Ani się
obejrzałam, a już był sylwester. Początkowo planowałam go spędzić samotnie, ale
dostałam zaproszenie na jakiś event z innymi youtuberami i zastanawiałam
się nad wybraniem na niego.
Zamknęłam
laptopa i mój wzrok niechcący przeniósł się na kwiaty. Miałam o kolejne dwa
bukiety więcej, a dalej nie znałam nadawcy i znaczenia tej piosenki. Jeśli to
był fan, co do cholery miały znaczyć te słowa? Nic nie rozumiałam i za długo
się nawet nad tym nie zastanawiałam. Rozważałam jedynie wywalenie tych
wszystkich kwiatów, bo mieszanina ich zapachów nie dawała mi spać w nocy.
Mój telefon
zawibrował, więc odłożyłam laptopa i sięgnęłam po komórkę. Oczywiście była to
wiadomość od Petera.
Peter: Co robisz w sylwestra? :)
Moon: Jeszcze się zastanawiam. Nie wiem, czy iść na event z youtuberami, czy
nie. Jeśli się nie zdecyduję, to zostaję w domu.
Peter: Mnie kumpel próbuje wyciągnąć, ale prawdę mówiąc, nie mam ochoty na
kolejną imprezę, na której słowo „trzeźwość” to pojęcie względne.
Moon: Mnie nie ciągnie do eventu, bo będzie dużo ludzi. Co prawda już nie mam
worów pod oczami, moje płakanie się skończyło, ale dalej nie tryskam radością.
Peter: Ta… też marzy mi się spokojny sylwester. Najlepiej z jakąś cudowną
dziewczyną w ramionach przed telewizorem.
Moon: Moglibyśmy go spędzić razem, ale trzymanie w ramionach raczej nie
weszłoby w grę, więc odpadam :P
Peter: Zostańmy w domu i spędźmy sylwestra razem, czatując.
Moon: Nie jest to głupie. Taaaaaak mi się nic nie chce.
Peter: No lify i sylwek przy kompie. No nieźle :D
Moon: Wypraszam sobie, nie powiedziałabym tak o sobie :p
Peter: Okej, okej. To co? Sylwester razem?
Moon: Ten i każdy następny. :*
Peter: Zabrzmiało jak obietnica.
Moon: Wydaje Ci się :D
Z Peterem
pisałam praktycznie przez cały dzień. Dziadkowie wyszli na swojego sylwestra do
sąsiadów około 19, więc zostałam sama. Zdecydowałam się ładnie ubrać, jakbym
rzeczywiście gdzieś szła, a potem wyjęłam otwarte wino z lodówki. Z szafce obok
lodówki znalazłam kieliszki. Wyjęłam dwa, chociaż nie spodziewałam się gości.
Zamierzałam chyba grać, że Peter jest naprawdę obok i robimy sobie sylwestra
tylko we dwójkę. Brzmiało żałośnie i rzeczywiście tak było.
Peter: Masz jakieś postanowienia noworoczne?
Moon: Nie, to chyba głupie. Aczkolwiek chciałabym
poznać kogoś, kto zmieni moje życie.
Peter: Heh, a co jeśli już znasz?
Moon: Nie pławię się zbytnio w przyjaciołach, więc nie sądzę. A jak u Ciebie
z postanowieniami?
Peter: Chciałbym być z kimś, kto zmienił moje życie.
Moon: Nie kopiuj mnie :p
Peter: Ulepszyłem to, więc nie jest to kopia!
Moon: Jasne :D
Peter: Co byś zrobiła, gdybyś się dowiedziała, że tak naprawdę nie istnieję?
To pytanie
było dziwne. Jasne, kilkakrotnie przeszło mi przez myśl, ale kiedy on je zadał…
Zabrzmiało trochę podejrzanie, aż się przeraziłam. Powiedziałam Peterowi tyle o
sobie i jeśli to nie byłby Peter, a moje sekrety ujrzały by światło dzienne…
Coś czuję, że mogłabym nawet popaść w depresję. No i uważałam Petera za swojego
swego rodzaju przyjaciela. Nikogo innego nie miałam. Nie, odkąd przeniosłam się
pod Londyn.
Moon: Byłabym chyba zła. Przyjaźnimy się, a chyba nie muszę powtarzać, że nie
mam zbyt dużo ludzi obok siebie.
