Zerwałam się
jak oparzona, mając w głowie jeszcze świeży sen, jak dzieliłam z Harrym jedno
łóżko, jak zasypialiśmy i budziliśmy się obok siebie. Spaliśmy ze sobą w ten
najbardziej dosłowny sposób. Dlatego, kiedy jego głos wyrwał mnie ze snu, przez
chwilę pomyślałam, że zrobiłam coś bardzo głupiego, jednak kiedy otworzyłam
oczy, siedziałam w samochodzie, a pas bezpieczeństwa mocno przyciskał mnie do
fotela, co tłumaczyło wrażenie realnego uścisku chłopaka o kręconych włosach w
sennym marzeniu.
-Spokojnie –
powiedział, lekko śmiejąc się z mojej gwałtownej reakcji.
-Gdzie Louis?
– i nagle tym jednym pytaniem zmyłam uśmiech z jego twarzy.
-Musiał coś
załatwić, powiedział, że mam cię za półtorej godziny podwieźć do galerii –
odparł.
-Nic, czego
nie mógłbym przełożyć, zwłaszcza biorąc pod uwagę powód, dla którego on musiał
iść – odparł.
-Czyli? –
zapytałam.
-To raczej
jego sprawa rodzinna, nie mogę o tym mówić – wyjaśnił, a ja już nie zapytałam.
Nawet mnie to za bardzo nie obchodziło. Wiem, że to wredne z mojej strony, bo
Lou był dla mnie przyjacielem, więc ja powinnam być dla niego, ale jakoś… Jakoś
nie potrafiłam się tym należycie zainteresować. Może dlatego, że informowała mnie
o tym osoba trzecia, a nie sam główny bohater?
-Czyli co
robimy? – zapytałam, ziewając.
-Właściwie to
jesteśmy u mnie – oznajmił nagle, wskazując głową w kierunku pobliskiego bloku.
Wysiadłam z
samochodu, przeciągając się jednocześnie. Niespecjalnie się wyspałam, ale
przynajmniej nie bolały mnie plecy, ani tyłek, jak to by było po przejażdżce
moim samochodem.
Harry
zatrzasnął za mną drzwi samochodu, a następnie zamknął automatycznie wszystkie
pary przy pomocy pilota. Ruszyliśmy spokojnym krokiem w kierunku drapacza
chmur, który mieliśmy przed sobą. Harry kulturalnie otworzył przede mną drzwi
klatki, a następnie zmierzyliśmy do windy. Chłopak mieszkał na 7 piętrze, więc
wdrapanie się na górę okazałoby się sporym wyzwaniem, gdybym się go podjęła.
Podeszliśmy
pod drewniane, niemal czarne drzwi, na których naklejone były połyskujące
cyferki układające się w liczbę 73.
-Oto moje
królestwo – zażartował i otworzył przede mną drzwi.
Miałam się
zaśmiać na jego słowa, jednak zabrakło mi tchu, kiedy zobaczyłam
wnętrze. Mieszkanie może i było małe, ale naprawdę wyglądało jak królestwo.
Założę się, że było więcej warte niż to, w którym mieszkałam z mamą, i to
łącznie ze wszystkimi gratami!
Na wstępie
przywitała mnie niewielka kuchnia, udekorowana biało brązowymi szafkami,
lodówką i kuchenką – wszystko idealnie do siebie dopasowane, zgadzało się każde
zbędne zdobienie. Ściany miały śnieżnobiały kolor, a z sufitu zwisał piękny
żyrandol z pięknymi, błyszczącymi brylancikami,
ślicznie połyskującymi w białym świetle.
