wtorek, 9 czerwca 2015

Chapter 1

To historia, w której wszyscy popełniamy błędy, ale grunt to umieć je wybaczać. Grunt to chcieć naprawiać to, do czego rozpadu się przyczyniliśmy, chociażby w najmniejszym stopniu...

Było dosyć wcześnie, ale nie na tyle, żeby ludzie dziwili się, kiedy ja i Maya szłyśmy do galerii. Musiałam tam w specjalnej maszynie wywołać kilka swoich fotek, żeby złożyć na nich autografy i wysłać paru fankom. Byłam vloggerką i w internecie już nawet coś znaczyłam. Dlatego Maya wcale nie zdziwiła się, kiedy rano zapytałam, czy pójdzie ze mną do galerii. Zdarzyło mi się już parę razy wywoływać zdjęcia, które potem wysyłałam w świat. Maya nigdy nie była o to zazdrosna, ani nic. Nie kręciło ją to. Sława, bycie popularnym, ani nic w tym stylu. To zawsze byłam tylko ja. Ona była
bardziej przyziemna, zajęta ludzkimi rzeczami, a jedyna popularność, jaką mogła chcieć zdobyć, to uznanie jako dobry lekarz, którym chciała być w przyszłości. Ja natomiast... Moje życie zawsze kręciło się wkoło czegoś... intensywnego, czegoś wymagającego skrzydeł. Nie to, żeby praca jako lekarz tego nie wymagała, ale chodzi o to... że w takiej pracy trzeba być twardo ustawionym na podłożu, myśleć rozsądnie i takie tam, a ja po prostu wolałam szaleć. Wolałam kreatywniejsze rzeczy. Może dlatego gorzej się uczyłam.
Weszłyśmy do galerii i od razu skierowałyśmy się do drogerii z kosmetykami, gdzie umieszczono maszynę do wywoływania zdjęć. Właśnie czymś rozśmieszyłam Mayę, kiedy znalazłyśmy się na miejscu. Od razu podłączyłam pendrive, żeby wywołać 10 zdjęć, które wcześniej umieściłam na przenośnej pamięci. Oczywiście coś musiało być nie tak, bo inaczej świat stanąłby na głowie. Zawsze miałam pecha, więc i tym razem musiał mi o sobie przypomnieć. Maszyna nie czytała mojego pendrive, choć wojowałam z nią dobre piętnaście minut. Maya tylko się ze mnie śmiała, a ja w sumie podzielałam jej rozbawienie. Chyba już przywykłam do tego, że wszystkie elektroniczne sprzęty przy mnie się psują i nauczyłam się z tego śmiać.
-Odbiera moje złe wibracje i dlatego nie działa, mówię Ci - powiedziałam, a Maya się zaśmiała. Nie to, że powiedziałam, coś mega zabawnego, ale podobno, jeśli ktoś kogoś bardzo łatwo rozśmiesza, to znaczy, że jest przez tę osobę darzony sympatią. Maya musiała mnie lubić, bo inaczej nasza jedenastoletnia znajomość nie przetrwałaby tyle zła.
-Odpuść - nalegała, nie przestając się ze mnie "bezczelnie" naśmiewać.
-Chodźmy do tej drugiej drogerii, koło kina - poprosiłam. - Ja muszę wywołać te cholerne zdjęcia.
-Serio? - udawała rozgoryczenie, ale tak naprawdę wiedziałam, że już się zgodziła.
-Proszę! - powiedziałam, mrugając słodko oczami.
-Okej, okej, ale jak tamta maszyna też nie będzie Cię lubić, to Cię zabiję - śmiała się ze mnie.
No i poszłyśmy. Druga drogeria nie znajdowała się daleko. Właściwie tylko przecznicę dalej. A drogę do niej pokonałyśmy przez cały czas się śmiejąc z różnych rzeczy. Zawsze tak było, pod warunkiem, że żadna z nas nie miała okresu, który w sumie nie zawsze w rzeczywistości łączył się z realną miesiączką. Po prostu czasami mamy swoje humory.
