poniedziałek, 22 czerwca 2015

Chapter 4

Następnego dnia od rana siedziałam u Mayi. Jadłyśmy popcorn, oglądając jakąś operę mydlaną. Jeszcze się nie zebrało na prawdziwą rozmowę, więc nie wspomniałam jej o moim spotkaniu z Harrym. Jasne, wiedziała o wypadku, ale jakoś... zawstydzało mnie powiedzenie jej, że jestem umówiona na randkę. Niby tak zwykła rzecz, a jednak mnie krępowała. Zwłaszcza, że Maya miała go za idiotę (przynajmniej tak mi powiedziała) po tej akcji z grą w butelkę, o której jej oczywiście wspomniałam. Może niepotrzebnie, a może dobrze, że wiedziała, przynajmniej miałam pewność, że jej rady będą szczere i obiektywne.
I z drugiej strony... Nie bardzo miałam o czym mówić, bo dalej uważałam, że Maya podoba się Harry'emu, a wtedy jej nie pocałował, bo była z chłopakiem. No i to w sumie wcale nie miała być randka. Ja sobie to tak nazwałam, bo miło było mi o tym myśleć w ten sposób. Nigdy nie byłam na
randce i czasami czułam się jak kompletna frajerka, bo jako jedyna nie miałam tego za sobą. Nawet się jeszcze nie całowałam.
-Kiedy jedziesz do dziadków? - zapytała mnie podczas którejś ze scen taniej komedii.
-Chyba w przyszłym tygodniu - odparłam, wgapiając się pusto w telewizor.
-Ja też muszę odwiedzić swoich. Tata strasznie naciska - powiedziała, wzdychając przeciągle.
-Na jak długo i kiedy? - chciałam się dowiedzieć.
-Pewnie w tym samym czasie co ty, żebyśmy były potem w domu mniej więcej jednocześnie. Tylko ja tam posiedzę ze 4 dni maksymalnie - poinformowała mnie. - A ty na pełny tydzień?
-Tak - odparłam, biorąc do ręki kilka ziarenek popcornu.
Potem znów zapanowała cisza. Wróciłyśmy do dalszego marnowania życia na telewizji. Proponowałam wyjście na spacer, ale Maya nie miała ochoty, więc zostałyśmy w domu. Nie starałam się jej przekonywać do zmiany zdania, bo domyślałam się, że spotyka się z Mattem, więc i tak pewnie nie miała siedzieć cały dzień w domu, dlatego mogła nie mieć ochoty na ciągłe spacerowanie.
Mocno zasiedziałyśmy się przed telewizorem i dopiero około 16 zebrałam swoje rzeczy i wróciłam do domu. Posiedziałabym dłużej, ale, zgodnie z moimi oczekiwaniami, Maya spotykała się z Mattem i musiała mieć czas na przygotowanie się do spotkania. Ja natomiast nie chciałam jej przeszkadzać. To nie jej wina, że moje życie towarzyskie było praktycznie martwe.
W domu włączyłam komputer i automatycznie spojrzałam na zegar zamieszczony w prawym dolnym rogu ekranu. Była 16:20. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że miałam się spotkać z Harrym, ale kompletnie o tym zapomniałam. Gdybym powiedziała Mayi, nie pozwoliłaby mi na to, a tak... Zajęłam się myśleniem o różnych innych bzdetach, przez co zupełnie wyleciało mi z głowy spotkanie z chłopakiem.
Natychmiast podbiegłam do lusterka, aby sprawdzić jak wyglądam, a kiedy uznałam, że względnie dobrze, złapałam torebkę i wybiegłam z domu na przystanek autobusowy. Kiedy się umawialiśmy, powinniśmy przewidzieć coś podobnego i wymienić się numerami telefonu!
Miałam tyle szczęścia, że akurat podjechał jakiś autobus, który mógł mnie zawieść do kawiarni obok drogerii, w której pracował chłopak. Dziesięć minut później byłam na miejscu. Niemal wbiegłam do środka pomieszczenia i natychmiast zaczęłam się rozglądać za chłopakiem, ale nigdzie nie dostrzegłam bujnej czupryny o czekoladowym kolorze. Musiał już wyjść.
Poczułam jak wielki kamień zaczyna ciążyć na moim sercu. Już odczuwałam wyrzuty sumienia, że go tak wystawiłam. Zwłaszcza, że na pewno pomyślał, że zrobiłam to specjalnie, bo początkowo nie chciałam się z nim spotkać i mu odmówiłam. Albo nie przyszłam w ramach zemsty za rozwalenie mi nosa i czoła. No, w sumie tylko czoła, bo nos miał się dobrze, tylko trochę bolał jak zbyt gwałtownie wciągałam powietrze.
Chwilę stałam w progu kawiarni zanim zdecydowałam się odejść. Nie było go, więc nie było sensu dłużej się za nim rozglądać. Boże... Jak ja mu się z tego wytłumaczę?
Zdecydowałam się pójść do drogerii, gdzie pracował, jakbym mogła liczyć, że po pracy będzie spędzał czas w pracy. Zapytałam jakąś kobietę, czy może tutaj jest, ale ona tylko powiedziała, że już wyszedł i przyjdzie dopiero rano. Poprosiłam ją też o numer, nie chciała mi go dać, twierdząc, że to poufne dane. Westchnęłam i zdecydowałam się wrócić do domu.
Byłam zła na siebie może bardziej niż powinnam. Sprawiłam komuś przykrość - niechcący, ale zawsze. Zwłaszcza, że ten ktoś na pewno weźmie mnie za złośliwą osobę. No i jeszcze wkurzało mnie to, że tak bardzo zależało mi na tym spotkaniu. Że zależało mi na ponownym spotkaniu jego. Nie powinno. Przecież nie podobałam mu się, bo jeśli tak by było, to zdecydowanie nie pocałowałby na imprezie tamtej dziewczyny. Nie na moich oczach. Mogłam nie być najładniejsza ze wszystkich, ale na pewno zdawał sobie sprawę, że źle by wypadł przez to i skreślił swoje szanse u mnie.  Zresztą, nieważne. On zdecydowanie nie myślał o mnie w takich kategoriach. Ponosiła mnie wyobraźnia, bo pociągał mnie jakiś 21 latek o zabójczo zielonych oczach.