Wchodząc
dalej, znalazłam się w salonie. Przy lewej ścianie w rogu pod oknem znajdowała
się szara, zamszowa kanapa, a na wprost niej, jakiś metr dalej, ustawiony został
telewizor plazmowy. Puchowy dywanik pomiędzy tymi dwoma rzeczami idealnie się
wpasowywał. Centralnie naprzeciwko kanapy przy drugiej ścianie postawiono
biblioteczkę na prawię całą ścianę, w całości pokrytą książkami. Obok
znajdowały się drzwi do innego pomieszczenia. W salonie można było zobaczyć
jeszcze kilka obrazów, które wydawały się samodzielnie zrobione, a w kącie przy
wejściu ustawiony był fikus. Ale najfajniejsze w tym pomieszczeniu były okna. A
właściwie oszklona ściana na wprost mnie, z której widać było w idealny sposób
miasto. Big Ben i London Eye wynurzający się gdzieś w oddali i Tamiza. To było wprost
piękne. Nie, nie piękne, cudowne. Idealne. Fantastyczne. Lepsze niż przejażdżka
London Eye. Zazdrościłam Harry’emu, że może to mieć na co dzień.
-Jak w bajce –
oznajmiłam.
-Idzie się
przyzwyczaić. Najgorsze jest właśnie to, że kiedy pierwszy raz tu wszedłem,
miałem minę dokładnie jak ty, a teraz… to piękno stało się dla mnie
codziennością, rutyną. Po prostu przestało znaczyć tyle, co powinno – odparł.
-Ja bym się
nie przyzwyczaiła – zaoponowałam.
-Trzy lata
temu też tak mówiłem – powiedział.
-A książki? –
zapytałam. – Przeczytałeś wszystkie?
-Prawie.
Zawsze miałem zamiłowanie do literatury, więc biorąc pod uwagę, ile lat czytam,
książek nie jest tak dużo – odparł, wzruszając ramionami.
Podeszłam do
półki i zaczęłam przeglądać tytuły, w poszukiwaniu czegoś znajomego. Dużo tu
było medycyny, ale można było również zobaczyć typową literaturę angielską, jak
również nowinki wydawnicze. Przeważnie kojarzyłam nowsze tytuły, ale rzuciły mi
się też w oczy książki typu „Duma i Uprzedzenie”, które przerabiałam w szkole.
-Chcesz coś do
picia? Mam sok jabłkowy, colę i wodę. Chyba, że masz ochotę na kawę lub herbatę
– zaproponował.
-Wystarczy sok
– mruknęłam, wpatrując się przez cały czas w olbrzymi zbiór książek.
-Jak coś ci
się spodoba, możesz pożyczyć – powiedział na odchodne, wrócił jednak chwilę
później z dwoma szklankami, jedną z sokiem, drugą z colą.
Wzięłam
szklane naczynie i znów popatrzyłam za okno, aby zapamiętać ten piękny widok.
Harry natomiast usiadł na kapanie, aby włączyć telewizor i zacząć skakać po
kanałach.
-Oglądasz coś?
-Zaraz będzie
leciała powtórka „głowy rodziny” – odparł, ziewając. – Pomyślałem, że popatrzę,
póki nie przestaniesz się gapić za okno – zażartował.
-Ha. Ha.
Zabawne – skwitowałam.
-Oglądasz ze
mną? – zapytał.
-Skoro nie mam
nic innego do roboty – mruknęłam przekornie i usiadłam na kanapie obok
chłopaka, jednocześnie zachowując rozsądną odległość.
Kiedy Harry
włączył w końcu odpowiedni kanał, odcinek już leciał, ale ewidentnie dopiero
się zaczął, ponieważ akcja jeszcze nie rozwinęła się w pełni. Powinnam była
patrzeć na telewizor, zwłaszcza, że nie miałam pojęcia, kiedy następnym razem
zobaczę plazmę, jednak zamiast tego, co chwilę zerkałam na chłopaka. Widziałam,
jak jego oczy zaczynają mu ciążyć. Robił się senny, o czym świadczyło też
ziewanie. W pewnym momencie po prostu zasnął, co potwierdziło cichutkie
pochrapywanie. Śpiąc był tak samo uroczy jak w moim śnie. Nie mogłam się oprzeć
i wpatrywałam się w niego bez przerwy. W końcu wyciągnęłam dłoń w jego
kierunku, aby móc uścisnąć jego. Trochę się wahałam, bo obawiałam się, że Harry
może się obudzić, jednak, kiedy na niego zerknęłam, cały czas spał. Ścisnęłam
delikatnie jego dłoń, a potem splotłam nasze palce. Miał dużą dłoń i miękką,
ciepła skórę, co raczej nie było typowe dla chłopaków. Przynajmniej tak głosiły
książki.
