro nie miał żadnej ulgi, bo uparłam się nie dać mu swojego dokumentu szkolnego.
-To nic takiego, serio. Powiedzmy po prostu, że mnie na to stać, więc nie marudź i choć się zbawić - nakazał mi, a ja uległam. Za bardzo chciałam dostać się na London Eye, aby dalej odwlekać przejażdżkę. Poznałam już na tyle tego chłopaka, żeby wiedzieć, że nie miałam szans na wygranie z nim w kwestii płatności.
Ja i Louis przebyliśmy krótką drogę do London Eye, a potem chłopak wykupił nam bilety. Byłam w szoku, kiedy powiedział mi, że koło nie zatrzyma się, abyśmy wsiedli. Musieliśmy po prostu wskoczyć. Trochę się wahałam, ale Louis zachęcał mnie, na przemian z pospieszaniem, ponieważ nie chciał czekać na kolejny wagonik. W końcu oboje dostaliśmy się na miejsce, a młyn nie przestawał się poruszać. Powoli unosiliśmy się do góry, a ja nie odrywałam wzroku od panoramy Londynu.
Trudno mi opisać, jak się wtedy czułam, ale na pewno byłam zachwycona, a kiedy znaleźliśmy się na szczycie, dostałam głupawki ze szczęścia. Zaczęłam się śmiać, jak jakaś wariatka, a Louis przyglądał mi się z dziwnym uśmieszkiem. Do tej pory nic nie mówił, ale w końcu postanowił się odezwać.
-Zapiera dech w piersiach, co?
Pokiwałam głową, ponieważ nie mogłam się przestać śmiać, albo chociaż szczerzyć jak kretynka. Przejażdżka London Eye zawsze była moim marzeniem. To niesamowite, że Louis to sam odgadł i zabrał mnie tutaj. Kiedy uświadomiłam sobie, jak bardzo mnie uszczęśliwił, poczułam motylki w brzuchu. To nie tak, że się w nim zakochiwałam. Po prostu jeszcze żaden chłopak na świecie nie zrobił dla mnie tak wiele i to mnie poruszyło.
-Dziękuję - powiedziałam, kiedy w końcu udało mi się wykrzesać z siebie słowa. - Zawsze marzyłam, aby zobaczyć panoramę Londynu właśnie z tego miejsca.
-Tak, to niesamowite doświadczenie - potwierdził, a następnie zbliżył się do mnie.
Myślałam wtedy, że mnie pocałuje, ale tego nie zrobił. Po prostu ustał obok mnie i zaczął się przyglądać Londynowi, podobnie jak ja to robiłam. Chwilę milczeliśmy, ale ta cisza nie była w żadnym wypadku krępująca. Była przyjemna, a nawet kojąca.  Doszłam do wniosku, że czasami dobrze jest sobie z kimś po prostu pomilczeć.
-Ale jeśli myślisz, że na dziś to koniec, to jesteś w błędzie - oznajmił mi chłopak.
-Co jeszcze przygotowałeś? - zapytałam podekscytowana.
-To będzie niespodzianka - powiedział, a ja nie wypytywałam o szczegóły. Jeśli to coś miało być tak niesamowite, jak przejażdżka London Eye, to chciałam mieć niespodziankę.
Podziwialiśmy jeszcze trochę panoramę tego pięknego i urzekającego miasta, a potem musieliśmy wysiąść. Louis chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić przed siebie. O nic nie pytałam, ponieważ zauroczyła mnie ta aura tajemniczości. To niesamowite, że ktoś tak bardzo się dla mnie postarał, dlatego nie mogłam psuć jego zamiarów. Poza tym odebrałabym też sobie połowę magii i frajdy.

Dotarliśmy pod jakiś dom na przedmieściach. Louis powiedział mi, że mieszka tutaj z Niallem i Zaynem, Liam natomiast okazał się posiadaczem mieszkania w centrum, które dzielił ze swoją dziewczyną. Harry za to był indywidualistą - wynajmował mieszkanie solo w pobliskiej okolicy.