Następnego ranka zdecydowałam się iść do jego pracy, żeby chociaż spróbować się wytłumaczyć i przeprosić go. Mógł mi nie uwierzyć, ale ja musiałam chociaż uciszyć swoje sumienie. Zasługiwałam na to za to, jak mnie zranił tym pocałunkiem. Okej, nieświadomie i w ogóle, ale i tak należało mi się to.
Do drogerii dotarłam już około 10. Podeszłam do tej samej blondynki, która ostatnim razem, kiedy tu byłam ze zdjęciami, przyniosła apteczkę. Obiecała zawołać Harry'ego, po czym zostawiła mnie samą na sklepie. Kilka chwil później wróciła w towarzystwie wysokiego chłopaka o brązowych lokach zaczesanych do tyłu. Patrzył na mnie nieprzychylnym wzrokiem. Chyba się złościł.
Kiedy już zostaliśmy względnie sami, bo tamta kobieta odeszła, nagle nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez całą drogę tutaj się na to przygotowałam. Teraz brakowało mi słów. Zupełnie jakby wodospad złożony z wyrazów wysechł w jednym momencie.
-Cześć - powiedziałam tylko.
-Cześć, jak się wczoraj bawiłaś? - zapytał, nie zmieniając wyrazu twarzy.
Tak, zdecydowanie był zły.
-Przepraszam! - walnęłam prosto z mostu. - Po prostu... Ugh... Zasiedziałam się u Mayi i... Nie olałam cię celowo, przysięgam!
-To już nieistotne. Było, minęło - powiedział, wzdychając.
-To bardzo istotne. Nie chcę, żebyś myślał, że cię wystawiłam. Tak nie było, po prostu... zapomniałam. Nie jestem przyzwyczajona, że z kimś się spotykam, oprócz Mayi oczywiście - miałam nadzieję, że wezmę go trochę na litość i mi wybaczy. W tamtej chwili przestało mi już zależeć na tym, żeby po prostu uciszyć swoje sumienie. Liczyło się jego zdanie. Musiał mi przebaczyć, niezależnie od tego, jak dużo musiałam mu powiedzieć o sobie, aby to nastąpiło.
-W porządku - odparł. - Serio, każdemu może się zdarzyć, ale latte już się przeterminowało - powiedział, a mnie serce stanęło.
Mógł przyjąć przeprosiny, ale nie zamierzał mi tego zapomnieć. Wiedziałam to.
-Okej - odparłam. - Pójdę już - powiedziałam tylko i odwróciłam się w kierunku wyjścia.
Gdyby to był film, tania komedia romantyczna, Harry pobiegł by za mną i oznajmił, że mi to wybacza, że mu się podobam, a potem by mnie pocałował. Tylko, że życie nie jest żadną telenowelą, a nawet jeśli, to ja jestem za brzydka na jej główną rolę. Chłopak wcale nie ruszył w pogoń za mną. Nawet nie zawołał mojego imienia, żebym się odwróciła, a on miał sposobność pomachać mi na pożegnanie. Zamiast tego, kiedy spojrzałam na niego przez ramię, stał już odwrócony do mnie plecami i rozmawiał z jakąś klientką po czterdziestce. Poczułam, jak coś dziobnęło mnie w klatce piersiowej.
Głupia, głupia, głupia.
I naiwna.
Oczekiwałam bajki godnej Andersena, a doczekałam się tylko bólu w sercu. Najgorsze było to, że naprawdę liczyłam, że choć raz, choć przez chwilę mogę być czyjąś księżniczką, ale jak widać baśnie nie są dla mnie. Harry nie jest dla mnie. Napaliłam się na niego jak głupia, a wszystko tylko dlatego, że miałam nadzieję, że na tym świecie jest ktoś idealny dla mnie, ale to nieprawda. Kiedy rodzi się człowiek,  jego dusza dzieli się na dwie części, które spadają z nieba i trafiają do różnych osób. Moja druga połowa chyba zbłąkała się gdzieś po drodze i utknęła między niebem i ziemią. Może dlatego chcę dosięgnąć gwiazd i stać się sławna?
Przerwałam swoje rozmyślenia, ponieważ donikąd mnie nie prowadziły, jedynie do smutku i stanów depresyjnych. Musiałam zrozumieć, że Harry to po prostu kolejny facet, który namieszał w mojej głowie tylko dlatego, że nie potrafiłam zrozumieć, że najwidoczniej jestem "za fajna" na miłość.
Kiedy dotarłam do domu, włączyłam komputer i zaczęłam czytać komentarze pod swoimi ostatnimi filmikami. To jedyne, co miałam do roboty, skoro moje życie towarzyskie (jeśli można je tak nazwać) wracało do normy.
Następne dni spędziłam w podobny sposób. Czasami tylko coś nagrywałam i dodawałam na you tube. Ludzie dociekali, co stało się z moją twarzą (spory siniak na nosie i szrama), więc musiałam zrobić oddzielny filmik z wyjaśnieniem sytuacji, bo nie doczekałabym się spokoju w tej sprawie, a chciałam już przestać myśleć o Harrym, który był związany z tą sytuacją.