Peter: Gdybym okazał się tylko trochę kimś innym?
Moon: Sugerujesz coś? Bo zaczyna się robić dziwnie.
Naprawdę
zaczęłam się martwić. Co jeśli Peter był jakimś chorym stalkerem i to on
wysyłał mi te kwiaty? Może pragnął mojej śmierci? Może tak naprawdę mnie
nienawidził, a tą niewinną przyjaźnią chciał doprowadzić do mojej zguby?
Peter: Muszę ci coś powiedzieć.
Moon: Więc mów, bo niepokoisz mnie.
Peter: Przepraszam, ale muszę Cię zawieść.
Moon: Powiedź, że robisz z igły widły i chcesz mi po prostu powiedzieć, że
jednak gdzieś wychodzisz.
Peter: Przykro mi. Peter nie ma.
Moon: Nie ma? Ale w sensie nie żyje? Peter, nie żartuj ze mnie.
Peter: Peter nigdy nie istniał, a ja nie mogę tego dłużej ukrywać.
Moon: Ty, czyli właściwie kto? Kim jesteś? Dlaczego mnie oszukiwałeś? Peter,
jeśli to kpiny, nie wybaczę Ci tego.
Zadzwonił
dzwonek do drzwi, a ja poczułam się jak jednym z tych Amerykańskich horrorów.
Brakowało jeszcze demonicznej muzyki i braku prądu. Z przestrachem podeszłam do
drzwi i zajrzałam przez oczko wizjera, ale było zasłonięte. Ktoś bardzo nie
chciał, abym zobaczyła, kim jest, zanim otworzę drzwi.
-Kto tam? –
krzyknęłam.
-Peter –
usłyszałam odpowiedź, a głos od razu wydał mi się znajomy.
Otworzyłam
drzwi i zobaczyłam przed sobą Harry’ego. Trzymał bukiet kwiatów, który do
złudzenia przypominał wszystkie te, które dostałam w ciągu ostatnich kilku dni.
-To ja jestem
Peter – powiedział. – Przepraszam. Nie umiałem być z tobą szczery, za bardzo mi
zależało. Wiem, że jestem zwyczajnie
głupi, ale przysięgam, że mogę się zmienić. Nie potrafię skraść dla ciebie
gwiazd, ale mogę podarować ci swoje używane serce.
Tego było już
zbyt wiele. Sama nie wiedziałam, co o tej sytuacji myśleć, ale pierwsze, co
zapragnęłam zrobić to po prostu na niego nawrzeszczeć. Wkradał się do mojego
życia zupełnie nie słuchając moich próśb przeciwko temu. No i chodziło o coś
jeszcze. O coś głęboko ukrytego we mnie, co dopiero zaczynałam rozumieć, ale
jeszcze nie wiedziałam zbyt dużo.
-Jesteś
popieprzony! Miałeś mi dać spokój! – ryknęłam na niego.
-Lil…
-Czekałeś
tylko na okazję, prawda? Boże, nie wierzę, że jesteś tak głuchy! Powiedziałam
ci: nic z tego nie będzie, odpuść w końcu! – pozwoliłam, aby moja frustracja
ujrzała na światło dzienne i sama nie wiedziałam, czy złościłam się na
Harry’ego, czy na wszystko inne.
Na to, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji,
mimo że chciałam jej uniknąć. Na to, że wcale nie byłam zła za to, że się
pojawił, chociaż powinnam. Na to, że moja lojalność względem Mayi zaczynała
tracić znaczenie…
-To nie tak.
Nie czekałem na okazję, ja tylko…
-Przestań się
w końcu tłumaczyć! – powiedziałam i pchnęłam go. – Masz obsesję! OBSESJĘ!
-Nie przeczę,
ale tylko na twoim punkcie – odparł. – Cały rok starałem się zapomnieć, ale nie
potrafię. Jestem tak cholernie zły, że tak późno uświadomiłem sobie, że
wspaniała dziewczyna to ta, na którą początkowo nie chciałem patrzeć.
-Co ty w ogóle
o mnie wiesz? Nie znamy się – przypomniałam mu.
-No właśnie.