W drogerii od razu podłączyłam pendrive i zadziałał.
-O ludzkości, stał się cud!  - zażartowałam.
-Nie chwal dnia, przed zachodem słońca - powiedziała moja przyjaciółka, która właściwie bardziej była dla mnie jak siostra, ale nieistotne.
Wszystko działało sprawnie. Zaznaczyłam wszystkie zdjęcia, niektóre oznaczyłam nawet do wielokrotnego druku. Wybrałam wszystkie odpowiednie opcje, upewniłam się kilka razy, że wszystko jest w porządku i kliknęłam "dalej". Wyskoczyła mi informacja, żebym nie wyjmowała pendrive, dopóki proces drukowania się nie skończy, więc kliknęłam okej. Drukowanie się rozpoczęło. Załadowało się cholerne 66%, a potem nic. Żadne zdjęcie się nie wydrukowało, a procenty wcale nie poruszały się do przodu. Maya zaczęła się śmiać.
-Ona mnie nie kocha, prawda? - zapytałam, mając na myśli maszynę.
-Zdecydowanie nie - odparła, coraz bardziej rozbawiona.
-Maszynko moja, maszynko kochana, no weź zadziałaj - prosiłam, ale minęło kolejne 10 minut, a 66% nie zmieniło się choćby na 67%.
W końcu ja i Maya zdecydowałyśmy usiąść na podłodze wyłożonej białymi płytkami. No, albo płytkami, które kiedyś były białe.
-Prowadzimy koczowniczy tryb życia, przeprowadzamy się do drogerii - oznajmiłam, kiedy maszyna cały czas nie reagowała.
-Najpierw jedna, potem druga - śmiała się. - Co ty zrobiłaś tym sprzętom elektronicznym, że teraz tak cię nie lubią?
Wzruszyłam ramionami, nie tracąc z ust uśmiechu. W końcu Maya podniosła się z ziemi, a ja razem z nią. Nie mogłyśmy przecież tak po prostu siedzieć i czekać na cud. Zdecydowałam się anulować druk i spróbować jeszcze raz. Efekt się powtórzył, z tym, że teraz nie załadował się nawet 1%. Anulowałam jeszcze raz, ale dalej nic.
-Jezus! Ile już tu siedzimy? - zapytałam, a Maya zerknęła na zegarek, cały czas po cichu się ze mnie naśmiewając.
-26 minut - powiedziała z dokładnością. - Poproś kogoś o pomoc - nalegała. - Powiedz, że maszyna nie działa.
-Nieee! - zaprotestowałam.
-Czemu? - śmiała się ze mnie.
-Bo mi głupio. Ty się spytaj.
-Nie, to twoje zdjęcia - przypomniała mi.
-To co? - odparłam, uśmiechając się do niej, jednak będąc lekko skrępowana. Co za ironia... Pokazuję swoją twarz w internecie, ale boję się poprosić o pomoc pracownika sklepu.
Chwilę jeszcze się posprzeczałyśmy, aż w końcu jakaś pani usłyszała naszą rozmowę i wezwała za nas jakąś kobietę, żeby nam pomogła, tym samym rozwiązując nasz problem. Brunetka podeszła do maszyny, chwilę na nią popatrzyła, a potem stwierdziła, że nie wie, co jest nie tak. Ja i Maya westchnęłyśmy.
-Ale ja i tak muszę to wydrukować - powiedziałam. - Jest jeszcze trzecia drogeria na...
-Nie - zaprotestowała Maya, zanim zdążyłam dokończyć zdanie.
-Czekajcie tutaj, zawołam konserwatora - oznajmiła, a potem ruszyła w kierunku drzwi, znajdujących się niedaleko maszyny.