W końcu wyjechałam na wieś. Tam spędziłam kilka naprawdę spokojnych dni, bez kamery, internetu i jakiegokolwiek kontaktu ze światem. Byłam tylko ja, książki i długie spacery. Czasami też pomagałam babci w ogródku, więc tak naprawdę się nie nudziłam. Bardziej monotonne byłoby siedzenie przed komputerem, choć towarzystwem Mayi bym nie pogardziła.
Któregoś dnia siedziałam po prostu na leżaku i wpatrywałam się w białe obłoki, które dryfowały nad moją głową, kiedy zadzwonił mój telefon. Leniwie go podniosłam i zerknęłam na wyświetlacz, aby zobaczyć, kto próbuje się ze mną skontaktować. Jakby było to w ogóle potrzebne. Mogła to być tylko Maya albo mama. Tym razem dzwoniła moja przyjaciółka, więc przyłożyłam telefon do ucha i odebrałam.
-No hej - rzuciłam na wstępie, ale ona mi nie odpowiedziała, usłyszałam tylko czyjś stłumiony głos w tle.
Powinnam była rozłączyć się od razu, kiedy zorientowałam się, że telefon jest przypadkowy, a Maya tak naprawdę nie chciała ze mną rozmawiać, ale jakoś nie mogłam. Ten głos, który ledwo co usłyszałam, wydał mi się taki znajomy. Nie powinnam była podsłuchiwać, ale nie mogłam przestać.
-Nie miałam pojęcia, że z ciebie taki żartowniś - powiedziała Maya do swojego rozmówcy.
-...pojęcia... jesteś świetną dziewczyną - udało mi się wyłapać pojedyncze słowa, ale wciąż nie zidentyfikowałam do końca, z kim Maya rozmawia. To na pewno nie był Matt, choć teoretycznie tylko on powinien mówić takie rzeczy mojej przyjaciółce.
-Harry! - krzyknęła ze śmiechem i wtedy zamarłam.
Nie mogłam dłużej słuchać, więc po prostu się rozłączyłam. Co to, do cholery, było? Czy ona...? Nie, przecież była z Mattem... Ale dlaczego się spotkali? Czemu mi nic nie powiedziała? Jasne, nie widziałyśmy się od prawie tygodnia, ale coś takiego powinna mi powiedzieć! Widziała... Widziała jak reaguję na Harry'ego. Musiała widzieć, przecież znała mnie jak nikt inny na świecie.
Zrobiło mi się niedobrze. Nie miałam pojęcia, jak Harry mocno mi się spodobał, dopóki nie poczułam się tak cholernie zazdrosna, że to z Mayą spędza czas, a nie ze mną. A co jeśli Maya znudzi się Mattem, bo Harry wyda jej się ciekawszy? Wiem, że Harry nie znaczy dla mnie dużo, że czuję do niego na razie jedynie pociąg fizyczny, ale czy czułabym się z tym dobrze? Jasne, że nie, ale przeżyłam coś takiego już kilka razy, więc tym razem też poradziłabym sobie z tym uczuciem. Chyba. Bo w Harrym było coś innego, coś tak specyficznego, co od razu mnie do niego przyciągnęło. Jego zielone oczy zawsze patrzą z takim intelektem, a jednocześnie chłopak stara się do wszystkiego podejść z humorem. Kiedy na niego patrzyłam zawsze miałam wrażenie, że w jakimś stopniu widzę siebie. Nie znałam go, ale miałam okropne poczucie, że jesteśmy cholernie do siebie podobni.
Tylko że on mnie nie chciał. Od samego początku wiedziałam, że zwrócił uwagę na Mayę, ale mimo wszystko się łudziłam. Łudziłam się, że wybierze mnie, nawet jeśli jestem brzydszą przyjaciółką.
Nie zdawałam sobie sprawy, że płaczę, póki słone krople nie spłynęły mi na dekolt. Natychmiast otarłam łzy i wzięłam się w garść. Nie mogłam płakać z powodu chłopaka, którego ledwo znałam, i który nigdy nie okazał nawet cienia zainteresowania mną, poza tym razem, gdy zmasakrował mi twarz.
Podniosłam się z leżaka i zabrałam ze sobą telefon. Nazajutrz miałam wracać do domu, ale chyba nie byłam jeszcze gotowa na zmierzenie się z rzeczywistością, dlatego zdecydowałam się zadzwonić do mamy. Musiałam jej powiedzieć, że planuję zostać jeszcze przez parę dni na wsi, mając jednocześnie nadzieję, że nie będzie zadawała zbędnych pytań.
_________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podobało i że zaskoczyłam Was takim ciągiem wydarzeń. Mam nadzieję, że skomentujecie i powiecie, co myślicie :3