Powtarzałaś, że się nie znamy. Ale pisaliśmy. Może nie byłem z tobą szczery, co
do tego, kim naprawdę jestem, ale osobowość… To byłem ja. To ze mną pisałaś do
późna, to z moich żartów się śmiałaś, to ja ci powiedziałem, że możesz pójść na
studia, to ja cię pocieszałem po odejściu Logana. Nawet nie zapytałem o co
chodzi, po prostu cię wsparłem. I przekreślisz to wszystko, bo okazałem się nie
tym, kim myślałaś? – zapytał, a mnie przerażał fakt, że miał przecież rację. I
to we wszystkich przypadkach. To jego lubiłam, to jemu się zwierzałam, nawet
jeśli nie wiedziałam, że to on. Stał się moim przyjacielem, sama go tak
nazwałam. Czy chciałam go usunąć dlatego, że naprawdę miał na imię Harry i
znaliśmy się w rzeczywistości? – Chciałem ci dać czas. Wiem, to chore, co z
robiłem, ale czy nie właśnie takie rzeczy robi się w miłości? Niezdrowe? Nie
ma wtedy żadnych reguł. Mówisz, że czekałem na okazję i nie mogę nawet temu
przeczyć. Ale przypominam ci, że czekałem. Zastosowałem się do reguł, chociaż
ponoć nie musiałem.
-Maya –
przypomniałam mu, a mój głos się trząsł.
-Musisz
przestać być jej ślepo lojalna! – osądził. – Myślisz, że ona zrobiłaby coś
podobnego dla ciebie?
Chciałam
zaprzeczyć, ale głos uwiązł mi w gardle. Przypomniałam sobie tych wszystkich
chłopaków, którzy podobali się nam obu, ale wybrali ją. Przypomniałam sobie, że
rok temu było podobnie. Maya musiała przecież czuć! Musiała wiedzieć, że Harry
wpadł mi w oko! Jednak mimo to nie zatrzymała się. Weszła z nim w związek i
nawet mi nie powiedziała.
-Nawet nie
potrafisz odpowiedzieć – stwierdził. – Jeśli dalej kochasz Logana, jeśli dalej
wierzysz w to, że musisz robić to dla niej, jeśli nie czujesz do mnie
absolutnie nic, spróbuj mnie odepchnąć – rzucił mi wyzwanie, a potem gwałtownie
mnie pocałował.
Zaczęłam
uderzać pięściami w jego klatkę piersiową, ale przywarł mnie do ściany i nie
miałam możliwości go odsunąć. Starałam się, ale moja silna wola słabła z każdą
sekundą pocałunku. Moje serce nabierało szybszego tempa, kiedy moje myśli, mój
rozum próbowały je zatrzymać. Przestałam wierzgać rękoma, zamiast tego
mimowolnie wsunęłam je jemu na kark. Początkowo pozwoliłam mu się całować, a
potem… potem nie wiem, czy oszalałam, czy po prostu dałam się ponieść, ale
odwzajemniłam jego pocałunek. Pozwoliłam myślom wyparować i skupić się jedynie
na tym, co działo się w danym momencie. Moje serce waliło jak oszalałe.
Fajerwerki wybuchały nie tylko na niebie, ale także wewnątrz mnie.
Starałam się
zapomnieć o tym, co czułam do Harry’ego. Uśpiłam te uczucia, ale wystarczył
jeden pocałunek, żeby przypomnieć mi o wszystkim.
Harry
delikatnie odsunął się ode mnie. Powoli otworzyłam oczy, które sama nie wiem
kiedy zamknęłam i spojrzałam na niego. Widziałam triumfalny uśmieszek na jego
ustach.
-Nie potrafisz
– wyszeptał z zadowoleniem. – Dlaczego?
Zbyt długo
trzymałam to uczucie w głębi siebie. Hamowałam je przez wzgląd na Mayę,
hamowałam je, kiedy byłam z Loganem, właściwie Loganem je hamowałam, hamowałam
je w każdym momencie mojego życia odkąd go poznałam. Jednak już nie potrafiłam.
-Nie wiem –
odparłam zgodnie z prawdą.
Bo co takiego
było w tym chłopaku, że nie potrafiłam mu się oprzeć? W głowie mi się
zakręciło, kiedy złożył delikatny pocałunek za moim uchem. Był mróz, około dziewięciu
stopni na minusie, a dzięki jego dotykowi nawet go nie poczułam, chociaż
znajdowaliśmy się na zewnątrz.