Obie westchnęłyśmy i oparłyśmy się o półki, na których znajdowały się chusteczki higieniczne. Chwilę czekałyśmy, zanim pojawiła się brunetka z owym konserwatorem. Okazał się on około dwudziestoletnim chłopakiem o burzy kręconych włosów i magnetycznych zielonych oczach. Uśmiechnął się do nas, kiedy zobaczył nasze miny. W jego policzkach ukazały się urocze dołeczki. I normalnie byłby pewnie sexy, ale skoro pracował, to zakładałam, że jest ode mnie sporo starszy, więc nawet nie miałam co o nim myśleć.
-W czym problem? - zapytał.
-Zdjęcia nie chcą się wydrukować - powiedziałam.
-Mogę pamięć? - poprosił, a ja podałam mu swojego pendrive.
Włożył go do maszyny i nakazał mi powybierać zdjęcia do druku. Natychmiast to zrobiłam, mając nadzieję, że nie przygląda się zbytnio mojej osobie na nich. Czułabym się dziwnie. To co innego dawać je fankom, które mnie lubią, a pokazywać kolesiowi, który może uznać to za śmieszne. Nie powinnam się tym przejmować, ale jednak. Maya pewnie miałaby to gdzieś, ale ja była inna i nie wiem, czy ona znała tę moją stronę.
Chłopak popatrzył chwilę na ekran, a następnie schylił się do drukarki, gdzie powinny pojawiać się zdjęcia.
-Coś jest nie tak, bo pali się czerwone światełko - powiedział, wskazując na migający punkcik.
-Co ty nie powiesz? - rzuciłam niemo do Mayi, która uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
Chłopak otworzył drukarkę i zaczął poprawiać folię, która rozwinęła się za bardzo, a kiedy skończył, zamknął maszynę. Jednak dalej paliła się czerwona lampka, wskazująca na problem. Westchnął, ale ponownie otworzył maszynę i wyjął całkowicie folię. Okazało się, że papier, na którym drukują się zdjęcia pozaginał się podczas drukowania komuś zdjęcia. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby nie zgłosić problemu, kiedy owy zaistnieje? Okej, też bym nie zgłosiła, gdyby nie tamta pani i trochę Maya...
Chłopak poszedł gdzieś, ale za chwilę wrócił z nożyczkami. Zaczął odcinać pozginany papier, a potem umieścił początek już prostego w odpowiednim miejscu. Następnie włożył kolorowe folie i zamknął maszynę. Kiedy zaczęła drukować, uśmiechnął się.
-Teraz powinno być okej - oznajmił.
-Dziękujemy - powiedziałam, a chłopak oddalił się od nas.
Spędziłyśmy w tym sklepie już 35 minut i miałam nadzieję, że teraz mojego piekła nadszedł koniec, kiedy naraz po wydrukowaniu 8 zdjęcia, maszyna ponownie się zacięła. Ja i Maya zaczęłyśmy się histerycznie śmiać.
-Brak foli - Maya przeczytała komunikat.
-Bez jaj! - wiem, że powinnam była się załamać i zacząć płakać, ale jakoś z Mayą wszystko wydawało się zabawniejsze, więc po prostu wybuchłam śmiechem.
Chwilę się wahałam, zanim podeszłam do drzwi, za którymi wcześniej zniknął konserwator. Zapukałam delikatnie i otworzył mi gruby ochroniarz, którego wcześniej widziałam na sklepie. Poprosiłam go, aby zawołał konserwatora, a on skinął głową i zamknął mi drzwi przed nosem. Chwilę trwało zanim chłopak się pojawił. Trzymał w ręku telefon, więc dał nam znać na migi, żebyśmy dały mu jeszcze chwilę. Kiedy skończył, schował komórkę do kieszeni i zapytał:
-Co się znowu stało? - zapytał, uśmiechając się do nas. Myślałam, że będzie zły, że go ponownie wołamy, ale on wydawał się jedynie lekko rozbawiony.