3 komentarze

  1. Buu biedna Lilly :( Ale jak ona mogła zapomnieć o spotkaniu z Harrym? Powinna tam być trzy godziny wcześniej :P <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy jestem bardziej rozczarowana, czy zdziwiona zachowaniem Lilly :P No bo… jasne, można zapomnieć o wizycie u dentysty, urodzinach ciotki itp. Ale o spotkaniu z chłopakiem, który się nam strasznie podoba i o którym tyle się myśli? Wydaje mi się to raczej niemożliwe, ale może i brak życia towarzyskiego Lilly trochę to tłumaczy :D

    Za to ubóstwiam ten fragment z Harrym (a zwłaszcza to "przeterminowane latte" ;) Serio, według mnie był naprawdę świetny i bardzo realistyczny. Nie wyobrażam sobie, żeby wystawiony chłopak mógł zachować się inaczej i Lilly musiałaby być okropnie naiwna, żeby myśleć, że konserwator będzie próbował ją w jakikolwiek sposób zatrzymywać.

    Zastanawia mnie rozmowa między Harrym a Mayą. Lilly ma rację, że Maya ma chłopaka, ale nie zgodzę się z nią, że Maya powinna nie spotkać się z Harrym przez wzgląd na nią. Co innego, gdyby Lilly faktycznie powiedziała przyjaciółce o swoim zauroczeniu, a ona przecież cały czas wypierała się jak mogła i tłumaczyła Mayi, że to ona podoba się Harry'emu. Nie wspomniała jej nawet o swoim spotkaniu z chłopakiem. A może to nie był przypadkowy telefon i Maya chciała, żeby Lilly poczuła się zazdrosna i wreszcie zrozumiała, że podoba jej się Harry? Dobra, kończę, bo chyba za bardzo się rozpędzam :D

    Pozdrawiam i do piątki,
    Niekonkretna

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze? Lily to idiotka.
    Ale jak wiesz-ja po prostu na ogół nie lubię głównych bohaterek,chociaż jak można zapomnieć o spotkaniu z chłopakiem?! To serio? To ja już wolę jakby ją ta ciężarówka przejechała.
    Ale podoba mi się,że to jest takie realistyczne,bo w większości książek/opowiadań Harry by za nią wybiegł,pewnie by się poszli na to "przeterminowane latte" itp.
    A Harry i Maya? Ty zawsze musisz wszystko tak komplikować. Już się boję,co jeszcze gorszego Maya może zrobić...

    OdpowiedzUsuń