-Wiesz –
osądził. – Dlaczego?
-Ponieważ nie
chcę – przyznałam.
-Dla mnie
jesteś moją idealną drugą połową, czy ci się to podoba czy nie – wyszeptał w
moje usta, a potem złożył na nich kolejny pocałunek, tym razem jednak
delikatniejszy, bardziej zmysłowy.
-Wiruje mi
przed oczami – powiedziałam, a on się zaśmiał.
-Nie pozwolę
ci upaść – odparł w taki sposób, że miałam wrażenie, że w tych słowach ukryte
było gdzieś drugie dno.
Harry wcisnął
mi kwiaty w dłonie i zanim się obejrzałam, chwycił mnie niczym pannę młodą, a
potem wniósł do domu. Pisnęłam z niezadowolenia, ale nie puścił, póki nie
znaleźliśmy się w środku. Postawił mnie na podłodze i zamknął za sobą drzwi.
-Nie
powinniśmy – powiedziałam, czując nagle przypływ zdrowego rozsądku.
-Właśnie, że
powinniśmy. W życiu nie ma żadnych reguł, musisz to zrozumieć – orzekł. – Maya
cię nie znienawidzi za miłość, a jeśli to zrobi, to nie jest twoją przyjaciółką.
-Harry…
-Daj nam ten
jeden dzień. Tylko jeden. Jeśli uznasz, że nie jesteśmy warci tego, aby
postawić świat do góry nogami, pozwolę ci zrezygnować – oświadczył i zabrzmiało
to szczerze. No, przynajmniej szczerzej niż ostatnim razem. – A tymczasem na
jeden dzień pozwól sobie zapomnieć o zasadach moralnych. Dziś zrób tylko to, na
co masz ochotę i nic więcej.
-Okej… Ten
jeden dzień – zgodziłam się. Nie miałam zbyt dużego wyboru, nie umiałabym
postąpić inaczej.
Uśmiechnął
się, zdejmując z siebie kurtkę, a potem podszedł i po raz kolejny mnie
pocałował. Całował tak długo, że brakowało mi tchu, ale nie chciałam przerywać.
W końcu jednak oboje zdecydowaliśmy się od siebie odsunąć, bo naprawdę
brakowało nam tchu.
-Co chcesz
dziś robić? – zapytał.
Patrząc w jego
ślicznie zielone oczy, na moich ustach pojawił się maślany uśmiech. Czułam,
jakby miód rozlewał się na moim sercu. Nie potrafiłam się oprzeć patrzeniu na
niego, kiedy stał tak blisko. Zwłaszcza, że pierwszy raz miałam do tego pełne
prawo.
Zaśmiał się, co
jeszcze bardziej poruszyło moje serce. Zupełnie zapomniałam, że zadał mi jakieś
pytanie, dopóki nie odchrząknął.
-Cooo? – byłam
zdezorientowana.
-Pytałem, co
będziemy robić – powtórzył.
-Właśnie
otwierałam wino… Może się napijemy? – zasugerowałam.
-Tylko mnie
nie upij – zaśmiał się i chwycił mnie za nadgarstek, a następnie pociągnął w
kierunku kuchni. – Spodziewałaś się kogoś? – miał na myśli kieliszki.
-Nie…
Właściwie ten drugi jest… dla ciebie. Chciałam się czuć mniej samotnie –
przyznałam ze skrępowaniem.
-I zamierzałaś
pić z dwóch kieliszków? – śmiał się, za co trzepnęłam go delikatnie w ramię.
Sączyliśmy
wino, leżąc na moim łóżku i oglądając jakiś badziewny film. Harry ułożył się na
plecach, a pod głowę podłożył sobie poduszkę, żeby lepiej widzieć ekran. Ja
natomiast miałam głowę ułożoną na jego brzuchu, więc zajmowałam poprzeczną
pozycję. Musiałam przekręcać głowę w bok, aby widzieć telewizor. Nasze dłonie
natomiast przez cały czas były złączone. Harry trzymał swoją na moim brzuchu,
więc miałam do niej dostęp przez cały czas.
Wiedziałam, że
to co robiłam było złe, bardzo złe, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać.
To jednak prawda. Zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej.
-Za godzinę
północ – powiedział. – Chcesz zacząć nowy rok tutaj?
-Niczego więcej
mi nie potrzeba – przyznałam, zaczynając się bawić palcami jego olbrzymiej
dłoni.
-Pomyślałem,
że chciałabyś zobaczyć fajerwerki nad Tamizą – oznajmił. – Są naprawdę
zjawiskowe. Chciałabyś pójść?
-Moglibyśmy –
uznałam i zaczęłam się podnosić.
Dopiłam wino i
chyba zrobiłam to zbyt szybko, bo w głowie mi zawirowało. To był już czwarty
kieliszek, jaki wypiłam. Z każdym czułam się coraz swobodniej przy Harrym,
zabijałam sumienie, które cały czas przypominało mi o Mayi. Które kazało mi
zapomnieć o tym, co czułam.
Harry sięgnął
po pilota, ale zamiast wyłączyć TV, przełączył kanał na jakiś muzyczny. Akurat
zabrzmiała piosenka „Over and Over Again”, którą tak bardzo lubiłam. Harry
podszedł do mnie i zapytał:
-Mogę prosić?
Zaszczebiotałam,
a następnie skinęłam głową. Harry przyciągnął mnie do siebie i zaczęliśmy
kołysać się w rytm muzyki. Jego dłonie oplatały moją talię i przyciągały mnie
do swojego ciała. Patrzyłam się w jego oczy, kiedy złapał mnie za dłoń i
obrócił wokół własnej osi. Nie mogłam się powstrzymać i z mojej krtani po raz
kolejny wyrwał się radosny śmiech.
Piosenka się
skończyła, ale my nie przestaliśmy w niej trwać. Tańczyliśmy, choć muzyka
zmieniła się w agresywny łomot. I to było w tym najpiękniejsze. W naszych
sercach grała ta sama melodia.
Wydrukuje ten rozdział i wytapetuje sobie nim pokój!
OdpowiedzUsuńWiesz, że kocham Empty?
Wiesz. Ale naprawdę nic się nie stanie, jeśli odpuścisz sobie resztę rozdziałów i skończysz teraz...
Ten rozdział jest takie IDEALNY <3
I D E A L N Y
Jeśli oni nie będą razem to przestaje wierzyć w miłość... Nawet mi nie mów, że Lilly może być z Loganem!
Ja się nie zgadzam, rozumiesz?
Harry i Lilly są dla siebie stworzeni!
Jasne?
Jasne.
Nie-czekam na nexta...
P.S. Może wogóle nie przeczytam kolejnych rozdziałów i skończe Empty w tym momencie?
Byłam zawsze za Loganem ale Harry *_*
OdpowiedzUsuńI jeszcze piosenka Nathana, no zabijasz mnie kobieto! Zaraz się popłaczę ze wzruszenia :)
Szczerze to nie spotkałam się jeszcze z taką autorką jakiegoś bloga, która wstawia codziennie rozdziały lub co 2-3 dni. Mega plus dla ciebie! Zazwyczaj muszę czekać z miesiąc, aż inne autorki bloga dodadzą rozdział.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału:
iekwsjcnakskcnwisndnejbddnwk ♡♡
Cudownyy, mega, supii i ogolnie jeszcze bym wymieniała trochę.
Logan to komplentny dupek, a Hazz no awww, oni muszą być razem!
R A Z E M
Kurdix czekam na dalszy :3
Życze weny kochana!
PS. Sproboj znowu przerwac w takim momencie a cie zabije♡
Tak, jestem zwolenniczką Logana, ale Harry był ociupinkę uroczy i mogę się ewentualnie na niego zgodzić. Tylko jestem na ciebie zła! Bo nie wyjaśniłaś wyjazdu Logana (chyba, że coś pominęłam). Wyjechał sobie od tak, a przecież musisz wspomnieć dlaczego tak się stało. Wyszło trochę tak jakbyś na siłę zniszczyła ich związek żeby Lily jak najszybciej była z Harrym. Także to jest taka moja malutka uwaga, a rozdział uroczy:)
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie. I na wyjaśnienia przyjdzie czas :)
UsuńSuper rozdział! Tyle emocji! Chociaż szczerze to wszystko jest takie pokomplikowane, że... to aż wkurzające, ale i tak jest cudowne!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wrócił Harry *.*
Pozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com