-Folia się skończyła - oznajmiłam bez ogródek.
-Okej - powiedział i zerknął na maszynę, jakby upewniał się, czy mówię prawdę. - Zaraz wracam - obwieścił
I zniknął na kolejne parę minut, a potem wrócił z dodatkowym papierem i nową filią. Wymienił wszystko, dbając, aby jego praca została dokładnie wykonana.
-Macie niezłego pecha, dziewczyny, co? - zagadał do nas.
-Zdecydowanie, siedzimy tu już prawie godzinę - powiedziała Maya. - To przez Lilly, ona zawsze ma pecha.
-Ja po prostu wysyłam negatywne fale na sprzęty elektryczne i one się specjalnie dla mnie psują - oznajmiłam, śmiejąc się.
Chłopak zamknął maszynę w momencie, kiedy przestałam mówić, a następnie zdjęcia zaczęły się drukować. Od początku. Wszystkie.
-Drukują się ponownie te same - powiedziałam.
-Cóż, trudno. Najwyżej w nagrodę dostaniecie darmowe kopie - powiedział, posyłając mi uśmiech. M I ! Kiedy chłopak odwrócił wzrok, zerknęłam na Mayę z porozumiewawczym uśmiechem.
Wszystkie 10 zdjęć wydrukowało się jeszcze raz, więc miałam ich łącznie 18. Potem z maszyny wysunęło się jeszcze pokwitowanie. Chłopak je wyrwał, a potem poszedł razem z nami do kasy. Podał rachunek kasjerce i przedstawił problem. Powiedział też, że mamy zapłacić tylko za te 10 sztuk, które chciałyśmy, a ekspedientka wykonała jego polecenie. Zapłaciłam za swoje fotografie i już miałyśmy z Mayą udać się do wyjścia, kiedy chłopak nas zatrzymał.
-Dziewczyny, zaczekajcie! - zawołał.
Zatrzymałyśmy się i odwróciłyśmy w kierunku chłopaka, który już do nas pochodził.
-Nie mów, że jednak mamy zapłacić za te kopie - zażartowałam, zapominając, że powinnam mówić do chłopaka na "pan", ale był tak młody, że po prostu się zapomniałam.
-Nie, no co ty - zaprzeczył, lekko się do mnie uśmiechając.  - Mój kumpel organizuje dzisiaj ognisko, mogłybyście wpaść, żeby wynagrodzić sobie czas, który musiałyście tu spędzić - zaproponował, ale cały czas patrzył się na Mayę, przez co byłam trochę zazdrosna. Ona już miała faceta, a ja nie, więc choć raz chciałam, żeby jakiś koleś zwrócił uwagę na mnie, a nie na nią. Wydawało się jednak, że konserwator nie będzie tą osobą.
-Raczej nie da rady - powiedziałam, kiedy chłopak zerknął na mnie. Pewnie sobie przypomniał, że gapi się na nią jak mysz na ser i zdecydował odwrócić wzrok. - Maya ma już na dziś plany - odparłam.
-A ty? - zapytał mnie. Jestem pewna, że tylko z grzeczności.
-Sama? Nie sądzę. Przecież nikogo tam nie znam - zauważyłam.
-Będziesz znała mnie - przypomniał.
-Na razie nie znam nawet twojego imienia - powiedziałam, idąc w zaparte. Teraz, kiedy tak wgapiał się w Mayę, nie chciałam go więcej spotkać. Przypominałby mi, że był kolejnym chłopakiem, który najpierw zwrócił swoją uwagę na moja przyjaciółkę, a potem na jej brzydszą kumpelę. Odruchowo przypomniał mi się film The Duff.
-Harry - przedstawił się, podając mi rękę.
-To niewiele zmienia - powiedziałam, odpowiadając jednak na gest. Z grzeczności. - Lilly - przedstawiłam się. - A to Maya - podałam imię przyjaciółki, która delikatnie pomachała do chłopaka.
