wtorek, 22 grudnia 2015

02. Chapter 6

      Pierwsze piętnaście minut spóźnienia minęło pół godziny temu. Albo Logan jest niebywale punktualny, albo znów ze mnie zakpił i zdecydował się mnie wystawić. Nie miałam pojęcia, ale byłam pewna, że mam już dosyć czekania.
-Logan, ty dupku – mruknęłam sobie pod nosem, a potem przeniosłam się do swojej sypialni.
Ciężko mi było z myślą, że mnie wystawił, ale nie zamierzałam się przejmować. Tak przynajmniej usiłowałam sobie wmówić. Musiałam się ogarnąć do powrotu dziadków. Oni nie mogli wiedzieć, że już coś nie gra.
Podeszłam do swojej szafy i wyjęłam stare, znoszone jeansy oraz siwą koszulkę ze spranym nadrukiem. Miałam się zamiar przebrać, kiedy coś stuknęło w moje okno. Przestraszyłam się i podeszłam bliżej, aby się przyjrzeć widokowi na zewnątrz. Nikogo nie dostrzegłam na dole. To musiał być tylko wiatr. Pewnie pojawił się mocniejszy podmuch i gałęzie pobliskiego drzewa smagnęły moje okno.

Zabrałam się za rozciąganie zasłon na całej długości okna, kiedy znów coś stuknęło w okno. Ponownie wyjrzałam za nie, teraz już z prawdziwym przestrachem. Kolejne uderzenie i tym razem zobaczyłam, że to orzech lecący z pobliskiego drzewa. Z tym że niemożliwe, aby spadały pod takim kątem. Ewidentnie ktoś nimi rzucał. I wtedy spojrzałam na drzewo. Na jednej z gałęzi siedział beztrosko Logan i przyglądał mi się.
O. Mój. Boże. Co on wyczynia?
Pokazał mi na coś palcem, a ja odwróciłam się i zobaczyłam swoje ubrania. Chciał, żebym się przebrała. Przy nim. Spojrzałam na niego i popukałam się w czoło, a następnie wysunęłam palec w jego kierunku, dając mu do zrozumienia, że jest stuknięty.
Otworzyłam okno i wyszłam na balkon, aby móc z nim porozmawiać. Podeszłam do barierki i oparłam się o nią łokciem, a następnie wsparłam głowę na dłoni.
-Całe czterdzieści pięć minut spóźnienia – skwitowałam. – Unikałeś kiedyś w szkole pierwszej lekcji i stąd ten kłopotliwy nawyk?
-Pojechałem po te pieprzone kwiaty dla ciebie – powiedział.
-I zajęło ci to godzinę lekcyjną? – nie dowierzałam.
-Początkowo planowałem się spóźnić tylko dziesięć minut, ale przypadkowo zniszczyłem pierwsze, więc musiałem wrócić, kupić nowe i przyjechać tu – odparł.
-Więc gdzie są teraz?
-W śmietniku. Te też zniszczyłem. Nienawidzę róż, wybacz. Są zbyt tandetne, nie mogę nawet na nie patrzeć – oświadczył.
-A co robisz na drzewie? – zapytałam, starając się niwelować uczucie ulgi, jakie poczułam, kiedy dowiedziałam się, że mnie nie wystawił.
-Nie wiedziałem, kto mi otworzy. Nie jestem typem, który lubi poznawać rodzinę laski – odrzekł.
-Nikogo nie ma w domu – oznajmiłam, starając się pohamować lekki chichot, który starał się wydostać z mojej krtani.
-Późno informujesz. Gdybym wiedział, teraz tak bardzo bym się nie przejmował tym, jak stąd zejść – powiedział.
-Ja ci nie kazałam się władowywać na drzewo – przypomniałam mu. – Mogłeś zadzwonić.
-To za proste. Poza tym, nie mam twojego numeru – zauważył. - Czemu zamierzałaś się przebrać?
-Myślałam, że już nie przyjdziesz – odparłam.
-Nie, zapytałem czemu chciałaś się przebrać? Szykowałaś się dla mnie? – znów ze mnie kpił. To pewne, bo na jego twarzy pojawił się ten charakterystyczny uśmieszek. – Ja tam zostałem w codziennych ciuchach. Co to za różnica, skoro ostatecznie i tak skończymy bez nich?
-Ale z ciebie dupek – fuknęłam na niego.
-Prostak – poprawił mnie.
-Niech będzie. Prostak – zgodziłam się.
-Zaraz złażę, widzimy się na dole – oświadczył.
-Zapukaj ładnie, niech to wygląda jak w latach dziewięćdziesiątych, kiedy chłopak pukał do drzwi i grzecznie prosił dziewczynę, aby z nim wyszła. Powinieneś mieć jeszcze ten bukiet róż, ale obejdziemy się bez niego – udzielam mu instrukcji bycia „romantycznym”. Tak naprawdę robię to wszystko tylko dla rozrywki.
-Tak jest, szefowo! – zgodził się i zasalutował, a ja już po chwili mogłam obserwować, jak powoli i ostrożnie schodzi z drzewa.
Nie przestałam patrzeć, póki jego stopy nie dotknęły ziemi. Potem wróciłam do pokoju, zamykając za sobą okno. Ubrałam swoją kurtkę oraz buty i zabrałam torebkę, a następnie zbiegłam schodami na dół. Czekałam, aż Logan zapuka. Nie doczekałam się jednak rytmicznego pukania kostkami palców o drewno, ponieważ chłopak zdecydował się na skorzystanie z dzwonka.
Otworzyłam drzwi i moim oczom ponownie ukazał się Logan, jednak przysłonięty trochę przez olbrzymi bukiet róż.
-Dzień dobry, panno Hampton, czy jest panna gotowa na spotkanie? – zapytał, udając powagę.
-Mówiłeś, że je zniszczyłeś – przypomniałam mu.
-Nie, powiedział to Logan z dwudziestego pierwszego wieku, jest doskonałym kłamcą – powiedział. – Na szczęście ty się spotykasz z Loganem z lat dziewięćdziesiątych. Masz farta, bo ten nigdy nie kłamie.
-Głupek – powiedziałam, śmiejąc się, ale przyjęłam kwiaty.
-Tak naprawdę zniszczyłem tylko pierwsze w drodze tutaj. Spadły mi z motoru, więc pojechałem po nowe – objaśnił, kiedy oboje szliśmy do kuchni po wazon.
Położyłam kwiaty na stole i zabawiłam się w poszukiwacza. Chwilę szukałam wazonu, ale w końcu udało mi się go odnaleźć. Podeszłam do zlewu, aby wypełnić go wodą.
-Mieszkasz tu i nie wiesz, gdzie jest wazon? – zdziwił się.
-Mieszkam tu od tygodnia – powiedziałam. – Przeprowadziłam się z Watford. Moja mama pojechała z nowym mężem do Ameryki, a ja zdecydowałam, że chcę zostać w Anglii – objaśniłam pokrótce, podchodząc z wazonem do kwiatów, a następnie wsadzając je w niego.
-I co? Mieszkasz tu sama? Czy z ojcem albo coś takiego? – dopytywał.
-Gdybym miała mieszkać sama, prawdopodobnie zostałabym w Watford – odparłam. – Mamę nie było stać na to, żeby utrzymać nasze stare mieszkanie. Ja sama też bym nie zarobiła. A nawet jeśli, byłabym tam kompletnie sama. Moja przyjaciółka też poleciała do Stanów. Na studia.
-Więc?
-Wiec przyjechałam tutaj, do dziadków. Ojciec też jest za granicą. Ostatnio był w Chorwacji, ale nawet nie wiem, czy nie zmienił lokum. Nie utrzymujemy za bardzo kontaktu – powiedziałam z lekkim smutkiem w głosie.
-Więc to są rodzice twojej mamy? – dopytał.
-Taty, ale on ich nie odwiedza zbyt często, więc mam nadzieję, że się nie spotkamy – odparłam
-Nienawidzisz go?
-Nie wiem, chyba nie – odparłam. – Nie umiem nienawidzić. Nie darzę go ciepłymi uczuciami, ale chyba nie nienawidzę. Inaczej by mnie tu nie było. A co z tobą?
-Nienawidzę obojga – powiedział, ale uśmiechał się i to sprawiło, że nie wiedziałam, czy jest poważny. Zdecydowałam się poczekać na rozwój akcji, a w tym czasie chwyciłam wazon i zaczęłam go nieść na piętro. Logan ruszył za mną. – Nie zapytasz „dlaczego”, tak jak każda?
-Nie. Jeśli będziesz chciał, sam mi powiesz – odparłam.
-Ja zapytałem – przypomniał mi.
-A chcesz, żebym spytała? – dociekałam.
Dotarliśmy do mojego pokoju. Postawiłam wazon z różami na biurku obok komputera, po czym odwróciłam się i spojrzałam na Logana stojącego w drzwiach. Obierał się o framugę drzwi i wpatrywał we mnie wyzywającym wzrokiem.
-Chcę, żebyś się mną interesowała – powiedział. – Jesteś pierwszą, która nie spytała. A to czyni cię również pierwszą, której chcę powiedzieć.
-Zawsze pragniesz tego, czego nie możesz mieć, prawda? Zawsze chcesz tego, co jest kontrastem, tego, co odstaje od reszty – osądziłam.
-Nie schlebiaj sobie. Czasem inność jest przekleństwem – odparł.
Zaśmiałam się tylko i ruszyłam w jego kierunku. Nie wiem, co sobie wyobrażał, kiedy przeszłam obok niego, a on spojrzał na mnie tak, jakby się tego nie spodziewał. Myślał, że go przytulę? Pocałuję?
-Zapytaj mnie – poprosił.
Zatrzymałam się w połowie drogi na dół. Wróciłam z powrotem na piętro i oparłam o ścianę tuż przy zejściu. Patrzyłam w jego bladoniebieskie oczy. Widziałam to pragnienie wyzwolenia w końcu potoku słów, który na zawsze uwiązł w jego gardle. Nigdy nie wyraził tego, co czuł, tego co zrobił, to jasne. Czekał na kogoś odpowiedniego i chyba dostrzegł szansę we mnie. Nie żeby mi to schlebiało.
Chociaż właściwie… Schlebiało mi, i to bardzo.
-Dlaczego? – wypowiedziałam to słowo. Słowo, którego oczekiwał, a które nie zostało mu podane na talerzu. Słowo, o które sam musiał poprosić, co zapewne wiele go kosztowało.
-Nie dbali o mnie i o moją siostrę. Ojciec popełnił samobójstwo, kiedy miałem piętnaście lat, a mama była alkoholiczką. Przepijała wszystkie pieniądze. Wziąłem się za robotę, zaniedbując szkołę. Byłem biedny, więc posądzono mnie o kradzież. Nikt mi nie uwierzył, że nic nie ukradłem, więc w wieku szesnastu lat trafiłem do poprawczaka. Wszystko przez nią. Najgorsze było to, że kiedy wróciłem, siostra już mnie nienawidziła. Mama jej powiedziała, że próbowałem ją pobić i dlatego tam trafiłem. Nie mogła mi wybaczyć tego, że podniosłem rękę na kobietę. Nie uwierzyła mi, kiedy zarzekałem, że to nieprawda. Teraz mama nie żyje. Zapiła się na śmierć i nie ma nikogo, kto potwierdziłby, że jestem niewinny. Byłem dobry przez cały ten czas, ale znudziło mi się. Dostałem za to tylko karę, dlatego od tamtej pory taki nie jestem. Biorę od życia, co mi się podoba i nie przejmuję się resztą – powiedział. – I tak jestem skazany na piekło. Los od zawsze pokazywał mi, że tam jest moje miejsce.
-Logan… - chciałam, coś powiedzieć, ale zabrakło mi słów. On sam uciszył mnie pokręceniem przecząco głową.
-Nie musisz nic mówić. Po prostu chciałem, żebyś wiedziała, w co się pakujesz – orzekł.
-Nie mów tak, jakby relacja z tobą była czymś złym – protestuję. – Nie uważam, że jesteś skazany na piekło. Mówisz różne rzeczy, ale wiem, że to wszystko nieprawda.
-Tak? Myślisz, że to, co powiedziałem o tych dziewczynach dzisiaj, to nieprawda? – atakował mnie. Cierpiał, ale chciał udawać silnego. Musiał się bronić, a najlepszą obroną jest atak. Nie wiedział tylko, że ja naprawdę nie chciałam nic złego.
-To jeszcze nie czyni cię złym, Logan – zaoponowałam, chociaż w środku zaczynałam krwawić. Wolałam nie wiedzieć o tym, że chłopak rzeczywiście interesuje się dziewczynami, dopóki ich nie zaliczy. To wszystko czyniło mnie jego następną potencjalną ofiarą. – Dobro mamy w sobie. Nie każdy musi je widzieć.
-Mówisz tak, bo nie trafiłaś na dwa lata do poprawczaka za niewinność i nie masz rodzeństwa, które mogłoby cię nienawidzić – burczy.
-To nie znaczy, że nie wiem, o czym mówisz. Miałeś znacznie gorzej w życiu niż ja, ale to nie znaczy, że cię nie rozumiem. Tata zawsze mnie obrażał i poniżał. W weekendy tylko pił. Mama krzyczała na mnie bez powodu. Wyładowywała frustracje na mnie, bo wściekała się na ojca – odparłam. – W zeszłym roku przyjaciółka uznała mnie za tak nieatrakcyjną dla płci przeciwnej, że kupiła mi chłopaka. Moje życie to fasada niepowodzeń i porażek, o których wstydzę się mówić. Nie miałam życia usłanego różami. Może nie miałam tak źle, jak ty, ale też nigdy nie dostałam nagrody za to, że wybrałam dobro. To wszystko jednak nie znaczy, że to się nigdy nie stanie. Musisz tylko nauczyć się patrzeć na świat inaczej. Musisz mieć nadzieję.
-Gadasz, jakbyś naczytała się za dużo książek – mruczy pod nosem. – Szekspir czy Austen?
-Ani jedno, ani drugie. Nie bardzo lubię stare książki – odparłam i podeszłam do niego.
Patrzyliśmy się chwilę sobie w oczy, a następnie wspięłam się na palce i oplotłam jego szyję ramionami. Chwilę wydawał się skonsternowany, ale w końcu odwzajemnił mój uścisk. Jego dłonie owinęły się wokół mojej talii i przycisnął mnie do swojego ciała. Pachniał tak dobrze, że zapragnęłam nigdy nie opuszczać jego uścisku.
-Nie chcę, żebyś była jedną z wielu – wyszeptał wprost do mojego ucha.
Przytuliłam go jeszcze mocniej, dając jednocześnie do zrozumienia, że nie gniewam się za to, co powiedział o tych dziewczynach. Nie to, że darowałam mu za smutną bajeczkę. Wiem, że po prostu się bronił. Nie chciał mnie zranić.
-To jak z tą randką? – zapytałam, odsuwając się od niego.
-Jasne. Już idziemy – odparł, a jego rezon zaczął powoli powracać. – Wybrałaś miejsce?
-Nie, zaskocz mnie – odpowiedziałam, a on tylko westchnął.
Splótł nasze dłonie i razem pokierowaliśmy się do wyjścia.

5 komentarzy:

  1. Ej to nie tak miało być! Bo cholera zaczynam lubić tego Logana a to źle wróży, bo ona ma być z Harrym! Zrób coś, żeby mi nie było szkoda tego Logana jak Lil będzie z Harrym (bo musi z nim być!)

    Kocham <3 i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem teraz ciekawa jak zrobisz albo i nie zrobisz tego, że Harry będzie z Lilką XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał...
    Choć może to tylko taka gadka szmatka i chce ją zbajerować? Zwłaszcza tym "Nie chcę byś była jedną z wielu"... Nagła zmiana. Chyba wolę tego prawdziwszego nie romantycznego Logana. Dobrze, że się o nią stara. Ale niech zostanie sobą, po części takim chamem.
    I jeśli spotka Harrego i będzie się zastanawiać co zrobić to ja jestem za Loganem!
    Może pójdą na randkę do tego klubu co Harry? ;)
    Liczę na dalszy rozwój akcji, a rozdział bardzo mi się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale chyba zaczynam (bardziej) lubić Lily. Rozumiesz? JA.LUBIĘ.GŁÓWNĄ.BOHATERKĘ. To się nie zdarza często.
    Mogłabyś być na tyle miła i zrobić coś żeby znielubiła Logana? Chociaż chyba już coś planujesz, tak? Nie mogę się doczekać.
    Ciekawie było poznać "drugą stronę" Logana, ale chyba jednak wolę jego "wesołą" wersję. Chociaż pod koniec trochę zeszkliły mi się oczy.
    [Co ty ze mną robisz!!!]

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale chyba zaczynam (bardziej) lubić Lily. Rozumiesz? JA.LUBIĘ.GŁÓWNĄ.BOHATERKĘ. To się nie zdarza często.
    Mogłabyś być na tyle miła i zrobić coś żeby znielubiła Logana? Chociaż chyba już coś planujesz, tak? Nie mogę się doczekać.
    Ciekawie było poznać "drugą stronę" Logana, ale chyba jednak wolę jego "wesołą" wersję. Chociaż pod koniec trochę zeszkliły mi się oczy.
    [Co ty ze mną robisz!!!]

    OdpowiedzUsuń