Harry lekko
poruszył się na kanapie, więc w przestrachu natychmiast zabrałam swoją rękę,
ale chłopak nie zbudził się. Przechylił się jedynie na bok, co dało mi do
zrozumienia, że zaraz się położy i to na mnie. Nie sprawiło to jednak, że
zdecydowałam wstać, żeby chłopak miał miejsce. Dalej siedziałam i z
niecierpliwością oczekiwałam, aż jego głowa z burzą loków spocznie na moich
udach.
Los jednak nie
zamierzał pozwolić na takie zajście. Zadzwoniła komórka chłopaka, więc Harry
prawie natychmiast się zbudził i sięgnął po telefon do kieszeni. Wyciągnął go i
przycisnął do ucha, po czym odezwał się zaspanym głosem do odbiorcy:
-Maya?
Zacisnąłem
pięści, jednak szybko poluźniłam uścisk. Harry nie mógł zauważyć mojego
zachowania. Ja sama nie mogłam przecież się złościć. Harry nic dla mnie nie
znaczył. Louis był dla mnie kimś wyjątkowym. Louis.
-Nie, nie
spałem – odparł. – Jestem z… Louisem.
No i wtedy
wybuchałam. Po prostu sięgnęłam po telefon chłopaka i wyrwałam mu go z dłoni.
Był na tyle zaspany, że nie zdążył odpowiednio zareagować. Mój umysł natomiast
przeszyty był złością i zazdrością, a zdrowy rozsądek nie zdążył się przebić
przez te powłokę, aby powstrzymać moje dziecinne zachowanie.
-Witaj, Maya.
Chciałam cie poinformować, że Harry jest ze mną, a nie z Louisem – burknęłam do
słuchawki.
-Lilly? –
usłyszałam jej delikatny głos po drugiej stronie.
Boże, nie
myślałam, że jedno słowo wypowiedziane z jej ust będzie jak ostrze wycelowane
prosto w moje serce. Brakowało mi jej, to pewne. Tęskniłam za nią, dlatego tak
bardzo cierpiałam z powodu tego jednego głupiego słowa. Już się prawie uporałam z
bólem po utracie jej, a teraz… teraz, kiedy znów ją usłyszałam, byłam pewna, że
będę musiała zaczynać wszystko od początku.
-Widzę, że już
nauczyłaś swojego chłopaka kłamać tak samo przebiegle jak ty – warknęłam. –
Tylko uważaj, żeby uczeń nie przerósł mistrza.
Wtedy
zerknęłam na Harry’ego. Myślałam, że będzie próbował zabrać mi swoją komórkę,
ale on po prostu patrzył się na mnie. W jego zielonych oczach widać było tyle
bólu. Zraniłam go, wiem, ale sama też czułam się okropnie, kiedy nie przyznał
się, że jest ze mną, więc zasłużył. Tak musiałam sobie powtarzać. Nie mogłam
dopuścić wyrzutów sumienia, które jednak już zaczynały kołatać się w okruszkach
mojego serca.
-Ja nie
kłamię! – wrzasnęła po drugiej stronie linii. – Poza tym, pilnuj swojego nosa i
swojego chłopaka, nas zostaw w spokoju.
-Nie wierzę w
to, co właśnie zasugerowałaś – burknęłam. – Harry jest dobry i wspaniały, nie
zasłużyłaś na niego. I na mnie też, skoro twierdzisz, że mimo to wszystko
mogłabym ci to zrobić. Może ty przestałaś być moją przyjaciółką, ale ja nigdy
nie skończyłam nią być dla ciebie.