-Chcesz się upierać, to okej, ale zapiszę ci adres na wszelki wypadek - powiedział i już wyciągnął kartkę i długopis z kieszeni swojej koszuli. Napisał kilka słów, a potem podał mi zmięty papier. Nie wiem dlaczego, ale wzięłam go.
-Okej, dzięki, ale raczej nie przyjdę - powiedziałam.
-A ja mam nadzieję, że zmienisz zdanie, kiedy wieczorem będziesz się nudzić - odparł, uśmiechając się.
Jaaasne, ty masz nadzieję... Mówisz tak z grzeczności, żeby przypodobać się Mayi.
-Może - odparłam. - Musimy już iść, więc... Narazie.
-Cześć - odrzekł, cały czas się do nas uśmiechając.
Szłyśmy z Mayą chwilę w ciszy, ponieważ ja przeglądałam zdjęcia. Ona tylko wtrącała co chwilę, które zdjęcie mogę jej dać do albumu, skoro mam kopię. Tym sposobem pozbyłam się 4 sztuk.
Potem zaczęłyśmy gadać o moich vlogach. Miałam też nadzieję, że uda mi się ją wciągnąć do siebie, żeby pomogła mi nagrać diary tego tygodnia. Oczywiście zgodziła się, ale uprzedziła mnie też, że musimy to zrobić szybko, bo jej spieszy się na imprezę z Mattem.
-Ten konserwator zwrócił na ciebie uwagę, dlaczego nie dałaś się zaprosić? - zapytała mnie Maya, zupełnie zmieniając temat.
-Bo on chciał zaprosić ci e b i e - powiedziałam. - Widziałam, że się gapił. Nie zamierzam chodzić na imprezy dlatego, że ktoś zaprasza mnie na nie z grzeczności - wyjaśniłam. Przed nią nie miałam, co się z tym ukrywać. Maya była taką osobą, że i tak by to ze mnie wyciągnęła.
-Myślę, że patrzył się na nas po równo - zaprzeczyła, ale ja czułam, że to tylko pocieszenie. - Powinnaś pójść - stwierdziła. - Będziesz się nudzić.
-Nie, nie gadajmy już o tym, dobra?
Odpuściła. Wiedziała, że to nie najlepszy moment. Już parę razy przeżyłyśmy podobne sytuacje. Mnie spodobał się chłopak, ale to na Mayę zwrócił uwagę. Nigdy nie zadziała się jednak odwrotna sytuacja, więc nie wiem, czy przyjaciółka potrafiła dobrze mnie zrozumieć. Może dlatego milczała, a może dlatego właśnie, że rozumiała, iż to nie do końca wygodny temat.
W moim domu zabrałyśmy się za przygotowywania. Maya rozstawiła reflektory i ogólnie zajęła się tłem do nagrania, a ja podpisałam wszystkie 10 zdjęć, które miałam zamiar wysłać w przyszłym tygodniu. Kiedy skończyłam, poprawiłam trochę światła i podałam Mayi statyw do kamery, aby wygodniej jej było mnie filmować.
Nagrywanie diary zajęło nam kilka minut, dłużej za to sprzątałyśmy sprzęt. Potem usiadłyśmy u mnie na kanapie i pozwoliłyśmy sobie na odpoczynek. Jeszcze nie miałam szansy dobrze odetchnąć po sytuacji w drogerii, zwłaszcza, że to o niej opowiedziałam w filmiku, który nagrałyśmy. Oczywiście pomijając fakt, że chłopak chciał tak naprawdę zaprosić na to ognisko Mayę.
-Więc skoro się dziś nudzisz, to może pójdziesz na tę imprezę ze mną i z Mattem? Tam będzie parę osób, które znasz, więc powinnaś czuć się komfortowo - zaproponowała.
-No nie wiem. Nie chce się znowu wpieprzać w wasze wyjście - odparłam, choć w sumie już wiedziałam, że nie bardzo mam wybór. Maya była uparta, przez co czasami mnie nie rozumiała.