Kiedy znaleźliśmy się na podjeździe, Louis otworzył garaż pilotem, który wyjął ze swojej kieszeni. Od razu moim oczom ukazał się sprzęt muzyczny, a trzech chłopaków siedziało w różnych miejscach w pomieszczeniu obok nich. Farbowany blondyn zajmował miejsce na wąskiej drewnianej ławeczce i brzdąkał na gitarze, czarnowłosy Mulat siedział w kącie garażu i bawił się komórką, natomiast smukły brunet usadowił się koło perkusji i uderzał lekko w pozłacany talerz. Cała trójka nagle spojrzała na nas, kiedy promienie słoneczne oświetliły ich twarze.
-Siema, chłopcy, stęskniliście się? Nie, czekajcie, nie musicie odpowiadać. Wiem, że tak - Louis od razu zaczął powitanie żartem, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. - To jest moja nowa koleżanka, Lilly.
-Heej, jestem Niall - rzucił farbowany blondyn, który od razu ruszył do przodu, aby uścisnąć moją dłoń. Już wiedziałam, że to on jest najbardziej towarzyski z całej trójki.
Wyglądał całkiem ładnie, ale nie był tak przystojny jak Harry. Poza tym miał kilka tuneli w uszach, a jego usta zdobił kolczyk. Uśmiechał się przyjaźnie, ale raczej nie był w moim stylu. Pociągały mnie kolczyki, ale te ustrojstwa w uszach... Nie, zdecydowanie nie.
Kolejny podszedł do mnie chłopak, który wcześniej bawił się perkusją. Przedstawił się jako Liam, a potem usiadł z powrotem na swoim miejscu. Wydawało się, że jest najbardziej potulny wśród swoich kumpli.
Ostatni chłopak zdawał się raczej mroczny i tajemniczy. Jego prawa ręka była przyozdobiona rękawkiem tatuaży, a w jednym uchu miał kolczyk. Ciemne włosy zaczesał do tyłu. Jego wygląd nadawał mu aury niegrzecznego chłopca, otoczonego aurą tajemniczości.
-Zayn - powiedział i podał mi dłoń.
-Okej, to moja ekipa, bo oczywiście to ja jestem gwiazdą tego zespołu - wychwalał się Louis, jednocześnie przechadzając się po środku pomieszczenia i nadmiernie gestykulując, aby podkreślić swoje "bóstwo".
-Tak, tak, uśmiechaj się, bo jutro już możesz nie mieć tych ząbków, ty nasza gwiazdo - zaśmiał się Liam.
-Wal się, Li, jesteś po prostu zazdrosny, bo grasz piąte skrzypce w naszym zespole - drażnił się.
-Pewnie - odparł chłopak głosem przepełnionym sarkazmem, a potem wywrócił oczami.
-Lepiej coś zagrajmy, w końcu po to się tu zebraliśmy - zawołał Niall, podnosząc swoją gitarę, którą wcześniej postawił, aby się ze mną przywitać.
-To o tym mówiłeś... - nagle zrozumiałam poprzednie słowa Louisa.
-Właśnie. Teraz będziesz mogła posłuchać prawdziwej gwiazdy - rzucił i zalotnie zamrugał oczami, jednocześnie uśmiechając się w ten piękny sposób, który zaczynałam uwielbiać.
-Ja ogarnę perkusję za Harry'ego - oznajmił Liam i chwycił bas, aby podać go mojemu towarzyszowi.
Zayn złapał się za gitarę elektryczną, podobnie jak Niall, a potem poszedł, aby po podłączać różne sprzęty. Chłopacy poprawiali swoje mikrofony, a ja wyczekiwałam, kiedy zaczną grać. Szczerze, nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu zaczną grać.
Mulat ustał pomiędzy Louisem i Niallem, tym samym zajmując sobie środek. Spodziewałam się, że Louis rzuci jakimś śmiesznym tekstem, ale teraz zajęty był sprawdzaniem, czy wszystkie struny basu grają dobrze. Chwilę potem muzyka zaczęła płynąć, dzięki im umiejętnościom. Od razu rozpoznałam, co grają. She Looks So Perfect zespołu 5 Second Of Summer. Swego czasu miałam fazę na tę piosenkę.
Zayn zaczął śpiewać, co lekko mnie zaskoczyło, bo myślałam, że to Lou rozpocznie po tym, jak wygłosił mowę na temat swojej wyższości. Jednak musiałam przyznać, że Mulat śpiewał naprawdę dobrze. Trafiał perfekcyjnie w dosłownie każdy dźwięk. W refrenie wspomógł go lekko Niall, jednak to Zayn podtrzymywał główne solo. Na "Heeey" weszli wszyscy razem i brzmieli naprawdę dobrze. Drugą zwrotkę zagarnął Louis. Jego głos był delikatniejszy od jego kolegi i jakby lekko dziewczęcy w niektórych momentach. Liam po dwóch wersach dopomógł kumpla. Ich głosy idealnie się ze sobą komponowały. Potem jednak chłopacy zamilkli i na główny wokal wrócił Zayn. Pod koniec, Liam zaśpiewał kilka wersów, a Mulat wykończył piosenkę, lekko wspomagany głosami swoich kolegów. I wyszło im naprawdę perfekcyjnie. Myślałam, że to jakaś amatorska kapela, a okazało się, że są naprawdę świetni.
Zaczęłam klaskać, kiedy tylko muzyka umilkła. Chłopacy uśmiechnęli się, najwyraźniej zadowoleni z siebie.
-Z Hazzą jest znacznie lepiej. To on tak naprawdę ma główny wokal w tej piosence - powiedział nagle Zayn, od razu przypisując sobie u mnie opinię skromnego.
-W takim razie, co ty śpiewasz?
-Pół zwrotki Louisa i Liama - odparł, posyłając mi ciepły uśmiech.
-Nagraliśmy nawet demówkę - powiedział Niall i sięgnął po jakiś płaski plastikowy kwadracik, który znajdował się za jego plecami. To była płyta. - Możesz wziąć, jeśli chcesz - oznajmił, a ja wyciągnęłam rękę po nową zdobycz.
-Bardzo chętnie, jesteście świetni - oznajmiłam, starając się nie myśleć o tym, że słuchając tej płyty, skazuję się również na słuchanie głosu Harry'ego.
Popatrzyłam chwilę na zdjęcie na okładce płyty, a potem schowałam ją do torebki.
-Ale musisz przyznać, że ja byłem najlepszy! - Louis znów zaczynał się wychwalać.
-Oczywiście - odparłam takim samym głosem, jak Liam poprzednio, a potem wywróciłam oczami.
Louis jeszcze chwilę zachwycał się sobą, a chłopacy nabijali się z niego. Ja starałam się nie śmiać, ale naprawdę ciężko było nie wybuchać śmiechem, kiedy mówił takie rzeczy. Po czasie jednak chłopak się uspokoił, ale pozostawił po swoim samozachwycie ślad, w postaci uśmiechu na naszych twarzach.
-To co teraz robimy? - zapytał mnie Lou, zajmując miejsce obok, podczas gdy chłopacy zajęli się rozmową między sobą. - Mamy dwie godziny do ostatniej atrakcji tego dnia - powiedział. - Może byś coś zjadła? Nie chcę się chwalić, ale jestem fenomenalnym kucharzem!
-Okej, więc chodźmy zjeść - powiedziałam, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Wstaliśmy z Louisem jednocześnie, a potem ruszyliśmy do małych schodków prowadzących do drewnianych drzwi, za którymi za pewne znajdowało się mieszkanie. Chłopak oznajmił przyjaciołom o swoich zamiarach, a następnie zabrał mnie do środka. 
_______________________________________________________
Mała prośba... widzicie tę ankietkę po lewej w pasku narzędzi? Moglibyście odpowiedzieć? Z góry dzięki! Mam nadzieję, że rozdzialik Wam się podobał. Liczę na Wasze opinie. Myślicie, że za tym wszystkim coś się kryje?

4 komentarze:

  1. Po 1. Świetny rozdział i myślę, że może Louis nie jest taki wspaniały jakby mogło się wydawać :P Ale zobaczymy :-)
    Po 2. Tak sobie pomyślałam, że może Louis tak powiedział o Harrym, a tak na prawdę to była jego historia...
    Po 3. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział <3
    Po 4. Ostatnio byłam w Rossmanie wywołać zdjęcie i niestety wyskoczył mi napis "Błąd folii", a ja od razu miałam w myślach sytuację z tego opowiadania :D Ale niestety w moim przypadku Harry się nie pojawił Eh... ;-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego tak długo musiałam czekać?! Co jest ważniejsze fani czy "życie prywatne"? Nie! Nie odpowiadaj...oczywiście,że fani,więc teraz spodziewam się kontynuacji wcześniej :-)
    A co do tego rozdaniału: Miód! Cud! I orzeczki <3
    Chłopacy są cudowni,a Lou...Oh..(Jednak nadal jestem za Harrym,pamiętaj!)
    Znając ciebie już nie długo przestanie być tak cukierkowo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej! Ja tam wole Louisa! Już na początku jak zaczynam czytać jakieś opowiadanie wybieram sobie bohatera, który będzie moim ulubionym, a w tym jest... [aplauz, fanfary, krzyk itp. xd] Lou! Jest świetny, trochę przypomina swoim zachowaniem mnie, szczerze mówiąc :D Te jego przechwałki "na żarty" są bardzo podobne do moich, kiedy zaczynam mówić jaka to ja jestem super, a potem zaczynam się śmiać bo i tak każdy dobrze wie, że tak nie jest.
    Widzę, że stworzyłaś tu 1D aka 5SOS XD ciekawie, nie powiem.
    A no i tak w ogóle to jestem tu pierwszy raz i przeczytałam całego bloga w bardzo krótkim czasie i uważam, że jest całkiem nie źle, naprawdę:)
    Harrego nienawidzę! SERIO! Gdy tylko coś o nim czytam (w tym opowiadaniu, rzecz jasna) dostaje jasnej kurwicy! No ja nie wiem, ale w ogóle go nie lubię, a na miejscu Lily na okładce tej demówki, którą dostała zamazałabym jego ryj. No i oczywiście obkleiłabym serduszkami twarz Louisa (tak wiem, moja miłość do niego w tym blogu jest przerażająca :D)
    No to na tyle w tym moim komentarzu i do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Luis spodobał mi się już na wstępie. Jest zabawny i bardzo sympatyczny, a te jego przechwałki są świetne :D Ale… właśnie, co się za tym wszystkim kryje? Czyżby miało się okazać, że Louis ma nieszczere intencje? Lubisz zaskakiwać, więc zobaczymy, co z relacji Louisa i Lilly wyniknie. Na razie Lou to mój ulubiony bohater tutaj, ale to dlatego, że niczym jeszcze nie podpadł :D
    Lilly z kolei znowu nie wie, czego chce i jest chyba rozchwiana emocjonalnie. Jednego dnia jest załamana po tym, jak usłyszała rozmowę przyjaciółki i Harry'ego, a za chwilę idzie na randkę z obcym facetem i jest wprost oczarowana, bo nagle Harry już zupełnie przestał się liczyć. Chyba za nią nie nadążam :P
    Harry ma duży minus za tą akcję z wykładowczynią. Jasne, złamane serce i te sprawy, wszystko rozumiem, ale żeby od razu kogoś szantażować? W tym opowiadaniu Harry w ogóle wydaje mi się jakiś narwany i porywczy ;) Zachowanie jego wykładowczyni też mocno mnie zdziwiło. Nawet nie chodzi o to, że najpierw omotała chłopaka, a potem zostawiła na lodzie, bo sytuacja była do przewidzenia i Harry jest sam sobie winny. Ale czy dojrzała, czterdziestoletnia kobieta oskarżyłaby swojego studenta o ''dobieranie się do niej'' i postarałaby się o wyrzucenie go z uczelni? Musiała być bardzo zdesperowana :P
    Rozdział bardzo przyjemnie się czytało i nawet nie zauważyłam, kiedy się skończył :) Teraz zostaje mi tylko z niecierpliwością czekać na siódemkę, bo jestem bardzo ciekawa kolejnej atrakcji Louisa.

    Pozdrawiam,
    Niekonkretna

    OdpowiedzUsuń