-Lilly… -
zaczęła, jednak nie pozwoliłam jej dokończyć. Po prostu się rozłączyłam i
podałam Harry’emu komórkę.
-To co
powiedziałaś…
-To prawda,
Harry. Maya posądziła mnie, że próbuję czegoś z tobą, ale ja bym nie mogła.
Zamierzam być lojalna wobec niej, nawet jeśli nie jesteśmy już przyjaciółkami.
Nie mogłabym nigdy z tobą być, nawet jeśli wy byście się rozstali, a my nigdy
nie pogodziły – oznajmiłam. – Zamierzam traktować ludzi tak, jak sama
chciałabym być traktowana, nawet jeśli oni nie spełnią moich oczekiwań.
-Jesteś
wspaniałą osobą – oświadczył.
-Nie bardzo to
czuję – odparłam, wzdychając. – Do tej pory spotykają mnie same złe rzeczy.
-To właśnie
jest w tobie najpiękniejsze. Mimo tego, że wszystko wokół ciebie pali się i
wali, i powinnaś być zajebiście wściekła, dalej jesteś dobrą osobą, dalej
starasz się otaczać ludzi miłością, na jaką nie zasłużyli, a jaką ty powinnaś
dostać – powiedział.
Próbowałam się
do niego uśmiechnąć, ale nie bardzo mi wyszło, więc po prostu spuściłam wzrok.
-Przepraszam
za to, co powiedziałam Mayi o tobie – wydusiłam z siebie. – Nie chciałam, poniosło
mnie.
-Jest okej.
Zasługiwała na prawdę, dobrze postąpiłaś – odparł, wzdychając. – To ja przepraszam, że
usiłowałem zatuszować twoją obecność. Po prostu… ty najlepiej wiesz, jaka jest.
Bałem się, że sobie wyobrazi nie wiadomo co.
-Jeszcze 10
minut temu powiedziałabym ci, że jestem pewna, że nie posądziłaby mnie o
startowanie do ciebie, ale teraz… po tej rozmowie już niczego nie jestem pewna…
Zapadła chwila milczenia, po której usłyszałam pytanie, jakiego nigdy w życiu bym się nie spodziewała. W każdym razie nie wypowiedzianego z jego ust.
-Lilly? Czy ty
kochasz Louisa? – zapytał nagle.
-Co? – zbił
mnie nagle z pantałyku. – Dlaczego o to w ogóle pytasz?
-Po prostu
odpowiedz, tak albo nie, proszę, to ważne – tylko jego błagające oczy były w
stanie przekonać mnie do wyznania prawdy.
-Niee… nie
wiem, nie sądzę. Znamy się krótko – przyznałam, a mój głos załamał się
kilkakrotnie podczas tej wypowiedzi. - Ale chyba zaczyna mi zależeć - zrehabilitowałam się.
-Nie chcę,
żeby świat znów potraktował cie jak gówno, więc po prostu się w nim nie
zakochuj, dobrze?
-O czym ty
mówisz?
-Zaufaj mi,
proszę.
-Harry… -
nalegałam, jednak chłopak pokiwał tylko przecząco głową.
I wtedy
zrobiło się tak dziwacznie. Znaleźliśmy się tak blisko siebie i chciałam go
pocałować, wręcz czułam piekące mrowienie pod skórą, które namawiało mnie, aby
to zrobić. Jednak nie mogłam. A już na pewno nie po tej pięknej przemowie, jaką
niedawno zaserwowałam Mayi.
-Dlaczego czuję
palącą potrzebę, aby cię pocałować? – zapytał nagle szeptem. Miałam wrażenie,
jakby czytał mi w myślach.
Po tym
wyznaniu, nie wiedziałam, co zrobić. Czułam, że od środka wariuję i musiałam
coś z tym zrobić. Musiałam powiedzieć coś, co zepsuje tę chwilę. Coś co sprawi, że to
on pierwszy się odsunie, bo ja nie potrafiłam. Zaczęłam gorączkowo myśleć nad
słowami, które miałyby na celu zranienie go i nagle wymyśliłam. Najgorsze z możliwych.
-Pamiętaj
tylko, że ja nie jestem czterdziestoletnią wykładowczynią – powiedziałam.
Zadziałało. Osiągnęłam
zamierzony efekt. Harry natychmiast się odsunął, po czym wstał, a atmosfera
kompletnie zmieniła barwę. Poczułam nadciągającą burzę, dlatego natychmiast
pożałowałam swoich słów. Mogłam wymyślić cokolwiek innego, jednak powiedziałam
właśnie to. Byłam taka głupia.
-Skąd o tym
wiesz?! – wydarł się na mnie. – Louis ci powiedział, prawda?!
-Nie –
musiałam zaprzeczyć, nie mogłam wydać chłopaka, przecież mnie o to prosił. Mój
głos jednak był słaby i cichy, dlatego miałam prawie stuprocentową pewność, że Harry mi nie
uwierzył.
-No to niby,
kurwa, skąd?! – wrzasnął ponownie i odwrócił się do mnie, aby posłać mi swoje
palące spojrzenie.
-Ja… Chciałam
się dowiedzieć. Szperałam w sieci – niemal wyszeptałam, modląc się, aby w
Internecie rzeczywiście znajdowały się informacje na ten temat.
-Prosiłem cię!
Prosiłem, żebyś, kurwa, nie ruszała tego tematu! – krzyczał na mnie, a proch,
który wcześniej był moim sercem, ściskał się wewnątrz mnie. Czułam, że palące
łzy pod powiekami. Miałam wyrzuty sumienia, ale nie tyle o to, że wydałam Louisa,
tylko dlatego, że musiałam tym sekretem rzucić Harry’emu prosto w twarz.
Pragnęłam
przeprosić lub powiedzieć cokolwiek innego, żeby załagodzić sytuację, jednak zamiast tego zdecydowałam się mu
dołożyć, licząc, że to sprawi, iż przestanie krzyczeć, ponieważ po prostu
zabraknie mu już na to siły. Licząc, że w jakiś sposób go to złamie.
-To właśnie to
zadecydowało o tym, że mi przeszło – wymruczałam.
Po raz kolejny
uzyskałam zamierzony efekt. Usta Harry’ego otworzyły się, jednak nie wydobył
się z nich żaden dźwięk. Po chwili je zamknął i podszedł do drzwi
naprzeciwko kanapy. Otworzył je, a potem po prostu wkroczył do pomieszczenia za
nimi, trzaskając za sobą tak głośno, że na pewno usłyszał to cały blok.
-To było dla
ciebie, Maya. Teraz możesz mnie uważać za sukę – wyszeptałam cichutko do samej
siebie, a po moich policzkach zaczęły ciurkiem spływać łzy.
____________________________________________________________
Mogę liczyć na conajmniej 5 komentarzy? Ładnie proszę :P
PS: Teraz postaram się wstawiać rozdziały regularnie - co poniedziałek :P
uuuuu, dzieje się!
OdpowiedzUsuńO Boże! Na końcu prawie się popłakałam! Każdy kolejny rozdział jest jeszcze lepszy!!!!
OdpowiedzUsuńI (uwaga! uwaga!) co raz bardziej lubię Mayę, chociaż zniszczyła taki piękny moment, ale zrobiła to przez wzgląd nad Lilly... A co do Harry'ego to on... CZYTA KSIĄŻKI!!!!!!!!
I ma takie boskie mieszkanie! Mogę się wprowadzić?
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej, choć rozumiem, szkoła i te sprawy :-)
Ale się Hazza wkurzył... Ulala, ciekawie się robi :)
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE! Nie spodziewałam się, że powie mu coś takiego! Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńSuper. Nie moge się doczekać nexta ♥♡♥
OdpowiedzUsuń