Chodziło o to, że ja nie chciałam iść, bo czułabym się tam jak piąte koło u wozu. Maya była moją jedyną przyjaciółką, więc i tak kręciłabym się ciągle koło niej, co na pewno frustrowało by Matta. A A gdybym znowu próbowała się wbić w jakieś inne znane mi towarzystwo, to i tak czułabym się jak jakaś doczepka. To nie jest przyjemne wiedzieć, że tak naprawdę nigdzie cię nie chcą, że nigdzie nie pasujesz. Wtedy naprawdę wolę być w domu, bo samotność wśród ludzi jest o wiele gorsza, niż samotny wieczór przed komputerem.
-Nie będziesz się wpieprzać. Wszystko jest okej, no weź. Zrób to dla mnie - prosiła, a ja odpuściłam wiedząc, że i tak jestem na przegranej pozycji.
Postanowiłam sobie od razu, że po prostu wezmę słuchawki i jak coś, posiedzę gdzieś w kącie i posłucham muzyki, nie naprzykrzając się w ten sposób nikomu, kto by sobie mojej obecności nie życzył.
Posiedziałyśmy jeszcze trochę razem, a potem Maya poszła, żeby się przyszykować i dać też na to czas mnie.
_______________________________________________________
Hej! To pierwszy rozdział, mam nadzieję, że Was Nie zanudziłam. W kilku kolejnych akcja bardziej się rozkręci i skomplikuje, więc mam nadzieję, że zaczekacie do tego czasu, aby zacząć wstępnie oceniać opowiadanie!
PS: Pamiętajcie, że komentarze to super motywatory do dalszego działania! :)

4 komentarze

  1. Bardzo ciekawie się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój mózg chyba nadal nie funkcjonuje i mój "kreatywny komentarz" nie będzie ani trochę kreatywny,ale co tam...
    Już ci chyba mówiłam jakie to świetne? Chyba tak,ale powtórzę!
    Już teraz wiem jak bardzo będę to U-W-I-E-L-B-I-A-Ć !!
    Początek mega zabawny,ale znając ciebie pewnie nie raz sobie popłaczę,więc jak najszybciej dawaj nowe rozdziały!

    P.S.Oficjalnie uprzedzam,że jestem Pierwszą Oficjalną Fanką!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam niedawno na Change Destiny. Osiemnaście rozdziałów to niby nie aż tak dużo, ale lenistwo wygrało i zaczęłam od Empty (chociaż już po przeczytaniu pierwszego rozdziału tego bloga wiem, że za Change... zabiorę się w najbliższym czasie :) Kliknęłam w link… i absolutnie się nie zawiodłam :D
    Niby to pierwszy rozdział, a akcja dopiero się rozkręca, ale mi już na wstępie ta historia przypadła do gustu. Pomysł, żeby Lily byłą vloggerką, tak jak zresztą Ty, bardzo mi się spodobał. Jeszcze nie natrafiłam na opowiadanie, w którym główna bohaterka ma coś wpólnego z blogami, więc może być ciekawie :)
    Zastanawiam się, czy dziewczyny (albo tylko Lily) jednak jakimś przypadkiem trafią na imprezę Harry'ego i jak dalej potoczy się ich znajomość z konserwatorem. Coś mi się wydaje, że to nie był ich ostatni wypad do tego centrum, a Harry jeszcze sporo namiesza. Poza tym Styles jest bardzo intrygujący i chyba mam do niego jakąś słabość ;)
    Będę często zaglądać, pisz jak najczęściej!
    Pozdrawiam,
    Niekonkretna

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba jest świetne i ciekawie się zapowiada:)
    Mam jedno pytanie. Jaka to piosenka która leci podczas czytania rozdziału? Wydaje mi się dziwnie znajoma. Czy mogła byś podać mi tytuł? Z góry dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń